Milioner w Warszawie, czyli gdzie znaleźć luksus

Redakcja
Za godzinę lotu wyczarterowanym odrzutowcem zapłacimy około 2400 euro
Za godzinę lotu wyczarterowanym odrzutowcem zapłacimy około 2400 euro Materiały prasowe
Monako, Dubaj, Mediolan? Po dobra luksusowe możni stolicy nie muszą już jeździć za granicę. Kreacje haute couture i buty Zegni znajdą na placu Trzech Krzyży, diamentowe precjoza na Marszałkowskiej, a spaghetti z truflami zamiast w Piemoncie zjedzą w Śródmieściu. A prywatnym odrzutowcem odlecą wprost z Okęcia.

Wizyta w day spa, retusz fryzury u stylisty, potem wybór sukienki w salonie Burberry na placu Trzech Krzyży - i już można udać się na kolację. Najlepiej do modnej ostatnio Restauracji 99 w al. Jana Pawła II, która po generalnym remoncie typowana jest na następczynię nieistniejącego już dziś Rondo Royal w budynku Rondo 1 przy rondzie ONZ. Tam tempurę z koziego sera na szpinaku z brzoskwiniowym chutneyem można popić różowym szampanem Moët & Chandon. A jako danie główne zamówić opiekane w piecu owoce morza na szafranowym risotto.

Wszystko, co kiedyś zapewniały raje podatkowe i kurorty dla bogatych, zamożni warszawiacy znajdą dziś nad Wisłą. Skromna z pozoru i biedna stolica wtajemniczonym oferuje luksusy, jakich nie powstydziła się kapiąca nuworyszym złotem Moskwa.

Żywy stół: bo nie ma granicy smaku
Kontom stołecznych milionerów wciąż daleko do zasobności portfelów ich rosyjskich odpowiedników. Ale warszawiacy nie ustępują moskwianom w fantazji w wydawaniu pieniędzy. Po obu stronach granicy wielką popularnością cieszą się ostatnio oryginalne biesiady przy żywych stołach.

"Body sushi to najbardziej ekskluzywna i niezwykła forma podawania sushi lub sashimi. Opiera się na konsumpcji prosto z ciała modelki… występującej w roli stołu" - charakteryzuje takie party Omise Club przy Świętokrzyskiej. Połączenie sushi i modelek to przywilej, na który pozwolić mogą sobie wyłącznie klienci z odpowiednim portfelem.

- Naga modelka leży na stole, przykryta jedynie porcjami sushi. Klienci mogą jeść pałeczkami, ale także bezpośrednio ustami z jej ciała - opisuje ceremonię Lidia Wysocka, PR & marketing manager Omise Club. Restauracja przygotowała kilka ofert body sushi. Propozycja "silver" jest najtańsza - kosztuje 2100 zł. - W tej chwili jest najpopularniejsza - przyznaje Lidia Wysocka. W cenie: body sushi plus butelka markowego szampana. Nieco droższa (2600 zł) oferta "gold" jest poszerzona o dwie stylizowane na gejsze hostessy, które zajmują się gośćmi i ich obsługują. Trzeci stopień wtajemniczenia to oferta "platinium". Za 3200 zł do dyspozycji klientów jest dodatkowo kilka gejsz oraz, w przeciwieństwie do dwóch tańszych opcji, modelka nie jest przystrojona w kwiaty. Jedno z haseł Omise Club brzmi: "Bo nie ma granicy smaku". Klub proponuje ofertę VIP. - To propozycja dla najbardziej wymagających klientów. Zazwyczaj takie pokazy odbywają się poza klubem i uczestniczy w nich kilka modelek i gejsz. Uzupełnieniem są światowej klasy alkohole i potrawy, rzadko spotykane nawet w najdroższych restauracjach - opisuje Lidia Wysocka.

Klienci, którzy chcieliby skorzystać z opcji VIP, muszą wyłożyć pięć tysięcy złotych. - Do tej pory najdroższa impreza, którą mieliśmy okazję przygotowywać, kosztowała 250 tys. zł - mówi menedżerka restauracji, która nie chce jednak zdradzać szczegółów.

Klub opatentował body sushi show. Przez to są jedynym miejscem w Polsce, gdzie można zjeść japońskie potrawy wprost z brzucha pięknej kobiety. - Restauracja działa od czerwca, a zainteresowanie pokazami stale rośnie - mówi Lidia Wysocka. - Nie ma mowy o żadnym wyzysku. Nasza oferta to spektakl, show. Pozwalamy zrelaksować się naszym gościom w nowatorski sposób - kończy Lidia Wysocka.

Porsche, Bentley: czyli gdzie ten kryzys?
Jadąc al. Waszyngtona, nie sposób nie zawiesić wzroku na dumnie eksponującym swoje motoryzacyjne dobra salonie luksusowej marki Jaguar. Logo nie umknie uwadze nawet obojętnym. Jeszcze dwie dekady temu na kupno ekskluzywnej limuzyny mogli sobie pozwolić nieliczni. Dziś w samej tylko stolicy sprzedaje się kilkaset jaguarów rocznie.

Analitycy rynku samochodowego oceniają, że sprzedaż kosztownych i reprezentacyjnych samochodów koncentruje się przede wszystkim w Warszawie. Tylko w 2008 r. sprzedano w stolicy ponad 1200 luksusowych mercedesów, a także osiem arcydrogich bentleyów (dane: Instytut Samar). Na przyszły rok planowane jest otwarcie w Warszawie dwóch salonów rodem z Wielkiej Brytanii: Aston Martina i właśnie Bentleya. - Ta marka to swoisty fenomen na rynku, bo nawet brak salonu z prawdziwego zdarzenia nie odstraszał chętnych od wydania co najmniej miliona złotych - mówi Tomasz Dominiak, analityk Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. I to wszystko w czasie kryzysu finansowego. - Spowolnienie gospodarcze nieco ostudziło zapał kupujących. Jednak jest to bardzo specyficzny rynek, który w najbliższych latach będzie rósł niezależnie od koniunktury w gospodarce - ocenia Tomasz Dominiak.

Część dilerów mówi wprost: w Warszawie zawsze będą ludzie z bardzo dużymi pieniędzmi i nawet w czasie kryzysu kupią samochód za kilkaset tysięcy złotych.

- Rynek jest stabilny. Sprzedajemy kilkaset samochodów rocznie. Na pewno powyżej 20 miesięcznie - mówi Marcin Gawlicki, szef sprzedaży salonu Jaguar. Najdroższym modelem oferowanym przez salon na Grochowie jest Jaguar XFR. Potencjalny nabywca za 500-konne cacko musi zapłacić prawie 500 tys. zł.

Warszawscy klienci najdroższych salonów szukają w tej klasy samochodach połączenia nowoczesności (stąd popularność modeli z napędem hybrydowym), luksusu i prestiżu. Czasami też sportowego, agresywnego charakteru. Z nieoficjalnych danych salonu Porsche na Jelonkach wynika, że w rekordowym roku 2007 sprzedano aż 140 samochodów. A trzeba pamiętać, że ceny tych charakterystycznych sportowych i elitarnych maszyn zaczynają się od 400 tys. zł.

Prywatny odrzutowiec uwiezie cię w dal
Wszyscy wiemy, jak wygląda standardowa podróż samolotem. Na lotnisku trzeba być minimum dwie godziny przed odlotem. Później czeka nas oczekiwanie w kolejce do odprawy biletowo-bagażowej. Z jednej kolejki automatycznie wchodzimy do drugiej - tym razem do kontroli bezpieczeństwa. Do tego pasażerowie są narażeni na opóźnienia i odwołania lotów. Nierzadko też linie lotnicze opóźniają dostarczenie bagażu podróżnych. Dla najbogatszych warszawiaków to od dawna niesławna melodia przeszłości. Dziś najpoważniejsi biznesmeni podróżują po świecie prywatnymi odrzutowcami.

- Przelot prywatnym odrzutowcem to przede wszystkim oszczędność czasu i wygoda. Wnętrza samolotów są znacznie wygodniejsze od najdroższych limuzyn. Prywatnym odrzutowcem można dolecieć w o wiele więcej miejsc niż tradycyjnymi liniami, które oferują przelot z Warszawy do ok. 300 lotnisk na świecie. Blue Jet oferuje 1000 połączeń tylko na terenie Europy. Stałych klientów "warszawskich" jest kilkudziesięciu - mówi Marcin Odzioba, dyrektor sprzedaży i marketingu Blue Jet, firmy świadczącej luksusowe usługi lotnicze. Siedziba firmy znajduje się na warszawskim Okęciu, a sam przewoźnik jest największą tego typu korporacją w Europie Środkowej i Wschodniej. Pasażerowie korzystający z jego usług korzystają także z terminalu VIP i nie przechodzą standardowych procedur. Na lotnisku mogą pojawić się nawet dziesięć minut przed odlotem. Wnętrze maszyn zapewnia odpowiedni komfort: skórzane fotele i kanapy, barek, ekrany plazmowe.

Cena przelotu wynajętym odrzutowcem zależy m.in. od odległości, czasu postoju, opłat lotniskowych. Dlatego wyliczana jest indywidualnie. - Średnio klient płaci za godzinę lotu samolotem należącym do naszej floty od 2400 do 6900 euro - wylicza Marcin Odzioba. Na początku roku, gdy kurs euro był najwyższy, klienci za 60-minutową podróż płacili nawet 32 tys. zł.

- Ceny prywatnych samolotów odrzutowych zaczynają się od pięciu milionów dolarów. Znacznie tańsze są maszyny śmigłowe. Taki samolot można kupić już za 200 tys. dol. - mówi Wojciech Jeziorski, dyrektor sprzedaży JB Investments, firmy zajmującej się dystrybucją samolotów. I dodaje, że głównym odbiorcą oprócz Warszawy jest Śląsk i Kraków. Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny miesięcznika "Skrzydlata Polska", zaznacza jednak, że obecny kryzys ekonomiczny i wysoki kurs euro spowolniły rozwój tego rynku w Polsce. - Prywatny samolot zawsze jest potrzebą, z której rezygnuje się w pierwszej kolejności.

Piekarnik i wyciąg włączysz SMS-em
Cena za metr kwadratowy powierzchni apartamentu w ultranowoczesnym drapaczu chmur powstającym przy Złotej 44 waha się od 25 do 45 tys. zł. I mimo że na czas kryzysu inwestor wstrzymał budowę, spółce udało się sprzedać aż połowę lokali. To faktyczny obraz warszawskiego rynku nieruchomości w czasie spowolnienia gospodarczego. Słowem: w stolicy bez zmian.

- Najdroższe apartamenty, zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym, są na Dolnym Mokotowie, Saskiej Kępie i w Wilanowie. Drogo jest również w Śródmieściu, szczególnie na Powiślu, Starówce i wzdłuż Traktu Królewskiego, gdzie metr kwadratowy kosztuje ok. 20 tys. zł - mówi Marcin Jańczuk, analityk agencji nieruchomości Metrohouse. - Ceny nowych apartamentów są bardzo zróżnicowane. Najniższy poziom cenowy to 14 tys. zł za mkw. Czasami można spotkać oferty, gdzie cena dochodzi do 28 tys. zł - opisuje. Równie niebotyczne są ceny warszawskich i podwarszawskich działek. Te najatrakcyjniejsze, czyli położne w Konstancinie, Wilanowie, Podkowie Leśnej czy Izabelinie, kosztują ponad milion złotych za 1000 mkw.

Od pewnego czasu najbogatsi warszawiacy zaczęli zwracać uwagę nie tylko na atrakcyjną lokalizację apartamentu, ale także na usługi dodatkowe. Wygodne, przestronne parkingi podziemne, profesjonalna ochrona, nowoczesne systemy bezpieczeństwa to już standard. Obecnie elicie najbardziej zależy na tzw. concierge, czyli obsłudze apartamentu (w postaci portiera, majordomusa, służby), centrum spa i inteligentnym zarządzaniu budynkiem umożliwiającym np. zdalne sterowanie domowym sprzętem RTV/AGD. Hitem są też prywatne zimowe ogrody.

Coraz większym zainteresowaniem milionerów cieszą się penthouse'y. Ceny takich mieszkań grubo przekraczają milion złotych. - Najczęściej do takich transakcji dochodzi na Mokotowie - mówi Marcin Jańczuk. - W jednym przypadku chodziło o 1 mln 900 tys. zł.

Doba powyżej dwóch średnich krajowych
A co jeśli mieszkanie szybko nam się nudzi, a obsługa domowego sprzętu nas przerasta? Tylko hotel! I to ten najelegantszy. Dziś za taki uchodzi apartament prezydencki w hotelu Le Regina przy ul. Kościelnej na Nowym Mieście. Wyposażony w dwie sypialnie, salonik, przedsionek i aneks kuchenny apartament stanowi wnętrzarskie dzieło sztuki. Doba kosztuje tu 1600 euro, ale w ramach tej opłaty można liczyć na dyskretną obsługę personelu mówiącego w kilku językach, doradztwo sommeliera i niezapomniane widoki z okien.

Fani nowoczesności mogą zdecydować się na tańszy (780 euro za dobę) penthouse urządzony w odważnym, współczesnym stylu w kolorach białym, czarnym i srebrnym. A jeśli okolice Starego Miasta są dla nas zbyt oddalone od centrum? Możemy postawić na sprawdzoną markę Sheraton i apartament prezydencki, w którym podczas swoich wizyt w Polsce zatrzymali się m.in. Pamela Anderson, Sophia Loren, José Carreras, królowa Hiszpanii Sophia czy Władimir Putin. Doba w najokazalszym apartamencie w Sheraton Warsaw przy ul. Prusa i placu Trzech Krzyży kosztuje 6 tys. zł, a goście mogą liczyć na przywileje głów koronowanych. Meldują się więc w oddzielnej recepcji, w każdej chwili mogą zażyczyć sobie dowolne danie wykonane przez szefa kuchni, a zmęczeni samotnością - zajrzeć do Club Lounge przeznaczonego specjalnie dla sąsiadów z piętra.

A gdy brak interesującego rozmówcy, zawsze można oddać się rozrywce, która - jak twierdzą znawcy tematu - nigdy się nie nudzi: manii kupowania. Na przykład diamentów lub zegarków, których czołowe marki - jak Omega, Cartier czy Longines - oferuje większość sklepów jubilerskich w centrum stolicy. W najbliższym sąsiedztwie hotelu znajdziemy butiki największych światowych projektantów odzieży: Burberry, gdzie za klasyczny dwurzędowy trencz zapłacimy ok. 1500 euro, Hugo Boss, Ermenegildo Zegna czy Max & Co. Nawet najbardziej snobistyczny gust zaspokoi Likus Concept Store na Krakowskim Przedmieściu - butik z wyrafinowanymi delikatesami i salonem fashion-meblowym, mający w ofercie m.in. Dsquared2, Gianfranco Ferre, Victora & Rolfa, Johna Galliano oraz Sophię Kokosalaki.

Jak na Zachodzie można się poczuć w sklepie Armaniego na Nowym Świecie. Zarząd firmy postanowił ujednolicić ceny we wszystkich firmowych butikach na całym świecie, dlatego za ten sam element garderoby zapłacimy tyle samo w Warszawie co w Nowym Jorku. Płacąc w rodzimej walucie jeansy nabędziemy za ok. 700 zł, buty - 1300 zł, garnitury - 2500 zł, i kurtki - od 3000 zł. Płaszcz to wydatek rzędu 3000 zł, a nowa torebka ok. 2000 zł.

Zachodnie firmy dostrzegają coraz większy potencjał polskiego rynku - według szacunków na towary luksusowe wydajemy od 1 do nawet 3 mld zł rocznie. Szybko też rośnie grupa osób zamożnych, do których można kierować ofertę. Jeszcze sześć lat temu zarabiających od 10 do 50 tys. zł miesięcznie (brutto) było w Polsce niespełna 50 tys. - dzisiaj jest to już ok. 200 tys. osób. Obecnie nabywcami produktów ekskluzywnych i luksusowych jest ok. 5 proc. społeczeństwa, ale już niedługo każdy aktywny zawodowo mężczyzna powyżej 25. roku życia w swojej szafie będzie miał kilka koszul, krawatów i przynajmniej jeden garnitur z dobrą metką. Dlatego bok Zegny, Bossa, Burberry czy Cacharel w stolicy pojawić się ma Louis Vuitton oraz Chanel.

Na wieczór z czołem wygładzonym botoksem
Miejsce dla swoich usług dostrzegają też specjaliści od urody.

"Noblesse oblige" - "szlachectwo zobowiązuje" - prawda, którą od lat powtarzają swoim dzieciom członkowie arystokratycznych rodów, przyjmuje się także wśród możnych tego świata. Dlatego kliniki chirurgii plastycznej, salony kosmetyczne i luksusowe spa nawet w czasach kryzysu nie narzekają na brak klientów.

Na zastrzyk z botoksu - jadu kiełbasianego pozwalającego w kilkanaście minut wygładzić zmarszczki mimiczne twarzy - można się umówić nawet w porze lunchu. W filii kliniki Collagena na II piętrze Złotych Tarasów odmłodzić można się już za 495 zł - tyle zapłacimy za wygładzenie czoła. Podniesienie opadających brwi to jednorazowy wydatek 918 zł. - Zabieg jest bezbolesny, a efekt przechodzi wszelkie oczekiwania - chwali Ewa Krysik, 29-letnia prawniczka. - Po wstrzyknięciu botoksu przez trzy miesiące nie miałam ani jednej zmarszczki. - dodaje. O skórę, tak jak jej przyjaciółki z międzynarodowej kancelarii adwokackiej, lubi zadbać w spa. W pięknych wnętrzach, puszystych szlafrokach, przy kojących dźwiękach muzyki przygotowują się na wieczorne wyjście. Cena kompleksowej pielęgnacji twarzy, ciała i włosów sięgnie nawet kilkunastu tysięcy złotych. W Alchemy Day SPA, specjalizującym się w indywidualnych aromaterapeutycznych programach na twarz i ciało, wykorzystuje się starożytne receptury na bazie kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Klientki chętnie wpadają na zabieg indywidualnej pielęgnacji twarzy Alchemy Sublime, wykonany przez właścicielkę Joannę Stajszczak-Szkopowicz, absolwentkę Międzynarodowej Szkoły Aromaterapii, Alchemii i Kosmetyki Naturalnej w Barcelonie. Cena 150-minutowego zabiegu to 450 zł, ale stałe bywalczynie twierdzą, że wart jest każdych pieniędzy.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl