Martwe foki na Pomorzu. Foki to ofiary czy święte krowy?

Agnieszka Kamińska
Foki są pod ścisłą ochroną. Za zabicie tych zwierząt grozi do trzech lat więzienia
Foki są pod ścisłą ochroną. Za zabicie tych zwierząt grozi do trzech lat więzienia Przemek Świderski
Na razie trudno o porozumienie między rybakami a aktywistami ekologicznymi w sprawie fok. Zatacza ona coraz szersze kręgi i do dyskusji włączyli się m.in. detektywi. Sprawa fok staje się też orężem w walce politycznej.

Pracownicy biura detektywistycznego Lampart mówią, że przeniknęli do środowiska rybaków. Ustalają, kto odpowiada za uśmiercanie fok na polskim wybrzeżu. Od kwietnia do czerwca znaleziono pięć martwych fok: dwie na plaży w Gdyni i trzy na plażach Półwyspu Helskiego. Detektywi określili krąg podejrzanych. Twierdzą, że wskazanie konkretnego sprawcy jest już tylko kwestią czasu.

Punkt widzenia detektywów

- Ta sprawa jest niezmiernie istotna społecznie i istnieje realne zagrożenie samosądem - mówi utajniony pracownik biura. Dla detektywa jest oczywiste, że foki były uśmiercane na wodzie przez człowieka. Świadczy o tym przewiązywanie ich ciał linami z powieszonymi cegłami oraz w innych przypadkach - przecięcie powłok brzusznych. W biurze Lampart wskazują, że skoro foki uśmiercane były na wodzie, to załoga musiała wciągać je na pokład. A to jest możliwe, jak mówią, tylko na małych jednostkach.

- To musiały być małe jednostki, np. takie, które wypływają na połów łososi, bo z dużego kutra nie ma możliwości podjęcia foki. Odległość z pokładu do lustra wody jest zbyt duża, aby je dosięgnąć jakimiś narzędziami i wciągnąć na pokład. Dodatkowo, w wodzie nie byłoby możliwości, aby przewiązać ciało martwego zwierzęcia liną, dowiązać cegły i wypatroszyć - przedstawia swój tok myślenia detektyw.

Twierdzi też, że po morzu pływa pewna liczba małych jednostek. Możliwe jest więc zawężenie zakresu poszukiwań i ustalenie, które konkretnie znajdowały się na wodzie w czasie, kiedy dochodziło do brutalnych uśmierceń.

- Liczba małych jednostek jest znana, wiemy, jaki zasięg mają te kutry na morzu, znamy miejsca wypłynięć ciał martwych zwierząt, a na podstawie analiz hydrologicznych i meteorologicznych wiemy, jaki w dniach poprzedzających znalezienie ciał był m.in. wiatr na morzu. Jesteśmy w stanie nałożyć wszystkie te wartości na siebie i przeprowadzić symulację komputerową, która dość precyzyjnie będzie w stanie wskazać miejsce i datę uśmierceń - wyjaśnia detektyw.

Na tej podstawie, według detektywa, możliwe będzie ustalenie portu. W toku wywiadu gospodarczego nastąpi zaś porównanie ustalonych komputerowo informacji z pozycjami konkretnych jednostek pływających. A wówczas, jak mówi, będzie można wskazać załogę, a potem osobę.

- Apelujemy do sprawcy lub sprawców, aby sami się ujawnili i zgłosili się do nas lub na policję, co na tym etapie być może zadziała na ich korzyść, stanowiąc potencjalną okoliczność łagodzącą. Nie ma bowiem takiej możliwości, abyśmy do nich nie dotarli. Prosimy też wszystkich, którzy mają jakieś informacje, o przekazanie ich nam lub policji, to przyspieszy działania - przyznaje detektyw.

W biurze detektywistycznym mówią, że prowadzone są obecnie żmudne symulacje komputerowe. Firma zatrudniła kilku biegłych tylko do tej sprawy. Swoje śledztwo wycenia na 70 tys. zł. Biuro zakwalifikowało śledztwo jako „istotne społecznie” i w części samodzielnie pokrywa koszty - pozostałą część wydatków uregulują prywatni zleceniodawcy. Biuro ma doświadczenie w sprawach związanych ze znęcaniem się nad zwierzętami lub zabijaniem ich niezgodnie z prawem. Niedawno doprowadziło do zatrzymania Bartosza D., poszukiwanego przez wiele miesięcy przez policję w głośnej sprawie skatowania psa Fijo. Fokami zajął się ten sam zespół pracowników.

Punkt widzenia rybaków

W kręgu podejrzanych biura detektywistycznego znaleźli się więc rybacy, pływający na małych kutrach. Złowione przez nich ryby bardzo często padają ofiarami fok. Bywa, że wskutek foczej ingerencji 70 proc. połowu przepada lub nie nadaje się do sprzedaży, co naraża rybaków na spore straty finansowe. Nie znaczy to jednak, jak mówią, że to oni zabijają foki. - To, co mówią ci detektywi, to jest kompletna bzdura! Te martwe foki to nie jest robota rybaków. Przecież rybak idzie w morze po to, żeby łowić ryby, a nie zabijać foki. Nie czyha za burtą z pałką, żeby walnąć fokę w łeb i nie zabiera ze sobą w morze cegieł! Oczywiście zdarza się, że foka zaplącze się w sieci i jeśli nie wypłynie na powierzchnię zaczerpnąć świeżego powietrza, to utonie. Taki niezamierzony przyłów nie jest winą rybaka, rybak nie musi takiej martwej foki zabierać na pokład - mówi Jacek Wittbrodt, prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich, czynny rybak. - Sam wychodzę w morze łowić. Bywało, że połowę złowionych przeze mnie ryb zjadła foka. I tak, byłem wściekły, ale to nie znaczy, że teraz będę te foki zabijał.

„Szeregowi” rybacy powtarzają, że to oni stali się ofiarami w sprawie fok. Mówią, że ferowane są niesprawiedliwe wyroki. Niedawno w telewizji jeden z nich powiedział, że martwych fok będzie więcej. Sugerował, że problem jest szerszy i będzie narastał. Ktoś inny napisał w internecie, że „foki to łajzy, które trzeba tępić”. W internecie wylała się fala nienawistnych komentarzy na całą branżę rybacką. Dziś na temat fok rybacy wypowiadają się już tylko anonimowo.

- To jest bezlitosna nagonka na rybaków! Boimy się już cokolwiek powiedzieć, a przecież to oczywiste, że z fokami się nie kochamy. Foki to nie są jakieś święte krowy. A teraz, jak widzę na morzu łeb foki, to omijam ją szeroki łukiem, żeby przypadkiem nie wejść jej w drogę! To jest chora sytuacja. Ktoś morduje te foki, żeby potem nas oczerniać... Dlaczego nikt nie myśli o tym, że ja mam rodzinę do utrzymania z ryb, a zżera je ta święta krowa. Fok jest coraz więcej, a ryb mniej, dlaczego państwo chroni foki, nie ludzi - pisze w emocjonalnym mejlu rybak z Jastarni, prosi o niepodawanie nazwiska.

Do redakcji „Dziennika Bałtyckiego” przysłano list. Autorzy (nazwisko do wiadomości redakcji) piszą w nim, że wynajmowali pokój w Jastarni. Podczas rozmowy z właścicielami domu dowiedzieli się, że mają oni kuter rybacki i nakazują swojej załodze zabijać foki, jak je określili, „te namnożone gówna Bałtyku”. Właściciele mieli też powiedzieć, że w ostatnim czasie na ich zlecenie zabito kilka sztuk i że „mają oni swoje sposoby, żeby nie zostawiać śladów”. Ich pracownicy za zabicie fok mieli otrzymywać dodatkowe pieniądze. Pracodawcom musieli jednak pokazać, jako dowód, kawałek płetwy martwego zwierzęcia. List trafił też do prokuratury. Czynności prowadzone przez Komendę Miejską Policji w Gdyni pod nadzorem gdyńskiej prokuratury rejonowej monitoruje również Prokuratura Krajowa w Warszawie i Komenda Główna Policji.

- Postępowanie w sprawie uśmiercenia fok jest kontynuowane i prowadzone jest cały czas w sprawie. Czekamy na przeprowadzenie wszystkich sekcji zwłok, a następnie na sporządzenie i przekazanie opinii, w tym, co do charakteru obrażeń oraz przyczyn śmierć fok - informuje prok. Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Punkt widzenia ekologów

Błękitny Patrol WWF w ostatnim czasie powiększył liczbę patroli, które monitorują plaże. Ekolodzy nie zgadzają się z twierdzeniem, że fok jest coraz więcej. W całym morzu żyje ich około 30 tys. Przed II wojną światową było ich trzy razy więcej. W Polsce, kilka lat temu, zaobserwowano rekordową liczbę fok na Mewiej Łasze - było ich ok. 300.

- Niektórzy winią foki za to, że populacja dziko żyjących ryb w Bałtyku się zmniejsza. Tymczasem zmniejsza się nie wskutek istnienia fok, ale działalności człowieka. Dziś problemem są m.in. powiększające się strefy beztlenowe w Bałtyku i takie, w których brakuje substancji pokarmowych. Dlatego jest mniej ryb. A foki powinny być bezwzględnie pod ścisłą ochroną - stwierdza Sebastian Kobus z WWF Polska.

Niektórzy powtarzają jednak, że rząd powinien zgodzić się na odstrzał fok. Tak jak to się dzieje m.in. w Szwecji, Finlandii i Estonii. Tyle tylko, że w tamtych krajach fok jest kilkanaście tysięcy, a odstrzałem zajmują się wyspecjalizowane osoby. Naukowcy powtarzają, że strzelanie do fok u nas nie ma sensu. - Ograniczenie liczby fok w Bałtyku poprzez ich zabijanie w Polsce nie jest potrzebne. Populacja foki szarej, kiedy osiągnie stabilny poziom, sama przestanie przyrastać - przekonywał Bartłomiej Arciszewski, zastępca kierownika Stacji Morskiej im. prof. K. Skóry Instytutu Oceanografii UG.

Foki giną z rąk człowieka, ale - pomijając ostatnie przypadki - głównie w sposób niezamierzony. Rybacy w swojej pracy stosują tzw. sieci skrzelowe. Ryby, które się w nich znajdą, są łatwo dostępne dla fok. Dla rybaków oznacza to potencjalną stratę ryb, a dla fok śmiertelne zagrożenie.

- Nie jest winą ani rybaka, ani foki, że to zwierzę znalazło się w sieciach. Dlatego ważne jest stosowanie narzędzi tzw. alternatywnych, które pozwalają uniknąć ryzyka usidlenia w nich fok. Stosowanie narzędzi bezpiecznych dla gatunków chronionych, a jednocześnie umożliwiających wykonywanie zawodu przez rybaków, jest najlepszym kierunkiem rozwiązania tego problemu - uważa Bartłomiej Arciszewski.

Takim alternatywnym narzędziem, dopuszczonym przez polskie i unijne prawo, jest klatka do połowu ryb łososiowatych. Od roku stoi ona na terenie Stacji Morskiej na Helu. Naukowcy zapraszali rybaków do jej testowania. Poza pojedynczymi rozmowami, odzew był znikomy. Rybacy podchodzą do klatki jak do jeża. Wolą pozostać przy dotychczasowych narzędziach połowowych. Dlaczego?

- Ze względów technicznych i ekonomicznych. Te alternatywne narzędzia sprawdzają się, gdy są stawiane w cichych zatokach i fiordach. Charakter naszego wybrzeża i warunki, w których łowimy, nie pozwalają na to, żeby je zastosować i żeby przyniosły ekonomiczną korzyść rybakowi - tłumaczy Jacek Wittbrodt, prezes ZRM.

Punkt widzenia posłów

WWF Polska przygotowała petycję do Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Ministerstwa Środowiska z żądaniem podjęcia zdecydowanych działań w celu lepszej ochrony fok. Organizacja domaga się wprowadzenia alternatywnych narzędzi połowowych oraz przyspieszenia wypłaty rekompensat dla rybaków za straty w połowach, wyrządzone przez foki. Petycję podpisało ponad 22 tys. osób. Sprawą zajął się też Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt. - Niestety, nieodpowiedzialne wypowiedzi niektórych polityków, w tym poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, przewodniczącej sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej, sugerujące, że foka szara jest szkodnikiem i że trzeba rozważyć możliwość odstrzału tych ssaków, spowodowały eskalację bestialskich zachowań, prawdopodobnie środowisk rybaków. Wystosowaliśmy ostry apel do premiera, ministrów środowiska oraz gospodarki morskiej z żądaniem zajęcia się problemem i jednoznacznego odcięcia się od słów, że foka szara jest szkodnikiem oraz szybkiego wdrożenia programu ochrony foki szarej - mówi Paweł Suski, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt, poseł PO.

Posłanka PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk nie ma wątpliwości, że celowe zabicie foki jest okrucieństwem, które powinno być napiętnowane i przykładnie ukarane. Ma też nadzieję, że rybacy, naukowcy ekolodzy oraz politycy zaczną wreszcie rozmawiać, by merytorycznie omówić zagadnienie. - Problem jest realny. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do rozwiązań prawnych, które wdrożono w Szwecji czy Finlandii, a więc w krajach, które ochronę środowiska mają wypisaną na sztandarach. Patrzenie na problem tylko przez pryzmat pięknych foczych oczu blokuje u niektórych podstawowe procesy analityczne i przerzuca dyskusję w sferę niezdrowych emocji. Nie zgodzę się z tym, żeby obarczać winą za wszystko rybaków, bo to jest niesprawiedliwe i niegodne. Stawianie tezy, że foki zabijają rybacy ma chyba swoje źródła w telewizji ezoterycznej. Nie ma mojej zgody, by rzucać oskarżenia na Kaszubów! My możemy ten problem zamieść pod dywan, nie ma sprawy, ale wtedy nasze rybołówstwo padnie. Czy wtedy te „nasze” foki będą bezpieczne? Jeżeli łowiska zostaną u nas przetrzebione, to foki w poszukiwaniu pokarmu, ruszą na inne łowiska, do Szwecji, Finlandii. A tam już nikt takiej dyskusji, jaka jest teraz u nas, nie prowadzi. Tam już czekają myśliwi - komentuje Dorota Arciszewska -Mielewczyk.

Punkt widzenia ministerstw

Paweł Suski twierdzi, że program ochrony fok został przygotowany, ale od 2014 r. leży w szufladzie Ministerstwa Środowiska. W resorcie zapytaliśmy więc o to i czy jest jakiś pomysł, by rozwiązać problem. Odesłano nas do oświadczenia, znajdującego się na stronie ministerstwa. Napisano w nim m.in.: „Będziemy wspierać wszelkie rozsądne rozwiązania (...)”. Z kolei w biurze prasowym Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej poinformowano, że resort wraz z ministerstwem środowiska pracuje nad powołaniem zespołu. Ma on zaproponować rozwiązania chroniące foki i interesy rybaków. Wśród nich mają znaleźć się przetestowania alternatywnych narzędzi połowowych. A od 1 stycznia 2019 r. będą też wypłacane rekompensaty za straty w połowach, spowodowane przez foki w okresie 2016-2018.

- W tej chwili trwa nowelizacja rozporządzenia, które uruchomi wypłatę rekompensat. Nowelizację zaproponowali sami rybacy. Zmiany powinny wejść w życie do końca tego miesiąca - mówią w biurze prasowym resortu. Środki na rekompensaty, teoretycznie, były dostępne już wcześniej. Rybacki program operacyjny na ten cel przewiduje około 4 mln euro. Dlaczego rybacy z nich nie korzystali?

- Te środki są do dyspozycji, ale nie zostały uruchomione. Jeśli ministerstwo ogłosi nabór wniosków, to będziemy je składać - tłumaczy Jacek Wittbrodt. - Ale będziemy jeszcze rozmawiać o tym z ministerstwem. Zaproponowano nam pewne stawki w rozporządzeniu, które nigdy nie pokryją strat. Będą one rekompensowane w 80 proc. lub 50 proc. w zależności od tego, kto jaką jednostką łowi. Rybak będzie musiał udokumentować szkodę, a więc będzie musiał przywieźć resztki zjedzonej ryby do portu, a tam ocenią je w inspekcji rybołówstwa - dodaje.

Sprawa martwych fok wzburzyła opinię publiczną. Fundacja Świat Zwierzętom za wskazanie sprawcy uśmierceń wyznaczyła nagrodę - 30 tys. zł. Pisarka Maria Nurowska oferuje 20 tys. zł za ujawnienie nazwiska zabójcy foki Helenki, która była podopieczną helskiej stacji. Foki są pod ścisłą ochroną. Polska zobowiązana jest do ich ochrony w ramach Konwencji o różnorodności biologicznej, Konwencji Berneńskiej, Konwencji Bońskiej oraz Konwencji Helsińskiej. Za zabicie tych zwierząt grozi do trzech lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Martwe foki na Pomorzu. Foki to ofiary czy święte krowy? - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl