Martwe foki nad Bałtykiem. Detektywi wskazali, kto mógł zabić zwierzęta. Prokuratorskie śledztwo nadal trwa

Agnieszka Kamińska
Przedstawiciele WWF obawiają się, że gdyńska prokuratura może umorzyć śledztwo w sprawie fok. Ich zdaniem postępowanie stanęło w miejscu
Przedstawiciele WWF obawiają się, że gdyńska prokuratura może umorzyć śledztwo w sprawie fok. Ich zdaniem postępowanie stanęło w miejscu pixabay.com
Detektywi twierdzą, że za ujawnionymi uśmierceniami fok stoi załoga jednego kutra, która działała na zlecenie jego właścicieli. Prokuratura studzi emocje, nikomu nie przedstawiła zarzutów. A ekolodzy obawiają się, że już nie przedstawi.

Firma detektywistyczna, która zajęła się sprawą martwych fok, przekazała swoje ustalenia Prokuraturze Rejonowej w Gdyni.
- Mamy informacje na temat konkretnego kutra, jego właścicieli i konkretnej załogi. Ustalenia są jednoznaczne. Nazwiska podaliśmy prokuraturze „na talerzu” - mówi pracownik biura detektywistycznego Lampart.
Detektyw twierdzi, że za ujawnionymi uśmierceniami fok stoi jedna załoga, która na zlecenie właścicieli kutra miała zabijać zwierzęta i otrzymywać za to premie finansowe. Na dowód „skutecznych łowów” pracownicy mieli przywozić fragmenty ciał martwych zwierząt.

- Stali się oni narzędziami w rękach swoich pracodawców - właścicieli kutrów. Ze względu na ówczesne wypowiedzi polityków, czuli się moralnie usprawiedliwieni do uruchomienia aktywności polegającej na celowej likwidacji „szkodników” - mówi detektyw.

Do ustaleń biura detektywistycznego, prokuratura podchodzi z dużą ostrożnością. Postępowanie w sprawie pięciu fok cały czas prowadzi.

- Informacje firmy detektywistycznej na tym etapie nie dały podstaw do przedstawiania komukolwiek zarzutów - mówi prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Prokuratura czeka obecnie na ekspertyzę Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, dzięki której może uda się stwierdzić skąd przypłynęły martwe foki. Potem dopiero, jak słyszymy, możliwe będzie ewentualne wiązanie ze sprawą wskazanych przez detektywów osób. Status strony poszkodowanej w sprawie ma WWF Polska. Przedstawiciele organizacji obawiają się, że postępowanie może zostać umorzone, a cała sprawa przycichnie i zostanie zamieciona pod dywan.

Czytaj także:

Śledztwo w sprawie fok trwa. Ekolodzy mają obawy

Detektywi, prowadzący głośną sprawę martwych fok znajdowanych w lecie twierdzą, że już ustalili, kto zabił zwierzęta i poinformowali o tym prokuraturę. Ta jednak nie postawiła nikomu zarzutów. Ekolodzy obawiają się, że sprawa może zostać zamieciona pod dywan.

Prokuratura Rejonowa w Gdyni cały czas prowadzi śledztwo w sprawie pięciu martwych fok, które w okresie od kwietnia do czerwca znaleziono na wybrzeżu. Biegli potwierdzili, że cztery foki zostały zabite przez człowieka przy użyciu tępego narzędzia, w jednym przypadku sekcja nie była możliwa wskutek rozkładu ciała. Sprawą zajęło się też biuro detektywistyczne Lampart. Detektywi mówią, że wytypowali sprawców i kuter, na którym zabijano foki. Swoje ustalenia przekazali gdyńskiej prokuraturze.

- Ustaliliśmy kompletne informacje w zakresie „sprawców” niezidentyfikowanej dotąd precyzyjnie liczby uśmierceń fok. Mamy informacje na temat konkretnego kutra, jego właścicieli i załogi. Ustalenia są jednoznaczne: załoga ta miała być w ściśle określonym czasie wielokrotnie oddelegowywana przez właścicieli do wypływów parałowieckich na foki, gdzie na dowód skutecznych łowów miała przywozić odcięte fragmenty ciał zwierząt właścicielom kutra. Za takie działanie załoga miała otrzymywać nieduże premie finansowe - tłumaczy detektyw biura i prosi, aby nie podawać jego nazwiska. - Technologia, a właściwie analityka śledcza wraz z bogatą wiedzą utajnionych informatorów, pomogła ustalić „sprawców”. Kompletną wiedzę na ten temat przekazaliśmy prokuraturze w Gdyni. Jesteśmy zadowoleni z wyników śledztwa i w naszej opinii zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, aby ustalić okoliczności dotychczasowych uśmierceń i aby zatrzymać falę kolejnych - dodaje.

Detektyw jeszcze przed rozpoczęciem śledztwa wyjaśniał, że liczba kutrów i ich zasięg na morzu są znane. Tak samo, jak miejsca znalezienia martwych fok oraz kierunek wiatru w dniach poprzedzających odnalezienie ciał. Tłumaczył, że po przeprowadzeniu symulacji komputerowej można wskazać miejsce i datę uśmierceń, a następnie wytypować jednostki, które mogły mieć z tym związek.
- Poza pozyskaniem informacji z wykorzystaniem rozwiązań technologicznych, podejmowane były również utajnione czynności polegające na infiltracji wytypowanych środowisk. Czynności te były dość ryzykowne, ponieważ prześwietlane środowiska były niezwykle hermetyczne, poza tym wielu ich członków było uzbrojonych m.in. w broń białą - twierdzi detektyw.

Jacek Wittbrodt: Foka była, jest i będzie. Ważna jest równowaga w ekosystemie

Wyjaśnia, że za ujawnionymi przypadkami uśmierceń fok stoi jedna grupa osób. Podejrzewa, że zabitych zwierząt mogło być więcej. Dodaje też, że motywem zabijania fok była prawdopodobnie chęć obrony własnych interesów przed stratami finansowymi, wiążącymi się z uszkadzaniem sieci i wyjadaniem przez foki złowionych ryb. Nad sprawą fok, jak informuje, pracowało ośmiu detektywów z delegatury trójmiejskiej, sześciu z delegatury warszawskiej, pięciu utajnionych operatorów, trzech analityków i trzech techników. Wszystkie operacje przeprowadzali profesjonaliści, a dowodził nimi były naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Głównej Policji.

Sprawca na talerzu?

Biuro szacuje, że całkowity koszt śledztwa wyniósł 80-90 tys. zł. Firma zajęła się sprawą fok na prośbę anonimowych osób. Choć, jak mówi nam detektyw, ze względu na społeczny wymiar sprawy, firma dofinansowała postępowanie. Przypomnijmy też, że za wskazanie sprawców nagrodę wyznaczyła m.in. Fundacja Świat Zwierzętom oraz pisarka Maria Nurowska. Firma detektywistyczna za swój sukces uznaje doprowadzenie do zatrzymania Bartosza D., który był poszukiwany przez wiele miesięcy przez policję w sprawie brutalnego skatowania psa Fijo. Zajmowała się też sprawą zaginięcia Iwony Wieczorek. Firma prokuraturze jest więc znana, choć śledczy do jej ustaleń podchodzą ze sceptycyzmem. Pojawiają się też głosy, że firma może szukać medialnych spraw, żeby się wypromować. Do ustaleń w sprawie fok, prokuratura również podchodzi ostrożnie. Swoje postępowanie cały czas prowadzi i jak na razie nie planuje zatrzymań.

- Do Prokuratury Rejonowej w Gdyni wpłynęło pismo z firmy detektywistycznej Lampart. Przekazała ona informację, którą miała otrzymać od anonimowego informatora. Wskazuje w niej osoby, które miały się przechwalać, że brały udział w procederze zabijania fok. Te informacje na tym etapie nie dały podstaw do przedstawiania komukolwiek zarzutów, w związku z tym postępowanie cały czas się toczy - mówi prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Prokuratura czeka na ekspertyzę Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Ma ona dotyczyć przepływów i prądów wodnych w rejonach, w których zostały znalezione uśmiercone foki. Dzięki temu prawdopodobnie uda się ustalić, gdzie foki zostały zabite i skąd ich ciała przypłynęły. Według śledczych, nazwiska podane przez detektywów być może będą mogły mieć znaczenie dopiero wtedy, gdy IMGW przekaże im swoją analizę.
- Dopiero wtedy będzie można ustalić, czy podane przez detektywów nazwiska można w ogóle wiązać ze sprawą fok - wyjaśnia prokurator Grażyna Wawryniuk.

Detektyw mówi jednak o opieszałości prokuratury w tej sprawie.
- Minęło już bardzo dużo czasu, odkąd prokuratura jest w posiadaniu naszego materiału i należałoby w końcu do niego zajrzeć, skoro już cała najtrudniejsza robota została przez nas wykonana, a nazwiska możliwych sprawców właściwie zostały podane na talerzu - mówi detektyw.

Zaczynają się umorzenia

Śledztwu w sprawie fok nadano najwyższy priorytet, a postępowanie miała nadzorować Prokuratura Krajowa. Ta jednak dziś nie komentuje postępów śledztwa i odsyła do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Z upublicznionych już ustaleń biegłych wiemy tyle, że foki zginęły od uderzeń, które zmiażdżyły im głowy. Z dużym niepokojem śledztwu przyglądają się ekolodzy. WWF Polska w postępowaniu ma status strony poszkodowanej. Jej przedstawiciele twierdzą jednak, że nie są szczegółowo informowani o postępach śledztw. Podejrzewają, że na całym polskim wybrzeżu zginęło z rąk człowieka 21 fok (ostatnią martwą fokę znaleziono pod koniec października). To liczba rekordowa, nieodnotowana wcześniej.

Za zabicie fok grozi do trzech lat więzienia. Tymczasem niektóre śledztwa prokuratur zostały już umorzone ze względu m.in. na brak znamion czynu zabronionego lub niewykrycie sprawców. Ekolodzy wskazują, że w niektórych przypadkach nie przeprowadzono sekcji zwłok. Śledczy uznali, że do śmierci nie przyczynił się człowiek, choć foka miała zdjęty skalp lub równo rozcięty brzuch.

- Umorzone zostały śledztwa w Gryficach, które obejmowały 12 martwych fok, znalezionych w tamtym rejonie. Prokuratura argumentowała umorzenia m.in. tym, że foki zostały zabite na wodach szwedzkich, gdzie na nie się poluje. Następnie ich ciała morze wyrzuciło na polskie plaże. To raczej się nie zdarza i taką argumentację można przyjąć tylko hipotetycznie. Mamy też przypadek umorzenia śledztwa w rejonie Świnoujścia. Prokuratura w Gdyni na szczęście prowadzi śledztwo, ale zrobiła tylko połowę tego, co powinna była zrobić. Stwierdziła, że foki zabił człowiek. Cieszy, że wykonano sekcję zwłok. Ale druga połowa prac to powinno być znalezienie sprawcy. W tej kwestii otrzymujemy informacje, że to może nie być możliwe i że tu również może skończyć się na umorzeniu. Fakt, że prokuratura jeszcze nie sprawdziła ustaleń detektywów również świadczy o tym, że śledztwo może być umorzone. Boimy się, że umorzenia spowodują ciche przyzwolenie na zabijanie fok i że będzie to skutkowało kolejnymi przypadkami martwych fok - twierdzi Sebastian Kobus z WWF Polska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Martwe foki nad Bałtykiem. Detektywi wskazali, kto mógł zabić zwierzęta. Prokuratorskie śledztwo nadal trwa - Plus Dziennik Bałtycki

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krol KiK
Biuro detektewistyczne "Papierowy tygrys" wslawione wrabianiem "zalogi" pewnej smieciarki w zabojstwo(?) Iwony Wieczorek.
Wróć na i.pl Portal i.pl