Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mec. Jarosław Szczepaniak: nie tak łatwo znaleźć 10 osób do pozwu zbiorowego

Joanna Leszczyńska
Mec. Jarosław Szczepaniak
Mec. Jarosław Szczepaniak Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Pozew zbiorowy wymaga co najmniej 10 osób, a ponadto roszczenia tych osób muszą być oparte na tej samej albo na takiej samej podstawie faktycznej. Najprościej mówiąc, ludzie muszą być w identycznej sytuacji i trzeba to uzasadnić. Nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że jak jest nas 10 czy 20, to już możemy występować z pozwem zbiorowym. Roszczenia tych ludzi muszą wynikać z tych samych korzeni. Z mec. Jarosławem Szczepaniakiem, łódzkim adwokatem, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że BRE Bank zawyżał klientom raty kredytu hipotecznego. To pierwszy - jeszcze nieprawomocny - wyrok w pozwie zbiorowym w Łodzi. Co ta wygrana oznacza dla ludzi, którzy czują się skrzywdzeni przez wielkie korporacje?

Jeżeli w świat pójdzie informacja, że w sporze zbiorowym wygrali klienci, a nie bank, to w świadomości społecznej pojawi się myśl, że warto walczyć grupowo, bo w grupie większa siła. Ośmieli to ludzi do występowania z pozwem zbiorowym. Ale nie jestem takim optymistą, że nagle ustawią się do kancelarii kolejki ludzi, chcących wystąpić z pozwem zbiorowym.

Jakie znaczenie ma możliwość składania pozwów zbiorowych?

Ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym została uchwalona w 2009 roku i zanim jeszcze weszła w życie rok później, już spotkała się z pozytywnym oddźwiękiem. Powiem wręcz, że były oczekiwania, że to postępowanie grupowe zupełnie zrewolucjonizuje postępowanie sądowe.

Ludzie myśleli, że jak wystąpią zbiorowo, mają pewne zwycięstwo w kieszeni?

Tak. Albo większe prawdopodobieństwo tego zwycięstwa.

A jak jest w rzeczywistości?

Nie da się ocenić, czy rzeczywiście pozwy zbiorowe dają większe prawdopodobieństwo wygranej, bo brak jeszcze danych. Na obecnym etapie nie da się tego zweryfikować, czy rzeczywiście powództwa zbiorowe są bardziej skuteczne niż indywidualne. Poza tym wcale tych pozwów zbiorowych nie ma tak dużo.

Dlaczego?

Ustawa wprowadza pewne ograniczenia. Pozew zbiorowy wymaga co najmniej 10 osób, a ponadto roszczenia tych osób muszą być oparte na tej samej albo na takiej samej podstawie faktycznej. Najprościej mówiąc, ludzie muszą być w identycznej sytuacji i trzeba to uzasadnić. Nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że jak jest nas 10 czy 20, to już możemy występować z pozwem zbiorowym. Roszczenia tych ludzi muszą wynikać z tych samych korzeni.

Uzasadnienie tego to zadanie dla adwokata?

W tych sprawach jest przymus skorzystania z usług adwokata lub radcy prawnego. To może się zresztą okazać lepsze dla strony, bo w praktyce chyba tak jest, że większa liczba osób oznacza mniejsze koszty sądowe. Z pewnością jednak nie jest takie proste znalezienie dziesięciu osób, które są w identycznej sytuacji.

Może Pan podać przykład sprawy, która wydaje się tylko pozornie nadawać na pozew zbiorowy?

Na przykład katastrofa pociągu albo kiedy jeden samochód uderza w drugi i ludzie giną lub są ranni. Według mnie nie ma tu możliwości wystąpienia z pozwem zbiorowym, bo każda utrata życia czy zdrowia może być zupełnie innym przypadkiem i w inny sposób dotknąć poszczególne rodziny.

Kiedy najczęściej dochodzi do pozwów zbiorowych?

Najczęściej pozywane są towarzystwa ubezpieczeniowe, banki, dostawcy mediów. Generalnie są to większe podmioty, mające charakter dostawców usług i towarów publicznych. Ale, jak już mówiłem, nie zauważyłem, żeby była to naprawdę jakaś duża rewolucja, aczkolwiek sama ustawa jest dużym krokiem, przybliżającym te roszczenia obywateli do sądu. Sama koncepcja ustawy jest jak najbardziej słuszna, natomiast w ślad za tym musi pójść wzrost świadomości społecznej. Ludzie muszą wiedzieć, że jest taka możliwość.

Co Pan radzi człowiekowi, który czuje się skrzywdzony lub ma takie przypuszczenie?

Pierwszy krok to udać się do adwokata, który przedstawi możliwe scenariusze. To samo radzę temu, kto przystępuje do podpisania umowy z bankiem czy towarzystwem ubezpieczeniowym i weźmie na siebie jakieś zobowiązania. Porada polegałaby na zweryfikowaniu, czy są duże zagrożenia, które nie są warte podpisania umowy. Jeżeli są, to lepiej jej nie podpisywać i na przykład poszukać innego banku.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki