Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Młodzi mają cholerne szczęście, bo pojawił się Franciszek"

Maria Mazurek
Maria Mazurek
W pozbawionym nadziei czasie, gdzie mierni politycy i przywódcy zastąpili prawdziwych przewodników, nagle pojawia się papież Franciszek - mówi Jarosław Makowski.

Źródło: Dziennik Polski

Nie dajcie się okraść sprzedawcom iluzji - to apel papieża do młodzieży. „Sprzedawcy iluzji” - czyli kto?
Politycy, międzynarodowe korporacje, samozwańczy sekciarze duchowi, internetowi hochsztaplerzy, którzy tworzą dziś cyberprzestrzeń, gdzie uciekamy przed światem realnym. „Sprzedawcy iluzji” to też rozmaitego rodzaju despoci, którzy mamią nas, że powrót do tępego nacjonalizmu, rasizmu i ksenofobii, to powrót do zaprzepaszczonej przez nowoczesność tradycji. Raju, który możemy - jeśli im zawierzymy - odzyskać.

Może powrót nastrojów nacjonalistycznych - lub, używając innego języka, patriotycznych - jest przynajmniej próbą ucieczki od naszego świata? Świata konsumpcjonizmu i upadku wartości?
Bzdura. Powrót do realnego życia, do którego nawołuje papież, nie jest powrotem do paramilitarnych rekonstrukcji wydarzeń historycznych i onanizowaniem się nie przez ciebie przelaną krwią. Powrót do życia, to powrót do gościnności, do otwartości, do tolerancji, do pomocy drugiemu człowiekowi.

Jakie Pan miał wrażenia, słuchając przemówienia Franciszka?
Jakbym na nowo słuchał przemówienia Martina Luthera Kinga. Pamiętamy to słynne „I have a dream”. Rewolucja, którą zapoczątkował Martin Luther King, nie nastąpiłaby, gdyby zaczął, jak ktoś zauważył, od słów: „miałem koszmar”. Zaczął: „miałem marzenie”. I Franciszek poszedł tym tropem - zaczął mówić o marzeniach, o pragnieniach, zaczął mówić do tych młodych o tym, że inny świat jest możliwy. Inny Kościół jest możliwy, inne społeczeństwo jest możliwe. Jeśli oni pójdą za swoimi marzeniami.

A młodzi potrzebują wiedzieć, że lepsza przyszłość jest możliwa - jeśli będą o nią walczyć. Żyjemy teraz w innym paradygmacie, niż żyli nasi rodzice. Nasi rodzice żyli w przekonaniu, że jutro będzie takie jak dziś, tylko że lepsze. Młodzi ludzie żyją w paradygmacie negatywnym: jutro będzie takie jak dziś, tylko gorsze. Świat, w którym żyjemy - targany kryzysami ekonomicznymi, gospodarczymi, imigracyjnymi, targany wojną w kawałkach, jak mówi Franciszek - odebrał tym młodym ludziom nadzieję. Franciszek próbował ją im zwrócić.

Napełnia mnie bólem, gdy spotykam ludzi młodych, którzy zdają się być przedwczesnymi emerytami. Zastanawiające jest, gdy widzisz młodych, którzy tracą piękne lata swego życia i swoje siły na uganianiu się za sprzedawcami fałszywych iluzji, którzy okradają was z tego, co w was najlepsze. Błonia, 28 lipca. Czytaj całość: ŚDM. Papież spotkał się z młodzieżą, piękna uroczystość na Błoniach [TREŚĆ PRZEMÓWIENIA]

Tych słów papieża Franciszka nie wolno nam zapomnieć! [15 CYTATÓW]

Udało się?
Jeśli wierzyć młodym, to tak. Proszę zobaczyć, jak Franciszek z nimi rozmawia. Zadaje pytania: czy jesteście gotowi, by zmienić świat? Czy jesteście gotowi, by zmienić własne życie, porzucając kanapę? Czy jesteście gotowi, żeby budować inny Kościół, społeczeństwo oparte o regułę solidarności, równości społecznej, tolerancji i otwartości, a nie wykluczenia, nienawiści i zamknięcia? I odpowiedź młodych: tak, chcemy! Franciszek różni się od Benedykta XVI i także od Jana Pawła II w tym sensie, że tamci papieże chcieli być przywódcami, tzn. chcieli mówić tym młodym ludziom: teraz idźcie w prawo, potem skręćcie w lewo…

…A Franciszek woli im coś uzmysłowić, by sami wzięli odpowiedzialność za swoje decyzje?
Dokładnie. Franciszek jest towarzyszem wyboistej drogi. Ty sam musisz znaleźć odpowiedź. Młodzi mają cholerne szczęście, że w tym czasie pozbawionym nadziei, gdzie rozpacz bierze górę nad optymizmem, a mierni politycy i przywódcy zastąpili prawdziwych przewodników i towarzyszy życia, nagle pojawia się Franciszek, który nie chce być przywódcą, ale chce być przewodnikiem na krętych drogach tych młodych ludzi. Papież, poza tym, to nie jest koleś oderwany od biurka z książkami teologicznymi. Proszę zwrócić uwagę na to, co zrobił już pierwszego dnia pojawiając się w tzw. oknie papieskim. Wprost powiedział młodym: słuchajcie, a teraz mam coś ważnego wam do powiedzenia. I opowiedział historię Maćka, który umarł na raka. I nagle cisza.

Franciszek trochę zmienił wymiar tego papieskiego okna. Kiedy pojawiał się w nim Jan Paweł II, to po to, by pożartować z młodzieżą.

To były takie „heheszki”. A Franciszek mówi: słuchajcie, życie to nie tylko „heheszki”, nie tylko śmichy-chichy.
I wie pani, dlaczego nastała ta cisza, dlaczego wszystkim odebrało mowę? Bo każdy odnajduje siebie w tej historii; każdy ma w rodzinie chorego, niepełnosprawnego, cierpiącego, kogoś, kto domaga się naszej opieki, troski, zainteresowania, czułości. Proszę zobaczyć, jaki zmysłowy jest ten język Franciszka; to język Pieśni nad Pieśniami, gdzie jest dużo czułości, bliskości, namiętności, gdzie - nie bójmy się tego słowa - jest dużo namiętności. Bo takie jest właśnie życie ludzkie. Papież bardzo celnie diagnozuje sytuację młodych ludzi. Ale dlaczego tak robi? Bo on już przez to przeszedł jako kardynał w Buenos Aires. Doskonale rozumie te utrapienia, krzywdy, poniżenie, wykluczenie - przerobił je na własnej skórze jako ksiądz.

Jan Paweł II też wiele przerobił na własnej skórze. I też umiał rozmawiać z młodzieżą; miał w tym duże doświadczenie.
Jasne, ale wyrastał z innej kultury i z innego paradygmatu myślowego. Pytanie, które w tamtych czasach dręczyło Zachód - które też dręczyło Jana Pawła II - to było pytanie filozoficzne: czy Bóg istnieje? Franciszek przychodzi z Ameryki Łacińskiej, gdzie biedni ludzie zamieszkujący fawele stawiają inne pytania: czy Bóg się o mnie zatroszczy? Czy Bóg się mną zaopiekuje? O ile Benedykt i Jan Paweł II byli filozofami i teologami - i stawiali pytania filozoficzne i teologiczne - o tyle papież Franciszek stawia pytania etyczne. A jeśli pytamy, czy Bóg się mną zaopiekuje, to za tym idzie: czy będę miał co włożyć do garnka za tydzień? Czy będę miał za co wykształcić dzieci? Czy będę miał za co wyżywić rodzinę? To jest inny rodzaj wrażliwości, który pasuje do obecnych czasów i który dzisiaj doskonale jest rozumiany też na Zachodzie, bo Zachodem dziś targają kryzysy. Jan Paweł II mówił w imieniu Polaków i ludów za żelazną kurtyną i my się w tym głosie rozpoznawaliśmy - to była, w moim przekonaniu, wielkość Wojtyły i nasze okno na świat. A dziś Franciszek mówi w imieniu tych wszystkich, którzy są pokrzywdzeni, zepchnięci na margines, wykluczeni ze świata dobrobytu, dobrodziejstwa, bezpieczeństwa i komfortu.

Papież apelował do młodych o odwagę, by wstać z kanap - z bezpiecznego, wirtualnego świata.
Świata, w którym wpatrujemy się w komórki, szukamy pokemenów, ciesząc się jak pies, któremu rzuci się kość. Siedzimy na kanapie, ulegając iluzjom, rozkoszując się wygodą i komfortem, jaki…

… jaki nam jeszcze został?
Jaki nam jeszcze został. Ale nie schodząc z kanap, przygotowujemy sobie piekło. Jeżeli chcesz je oddalić - wskazuje papież - jeśli chcesz świat uczynić lepszym, musisz wstać z tej kanapy, z komfortu i bezpieczeństwa. Zatroszczyć się o świat.

Bodajże pierwszy raz urzędujący papież jechał tramwajem. Franciszek wsiadł do pojazdu pod kurią i pojechał tramwajem na Błonia. Na tę okazję krakowskiego MPK ozdobiło jednego z krakowiaków w biało-żółte barwy. Już następnego dnia Tram del Papa woził krakowian.

ŚDM. Tych dziesięciu rzeczy nie zapomnimy

I Franciszek wskazuje: to TY możesz zrobić.
Jest jak siewca, który sieje i liczy na to, że z tego wyrosną ludzie, którzy zechcą wziąć swoje życie na serio, a nie tylko jako zabawę. Ci sprzedawcy iluzji dają ci tylko poczucie realności świata - zabawiają cię, chcą, byś był infantylny, zachowywał się jak dziecko. Franciszek mówi: to jest iluzja. Kłamstwo! Musisz ją odrzucić, jeśli chcesz, żebyśmy zbudowali wspólnotę. Musisz odrzucić „kulturę kanapy”, by tworzyć „kulturę troski” - świat, za który nie będziesz musiał się wstydzić przed swoimi dziećmi i przed swoimi wnukami. Bo papież buduje mosty nie tylko między ludźmi różnych kultur, religii i wrażliwości politycznej, ale też mosty między pokoleniami. Pyta: rozmawiacie ze swoimi dziadkami? Rozmawiacie ze swoimi rodzicami? Odrzuć tę komórę, pogadaj z nimi o życiu! Na ich twarzach widzisz doświadczenie, które jest absolutnie nie do zastąpienia - żadna gra, żaden pokemon, żadna nowa aplikacja nie da ci tej wiedzy, która jest zapisana na zmarszczkach twoich dziadków, pradziadków i rodziców. Chcesz znać prawdziwe życie? Pogadaj z nimi, a nie ze sprzedawcami iluzji. W tym sensie papież jest radykalny. Ale też nie chodzi mu o to, by założyć wór pokutny. Korzystaj z życia, baw się, rozkoszuj. Ale pamiętaj, że to życie jest tylko jedno i nie można go traktować jak cytryny, którą się wyciska. To szczególnie ważne dzisiaj, w dobie, gdy żyjemy w świecie pogardy dla przyzwoitej edukacji, w świecie upadku autorytetów.

Już nie ma etosu nauczyciela, kapłana, mistrza?
Internet sprawił, że każdy głos ma takie samo znaczenie, wszystko - taką samą wartość. Cierpimy na nadmiar wiedzy, ale gdy odpalamy net, okazuje się, że jest w nim więcej iluzji niż wiedzy. Świat internetowy zafundował nam kulturę nihilizmu, przyłożył rękę do upadku autorytetów, do kanapowej kultury, w której wszyscy, zamiast budować swoją wiarygodność, wolą się bawić, budując swoją wygodną niszę. I w centrum tego infantylnego świata wchodzi Franciszek - pokorny i skromny. I porywa tłum bardziej niż jakakolwiek celebrytka, jakikolwiek celebryta, gadający jakieś głupoty. I to porywa mówiąc - żeby była jasność - rzeczy twarde, trudne, wzywając do zmiany życia. A ma przecież 80 lat!

Co takiego ma w sobie, że jest w stanie porwać ludzi cztery razy młodszych od siebie?
Wiarygodność. Mówi: okej, będę wymagał od was, ale w pierwszej kolejności będę wymagał od siebie. To, że odrzuca blichtr Kościoła, że woli mały pokój niż apartament, że chce jeździć golfem zamiast limuzyną - to są drobne gesty, symbole, może nawet trochę banalne. Ale one pomagają nam uzmysłowić, co jest w życiu ważne. I proszę zobaczyć, w jakim świecie żyjemy, że rzeczy banalne urastają do rangi heroizmu. Zobaczmy, jaki świat zbudowaliśmy, że zwykła życzliwość, tolerancja, otwartość, gościnność, urasta niemal do świętości. To najlepsza miara, jak pokręcony świat tworzymy.

Zakiełkuje to, co papież mówił w Polsce? Czy uda się zbudować lepsze, lub przynajmniej nie gorsze, jutro?
Nie wiem. Nie mam złudzeń, że wszystko zakiełkuje. Papież też ich nie ma: wie dobrze, że część tych pereł, które tu zostawił, czyli ważnych słów - to było rzucanie pereł przed wieprze. Na pewno w przypadku słów wypowiedzianych do polityków. Natomiast papież dobrze lokuje przesłanie w młodych, mówiąc, że to oni są przyszłością, że oni będą tworzyć jutro. Mówi im, że aby jutro było lepsze, muszą zacząć reformę od siebie. Muszą zacząć zmianę od siebie, swojego domu, ulicy, dzielnicy, miasta - a wtedy zmieni się świat. Zgodnie z logiką: „kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny”. Jeżeli będziesz segregować śmieci, jeżeli w małżeństwie będziesz mówił: proszę, dziękuję i przepraszam - banalne! - to jutro będzie lepsze. Do tego potrzebne są: nadzieja, determinacja, konsekwencja. Nie wystarczy, że dziś będę segregował śmieci, a jutro nie. Nie wystarczy, że dziś pomogę w hospicjum, a jutro pobiegam za pokemonem. Musimy być konsekwentni, by powoli zmieniać - siebie i świat, który nas otacza.

Dużo młodych ludzi wychodziło ze spotkań z papieżem i mówiło: to teraz ja będę lepszym człowiekiem, będę pomagał, włączę się w jakieś dzieło miłosierdzia. Czy polski Kościół może coś zrobić, by im pomóc, by to nie był zapał, który szybko przejdzie?
Ma odpowiednią do tego infrastrukturę, warunki i ma na to pieniądze. De facto papież zostawił program duszpasterski dla Kościoła w Polsce. Szczególnie dla młodych ludzi. Pytanie, czy polski Kościół - polscy biskupi - zechcą z tego programu skorzystać? Czy będą mieli tyle odwagi, by wziąć słowa papieża na serio, by zejść z kanap? Byłoby wspaniale, ale boję się, że raczej zrobią teraz wielkie „ufff”: papież odjechał, to możemy odetchnąć z ulgą i wrócić do normalnego życia. Na nasze wygodne kanapy.

Czy papież jest rewolucjonistą?
Mamy dwa typy rewolucjonistów: jeden zmienia wszystko, żeby nie zmienić nic. Drugi nie zmienia nic, by zmienić wszystko. Franciszek reprezentuje ten drugi typ. On nie kwestionuje doktryny Kościoła - jakby niektórzy chcieli - nie odrzuca dziedzictwa Jana Pawła II, ale zarazem rozkłada inaczej akcenty. Po pierwsze, o uchodźcach mówił w każdym przemówieniu, a o ochronie życia nienarodzonego raz.

Ale powiedział.
Raz. Franciszek w rozmowie z jezuitą Antonio Spadaro wyznał, że Kościół ma obsesję na punkcie ludzkiej seksualności. Jest krytykowany wewnątrz Kościoła również za to, że nie poświęca tyle czasu ludzkiej seksualności, ludzkiemu ciału co Jan Paweł II. O ile Jan Paweł II strategię duszpasterską budował na słynnej cezurze cywilizacja śmierci kontra cywilizacja życia (a polscy biskupi z całego wielkiego dorobku JP2 nauczyli się tylko tego i ciągle to powtarzają - zdaje mi się, że po to, by mieć kontrolę nad ludzkim ciałem, bo stracili kontrolę nad ludzkim duchem; stąd ich obsesja na punkcie in vitro, antykoncepcji, genderu itd.), tak Franciszek proponuje inny podział. Cywilizacja chciwości kontra cywilizacja solidarności. Cywilizacja odrzucenia versus cywilizacja czułości.

Nadal nie odpowiedział Pan na pytanie, jak ocenia Pan szanse, że to jutro nie będzie gorsze? Że nauki papieża przyniosą efekt?
Bo nie jestem prorokiem. Ale papież na pewno wytrącił młodych z intelektualnej i duchowej drzemki. Co więcej: nawet gdyby na polskiej ziemi pojawił się Pan Jezus i był na tych Światowych Dniach Młodzieży, i zachęcał do tego, do czego zachęcał papież Franciszek - to nic się nie stanie, jeśli to ty nie zechcesz się zmienić. Jeśli to ty nie zechcesz dokonać przewartościowania w swoim życiu. Jeśli to ty nie zdecydujesz, że teraz odrzucasz kulturę kanapy i tanich sprzedawców iluzji.

Krótko: papież zrobił swoje. Powiedział, co powiedzieć powinien. Dał energię, przywrócił właściwe proporcje rzeczom. A reszta? Reszta zależy od ciebie.

Jarosław Makowski
Urodził się w 1973 r. Historyk filozofii, dziennikarz i publicysta. Studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię na Papieskim Wydziale Teologicznym Bobolanum w Warszawie. W latach 1999-2004 redaktor „Tygodnika Powszechnego”, następnie do 2007 r. członek zespołu „Krytyki Politycznej”. Uczył filozofii w liceach ogólnokształcących w Krakowie i Pszczynie.

Autor książek, m.in. Leksykon wielkich teologów XX/XXI wieku (2003), Kobiety uczą Kościół (2007), Wariacje Tischnerowskie (2012).

ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY 2016 W KRAKOWIE ZAKOŃCZONE. ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska