Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MŚ w Lahti. Maciej Kot: Liczą się tylko trzy pierwsze miejsca

Przemysław Franczak, Lahti
Maciej Kot
Maciej Kot Pawel Relikowski / Polska Press
- Trochę takich petard zabrakło na skoczni – wzdychał Maciej Kot, który z dziennikarzami rozmawiał akurat wtedy, gdy niebo na skocznią Salpausselkae rozjaśniły fajerwerki. W konkursie mistrzostw świata na normalnej skoczni zakopiańczyk zajął 5. miejsce.

- Gdyby to był Puchar Świata, to byłbym zadowolony z takiej lokaty, bo dawałaby sporo punktów do klasyfikacji, ale to są mistrzostwa świata i liczą się tylko medale, trzy pierwsze miejsca. Zostają jednak dwa konkursy, trzeba walczyć dalej – podkreślał.

Czego zabrakło? - Skoki były dobre, na równym i wysokim poziom, ale pewnie każdy z nas mógłby znaleźć błędy u siebie, a inni po prostu skakali lepiej – analizował. - Markus Eisenbichler (brązowy medalista – przyp. red.) w drugiej serii oddał skok życia, czasami takie coś się zdarza. On to wykorzystał. U nas brakowało niuansów, choćby tego, żeby lepiej ustawić się przed drugą serią. A szczegóły są ważne, jeśli myśli się o sukcesach w skokach.

W jego przypadku te niuanse to m.in. słabsze noty za lądowanie. - W każdym skoku straciłem ponad dwa punkty do czołówki, to już robi różnicę. W pierwszej próbie, owszem, narta mi odjechała, ale w drugiej nie do końca wiem, dlaczego dostałem słabsze noty. Cóż, trzeba lądować jeszcze ładniej – uśmiechał się.

Kot skomentował też stanowczo zbyt wysokie oceny dla Eisenbichlera, które Niemiec otrzymał za swój drugi skok. Do jego lądowania można było mieć więcej zastrzeżeń niż w swoich ocenach wyrazili to sędziowie. Gdyby były niższe noty, to Stoch mógł mieć brązowy medal.

- Tacy są sędziowie, czasami trudno ich zrozumieć. Nie jestem jednak jednym z nich, nie znam się na tym i mogę tylko powiedzieć, jakie są moje odczucia. Skok Kamila był ładniejszy, Markusa zachwiało. Ale z drugiej strony, gdybyśmy skoczyli dwa metry więcej od niego, to nie byłoby takich rozważań – zauważył rezolutnie.

Sam nie miał szczęścia też do wiatru.

- Zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Taki jest ten sport, że potrzeba trochę szczęścia. W obu skokach zabrakło mi noszenia pod koniec, leciałem dosyć wysoko, a nagle musiałem lądować. To spowodowało też w pierwszej serii problemy z telemarkiem, niższe noty i to pociągnęło za sobą bolesne skutki. To były minimalne błędy, bez nich być może te fajerwerki byłyby dla nas – mówił, patrząc w niebo. - Przed mistrzostwami mówiłem, że w każdym konkursie mamy szansę walczyć o medale. Zdanie podtrzymuję. Nie załamuję rąk, teraz jest czas na spokojną analizę, odpoczynek. A potem wrócimy na skocznię z taką samą energią.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska