Matka Boska Poniemiecka i miska ze swastyką na dnie

Roman Laudański
Piotr Krzyzanowski
Rozmowa z Karoliną Kuszyk, autorką książki „Poniemieckie”.

Rozgrabianie poniemiec kiego majątku przedstawia znany film „Prawo i pięść”. Szaber stał się symbolem powojennych lat na Ziemiach Odzyskanych?
Pierwsze pokolenie ludzi wychowanych na poniemieckich ziemiach najbardziej na szabrze skorzystało i najbardziej było nim dotknięte. Ja, rocznik ’77, znam szaber z opowieści, filmów i historycznych opracowań, po które sięgałam, chociaż badacze zajęli się tematem dopiero niedawno. Szabrowania nie da się wymazać z polskiej historii i do tej pory wielu Polaków jest nim jakoś naznaczonych - i to nie tylko na „Ziemiach Odzyskanych“. Bo szabrowanymi dobrami handlowano w całej Polsce.

Dlaczego pani - rocznik ´77 - zajęła się tym?
Urodziłam się w Legnicy. Kiedy przychodziłam z wizytą do dziadków mieszkających w poniemieckiej kamienicy, odkrywałam wiele rzeczy pochodzących z minionego świata. Takich inspiracji estetycznych bardzo brakowało mi w dziesięciopiętrowcu, w którym się wychowałam oraz w „tysiąclatce”, w której się uczyłam. Mama także urodziła się w Legnicy. Zazdrościłam jej, że uczyła się w szkole mieszczącej się w pięknym, ceglanym, poniemieckim budynku. Kiedy rodzice w 1989 roku kupili poniemiecki dom z zaniedbanym ogrodem, wykopywaliśmy z ziemi porozbijane filiżanki, resztki butelek, flakoniki. Niby bezwartościowe śmieci, ale jakże inspirujące! A przecież na terenach poniemieckich ciągle ktoś coś wykopywał. Albo biegał po opuszczonych niemieckich cmentarzach i skuwał literki z grobowców. Dlatego pojawił się pomysł napisania książki o wychowywaniu się „na poniemieckim” jako o doświadczeniu pokoleniowym, formującym.

Pierwsi osadnicy jeszcze żyli? Chcieli rozmawiać? Docierała pani do pamiętników, wspomnień?
Badałam wspomnienia osadników przechowywane w Archiwum Instytutu Zachodniego - pokłosie trzech konkursów ogłoszonych przez Instytut. Większość osadników, którzy przysłali swoje prace na pierwszy konkurs - ogłoszony w 1956 roku - już nie żyje. Ich pionierskie wspomnienia to dziś dla nas prawdziwy skarb. A co do rozmów: ludzie chętnie się ze mną spotykali, często miałam wrażenie, że historie, którymi się ze mną dzielili, przez długie lata czekały na opowiedzenie. Korzystałam także ze źródeł dotyczących niemieckiej kultury materialnej, na przykład historii weków czy oleodruków. Po wojnie niemieckie „święte obrazki”, jak ten słynny z Aniołem Stróżem przeprowadzającym dzieci przez kładkę, nadal wisiały w domach Polaków.

Bardziej podobała mi się historia Matki Boskiej Poniemieckiej.
To opowiem panu anegdotę, która nie znalazła się w książce, a którą „sprzedał” mi Marek Stremecki z Trójki. Po wojnie mieszkaniec Krakowa wybrał się na Ziemie Odzyskane na szaber. Oprócz mebli, pościeli i innych sprzętów przywiózł również psa, owczarka niemieckiego, który reagował tylko na niemieckie komendy. Pan mówił do psa po polsku, a pies - nic. Więc pan się dostosował. Podczas spaceru po Krakowie, kiedy wydawał psu komendy po niemiecku, zainteresowali się nim „smutni panowie” z tajnych służb. Podobno ostro gościa maglowali. Doszliśmy z panem Markiem do wniosku, że był to owczarek, a jakże, poniemiecki! Dlatego proszę się nie dziwić „Matce Boskiej Poniemieckiej”! Czasem w listach od czytelników czytam wyznania, że mają poniemiecką tożsamość czy poniemiecki charakter. Jak widać, przymiotnik poniemieckie wcale nie musi odnosić się tylko do materialności.

Jakie niepokoje towarzyszyły pierwszym osadnikom na Ziemiach Odzyskanych? Kiedy poczuli się u siebie?
Największy problem z zadomowieniem się miało pierwsze pokolenie, szczególnie przesiedleńcy ze Wschodu. Zostali przecież wypędzeni ze swoich małych ojczyzn i wrzuceni w obcy krajobraz. Onieśmielały ich murowane domy z solidnymi meblami. Narzędzia, których nie bardzo wiedzieli, jak używać. Przybysze ze Wschodu znaleźli się nie tylko w obcym, ale również wrogim krajobrazie. Gdzieniegdzie wisiały jeszcze portrety Hitlera i inne znaki nazistowskich porządków. Bardzo często zastanawiałam się, jakie to było uczucie, znaleźć się w takim domu. Wśród rzeczy należących do niedawnego wroga. No i dylemat, co z nimi zrobić. Zniszczyć? Ale przecież niewiele własnych rzeczy można było przywieźć ze sobą. Dlatego trzeba było się z tymi zastanymi jakoś zaaranżować, jakoś wśród nich urządzić.

Może oswoić?
Po prostu włączyć je w codzienność. Często też „zapominano”, wypierano, że to rzeczy niemieckie. We wstępie do książki opisuję sytuację z naszego domu, kiedy mój mąż, Niemiec, podczas zmywania naczyń zwrócił uwagę, że na spodzie naszej starej, wysłużonej miski jest stempel ze swastyką. Przez dziesięciolecia tej swastyki nie widzieliśmy! To był dla mnie impuls do zastanowienia się, ile z tych poniemieckich rzeczy stało się dla Polaków przezroczystych. Spolszczonych. W nieco łatwiejszej sytuacji byli przybysze z Wielkopolski, bardziej oswojeni z niemczyzną. Ciekawe, że gdy czyta się pamiętniki drugiego pokolenia, te odnoszące się do lat sześć dziesiątych, poniemieckie pojawia się już w nieco innym kontekście. Mówi się o burzeniu poniemieckich ruder i budowaniu nowych domów, pierwszych remontach, wyrzucaniu poniemieckich gratów...

… by zastąpić je meblościanką na wysoki połysk. Docierała też pani do Niemców tęskniących za Heima tem? Przyjeżdżających, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia przed starym domem lub wykopać coś z ogródka?
Rozmawiałam, chociaż książka dotyczy głównie Polaków. Tego, jaki jest nasz stosunek do tego, co nie swoje. No właśnie - swoje? Nie swoje? Rozmawiałam na przykład z Barbarą, która urodziła się w 1939 roku w Liegnitz, dzisiejszej Legnicy. Ona opowiadała mi o swojej Liegnitz, a ja o mojej Legnicy. To było dla mnie bardzo ważne spotkanie. W latach 70. Barbara, wtedy młoda kobieta, przyjechała z matką do Legnicy, którą opuściły w 1945. Zdobyły się na odwagę i zapukały do swojego dawnego mieszkania. Otworzyła im Zofia, starsza kobieta, która przyjechała z Galicji.

Niesamowita była reakcja Zofii, która chciała oddawać Niemkom przechowane dla nich rzeczy.
Pokazywała im stare filiżanki, jakby chciała powiedzieć: dbałam o nie, zobaczcie, niczego nie ubyło. Nawet w oknie wisiały ich firanki. Zofia kupiła przecież wszystkie sprzęty zgodnie z wyceną Urzędu Likwidacyjnego, nie dostała tego ot, tak. Wielu Niemców nie wie o tym, że meble, które pozostawili w swoich domach, Polacy, którzy w nich zamieszkali, musieli prędzej czy później kupić od państwa polskiego.

W wielu miastach Śląska, Pomorza czy Mazur przetrwały opowieści o Niemcach przyjeżdżających nie tylko fotografować się na tle starego domu, ale chcących też coś wykopać z ogródka.
A przecież jeszcze nie wszystko zostało wykopane. Przyjrzyjmy się temu wykopywaniu z polskiej perspektywy. Moi rozmówcy wielokrotnie opowiadali mi o skarbach w lasach i ogrodach lub o ich właścicielach, także zakopanych ... Ważniejsze niż wyliczanie tych historii, często bardzo do siebie podobnych, jest zadanie sobie pytania, dlaczego nadal kopiemy. Dlaczego poniemieckie tajemnice wciąż fascynują?

- A jednak poświęciła pani rozdział skarbom i przywołała Joannę Lamparską, która pisze o tym od lat.
- Nie chodziło mi o to, żeby zastępować Joannę Lamparską w pisaniu o skarbach i tajemnicach, bo ona robi to świetnie. Nie mam natury dziennikarki, która wejdzie do każdej dziury i spenetruje każde podziemia. Napisałam rozdział o skarbach i tajemnicach jako o pewnym fenomenie, dobrze opisującym specyfikę „Ziem Odzyskanych”. Mam taką teorię, że w miarę zużywania się propagandowych opowieści o powrocie na swoje, rósł głód opowieści o początkach, ale takich autentycznie związanych z miejscem, opowieści o skarbach i tajemnicach, również tych, które czekają pod ziemią na odkrycie. Takich jak Złoty Pociąg. My na „Ziemiach Odzyskanych” nie znamy do końca ziemi, po której chodzimy, w sensie dosłownym i metaforycznym. Może dlatego tak nas fascynuje to, co pod ziemią. Niechby to był nawet jakiś zardzewiały hełm.

- Ponad dziesięć lat temu we wsiach położonych wzdłuż Wisły zaczęto przywracać do życia pomenonickie i poewangelickie cmentarze. Po wykarczowaniu zarośli wyłaniały się cmentarze z potrzaskanymi płytami, rozkradzionymi żeliwnymi płotkami, krzyżami. Na dodatek czasem zapraszano przedwojennych mieszkańców, żeby mogli odwiedzić groby i opowiedzieć o przedwojennym życiu tych miejscowości.
- Bardzo często myślałam o niemieckich cmentarzach w Polsce w kontekście polskich cmentarzy na Ukrainie. Sama mam taki grób – mój dziadek jest pochowany w ukraińskim Chodorowie. Dlatego też bardzo popieram akcję ocalania niemieckich cmentarzy, ale również spotkań z potomkami pochowanych na nich ludzi. Dla tych, którzy być może już pogodzili się z tym, że nigdy nie odnajdą grobów swoich przodków, informacja, że ktoś na nie trafił, to może być niesamowity dar od losu.

Czy jakieś historie zostaną w pani po pisaniu tej książki?
Szczególnie poruszały mnie historie polsko - niemieckich małżeństw, które po wojnie mieszkały w Polsce. Nie miały łatwego życia. Opisałam historię Polaka Jana i Niemki Berty, którzy poznali się we Wrocławiu. Berta była polonofilką, nawet podczas wojny pomagała Polakom. Po wojnie zmieniła sobie sama imię w dowodzie osobistym. Długopisem. Żeby nikogo niepotrzebnie nie drażnić. Z Berty stała się Beatą. Jan nie chciał wstąpić do partii, zaczęto ich szykanować, a do tego doskonale nadawało się niemieckie pochodzenie Berty. Była dentystką, więc rozpuszczono plotki, że w czasie wojny w obozie koncentracyjnym robiła więźniom śmiertelne zastrzyki. To im zatruło życie. W latach 70. władza chciała odznaczyć Jana, który podczas wojny walczył w partyzantce. Jan postawił warunek: przyjmie order, jeśli w lokalnej prasie zostaną sprostowane kłamstwa na temat jego żony. Nic się nie pojawiło, a Jan orderu nie przyjął. Drugą historię opowiedziała mi pani pochodząca z Lidzbarka Warmińskiego. Jej tata mówił i po polsku, i po niemiecku. Jako ciekawe z natury dziecko zajrzała kiedyś do szafy ojca, gdzie znalazła niemieckie książki. Pomiędzy nimi była również książeczka wojskowa. Tak odkryła, że tatuś jest Niemcem, który przez cały czas udaje Polaka. Poniemieckie może mieć nie tylko aspekt materialny, ale i ludzki. Można było być poniemieckim i to skrzętnie ukrywać. Po ukazaniu się książki napisał do mnie Zygfryd Kapela, bohater reporterskiej powieści Włodzimierza Nowaka „Niemiec. Wszystkie ucieczki Zygfryda” (wielokrotnie próbował uciec z PRL do RFN - przyp. Lau.). Pisał o procesie odniemczania, który dokonywał się również na nim. Nikt w szkole nie chciał tolerować arcyniemieckiego imienia Zygfryd, dlatego został przemianowany na Zygmunta. Za każdym razem, kiedy nauczyciel czytał „Zygmunt Kapela” - mały Zygfryd siedział cicho. Stawiał opór. Mocno za to obrywał. Gdy dziś w zachodniej i północnej chodzimy po cmentarzach i odczytujemy na nagrobkach arcypolskie imiona i nazwiska, nie zdajemy sobie sprawy, że czasem leżą tam Niemcy, którzy po wojnie zostali w „Heimacie“, z różnych powodów. I tak Christine stawała się Krystyną, a że wyszła za Polaka, dajmy na to, Kowalskiego, więc zostawała Krystyną Kowalską. To również było odniemczanie.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Matka Boska Poniemiecka i miska ze swastyką na dnie - Plus Gazeta Pomorska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl