Można było być w PZPR, a potem uczciwie budować wolną Polskę

Dorota Kowalska
Nasza historia tak się potoczyła, że wielu obecnych polityków było kiedyś w PZPR, ale ten fakt nikogo przecież nie przekreśla. Pytanie, co w Polskiej Zjednoczonej Partii robili i jak włączyli się potem w budowę wolnej Polski

Temat Stanisława Piotrowicza to jeden z najważniejszych w dzisiejszej debacie publicznej. Bo poseł Piotrowicz, dzisiaj twarz Prawa i Sprawiedliwości w walce z Trybunałem Konstytucyjnym, w czasach PRL nie próżnował. Zasiadał w kierownictwie PZPR w prokuraturze, był kierownikiem szkolenia partyjnych kadr. Ale ponoć do PZPR zapisać się nie chciał, musiał, bo prokurator wojewódzki zaczął straszyć go poważnymi represjami. - Zagroził, że jeżeli się nie zapiszę, nie zostanę dopuszczony do egzaminu prokuratorskiego - tak mówi teraz poseł Piotrowicz. I dodaje, że przeciw komunistom się buntował, co więcej pomagał aresztowanym działaczom Solidarności. - Moje sympatie były po stronie opozycji, której nie miałem zamiaru ścigać - wyjaśniał na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”. Tyle tylko, że już kilka lat temu dziennikarz Tomasz Sekielski znalazł w archiwach akt oskarżenia, jakie napisał - dzisiaj poseł, wówczas prokurator Piotrowicz - przeciwko opozycjoniście Antoniemu Pikulowi. Pikul kolportował ulotki i stał się wrogiem ojczyzny.

Temat wrócił trochę za sprawą samego posła Piotrowicza, który dopytywany o swoją prokuratorską przeszłość zaczął się kreować niemal na bohatera, który nie dość, że pomagał opozycjonistom, to właściwie więcej ryzykował niż oni. Ale poseł Piotrowicz chyba przeszarżował w tej obronie, bo stał się celem medialnego ataku. Politycy opozycji też nie zostawiają na nim suchej nitki.

- Ta sytuacja jest sytuacją, którą spowodował sam Stanisław Piotrowicz, bo nikt mu nie kazał przedstawiać się niemalże, jako bohater, który pomagał opozycjonistom w stanie wojennym, który był rzekomo poniewierany. Wystarczyłoby, gdyby przeprosił i powiedział, że nie jest zadowolony z tego fragmentu swojego życiorysu i przeprasza wszystkich, których skrzywdził. Natomiast jego ostentacja, przedstawianie się, jako Konrad Walenrod sprawiły, że w końcu pewne osoby nie wytrzymały i zabrały w jego sprawie głos. Oceniam go bardzo negatywnie, bo jest to osoba pozbawiona wszelkich zahamowań, dlatego prezes Kaczyński wybrał Piotrowicza do walki z Trybunałem Konstytucyjnym. To człowiek, który jest w stanie dowolną rzecz powiedzieć, przekręcić na swoją korzyść. Człowiek bez kręgosłupa w stanie wojennym, odznaczany, kierownik szkoleń partyjnych, jak wiemy z uzasadnienia przyznania mu Brązowego Krzyża Zasługi. Taki jak był, taki jest teraz: bez kręgosłupa, bez zahamowań - mówi nam w wywiadzie Tomasz Siemoniak, polityk PO, były szef MON. I to opinia większości polityków, którzy dzisiaj tworzą sejmową opozycje.

Inna rzecz, że rzeczywiście poseł Piotrowicz wyrósł w ciągu ostatnich miesiącach na jedną z największych gwiazd Prawa i Sprawiedliwości. Wszystko za sprawą zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego.

- Sejm poprzedniej kadencji dopuścił się szeregu uchybień, proceduralnych uchwalając wnioski o powołanie pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego - grzmiał wiele miesięcy temu poseł Piotrowicz z sejmowej mównicy. Jako sprawozdawca wniosku o unieważnienie wyboru sędziów, dwoił się i troił, żeby przekonać parlamentarzystów, że wszystko co robi PiS, to żaden zamach na Trybunał Konstytucyjny, ale próba naprawy tego, co zepsuli poprzednicy. Ale, kiedy przemawiał z na sali obrad słychać było co chwila: „Precz z komuną! Precz z komuną!”

I nie chodzi o to, że poseł Piotrowicz był członkiem PZPR, ale o to, jak zachowuje się dzisiaj. Bo umówmy się, na prawicy bez problemu można znaleźć polityków, którzy w czasach komuny należeli do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - długo jedynej i niezniszczalnej na polskiej scenie politycznej. I tak Maciej Łopiński do PZPR zapisał się w 1971 r. i był w partii aż do wybuchu stanu wojennego w 1981 r. Stanisław Kostrzewski, do niedawna postać znacząca w Prawie i Sprawiedliwości, były skarbnik partii i doradca gospodarczy prezesa Jarosława Kaczyńskiego należał do PZPR aż do jej rozwiązania. Wojciech Jasiński, poseł PiS i były minister skarbu państwa, do końca roku ma zostać nowym prezesem Orlenu, ale zanim znalazł się po prawej stronie sceny politycznej, był członkiem PZPR.

- Przynależność do PZPR nie zawsze znaczy to samo. Wszystko zależy od tego, co kto w tym PZPR robił, kiedy odszedł i z jakiego powodu - mówił mi swego czasu Marek Migalski, kiedyś polityk, dzisiaj znów nauczyciel akademicki. Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, bo co innego szeregowy członek PZPR, który do partii zapisał się dla spokoju swego i swojej rodziny, czasami dla kariery, a co innego aktywny działacz, który gnębił opozycję. To, że ludzie zmieniają poglądy, też nie jest niczym nowym. Jak zauważa Marek Migalski, niektórzy włoscy faszyści po 1945 roku wpisywali się do partii komunistycznej i nikt z tego problemu nie robił. Polityków o peerelowskiej przeszłości można zresztą znaleźć nie tylko w PiS-ie, pełno ich na lewicy, tu sprawa jest raczej zrozumiała, ale i w Platformie Obywatelskiej.

Wystarczy powiedzieć, że do PZPR należał Tadeusz Zwiefka, eurodeputowany Platformy Obywatelskiej, Marcin Święcicki - minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, prezydent miasta stołecznego Warszawy, polityk Platformy Obywatelskiej, czy chociażby Leszek Balcerowicz - wielki reformator gospodarki w wolnej Polsce. Balcerowicz w latach 1978-1980 kierował nawet zespołem doradców-ekonomistów przy premierze PRL, który opracował raport o stanie państwa prognozujący szybki upadek polityki ekonomicznej Edwarda Gierka oraz stwierdził konieczność urynkowienia i zmian strukturalnych w przemyśle, pracował w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, gdzie zajmował się problematyką urynkowienia gospodarki socjalistycznej.

- W Solidarności byli członkowie PZPR-u stanowili aż kilkanaście procent. Samo członkostwo w PZPR nikogo nie przekreśla. Chociaż dla mnie taką cenzurą był rok 1968, jeśli ktoś wstępował do PZPR po tej dacie był albo durniem albo karierowiczem. Cóż, dążenie do kariery w systemie autorytarny nie jest czymś złym, poza tym ludzie mogli wstępować do PZPR z nadziejami - mówi prof. Ryszard Bugaj. I opowiada, że wszystko tak naprawdę było kwestią człowieka. - Kiedyś bardzo zacna pani profesor chciała mnie pozbawić pracy, a człowiek mogłoby się zdawać mniej zacny, członek PZPR, pozwolił pracować - wspomina prof. Bugaj.

Podobnego zdania jest Stefan Niesiołowski, opozycjonista, dzisiaj polityk Europejskich Demokratów.

- Oczywiście, że samo członkostwo w PZPR nikogo nie przekreśla, bardzo wielu ludzi z taką przeszłością zrobiło potem wiele dobrego dla Polski. Ale problem Piotrowicza jest taki, że stał się ikoną, twarzą PiS i jego walki z Trybunałem Konstytucyjnym. Poza tym, on nie był szeregowym członkiem partii. To dla obozu rządowego kompromitacja - uważa Stefan Niesiołowski.

Nie da się ukryć, że wielu polityków wciąż obecnych na polskiej scenie politycznej ma w swoim życiorysie krótszy lub dłuższy epizod z PZPR, mimo to, potem mocno przysłużyło się w wolnej Polsce.

Wspomniany wyżej Leszek Balcerowicz, do wprowadzenia stanu wojennego członek PZPR, po powstaniu Solidarności był jednym z ekspertów ekonomicznych związku. Potem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego został wicepremierem i ministrem finansów. Podobnie w gabinecie Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Jacek Kuroń, współzałożyciel KOR, dwukrotny minister pracy i polityki socjalnej, poseł na Sejm i Kawaler Orderu Orła Białego, działał w Związku Młodzieży Polskiej, wstąpił także do PZPR. Został z niej usunięty po napisaniu z Karolem Modzelewskim „Listu otwartego do partii”, krytykującego biurokratyzację i niedostatecznie klasowy charakter systemu politycznego PRL. W jego miejsce Kuroń z Modzelewskim proponowali „demokrację robotniczą” z takimi rozwiązaniami, jak referendum, gdzie podejmowano by decyzję, jaka część dochodu narodowego miałaby być konsumowana, a jaka przeznaczona na inwestycje.

„Ojciec mnie do tego przygotował, zawsze odkąd pamiętam nazywany był zdrajcą, oczywiście zmieniały się opcje polityczne, najpierw czytało się o tym, że jest zdrajcą w „Trybunie Ludu” i „Żołnierzu Wolności”, teraz słyszy się to, co jest może śmiechem, rechotem historii z rozgłośni, która mieni się katolicką i z dziennika, który mieni się katolickim, co wydaje mi się delikatnie rzecz biorąc co najmniej dziwne” - mówił Maciej Kuroń, syn Jacka Kuronia w programie „Teraz my” Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego.

Także Bronisław Geremek swoją polityczną karierę rozpoczynał w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Był przewodniczącym Podstawowej Organizacji Partyjnej na Uniwersytecie Warszawskim, potem wyjechał do Francji na studia podyplomowe. „Proszę sobie wyobrazić, jest rok 1948, młody chłopak przychodzi z prowincjonalnego miasta do metropolii, jaką wydaje mu się Warszawa. Wchłania świat innych książek niż te, które czytywał w domu. W tych książkach znajduje sprzeciw wobec ludzkiej krzywdy. Dowiaduje się z nich o świecie, o Europie, poznaje ideę sprawiedliwości społecznej i krytykę zachodniej demokracji, czyta o nieuchronności pewnych kosztów koniecznych, gdy chce się na dużą skalę wprowadzić społeczną sprawiedliwość” - wspominał w wywiadzie dla „Wprost” swoje partyjne początki Geremek. „W mojej akceptacji stalinizmu było coś (…) z gwałtownego przejścia od mojej biografii, biografii dziecka, które przeżyło wojnę w najstraszniejszych warunkach” - mówił w innej rozmowie. Odszedł z partii w 1968 roku i rozpoczął działalność opozycyjną. Został jednym z głównych doradców międzyzakładowego komitetu strajkowego Stoczni Gdańskiej, którym kierował Lech Wałęsa. Dzięki Geremkowi zachodnie media były na bieżąco informowane o sytuacji strajkujących w Gdańsku robotników. Już w wolnej Polsce był przewodniczącym Unii Wolności, posłem na Sejmu i eurodeputowanym.

Nigdy swojej partyjnej przeszłości nie krył prof. Tomasz Nałęcz, do niedawna doradza prezydenta Bronisława Komoro-wskiego. Kiedy po przegranych wyborach prezydenckich pytałam go o to, co mu się udało zrobić w Kancelarii Prezydenta, odpowiedział: „Jestem profesjonalnym historykiem, więc mam pełną świadomość, że na oceny, bilans jest zdecydowanie za wcześnie. Jak mówił wieszcz, oceny wtedy mają sens, kiedy się już wszystko jak tytuń uleży, jak figa ucukruje. Jak patrzę na to moje pomaganie prezydentowi, to myślę o wielkim ryzyku, jakie prezydent Komorowski podejmował. Kiedy mi tę rolę zaproponował, zaraz po wyborze, powiedziałem mu: „Dziękuję za tę propozycję, bo nigdy bym jej nie oczekiwał, ale nie sądzę, żeby ona była najlepsza. Pierwszą radę, jaką mogę ci udzielić, nie obejmując tej funkcji, to żebyś zrezygnował z tego pomysłu”. Pamiętajmy, że prezydent jest jednym z symboli demokratycznej opozycji, antykomunistycznej opozycji. Poznałem go zresztą w takiej roli, jako jednego z najbardziej niepokornych studentów. Byłem wtedy partyjnym nauczycielem akademickim. Byliśmy po dwóch stronach barykady. Mówiłem prezydentowi, że będę łatwą tarczą do różnego rodzaju ataków i pseudo-dowodów jego związków z upadłym systemem. Prezydent powiedział wtedy, że świetnie zdaje sobie z tego sprawę, ale wydaje mu się, że na tym polega sens tego urzędu, żeby budować mosty ponad podziałem historii, której się już nie zmieni. I myślę, że jak się patrzy na ten aspekt pomagania prezydentowi, to widać, że prezydent miał rację. Nie było tutaj między nami różnic, chociaż reprezentujemy dwa różne doświadczenia historyczne: on -ikona opozycji demokratycznej, a ja, żadna tam ikona, mały żuczek, ale jednak osadzony w starym systemie związanym z przeszłością.” Bo tak się sprawy ułożyły na polskiej scenie politycznej, że politycy opozycji bardzo często wymieszali się z tymi, którzy w czasie komuny stali po drugiej stronie barykady, z czasem mało kto pamiętał o politycznej przeszłości tego, czy tamtego polityka.

Zresztą, wielu z nich, tak jak w przypadku Leszka Balcerowicza, Jacka Kuronia, czy Bronisława Geremka, odeszło z partii wraz z powstaniem Solidarności albo jeszcze wcześniej. Maciej Łopiński, po 13 XII 1981 został negatywnie zweryfikowany, objęto go zakazem wykonywania zawodu. Pracował w podziemnej edycji pisma „Solidarność. Pismo Regionu Gdańskiego”, został nawet aresztowany. Potem brał udział w strajkach w gdańskiej stoczni. Iwona Śledzińska-Katarsińska po tym, jak oddała legitymację partyjną działała w opozycji, była nawet krótko internowana.

Grupa tych, którzy zapisali się do PZPR, a potem aktywnie działali w Solidarności, albo te działania wspierali, jest całkiem spora. I nikt rozsądny nie wypomina im przeszłości. Może dlatego, że nie próbują jej zakłamywać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 14

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

T
TW Balbina
Jasiński, Piotrowicz Kryże i.in. - Jarek po co ta ściema, że walczycie z komuną. Lepiej opowiedz nam o swoich wujkach Świątkowskich. Nieźle Ci się żyło za komuny, co?
A
Admiral Lemak
trzeba zabrać tytuły naukowe zdobyte w PRL.Kto wtedy studiował,robił doktoraty i profesury?Tylko ci,co mieli punkty za pochodzenie od PZPR!Takie komuchy jak Gieremek,Kaczyńscy,czy Balcerowicz!
A
Admiral Lemak
tacy jak ty budowali komunizm,a teraz chcecie pozbawiać uczciwych Polaków ich świadczeń?Od razu widać komuszą naturę,płacić nie chce,ale po pieniądze rękę wyciąga!
q
qba
Typowa moralność Kalego.
O
OctopusDei
Ja się urodziłem w 1984., więc w PRL przeżyłem jakieś 5 lat, z czego oczywiście nic nie pamiętam. Ale według Twojej logiki należy mi zabrać świadczenia ZUS i jestem rzekomo komuchem? Jasne, zwłaszcza poglądy gospodarczo-polityczne zależą od aktu urodzenia, a nie rzeczywistych zapatrywań. Z powodu powodów. Gratulacje. A czy składek w takim razie mogę też nie płacić?
e
emeryt29
Tuman, teskni za gierkowskimi przywilejami i długami na pustych półkach.
A
Admiral Lemak
kryterium komucha to urodzenie w PRL. W ramach walki z komuchami należy odebrać wszystkim urodzonym przed 1989 r. świadczenia ZUS i podobne.Każdy,kto urodził się w PRL z samej definicji jest komuchem i nie można pisać jakiś bzdur,że coś go tłumaczy.
J
Jo
"Leszek Balcerowicz wielki reformator gospodarki" buahaha! Dobrze, że w porę powstrzymano te "cudowne" reformy dzikiej prywatyzacji na zlecenie szkoły chicagowskiej, bo milibyśmy drugie Chile za Pinocheta albo Rosję za Jelcyna.
G
Gość
SLD i jeszcze kilkunastu innych jaczejkach postkomuny.
PiS straci niewielu, ale co zrobią POzostali ?
Znowu będzie zamach stanu - jak dzisiaj ?
G
Gość
i sporządził rzetelny akt oskarżenia, to Pikul zarobiłby w wojskowym sądzie 3 ( Słownie: Trzy !)
lata do odsiadki minimum.
Pikula złapano z ulotkami i przyznał się Piotrowiczowi że drukował, ale w akcie oskarżenia
stało, że jedynie "posiadał".
Przeżyłem te czasy terroru na własnej skórze i wiem jak było. Więc proszę nie pitolić trzy po trzy.
PS.
Przyrównywanie Piotrowicza do żydodokomunisty Geremka, to duże nadużycie.Dzisiaj wiemy,
że Geremek zwierzał się Cioskowi w 1981 mówiąc, że "trzeba z tym skończyć !"( Z Solidarnością !)
I tak się stało. Wkrótce "skończono".
G
Gość
Gdyby nie ci karierowicze, rezim PRL trwalby do smierci Stalina czy Bierzta!
Tatko moj przed wojna robil mature. Po wojnie ksztalcil sie dalej. Jako wyksztalcony byl przed rokiem 1989 az 22 lata wykladowca na uczelniach wyzszych, fizyka i matematyka. Nigdy w swoim zyciu nie nalezal do zadnej organizacji politycznej, w tym takze nie do ZNP. Ba, pisal do Wolnej Europy do KOR. Nikt tatki tez nie zmuszal do PZPR. Dzisiaj ma solidna emeryture i nie wybiera nikogo, bo nie ma checi na wybory!
K
Karel
Jak można tego nie wiązać? Obecnie w przygotowaniu jest ustawa odbierająca część emerytur wojskowym. Zaraz po wojnie całe roczniki niektórych uczelni były wcielane do wojska rozkazem władz stalinowskich. Brakowało kadr. Ludzie zostali zmuszeni do bycia wojskowymi , niektórzy całe życie byli bezpartyjni, dlaczego tych ludzi się obecnie rozliczać?
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Można było być w PZPR, a potem uczciwie budować wolną Polskę
q
qba
to przynależność do PZPR. Nie przekonuje mnie, że zmniejszą emeryturę biednej salowej lub bibliotekarce w szpitalu MSW, a byli sekretarze komitetów partyjnych pozostaną bezkarni. Można było do PZPR nie należeć, można było być przyzwoitym, nie sprzedawać się za stanowiska i apanaże, nie wysługiwać się. Nie przekonuje mnie że ktoś najpierw był w PZPR a potem zapisał się do S, więc jest rozgrzeszony, nie na darmo mówi się g... zawsze płynie z prądem. To zwykły koniunkturalizm.
G
Gość
Sejm za obniżeniem świadczeń b. funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL
Emerytury i renty ponad 32 tys. byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie będą mogły być wyższe niż średnie świadczenia w ZUS - zakłada uchwalona w piątek wieczorem przez Sejm tzw. ustawa dezubekizacyjna.
Wróć na i.pl Portal i.pl