Mroczne oblicze przekupki

Mariusz Gadomski
22 lipca 1944 roku Armia Czerwona zbliżała się do Lublina. Na przedmieściach ludzie widzieli już ruskie czołgi. Nadchodziło tak zwane wyzwolenie.

W więzieniu na Zamku Lubelskim panami życia i śmierci wciąż jeszcze byli hitlerowscy oprawcy. Na krótko przed ewakuacją dokonali niewyobrażalnej masakry, mordując blisko 300 więźniów. Wśród zastrzelonych strzałem w tył głowy był Ludwik Krychowski, oficer Armii Krajowej. Na Zamek trafił kilka dni wcześniej. Wydała go Niemcom kobieta, której kiedyś uratował życie.

Kto handluje, ten żyje

Przed wojną Ludwik Krychowski prowadził z żoną sklep z materiałami piśmiennymi przy placu Bychawskim. Mieszkali bardzo blisko miejsca pracy, w kamienicy na 1 Maja, pod numerem 47. Nie mieli dzieci. Pan Ludwik walczył w kampanii wrześniowej, a po kapitulacji działał w podziemiu konspiracyjnym.

W 1940 r. część lokatorów kamienicy została wysiedlona przez Niemców. Krychowskich to ominęło, wyrzucono głównie bezrobotnych. Prawie nikt z nich nie wrócił na stare śmieci. Wyjątkiem była przekupka Bronisława Misterska.
Jeszcze przed wysiedleniem kobiety, gestapo aresztowało jej męża i posłało go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Misterska nie wróciła do dawnego mieszkania sama, lecz w towarzystwie mężczyzny, którego nikt nie znał w kamienicy. Jak się niebawem okazało, był to jej kochanek, Józef Mierzejewski, były chorąży Wojska Polskiego. Poznała go w Radomiu. Mierzejewski nie tylko dzielił z Misterską łóżko, ale także pomagał jej w interesach.
Te interesy to był handel. W czasie okupacji wielu rodaków, w tym także mieszkańcy Lublina, jeździło na wieś po rąbankę, bimber, słoninę, kaszankę i wszelkie inne dobra niedostępne w mieście, które później sprzedawano po zawyżonych cenach. Nie zawsze jednak udawało się dowieźć towar.
Ten proceder był nielegalny i ścigany przez okupanta. Funkcjonariusze Bahnschutzu (niemieckiej policji kolejowej) wiedzieli, jakimi pociągami podróżują handlarze. Urządzali na nich łapanki. Jeśli trafiło się na „dobrego Niemca”, to za flaszkę bimbru i pęto kiełbasy można się było wykupić i zatrzymać towar. Ale zdarzało się że, przepadała cała zawartość walizki, a ten kto pyskował, mógł trafić do aresztu albo na roboty.

Lubelscy szmuglerzy na różne sposoby starali się przechytrzyć banschutzów. Jeździli nocą lub wczesnym świtem, wysiadali nie na dworcu głównym, lecz pod rzeźnią przy obecnej ulicy Turystycznej. Ale zawsze to była loteria.

Niemcy powinni wybić wszystkich Polaków!

Bronisława Misterska nigdy nie miała problemów z Niemcami. Ani jednej wpadki, chociaż wielokrotnie woziła kontrabandę pociągami, które były dokładnie „czesane” przez Szkopów. Jak to możliwe? Tajemnica wkrótce się wyjaśniła.
Polski kolejarz, który znał kogoś mieszkającego przy 1 Maja 47, ostrzegł lokatorów przed Misterską. Na własne oczy widział, jak w trakcie kontroli pokazała Niemcowi żółtą książeczkę ze złotawym paskiem, a banschutz odstąpił od rewidowania jej bagaży. Żółta książeczka ze złotym paskiem to była legitymacja członków i współpracowników Sicherheitspolizei, formacji, będącej połączeniem Gestapo (policji politycznej) i Kripo (policji kryminalnej).

Sprawa była w zasadzie jasna. Ci, którzy nie do końca wierzyli, że przekupka jest hitlerowską konfidentką, pozbyli się wątpliwości, gdy przyszło do niej Gestapo i aresztowało jej kochanka. A potem ci, którzy wyprowadzili Mierzejewskiego, wrócili i urządzili sobie z gospodynią wesołą libację alkoholową. Do rana słychać było wybuchy śmiechu Misterskiej i jej gości.
Przestała się kryć ze swoimi sympatiami. Niemcy jej imponowali, mówiła, że wygrają wojnę i zapanują nad światem. Twierdziła, że Hitler jest za dobry dla Polaków. Powinien wybić ich wszystkich, oszczędzając tylko dzieci i starców.
Wyjaśniała, że wydała Mierzejewskiego w zamian za zwolnienie męża z Oświęcimia. Nie wiadomo czy to była prawda, męża Misterskiej już nie widziano, Zresztą innym mówiła, że „spłukała” kochanka z zemsty za to, że chciał ją porzucić i wrócić do żony.

Cała kamienica drżała przed nią

Niejednokrotnie widziano Misterską, jak pewnym krokiem wchodziła do siedziby lubelskiego Gestapo, mieszczącej się w domu „Pod Zegarem” przy ulicy Uniwersyteckiej 3. Hailowała Niemcom i bez skrępowania rozmawiała z mężczyznami w czarnych mundurach, z trupią czaszką na otoku czapki. Pozwalała, by poklepywali ją po pośladkach. Nocami z jej mieszkania dochodziły niemieckie przekleństwa i skrzypienie łóżka.

Kobietom, które w czasie okupacji współżyły z Niemcami, golono za karę głowę. Misterska była jednak kimś więcej niż gestapowskim materacem. Ona szkodziła, donosiła na ludzi, szantażowała ich. Brała w sklepie towar i nie płaciła. Właścicielka w obawie przed represjami nie śmiała zwrócić jej uwagi. Jednej z sąsiadek, która niedawno urodziła dziecko, a jej mąż działał w partyzantce, proponowała, by wydała go Niemcom. Uratuje w ten sposób siebie i maleństwo. Ale jeśli się nie zgodzi, cała ich trójka pójdzie do gazu. Cała kamienica drżała ze strachu przed konfidentką.

Siała terror przez kilka lat. Podziemie wydało na nią wyrok śmierci. Egzekucji sprzeciwił się Ludwik Krychowski, który w lubelskich strukturach AK pełnił kierownicze funkcje. Tak jak inni, uważał, że Misterska zasługuje na śmierć, obawiał się jednak, że jeśli ją zlikwidują, Niemcy będą się mścić na jej sąsiadach.
Konfidentka została oszczędzona, a Krychowski w rozmowie z nią, nie omieszkał jej powiedzieć komu zawdzięcza ocalenie. Popełnił duży błąd, mówiąc jej o tym. Bronisława Misterska należała do osób, które nie lubią mieć długów wdzięczności i regulują je w specyficzny sposób...

Zakopię cię do jego grobu...

Zaczęła uważnie obserwować sąsiada i wyśledziła, że co jakiś czas przychodzą do niego mężczyźni, od których na kilometr czuć konspiracją. Długo rozmawiają, przynoszą bibułę.

Krychowski popełnił kolejny błąd, spotykając się z nimi w swoim mieszkaniu. Zapewne nie mieściło mu się w głowie, że „spłuka” go kobieta, której uratował życie. Tym bardziej, że było lato 1944 r. Niemcy nie czuli się już tak pewnie.

Nie odpuścili mu jednak. Córka jednej z mieszkanek kamienicy zapamiętała, że pewnej nocy przybiegła do nich z płaczem pani Krychowska i powiedziała, że po Ludwika przyjechało Gestapo. Prosiła znającą niemiecki sąsiadkę o pomoc. Niestety, Krychowski został wyprowadzony na ulicę i wepchnięty do czarnego mercedesa.

Nikt nie miał wątpliwości, że wydała go Misterska. Ona sama chwaliła się tym przed sąsiadami. A nawet posunęła się do tego, że przyszła do pani Krychowskiej i oznajmiła, że może załatwić zwolnienie jej męża. Znalazłby się jednak pod jej „opieką”. Krychowska pokazała konfidentce drzwi.
Dowiedziała się, że Ludwik trafił do więzienia na Zamku. Zbliżał się 22 lipca. Armia Czerwona była już na przedmieściach Lublina. Niemcy pakowali dobytek i w popłochu opuszczali mieszkania i biura. Zostawały po nich sterty papierów, które potem przez wiele dni poniewierały się na ulicach. Ludzie bali się, że dojdzie do bombardowania. Do obrony miasta szykowały się oddziały partyzanckie.
Pani Krychowska była dobrej myśli. Spodziewała się, że uwięzieni na Zamku zostaną uwolnieni. Jednak w godzinach porannych na teren więzienia przybyło specjalne komando egzekucyjne z Gestapo. Oprawcy spędzili więźniów do największej celi przy warsztatach krawieckich. Zmuszali ich, by pochylali się nad taboretem i strzelali im w tył głowy. Zlikwidowano około 300 osób. Wśród zabitych był Ludwik Krychowski.

Jeszcze tego samego dnia hiobowa wieść dotarła do wdowy. Nie bacząc na trwające w Lublinie walki, wynajęła dorożkę i przywiozła z Zamku jego ciało do domu. W drodze powrotnej wstąpiła do stolarza na Bernardyńskiej, gdzie kupiła trumnę. Nie mogła pogrzebać Ludwika na cmentarzu. W ogródku na tyłach kamienicy sąsiedzi wykopali dół. Tam go pochowała.
Nie umknęło to Misterskiej. Była wściekła. Nachodziła wdowę i groziła, że wyciągnie jej męża z grobu i ją tam zakopie. Jakby nie dostrzegała, że jej czas dobiega końca.

Dla takich nie ma miejsca w społeczeństwie!

Tydzień później polskie władze aresztowały hitlerowską konfidentkę. Stanęła przed Specjalnym Sądem Karnym w Lublinie, powołanym do rozpatrywania zbrodni wojennych.
Oskarżona zaprzeczała, że współpracowała z Niemcami. Utrzymywała, że pomagała sąsiadom. Żeby zrobić na sędziach wrażenie biednej, zaszczutej kobieciny, na rozprawę przyszła w starym wytartym palcie i chustce na głowie, choć przed aresztowaniem nosiła futra i eleganckie kapelusze. Ale nic tym nie wskórała. Obciążały ją zeznania kilkudziesięciu świadków.
Oskarżyciel, prokurator Sawicki, w mowie końcowej stwierdził, że dla ludzi pokroju Misterskiej nie ma miejsca w polskim społeczeństwie. Powiedział też, że nie była nikim ważnym w niemieckim aparacie represyjnym. Hitlerowcy pogardzali takimi jak ona, chociaż korzystali z ich usług.

Wyrok zapadł 2 listopada 1944 r. po dwudniowej rozprawie. Bronisława Misterska została skazana na karę śmierci. Egzekucję wykonano 4 listopada.
Wdowa po Ludwiku Krychowskim boleśnie przeżywała stratę ukochanego męża. Trafiła do szpitala psychiatrycznego w Abramowicach, gdzie zmarła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mroczne oblicze przekupki - Plus Kurier Lubelski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl