Mieszkaniec Widzewa wziął duży kredyt z banku, teraz nie musi go spłacać!

Mieszkaniec Widzewa wziął z banku ponad 85 tys. zł kredytu, który miał spłacić w 72 ratach, po 1500 zł miesięcznie. Spłacił jedynie 35 tys. zł., a potem przestał płacić raty. Wówczas bank wypowiedział mu umowę, a następnie zażądał spłaty całej zaległej kwoty, w sumie 64,6 tys. zł.

Ponieważ klient i na to wezwanie nie zareagował, bank sprzedał dług funduszowi zajmującymi się ściąganiem wierzytelności, a ten wystąpił do elektronicznego sądu w Lublinie, który wydał nakaz zapłaty. Zadłużony łodzianin złożył sprzeciw do nakazu i sprawa trafiła do widzewskiego Sądu Rejonowego. Okazało się, że dowodami mającymi potwierdzić wysokość długu są kserokopie dokumentów dostarczonych do akt.

Tymczasem dłużnik zakwestionował nie tylko sam dług ale także wysokość wierzytelności i... sąd przyznał mu rację. Wprawdzie na załączonych kserokopiach podana była liczba rat, w których udzielony kredyt miał być spłacany, oraz wysokość miesięcznej raty, jednak fundusz nie przedstawił, które z nieuiszczonych rat kredytu obejmuje pozew oraz nie przedłożono wykazu dokonanych przez kredytobiorcę wpłat. Z tego też powodu nie zostało wykazane, dlaczego aktualny dług wynosi akurat tyle, ile jest w pozwie.

Poza tym dłużnik już po wytoczeniu pozwu wpłacił 1,3 tys. zł, co w żaden sposób nie wpłynęło na wysokość roszczenia, a powinno. Sąd uznał więc, że nie jest możliwa weryfikacja twierdzeń funduszu dotyczących ilości zaległych rat oraz istnienia podstaw do naliczania odsetek, w tym za opóźnienie.

Sąd wezwał nawet fundusz do uzupełnienie dokumentów i wskazania wysokości roszczenia, mając na uwadze ostatnią wpłatę dłużnika, ale żądanie to nie zostało spełnione. W tej sytuacji nie było możliwe ustalenie przez sąd rzeczywistej wysokości długu w sporze między wierzycielem i dłużnikiem. Dlatego sąd oddalił powództwo jako nieudowodnione. Dodatkowo fundusz musiał ponieść koszty opłaty sądowej przekraczające 2,4 tys. zł.