Mileniusz Spanowicz: Jak nie będę miał siły na dżunglę to aparat zamienię na pędzel

Marek Zaradniak
Fotografowanie przyrody to wielka frajda - przekonuje Mileniusz Spanowicz, fotografik, malarz, ale także obywatel całego świata
Fotografowanie przyrody to wielka frajda - przekonuje Mileniusz Spanowicz, fotografik, malarz, ale także obywatel całego świata Mileniusz Spanowicz
Ze sprzętem podchodzi tak blisko, jak tylko może. Czeka na to, by w najdogodniejszej chwili uchwycić błysk, ruch, moment. Mileniusz Spanowicz opowiada nam o swojej pasji fotografowania.

Ma trzy obywatelstwa - polskie, amerykańskie i boliwijskie. Z zawodu jest zootechnikiem, ukończył warszawską Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego, ale także maluje, rysuje i fotografuje. Od lat Mileniusz Spanowicz jest fotografikiem przyrody. Wiosną jego zdjęcia były prezentowane w Nadleśnictwie Dziewicza Góra (gmina Czerwonak). On sam mógł przyjechać do Polski dopiero teraz. Jak mówi, swoje zainteresowania chciał kontynuować na Akademii Sztuk Pięknych, ale powołanie do wojska sprawiło, że opuścił Polskę. Najpierw wyjechał do ówczesnej Republiki Federalnej Niemiec, gdzie mieszkał prawie rok, a potem do Stanów Zjednoczonych. Jak wspomina, do Niemiec wyjeżdżał szybko, samochodem, ale do Stanów Zjednoczonych płynął statkiem, aby było romantycznie. Przez dwa lata mieszkał też w Moskwie.

Do Boliwii przyjechał po raz pierwszy w 2003 roku na placówkę naukową. Miał wtedy możliwość wyboru miejsca. A Boliwia zainteresowała go ze względu na rozpiętość wysokościową i zainteresowanie Amazonią.

W Boliwii jest fotografikiem przyrody. Współpracuje z Wildlife Conservation Society, organizacją założoną w 1895 roku. Kiedyś zajmowała się ona pozyskiwaniem zwierząt do ogrodów zoologicznych, ale wtedy była zupełnie inna sytuacja niż dziś. Całe gatunki nie wymierały w takich ilościach jak teraz. Odłapanie goryla dla ogrodu zoologicznego było czymś realnym. Dziś jest to już zabronione i Wildlife Conservation Society zajmuje się ochroną środowiska.

Spanowicz pracuje w Parku Narodowym Madidi w Boliwii. Leży on blisko granicy z Peru i mając powierzchnię 18810 kilometrów kwadratowych, tworzy jeden z największych obszarów parków narodowych na świecie.

- Udowodniono, że ten region posiada największą różnorodność przyrodniczą na świecie - mówi Mileniusz Spanowicz.
Znajduje się w nim około 12 tysięcy gatunków roślin, żyje około 1100 gatunków ptaków, a więc dwa razy więcej niż w całej Europie i 3,8 procent wszystkich kręgowców świata. Park narodowy zaczyna się na wysokości 5600 metrów, a kończy na 170 metrów. Wytworzyły się tam różne środowiska. W najwyższych partiach są to wysokie góry pokryte lodowcami, niżej roślinność alpejska, a nieco niżej w dużej części niezbadane lasy mgłowe. Rozprzestrzenione są na bardzo stromych stokach i ciągle pada tam mżawka, deszcz lub utrzymuje się mgła. Pokryte mchami wyglądają trochę jak z Hollywood. Niżej znajdują się wilgotne lasy górskie, ale w parku Madidi jest też największy obszar lasów suchych tropikalnych w Ameryce Południowej. Niżej mamy roślinność typowo amazońską z olbrzymimi lasami, ale na pewnych obszarach występują też obszary trawiaste czyli pampas. Ta różnorodność siedlisk biologicznych odzwierciedla się w ilości występowania gatunków roślin i zwierząt.
Taka sytuacja sprzyja odkrywaniu nowych gatunków zwierząt.

- Wiele prac prowadzi się w Peru, ale my też nie próżnujemy - zapewnia fotografik i podróżnik.

Na początku XXI wieku dyrektor Wildlife Conservation Society Robert Wallace odkrył małpkę titi. Choć małpka ta mieszka tam od tysiącleci, nie była znana nauce. Sam Mileniusz Spanowicz odkrył natomiast nowy gatunek jaszczurki. Aktualnie jest on opracowywany i od imion córek Mileniusza Ariel i Kiri roboczo nazywa się kiriari. To gatunek z rodzaju bahia.

Mileniusz Spanowicz przekonuje, że fotografowanie to niesamowita frajda.

- Sama fotografia jest końcowym elementem procesu, który do tego doprowadził, czyli znalezienia się tam, wyszukiwania zwierząt czy poszukiwania i czekania. Na pewno nie jest to łatwe, szczególnie w tych obszarach. Trzeba dbać o sprzęt, bo bardzo łatwo jest go zniszczyć - mówi.

Przy okazji każdego wyjazdu zdarza się kilka sytuacji, które do końca pozostawiają ślad. Takich wręcz magicznych. Fascynujące jest zawsze spotkanie jaguara, bo to tajemnicze królewskie zwierzę. Jaguar, którego w swych wierzeniach ma każda kultura Ameryki Południowej pojawia się niespodziewanie, wychodzi z dżungli i zachowuje się tak, że nawet będąc kilkanaście metrów od niego, nie będziemy wiedzieli, że on tam jest. - To trzeci co do wielkości kot na świecie i spotkanie tego olbrzyma jest zawsze fascynujące. Ludzie nie są jednak w menu jaguara. Musiałby być to osobnik psychicznie zmieniony, aby po zaatakowaniu człowieka wiedział, że może być to jego pokarm - zauważa Spanowicz, który uwielbia fotografować węże. Zawsze ich szuka, aby zrobić im zdjęcie, choć nie są łatwym modelem. Często trzeba czekać, aż zwiną się i przyjmą pozycję odpoczynkową. Bardzo groźne są węże koralowe. Ich jad jest neurotoksyczny, czyli śmiertelnie niebezpieczny, ale nie są to węże agresywne. Nie atakują bezpośrednio, a dopiero gdy są w jakiś sposób męczone.
- Największym wężem spośród grzechotników i żmijowatych jest żyjący w Ameryce Południowej bushmaster. Podobny do naszej żmii zygzakowatej dochodzi do trzech i pół metra długości i ma długie do 3 centymetrów zęby jadowe. Dawka zaledwie 1 mililitra jadu sprawia, że przeżycie jest niemożliwe. Nic więc dziwnego, że częste jego ukąszenia zbierają żniwo. Drugi groźny gatunek węża to żararaka. Ubarwiony jest tak, że go nie widać. Dlatego łatwo można stać się jego ofiarą - zauważa Mileniusz Spanowicz, który przyznaje, że bywał w trudnych sytuacjach. Oprócz robienia zdjęć, z których robi się wystawy pokazujące zmiany klimatyczne i zubożenie gatunków, Mileniusz Spanowicz pracuje dla programu Wildlife Conservation Society, dzięki któremu na podstawie zdjęć i GPS-u opracowuje rozprzestrzenianie się gatunków na danym obszarze.

- To rodzaj mojej pracy naukowej i daje mi to wielką przyjemność - mówi. Ale w planach Mileniusza Spanowicza na przyszły rok jest też kolejna wyprawa tym razem śladami Arkadego Fiedlera. Wezmą w niej udział między innymi Arkady Fiedler i jego syn, a celem jest upamiętnienie pierwszego wydania książki "Ryby śpiewają w Ukajali", a także 40 lat Muzeum Arkadego Fiedlera, 30. rocznicy śmierci pisarza i podróżnika i 120. rocznicy jego urodzin.

Spanowicz nie rezygnuje także z malowania. Miał wystawy w Polsce, Niemczech i w USA. Jak mówi, gdy nie będzie już mógł chodzić po dżungli, to usiądzie i będzie tylko malował.

Mileniusz Spanowicz ma trzy obywatelstwa: polskie, amerykańskie i boliwijskie. Właśnie przyleciał do Polski i wraz z Arkadym Fiedlerem (synem Arkadego Fiedlera) przygotowuje się do wyprawy śladami wielkiego podróżnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mileniusz Spanowicz: Jak nie będę miał siły na dżunglę to aparat zamienię na pędzel - Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl