Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Marzenie Nataszy" w Teatrze Jaracza w Łodzi [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Agnieszka Skrzypczak ma już w dorobku kilka nagród. Ten monodram może przynieść kolejne
Agnieszka Skrzypczak ma już w dorobku kilka nagród. Ten monodram może przynieść kolejne Maciej Stanik
Na głęboką wodę rzucił Nikołaj Kolada najmłodszą bodaj aktorkę Teatru im. S. Jaracza w Łodzi, Agnieszkę Skrzypczak. Monodram "Marzenie Nataszy", w którym ją obsadził, jest dla widza spotkaniem z aktorstwem w stanie krystalicznym. Aktorstwa bez "podpórek" w postaci np. szczątków scenografii i rekwizytów, którymi na chwilę choć można odwrócić od siebie wzrok widza.

"Marzenie Nataszy" to kompilacja dwóch monodramów Jarosławy Pulinowicz (oprócz tytułowego jest jeszcze "To ja wygrałam"), cieszących się w Rosji sporą popularnością (blisko sto realizacji). Dwudziestokilkuletnia Pulinowicz jest uczennicą Kolady z jekaterynburskiej szkoły dramaturgicznej i rzeczywiście sztuki te bliskie są pisarstwu samego Kolady. Konflikt osadzony jest na zestawieniu dwóch szesnastoletnich dziewczyn i przeciwieństw tak oczywistych, iż wiadome staje się oczekiwanie na odsłonięcie drugiego dna sprawy.

Pierwsza Natasza jest wychowanką domu dziecka, hardą chłopczycą, która rozstawia rówieśników po kątach. Skrzypczak obdarza ją wręcz więziennymi manierami. Natasza, w której zachowały się jakieś resztki wrażliwości, przyzwyczajona jest jednak, że jeśli chce coś mieć, musi to wywalczyć. Bez względu na cenę. Przy emocjonalnej niedojrzałości oznaczać to będzie dla niej zamianę "bidula" na więzienie dla nieletnich.

Druga Natasza to "złote dziecko" z dostatniego domu, wschodząca gwiazdka telewizyjnego programu dla młodzieży. Usytuowani rodzice nie szczędzą pieniędzy, by ją wyedukować i rozwijać w niej wszelkie talenty, mające zapewnić jej pozycję w życiu. Zapomnieli tylko, że ich córka ma też serce. Obie dziewczyny dorastają i usilnie marzą o romantycznej miłości. Wyobrażają ją sobie odmiennie, ale z podobną naiwnością.

Agnieszka Skrzypczak daje na scenie popis niebywałej ekspresji. Spokojnie mogłaby obdzielić nią kilka aktorek i jeszcze by zostało. Ekspresja ta znajduje uzupełnienie w jej zdolności do poddawania się nagłym metamorfozom. I to z niezwykłą łatwością. Dowodzi ona tego nie tylko wcielając się w dwie odmienne dziewczyny. Jako każda z Nataszy, Skrzypczak, przez przywołanie charakterystycznych dla nich gestów czy sposobów wyrażania się, wprowadza na scenę kolejne postaci z otoczenia nastolatek.

Może nie byłoby to tak dziwne, gdyby nie młody wiek aktorki, dziś tylko współpracującej z "Jaraczem", a przecież zasługującej, by zostać pełnoprawnym członkiem zespołu. Udowodniła to już w 2012 roku rolą Ady w dyplomowym "Instynkcie gry" w reż. Waldemara Zawodzińskiego. Na co czeka dyrekcja?

Wracając do pomysłu Kolady na "Marzenie...", to, co jest walorem z perspektywy aktorskiej, na dłuższą metę zdaje się małym mankamentem spektaklu. Postaci budowane są na stypizowanej, bogatej grze mimiką i systemie gestów, wirujących wedle stałego wręcz cyklu. Od monotonii broni spektakl dyscyplina i rytm podania tekstu. Niekiedy Skrzypczak świadomie lawiruje na granicy interakcji z widzem, do której jednak nie dopuszcza.

Ową cykliczność stosuje Kolada chyba z premedytacją, by w finalnych scenach obu części doprowadzić do nagłego rozwiązania. Pewnie z premedytacją też, wierząc w Jego Wysokość Aktora na scenie, pozostawia aktorkę siedzącą na krześle frontem do widza, "uwięzioną" w sytuacji, którą można by w bogatszy sposób wykorzystać.

Światy obu dziewczyn zazębiają się (konwencja monologu lepiej tłumaczy się w pierwszej części), ale monodramy "zszyto" też wprowadzeniem postaci zakochanego chłopaka (Karol Puciaty). Dla pierwszej Nataszy jest on być może jedyną możliwą "wersją" wymarzonego męża, dla drugiej koszmarem, pyłem spotkanym na drodze pełnej sukcesów. To "zszycie" będzie mieć też niespodziewany, zagrany przez Skrzypczak z dużym wyczuciem skali środków, nieprzesadzony finał.

Jasne, nie w rok i bez pokory zdobywa się Himalaje, ale oglądamy rozwój talentu, który warto zatrzymać w Łodzi. "Marzenie Nataszy" to kolejny krok Agnieszki Skrzypczak ku wyżynom aktorstwa. Krok udany, postawiony w sposób zdecydowany i wiele rokujący.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki