Murmańczycy. Polscy żołnierze, którzy walczyli z bolszewikami na północy Rosji 1918-1919

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
Oddział Murmański. Pogrzeb jednego z żołnierzy
Oddział Murmański. Pogrzeb jednego z żołnierzy NAC
Czterdzieści stopni mrozu. Lodowaty wiatr. Ziemia, w której nie da się kopać nawet kilofem. Ekstremalne warunki do walki. Mimo to murmańczycy walczyli przeciw Armii Czerwonej jak lwy.

Był 22 grudnia 1919 r. Pomimo pochmurnego i mroźnego dnia przed warszawskim Dworcem Wiedeńskim kłębiły się tłumy. Gawiedź cierpliwie czekała, by powitać oddział, który poprzedzała sława wojenna, „jakiej od czasów San Dominga nie znały polskie dzieje”. Wreszcie ich ciekawość została zaspokojona. Z budynku wyszła kolumna murmańczyków - bohaterów walk z bolszewikami na północy Rosji. Kolumna trzystu żołnierzy szła krokiem defiladowym, rytmicznie uderzając obcasami w bruk ulic przy wtórze marsza. Jednak to nie dzielni „leguni” byli obiektem zainteresowania rozentuzjazmowanego tłumu ściśniętego wzdłuż pierzei kamienic. Ich wzrok zwrócony był na kroczącą tuż za nimi na łańcuchu niedźwiedzicę polarną, słynną Baśkę Murmańską.

„W mig dowiedziano się o jej imieniu i szmer: »Baśka, Baśka!«, elektryzującymi kręgami roznosił się po tłumie” - pisał w swoim opowiadaniu Eugeniusz Małaczewski. „A ona słysząc swe imię tysiącogębną famą powtarzane, zhardziała jeszcze bardziej i szła już nie wiedząc dobrze, czy to ją prowadzą za oddziałem na łańcuchu, czy może ona raczej tych trzystu ludzi przed sobą popędza”. Po kilkunastu minutach kolumna doszła na plac Saski. Tam murmańczycy uroczyście przedefilowali przed naczelnikiem państwa Józefem Piłsudskim.

„Naczelnik bardzo spodobał się Baśce. Nigdy go przedtem nie widziała, jednak od razu, z pierwszego rzutu oka, doszła do przekonania, że ten wysoki człowiek, w skromnym szarym płaszczu, z krzaczastymi wąsami jest na tym placu figurą naczelną, naczelniejszą od Smorgońskiego [opiekuna Baśki - WR]” - pisał Małaczewski „Gdy Naczelnik, chcąc ją pogłaskać, wyciągnął rękę, bez namysłu podała mu łapę, wykonawszy przy tym coś jakby dyg ceremonialny, jakiego by się nie powstydziła najwytworniejsza dama dworu. Rozeszli się bardzo z siebie zadowoleni”.

Zachowanie niedźwiedzicy, według relacji pisarza, „wywołało w tłumie widzów prawdziwy entuzjazm”.

Eugeniusz Małaczewski (1895-1922) - murmańczyk, pisarz i poeta. Napisał m. in. zbiór opowiadań "Koń na wzgórzu".
Eugeniusz Małaczewski (1895-1922) - murmańczyk, pisarz i poeta. Napisał m. in. zbiór opowiadań "Koń na wzgórzu". Wikipedia/Domena publiczna

Tak właśnie, wśród wiwatów i braw warszawiaków, kończyła się epopeja dzielnych polskich żołnierzy, którzy u boku międzynarodowej koalicji walczyli z wojskami bolszewickimi na Półwyspie Kolskim i w rejonie Archangielska. Ich nieoficjalnym symbolem, m.in. dzięki cytowanemu utworowi Małaczewskiego, stała się Baśka Murmańska, wielka poprzedniczka słynnego niedźwiedzia Wojtka z armii Andersa. O ile ona dzięki swojej wyjątkowości utkwiła w pamięci zbiorowej Polaków, to historia jej opiekunów pozostaje raczej nieznana. Jest to wysoce niesprawiedliwe - ich wyczyny i dramatyczne losy są niezwykle interesujące. Oto dzieje murmańczyków.

Interwencja w Rosji

W 1917 r. szala zwycięstwa w Wielkiej Wojnie zaczęła się przechylać powoli w stronę przeciwników państw centralnych. Kolejne niemieckie ofensywy grzęzły w okopach zachodniej Francji. W brawurowych natarciach na pozycje wroga rekruci ginęli tysiącami, a oczekiwane przełamanie nie następowało. Tymczasem w kwietniu owego roku potencjał militarny ententy wzmocniły potężne Stany Zjednoczone. Stawało się jasne, który obóz będzie tworzył mapę nowej, powojennej Europy.

Tymczasem na terenie zrewoltowanej Rosji powstał polityczny klimat sprzyjający powołaniu do życia polskiej siły zbrojnej. Utworzono tam trzy korpusy złożone z Polaków służących w armii rosyjskiej, które miały ruszyć do walki z Niemcami. W lutym 1918 r. skład II Korpusu Polskiego stacjonującego na Ukrainie zasiliła II Brygada Legionów. Żołnierze Hallera przebili się przez front na rosyjską stronę w proteście przeciw traktatowi, na mocy którego państwa centralne oddawały Ukraińskiej Republice Ludowej Chełmszczyznę i część Podlasia.

W międzyczasie, w listopadzie 1917 r., władzę w Rosji przejęli bolszewicy. W marcu 1918 r. podpisali w Brześciu traktat pokojowy z Niemcami. W myśl jego postanowień Moskwa wycofała się z ententy i zobowiązała się do zdemobilizowania całej armii. Temu rozkazowi nie poddał się II Korpus Polski, który stacjonował na środkowej Ukrainie. Dlatego też Prusacy postanowili ich zlikwidować. W nocy z 10 na 11 maja zaatakowali polskie oddziały rozlokowane wokół Kaniowa. Otoczeni przez przeważające niemieckie siły Polacy stawili zacięty opór. Atakujący stracili aż 1,5 tys. żołnierzy. Obrońcy musieli się poddać - zabrakło im amunicji. Szczęśliwie z okrążenia wyrwało się około 3 tys. naszych rodaków, w tym gen. Haller.

„Bój pod Kaniowem stał się dla ententy ostatecznym dowodem, że sojusz Polski z Niemcami [Rada Regencyjna - WR] to przymus okupantów, że rzeczywistą wolę narodu polskiego wykazał II Korpus” - pisał historyk Henryk Bagiński. „Odtąd raporty francuskich misji wojskowych do rządu paryskiego zaczęły należycie odzwierciedlać antyniemiecki nastrój w kraju i właściwe dążenia narodu polskiego do odzyskania niepodległości”.
W tej atmosferze powstała idea stworzenia polskiej armii na Wschodzie, u boku uszczuplonej o Rosję ententy. Po traktacie brzeskim Wielka Brytania i Francja uznały bolszewików za zdrajców. Rosja, z którą dotąd walczyła mniej więcej jedna trzecia wszystkich niemieckich dywizji piechoty (ok. 80 wobec 150 na froncie zachodnim), wycofała się w kluczowym momencie. W efekcie Berlin mógł sobie pozwolić na przemieszczenie ok. 50 dywizji do wschodniej Francji. Dla ententy mogło się to okazać zabójcze. Konieczność odtworzenia frontu wschodniego stała się dla niej oczywista.

Poza tym w portach północnej Rosji, Murmańsku i Archangielsku, wciąż znajdowały się olbrzymie zapasy sprzętu wojennego, które Londyn i Paryż wysłały carskiej armii. Samych tylko karabinów było 110 tys. sztuk. Od kwietnia 1918 r. ten arsenał był zagrożony. Jedna z niemieckich dywizji wylądowała w Finlandii. Istniało ryzyko, że razem z Finami zdołają oni zająć oba porty i przejąć cenną broń.

Ponadto na Syberii znajdował się Legion Czechosłowacki złożony z kilkudziesięciu tysięcy (ok. 50 tys.) żołnierzy pochodzenia czeskiego i słowackiego. Według umowy z rządem paryskim bolszewicy mieli ich przepuścić do Władywostoku. Stamtąd zamierzano przerzucić ich do Francji, by wesprzeć siły walczące na froncie zachodnim. Jednak komuniści zaczęli atakować legionistów, powstrzymując ich przemarsz.

W tej sytuacji blok anglo-francuski musiał działać. W czerwcu 1918 r. angielskie siły gen. Fredericka Poole’a przejęły kontrolę nad portem w Murmańsku i sposobiły się do desantu w Archangielsku. Bolszewikom otworzył się kolejny teatr wojenny.

Batalion murmańczyków na apelu w Archangielsku w 1919 przed brytyjskim generałem Frederickiem Cuthbertem Poolem. Salutujący pułkownik to Stanisław D
Batalion murmańczyków na apelu w Archangielsku w 1919 przed brytyjskim generałem Frederickiem Cuthbertem Poolem. Salutujący pułkownik to Stanisław Dowoyno-Sołłohub. Wikipedia/Domena publiczna

Na Murmań

Tymczasem polscy oficerowie, w tym gen. Haller, i działacze niepodległościowi, m.in. piłsudczycy z Polskiej Organizacji Wojskowej, odbyli wiele konspiracyjnych narad w Kijowie i Moskwie, gdzie zdecydowano o niezwłocznym utworzeniu armii polskiej u boku koalicji antyniemieckiej. Pod koniec czerwca 1918 r. uzgodniono, że jednostki wojska polskiego będą formowane w Murmańsku i Archangielsku. W razie gdyby nie udało się sprzymierzonym pokonać bolszewików i utworzyć ponownie frontu wschodniego z Niemcami, żołnierze mieli być przerzuceni do Francji. Następstwem tych ustaleń był słynny, napisany niezwykle kwiecistym i podniosłym językiem, rozkaz mobilizacyjny gen. Hallera wzywający pod broń wszystkich Polaków zdolnych do noszenia broni i chętnych, „by stanąć pod sztandarem Polski walczącej”. O ironio, pod tą wspaniale zredagowaną patriotyczną odezwą oprócz podpisu Hallera widnieje także… nazwisko płk. Michała Żymierskiego, przyszłego agenta NKWD i marszałka PRL.

CZYTAJ TAKŻE: Zdradzeni przez Czechów. Polscy strzelcy na Syberii

Odezwa generała, dzięki wzmożonej pracy agitacyjnej POW, odniosła zamierzony skutek. Tysiące polskich legionistów ruszyło grupkami, po mniej więcej 10 osób, z terenów Białorusi i Ukrainy ku północnym portom. Starali się wtopić w tłum, podróżować bocznymi drogami, ponieważ bolszewicy zaczęli na nich polować. Wydali nawet specjalny okólnik w ich sprawie.

„Na kolejach i drogach wodnych od niejakiego czasu zauważyć można szereg podejrzanych osobistości. Są to przeważnie młodzi mężczyźni z wyglądu wojskowi” - czytamy w dokumencie. „Z wiarygodnych źródeł wiadomo nam, że są to legioniści-Polacy (…) przedzierający się, by połączyć się z bandami Anglo-Francuzów i wraz z nimi zatopić nóż w plecy rewolucji. Podejrzanych trzeba łapać i odstawiać do ukarania do najbliższych władz. W razie oporu można ich zastrzelić. Za pańskiego najmitę jak za psa żadnej odpowiedzialności być nie może”.

Otumaniona komunistycznymi sloganami tłuszcza nie miała litości. Schwytani Polacy często byli bestialsko mordowani. W rejonie Onegi na przykład chłopi zabili siedmiu legionistów, a ich dowódcy, ppor. Minkiewiczowi, pocięli twarz i wykłuli oczy.

Uszczelnienie frontu przez bolszewików spowodowało, że już pod koniec lipca 1918 r. osiągnięcie wybrzeża Morza Białego stało się dla Polaków ekstremalnie trudne. Mimo niebezpieczeństw kilkuset przedarło się do Murmańska i Archangielska.

Nienawiść do bolszewików

Spiritus movens interwencji w północnej Rosji był brytyjski rząd Lloyda George’a. Głównodowodzącymi całej operacji byli najpierw wspomniany gen. Poole, a potem, do września 1918 r., gen. Edmund Ironside. Wśród sił antybolszewickiej koalicji najliczniejsze kontyngenty wystawili Anglicy (ok. 6-7 tys.), Amerykanie (ok. 5,5 tys.), Francuzi (ok. 2 tys.) i Serbowie (ok. 1 tys.).

Polaków, po kilku miesiącach walk, uzbierało się niewiele ponad trzystu. „Karabiny mieliśmy rosyjskie (Mosin-Nagant) i japońskie, żołd - francuski, mundury - angielskie, orzełki i serca polskie. I polską komendę” - wspominał po latach murmańczyk Zdzisław Chrząstowski. Szefem Misji Wojskowej w Murmańsku był ppłk Stanisław Dowoyno-Sołłohub. Najwyższymi dowódcami polskich wojsk w północnej Rosji byli kolejno płk Stanisław Machcewicz (do końca października 1918 r.), a następnie mjr Julian Skokowski. Trzeba zaznaczyć, że podlegali oni, zgodnie z umową pomiędzy Hallerem a Poole’em, angielskim głównodowodzącym.

Francuzi wypłacali żołd nieregularnie, co kilka miesięcy, a to mocno irytowało żołnierzy. Co ciekawe, o ile polskim szeregowcom płacono jak wojskom kolonialnym, ze specjalnym dodatkiem, to naszym oficerom, z niezrozumiałych względów, tego przywileju odmawiano, wywołując ich wściekłość.
Pierwsze polskie oddziały formowano w Murmańsku - ponurym polarnym porcie, który miał tę zaletę, że dzięki korzystnemu układowi prądów morskich nigdy nie zamarzał. Potem, od września 1918 r., ich centrum operacyjnym był Archangielsk.

Po pierwszych miesiącach, które upłynęły rekrutom głównie na służbie wartowniczej, ćwiczeniach (m.in. musztry formalnej wg regulaminu Wehrmachtu) i treningu strzeleckim (Polacy byli w tym najlepsi w całej misji, czego dowodziły czołowe miejsca na zawodach międzypułkowych), wyruszyli oni na front pod koniec lata 1918 r. „Ogólnie biorąc, nastrój wśród żołnierzy dobry, patriotyczny. Nienawiść do Niemców i bolszewików” - raportował mjr Skokowski.

Walki w tajdze

Po zabezpieczeniu Murmańska i Archangielska celem sprzymierzonych, zresztą nierealnym z racji szczupłości sił i odległości, było przebicie się na południowy wschód, do antybolszewickich sił Kołczaka operujących w rejonie Kotłasu, wśród których znajdował się także Legion Czechosłowacki. Ofensywę prowadzono wzdłuż rzek Onega i Dwina oraz archangielskiej linii kolejowej. Kampania przebiegała w ekstremalnych warunkach pogodowych i terenowych. Zimą temperatura nierzadko spadała do 40 stopni poniżej zera. Wtedy powieki przymarzały jedna do drugiej, a dotknięcie metalu gołą dłonią powodowało objawy oparzenia. Woźnice musieli zatrzymywać regularnie zaprzęgi, by masować koniom nosy - inaczej popękałyby im na mrozie.

Brytyjski oficer odznacza za odwagę murmańczyków
Brytyjski oficer odznacza za odwagę murmańczyków Wikipedia/Domena publiczna

W tej porośniętej nieprzebytą tajgą krainie niemożliwe było stworzenie ciągłej linii frontu. Walki toczyły się tylko na krótkich odcinkach - wzdłuż dróg, linii kolejowych, przy i na rzekach, gdzie kanonierki ententy ścierały się z flotą bolszewicką. Okopów nie dało się budować, ponieważ front zbyt często się zmieniał, a poza tym ziemia była często głęboko zamarznięta. Dlatego też wojsko rozlokowywało się po wsiach, zabezpieczając się od strony możliwego ataku nieprzyjaciela. Anglicy i Francuzi, przyzwyczajeni do statycznej wojny w okopach, musieli od początku uczyć się zasad walki manewrowej i płacić za nią własną krwią. Polacy radzili sobie o niebo lepiej. Oddajmy głos por. Chrząstowskiemu:

„Bezkonkurencyjnej zimnej krwi Englishmenów przeciwstawiali Polacy zapał i zawziętość Bartka-zwycięzcy. Dowodzenie nimi było wprost wytrawne, a każdy żołnierz, bez względu na młody wiek, był starym wygą frontowym. Zalety te występowały w pełni w takim terenie jak archangielski, to znaczy w lasach, krzakach, błotach i szuwarach, a także w działaniach nocnych. Tam, gdzie Anglicy tłoczyli się masami, Polacy podkradali się niepostrzeżenie pod same stanowiska wraże i wynurzywszy się nagle z zarośli z okrzykiem »Hura!«, od razu zdobywali je bez strat i niemal bez wystrzału. Bo przeciwnik nie był znakomity i nigdy nie wytrzymywał polskiego uderzenia; do starć na broń białą prawie nigdy nie dochodziło”.

CZYTAJ TAKŻE: Zdradzeni przez Czechów. Polscy strzelcy na Syberii

Z tych względów Polaków darzono wielką estymą. Dzięki swojej sprawności i wysokiemu morale zyskali status jednostek specjalnych. Szczególnie obsypanym angielskimi medalami wojskowymi był 40- -osobowy oddział kpt. Sołodkowskiego (później dowodzony przez por. Wilczyńskiego), w którego składzie walczyli m.in. Chrząstowski i literat Eugeniusz Małaczewski. Od sierpnia do grudnia 1918 r. brał on udział w walkach nad Dwiną, zadając bolszewikom ciężkie straty i zdobywając masę sprzętu wojennego, w tym parę statków, działa, a nawet samochód pancerny. W specjalnym liście pochwalnym gen. Ironside nazwał ich „Lwami Północy”.

Oddział Murmański. Pogrzeb jednego z żołnierzy
Oddział Murmański. Pogrzeb jednego z żołnierzy NAC

Na froncie w okolicach Onegi - podczas największych mrozów, od grudnia 1918 r. do kwietnia 1919 r. - licznymi zwycięstwami wsławił się także 200-osobowy oddział dowodzony przez mjr. Skokowskiego. W bitwie toczonej wokół węzła komunikacyjnego w Plesieckiej Polacy odepchnęli bolszewików o 70 km na południe. Niestety, pozostałe skrzydła natarcia sprzymierzonych pozostały w tyle. Nasi rodacy musieli się wycofać, by nie wyłamywać się z szeregu. Podczas dwóch dni walk stracili tylko jednego żołnierza, zabijając lub raniąc przeszło pięćdziesięciu nieprzyjaciół.
„Jeńców nie brano, z powodu okrucieństw bolszewickich, prócz koniecznego »języka«” - relacjonował Bagiński. „Podług zeznań chłopów bolszewicy panicznie bali się Polaków i wskutek tego kwaterowali o trzydzieści kilka kilometrów od nich, wysyłając tylko zwiady. Nasi rodacy wykazali się także czujnością w walce z komunistyczną infiltracją. Wiosną 1919 r. jeden z białych oddziałów rosyjskich, za podszeptem wszędobylskich czerwonych agitatorów, przeszedł na stronę bolszewików. Żołnierze ci zeszli z linii frontu i ruszyli, by wymordować angielskich oficerów i cały sztab. Nie wiedzieli, że legioniści mieli ich od dawna na oku - pod lufami karabinów maszynowych zdrajców rozbrojono. Niestety na innych odcinkach frontu zamach się udał. Poległo wielu oficerów ententy, a w ręce bolszewików wpadło miasto Onega”.

Baśka Murmańska z żołnierzami
Baśka Murmańska z żołnierzami Wikipedia Commons/Domena publiczna

Baśka Murmańska

Maskotką oddziału murmańczyków była wspomniana we wstępie niedźwiedzica polarna zwana Baśką. Według legendy trafiła ona do oddziału na przedwiośniu 1919 r. jako „efekt uboczny” zatargu o dziewczynę. Podchorąży Karaś starał się o względy pewnej Rosjanki, która niezwykle lubiła zwierzęta, i włoskiego oficera, który przychodził do niej z polarnym lisem. W przypływie kawaleryjskiej fantazji Polak postanowił go przebić. Kupił od Samojeda małą niedźwiedzicę polarną. Gdy przybył pod okno obiektu swych westchnień z owym niebezpiecznym acz pięknym stworzeniem na smyczy, panienka niemal zemdlała z wrażenia. Niestety nieopodal przechadzał się angielski oficer z psem. Agresywny buldog rzucił się na Baśkę. Zapłacił za to życiem. W rezultacie Karaś trafił do karceru, a niedźwiedzica została oficjalnie przyjęta do „Baonu WP na Murmanie z nominacją na »córkę regimentu« i z zaliczeniem na wikt kompanii karabinów maszynowych”. Zwierzę popłynęło później z Polakami do kraju, budząc w Warszawie sensację. Parę tygodni później uciekła opiekunom w okolicach Modlina. Przepłynęła Wisłę i ufnie podeszła do najbliższej grupy ludzi pracujących w polu. Przerażeni chłopi ją zamordowali.

Odwrót

Od listopada 1918 r. wojska ententy walczyły już tylko po to, by wesprzeć białogwardzistów w walce przeciwko Armii Czerwonej. Szczególnie zawziętym propagatorem idei zniszczenia bolszewików był Winston Churchill, ówczesny brytyjski minister wojny. „Oni cofają Rosję do zwierzęcego barbarzyństwa. Na olbrzymich obszarach zanika cywilizacja, a bolszewicy niczym stada dzikich małp miotają się i szaleją wśród ruin swoich miast i zwłok swoich ofiar” - mówił na jednym z wieców wyborczych. Jednak niewielu podzielało jego zapał. Żołnierze ententy byli zmęczeni latami wojen. Nie rozumieli, po co walczą w dalekiej od domu tajdze. Ich morale było coraz niższe. Zdarzały się bunty. Dalsze prowadzenie kampanii straciło sens. Dlatego też latem 1919 r. rozpoczęto wycofywanie wojsk z północnej Rosji.

Okryty sławą wojenną polski oddział murmański opuścił Archangielsk 20 września. Wracał do niepodległej już Rzeczypospolitej tylko po to, by wkrótce znów ruszyć w bój przeciw Armii Czerwonej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl