Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Kleiber: Tracimy miliardy na kształcenie młodzieży, która wyjeżdża z Polski [WYWIAD]

rozm. Paweł Patora
Prof. Michał Kleiber
Prof. Michał Kleiber Wojciech Barczyński/archiwum Polskapresse
Z profesorem Michałem Kleiberem, prezesem Polskiej Akademii Nauk, rozmawia Paweł Patora.

Profesor Wiesław Nowiński, choć urodził się w Tomaszowie, studia ukończył na Politechnice Warszawskiej, a doktorat zrobił na Politechnice Łódzkiej, to jednak od ponad 20 lat pracuje w Singapurze i tam osiągnął światowy sukces. Nie tylko stworzył komputerowy trójwymiarowy atlas mózgu, ale wynalazek ten skomercjalizował. Utworzył firmę, która sprzedaje tysiące atlasów mózgu, mających wiele zastosowań w nauce i medycynie. Czy profesor Nowiński miałby szanse na taki sukces, gdyby pozostał w Polsce?

Ponad 20 lat temu decyzja profesora Nowińskiego o wyjeździe była racjonalna. Dziś mógłby w Polsce zrobić podobną karierę. W Singapurze nie ma nic lepszego, niż mógłby mieć tutaj. Wierzę, że podobne sukcesy będą pojawiać się także u nas. Mamy ludzi o dużym potencjale naukowym, musimy tylko zadbać o to, żeby nie wyjeżdżali.

A jednak wciąż wielu wyjeżdża i robi kariery naukowe za granicą. Czy nie jest to znak, że źle się dzieje z polską nauką?

Mówiąc krótko, mogłoby być dużo gorzej. Odpowiedź dłuższa jest taka. Na początku transformacji politycznej wicepremier Balcerowicz podjął - wówczas niezbędne - decyzje finansowe. Ograniczył wydatki publiczne, w tym także wydatki na naukę. Wtedy było to uzasadnione.

Ale minęło prawie ćwierć wieku, a wprowadzone przez niego ograniczenia wydatków na naukę nadal trwają. Wciąż nakłady na naukę w Polsce należą do najniższych na świecie. Dlaczego?

Bo nikt z najważniejszych polityków nie pokusił się o taką refleksję, co tak naprawdę powinno być w Polsce rozwijane i na czym powinniśmy budować naszą przyszłość, przewagi konkurencyjne, które zaowocują za 10 czy 20 lat. Jest to niezbędne, bo nasze atuty z lat 90., takie jak: relatywnie tania siła robocza, dobrze wykształcona populacja i wielkie zainteresowanie świata, które przekładały się na inwestycje zagraniczne, dziś mają już znaczenie małe albo wręcz żadne.

Mamy natomiast wspomaganie finansowe z Unii Europejskiej…

Rzeczywiście, środki europejskie, które napłynęły do nas w ostatnich siedmiu latach, chociaż na pewno mogłyby być wydane lepiej, to jednak pomogły zbudować w Polsce prawdziwie nowoczesną infrastrukturę badawczą, budynki, laboratoria, aparaturę. Z wielką satysfakcją odnotowuję, że pod względem wyposażenia wiele instytucji i obszarów nauki mamy już na najwyższym światowym poziomie.

Może więc nie potrzeba już większego finansowania nauki z budżetu państwa?

Potrzeba. Jeśli nie zrewidujemy dotychczasowej polityki wobec nauki i szkolnictwa wyższego, to za parę lat w tych wspaniałych laboratoriach nie będziemy mieli wspaniałych uczonych.

Już teraz najlepiej zapowiadający się naukowcy wyjeżdżają na stałe do Stanów Zjednoczonych lub innych państw Zachodu...
Dotyczy to także absolwentów. Zadziwiające, że nikt nie bada strat, jakie ponosimy z tego powodu. Skoro wyjeżdżają z kraju setki tysięcy absolwentów, a studia każdego z nich kosztowały średnio pół miliona złotych, to straty można już liczyć w miliardach. Przepadają też pieniądze, wydawane na wspomaganie młodych uczonych. Ponosimy wielkie wydatki, z których nie mamy żadnych korzyści.

Czytaj dalej na drugiej stronie...
Jak zatem zatrzymać najlepszych absolwentów wyższych uczelni? Nie można przecież ograniczyć im swobody wyboru miejsca kontynuowania kariery zawodowej.

Absolutnie niezbędne jest stworzenie systemu zachęt do pracy w Polsce. Jedną z największych wartości, jakie mamy, jest to, co teraz modnie nazywa się kapitałem ludzkim. Dbałość, żeby właściwie wykorzystać tkwiący w nim potencjał, powinna być najważniejszym elementem polskiej polityki społeczno-gospodarczej.

Jak konkretnie powinna wyrażać się ta dbałość? Jakie działania trzeba podjąć?

Potrzebna jest synergia wielu działań. Po pierwsze, niezbędni są politycy, i to ci najważniejsi, którzy przekazywaliby nam wizję nowoczesnej Polski jako państwa opartego na rzetelnej wiedzy i atrakcyjnych innowacjach. Niestety, nie dostrzegam wśród polityków - byłych i obecnych - ognia w oczach, umożliwiającego wyartykułowanie takiej wizji kraju. A byłby to dla młodych ludzi sygnał, że skoro premier czy prezydent tak mówi, to znaczy, iż Polska będzie się rozwijać i warto w niej zostać.

Powiedział Pan o synergii wielu działań. Jakie są inne?

Niezbędne jest wspieranie badań i rozwoju przez przedsiębiorców. Po to, by się zaangażowali, też potrzebny jest sygnał od najwyższych władz, a również odpowiedni poziom finansowania badań naukowych, który uwiarygodniłby ich słowa.

Jaki poziom byłby właściwy?

Można się sprzeczać, czy 0,7 czy 1 procent PKB, ale nie poniżej 0,4, jak jest dziś! Finansowanie na takim poziomie i tak byłoby wielokrotnie mniejsze niż wspieranie nierentownych branż, jak: górnictwo czy obsługa długu zagranicznego; obsługa, nie spłata! Mamy budżet nierozwojowy. Gdyby zwiększyć pieniądze na badania, zaowocowałoby to konkretnymi zyskami.

Ale nie w ciągu czteroletniej kadencji…

I tu widać słabość polskiej polityki. Na całym świecie polityka jest kadencyjna, ale odpowiedzialność za przyszłość państwa jest w wielu krajach, które znam, dużo większa niż w Polsce. To smutne, że naszych polityków nie stać na odwagę mówienia językiem, dotyczącym horyzontu dekady lub dwóch.

Co jeszcze jest konieczne, by Polska miała większy pożytek z nauki?

Zmiana systemu edukacji. W polskiej szkole nie uczymy rzeczy, które są fundamentalne. Pierwsza to chęć ustawicznego doskonalenia się. Niedawno wpadło mi w ręce badanie, według którego polscy uczniowie należą do najmniej szczęśliwych na świecie. Inaczej mówiąc: nie cierpią szkoły. To jest olbrzymi problem, bo jeśli ktoś nie lubi się uczyć, to jest stracony. Nie tylko dla nauki, ale dla życia zawodowego, bo dzisiaj kluczem do kariery jest kształcenie ustawiczne. Druga rzecz, której nasze szkoły nie wyrabiają w młodych ludziach, to jest kreatywna umiejętność rozwiązywania rzeczywistych problemów. Na Uniwersytecie Berkeley, gdzie pracowałem, przy rozwiązywaniu zadań niewielkie znaczenie miała poprawność otrzymanego wyniku. Nagradzano natomiast niestandardowe, kreatywne myślenie i odwagę bycia sobą. Trzecia - zupełnie zaniedbana rzecz w polskiej edukacji - to chęć i umiejętność pracy w zespole. Stąd wynika nasz powszechny brak zaufania. Nie ufamy nie tylko władzom, ale i sobie samym. W dobrych szkołach na świecie edukacja zespołowa jest standardem, u nas wyjątkiem.

Jakie są perspektywy rozwoju nauki w Polsce w najbliższych latach?

Według planów na najbliższe siedmiolecie, pieniędzy z Unii będzie dosyć dużo. Ważne, by mądrze je wydawać. Idea rządu jest taka, by wszystkie projekty inicjowali przedsiębiorcy. Moim zdaniem to się nie sprawdzi, głównie dlatego, że polskie przedsiębiorstwa są małe i zwykle nie mają wystarczającego kapitału, by finansować badania naukowe. Przy podziale środków unijnych nie można zapomnieć o badaniach podstawowych. Ich pominięcie byłoby poważnym błędem. Bez rozwijania silnych ośrodków naukowych na uczelniach i w instytutach nie powstaną centra badawcze przemysłu. Fundusze europejskie powinny też służyć kształceniu doktorantów i wspieraniu młodych uczonych, żeby nie wyjeżdżali z Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki