Wśród oskarżonych jest Marcin O., prawnik z Leszna, Paweł Miter (zgodził się na publikację danych), kontrowersyjny były dziennikarz oraz Przemysław S. i Zuzanna C.-J., byli już pracownicy spółdzielni.
Sprawa ma swój początek w lipcu 2019 r., kiedy Marcin O. przesłał do firmy Mlekovita list, w którym napisał, że posiada kompromitujące spółdzielnię nagrania i prosi o wyjaśnienie. Film miał być dowodem na to, że zakład w Kościanie przerabia daty ważności produktów. Prawnikowi nagranie miał dostarczyć jego kolega, pracownik mleczarni.
Między kancelarią a szefostwem spółdzielni doszło do wymiany korespondencji. Do sprawy włączył się także znajomy prawnika - Paweł Miter, który domagał się wyjaśnień od Mlekovity - planował napisać artykuł o rzekomych nieprawidłowościach.
W międzyczasie spółdzielnia złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, twierdząc, że jest szantażowana. Z kolei kancelaria z Leszna złożyła własne zawiadomienie, wskazując, że mleczarnia fałszuje daty ważności produktów.
Szefostwo spółdzielni zleciło kontrolę w hurtowni w Kościanie, która miała nie wykazać żadnych nieprawidłowości. Również śledczy nie dopatrzyli się, by dochodziło do antydatowania, uznali za to, że doszło do szantażu spółki Mlekovita.
Czytaj też: 15 lat więzienia za zabójstwo Ewy Tylman? Tego żąda prokurator
W czwartek, 5 maja w Sądzie Okręgowym w Poznaniu odbyła się kolejna rozprawa w tej sprawie. Sąd przesłuchał w charakterze świadków Dariusza Sapińskiego, prezesa Mlekovity oraz Adriannę Sapińską, dyrektor ds. marketingu i jednocześnie pełnomocnik reprezentującą spółdzielnię w tej sprawie.
Jeden z pracowników hurtowni w Kościanie, obecnie oskarżony Przemysław S. korzystając z monitoringu firmy nagrał film telefonem, na którym ma być widoczne rzekome antydatowanie produktów. O tym fakcie szefostwo firmy miało dowiedzieć się od innych pracowników, którzy napisali list do prezesa i domagali się zwolnienia Przemysława S.
Jak mówiła w sądzie Adrianna Sapińska, pracownik został dyscyplinarnie zwolniony, po czym żądał od prezesa rozwiązania umowy za porozumieniem stron oraz zapłatę zadośćuczynienia w kwocie 20 tys. zł.
Dalej mówiła, że razem z prezesem Mlekovity spotkała się w kancelarii w Lesznie z prawnikiem Marcinem O. oraz pracownikiem Przemysławem S.
– Staraliśmy wyjaśnić, że nie dochodziło do nieprawidłowości w spółdzielni. W pewnym momencie S. przyznał, że nie ma mowy o antydatowaniu, pokazał zdjęcia z produktami, których data upłynęła. Zgodził się, że nie jest to antydatowanie tylko marnotrawstwo. Podczas spotkania S. rozmawiał z prezesem. Padła propozycja ugody. Jak wyszliśmy z kancelarii zadzwonił prawnik, mówił żebyśmy zaproponowali ugodę. Propozycja ta wyszła od niego
– mówiła przed sądem Adriana Sapińska.
Dodała, że spółdzielnia zgodziła się na ugodę, by zakończyć tę sprawę i wskazała, że umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. Dalej opowiadała o kolejnym spotkaniu w kancelarii w Lesznie, podczas którego prawnik miał żądać 4 mln zł.
– Pan O. podszedł do mnie z telefonem komórkowym, na którym widniał zapis „4 mln”, po czym zabrał telefon i zapytał, czy rozumiem. Powiedziałam, że zrozumiałam i zapytałam, co dalej zamierza i ile czasu mamy na decyzję. Pan O. chyba powiedział, że do 25 września, bo wtedy mija termin odwołania w sądzie pracy przez pana Przemysława S.
– mówiła Sapińska.
Dodała, że o żądaniu poinformowała niezwłocznie prezesa. Razem z prawnikami ustalili, by zawiadomić prokuraturę o szantażu.
– Nawet nie pomyślałem, żeby dać jakiś okup
– mówił podczas rozprawy prezes Mlekovity.
Czytaj też: Szantażowali spółdzielnię mleczarską Mlekovita? Oskarżeni nie zgodzili się na mediację
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?