MSZ Chin ostrożnie wypowiada się o aresztowaniu pracownika Huawei w Warszawie. Państwowa gazeta domaga się natomiast stanowczej reakcji

Ubiegłotygodniowe aresztowanie pod zarzutem szpiegostwa jednego z dyrektorów firmy telekomunikacyjnej Huawei w Polsce oraz menedżera firmy Orange musiało wywołać reakcję władz chińskich. Jednak nie jest to reakcja tak ostra, jak można by się spodziewać.

Jak podaje agencja Reuters, rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Hua Chunying podczas rutynowego briefingu prasowego w Pekinie powiedziała, że Chiny mają nadzieję, iż strona polska będzie pracować na rzecz stworzenia wzajemnego zaufania oraz podtrzymania relacji.

- Bardzo koncyliacyjna odpowiedź chińskiego MSZ - skomentował na Twitterze wieloletni korespondent Polskiego Radia z Pekinu Tomasz Sajewicz. - Albo Chinom zależy na nietraceniu Polski ze swojej sfery wpływu, albo cisza przed burzą - dodał.

Z kolei państwowy dziennik „Global News” w edytorialu przekonuje, że „Pekin powinien stanowczo negocjować z Warszawą i zastosować odpowiednie przeciwdziałania, aby pomóc światu zrozumieć, że Polska jest wspólnikiem Stanów Zjednoczonych”.

Komentarz nawiązuje do wcześniejszego aresztowania w grudniu - na wniosek USA - wysokiej przedstawicielki firmy Huawei w Kanadzie, a także próby wpisania przez Stany Zjednoczone produktów Huawei na czarną listę na świecie. Amerykanie przestrzegają swych sojuszników, że urządzenia Huawei nie są odpowiednio zabezpieczone przed działaniami szpiegowskimi.

Gazeta pisze, że jeśli firma Huawei ucierpi na aferze w Polsce, podważy to zaufanie do społeczeństwa Chin na całym świecie i cały świat przekona się, że uderzenie w chiński biznes jest możliwe. Dlatego gazeta wzywa, by rząd chiński nie był „miękki” w sprawie polskiej.

- Pekin nie będzie szykanować Warszawy - sprawa nie jest tego warta - jednak ta ostatnia [Warszawa - red.] musi zapłacić za swój występek - konkluduje gazeta.

Agencja AFP przypomina, że po aresztowaniu dyrektorki Huawei w Kanadzie, chińskie służby aresztowały dwoje Kanadyjczyków pod zarzutem zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego.