Marta Guzowska: Pisarz żyje dla takich momentów, kiedy ta muza coś mu tam szepnie

Arlena Sokalska
Arlena Sokalska
Wydawnictwo Marginesy
W mojej następnej powieści pojawi się nowy bohater, to będzie ślepy archeolog. Może się wydawać, że to nieprawdopodobne, by ślepiec mógł być archeologiem, ale wydaje mi się, że wyszło ciekawie. To nie będzie postać jednoznacznie dobra. Książka ukaże się w przyszłym roku - zapowiada Marta Guzowska, autorka kryminałów i archeolożka. Ostatnio ukazał się jej książka zatytułowana "Reguła numer 1"

„Reguła numer 1”to już druga Pani powieść kryminalna, w której bohaterką jest archeolożka-złodziejka Simone Brenner. Znudził się Pani antropolog Mario Ybl?
Nie (śmiech). Mario Ybl to moja wielka miłość i będę bardzo smutna, gdy napiszę ostatni tom jego przygód. Ale to jeszcze nie nastąpiło. Z Mariem jest taka dziwna historia, że chciałam go zdradzić, zrobić jakiś skok w bok. Pomyślałam, że zdradzę go z Simoną. Miał być jednorazowy skok w bok, a wyszedł trwały związek...(śmiech). Na razie jestem więc bigamistką. Ale nie, Mario mi się absolutnie nie znudził, on jeszcze powróci.

Jeśli mówi Pani o Mariu jak o swoim literackim kochanku, to kim jest Simona? Przyjaciółką?
Tak, ale też moim alter ego. Simona to taka lepsza ja: śmielsza, odważniejsza, z większym jajem, robiąca rzeczy, na które ja bym się nigdy nie odważyła. Jest jak taka fajna przyjaciółka albo starsza siostra. Starsza w sensie doświadczenia, śmiałości, życiowej odwagi.

Pani jako archeolożce nigdy nie chodziło po głowie, żeby zrobić coś takiego jak Simona: „zaopiekować” się jakimś wykopanym właśnie zabytkiem?
Może nawet i chodziło, problem w tym, że ja się zajmuję ceramiką (śmiech). A któż chciałby kupować stare skorupy, do tego potłuczone. Oczywiście żartuję. Ale proszę zwrócić uwagę, że złote czy srebrne znaleziska są bardzo rzadkie. Może tego z moich książek nie widać, a czytelnikom wydaje się, że to złoto leży w każdym wykopie, ale to są naprawdę bardzo niezwykłe przypadki i one oczywiście mają odpowiednią ochronę. Ale - gdyby ktoś się bardzo postarał - mógłby chyba coś ukraść, zwłaszcza na wykopaliskach, nim taki przedmiot trafi do systemu, zostanie skatalogowany. Albo tak, jak to robi Simona, gdy ten zabytek trafi na wieki wieków do jakiegoś muzeum. Bardzo mnie zainspirowała scena z „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”, kiedy ta Arka, o którą się wszyscy - w sensie dosłownym - zabijali, ląduje w magazynie pełnym setek podobnych skrzyń i jest pewne, że nikt nigdy już jej nie zobaczy. Podobnie jest z wieloma zabytkami, bo nie ma pieniędzy na ich konserwację i wystawianie, o czym ja zresztą piszę, tylko trochę to wszystko przerysowuję.

Myśli Pani, że w realnym życiu archeolog jest w stanie się poważyć na zabranie czegoś z wykopalisk albo wykradzenie z muzeum - jak robi to Simona?
Myślę, że każdy jest w stanie poważyć się na wszystko w odpowiednich okolicznościach. Archeolog nie jest nikim nadzwyczajnym czy też kimś lepszym niż dajmy na to lekarz, policjant, nauczycielka. To zawód bardzo wciągający. Oczywiście nie każdy jest złodziejem, tak, jak nie każdy jest mordercą. Myślę, że archeolog miałby akurat przy takiej kradzieży niezłe know-how. Stąd zresztą narodziła się moja bohaterka, bo Simona wie wszystko o złotych zabytkach, a jednocześnie nie ma skrupułów moralnych, by je ukraść.

Pytam o to wszystko, bo Pani opisuje środowisko archeologów jako kłębowisko żmij.
A to akurat jest prawda (śmiech).

To jest ciężki zawód?
Jeśli ten wywiad przeczyta lekarz dyżurujący na pogotowiu, to tylko się uśmieje i powie: ta kobieta nie ma pojęcia, co to znaczy ciężki zawód. Ale to jest rzeczywiście trudny zawód. Z wielu względów: ciężki fizycznie, wymagający intelektualnie. Ale też i trudno dostać się na dobre wykopaliska, dostać się do dobrego projektu. To wymaga lat zabiegów, znajomości. To jest kłębowisko żmij, ludzie naprawdę walczą o różne rzeczy, a jak już je dostaną, zwalczają konkurencję. W wielu innych środowiskach jest pewnie podobnie.

Pytam wciąż o tych archeologów, bo wszyscy myślą, że to świetne, ciekawe zajęcie, tymczasem wielu z nich znajduje sobie zajęcie w innych branżach.
Archeolodzy są naprawdę wszędzie. Czekam na premiera archeologa. I zapewne będzie to mój były student. (śmiech). Studia archeologiczne są bardzo rozwijające i pozwalają poradzić sobie w różnych sytuacjach.

Kiedy pojawiła się ta pierwsza myśl, że chce Pani napisać książkę?
Bardzo dawno temu. Tak naprawdę chciałam zabić swojego byłego męża. Tak mi dopiekł - niestety - że sobie pomyślałam: napiszę kryminał i załatwię faceta, niech ma za swoje (śmiech).

Przynajmniej literacko.
Ale żeby było śmiesznie, do tej pory tego nie zrobiłam, więc on żyje i ma się dobrze, bo nie pasował mi do akcji. Natomiast był to taki pierwszy przebłysk, który nie miał ciągu dalszego. A później, kiedy pojawiło się na świecie moje pierwsze dziecko, a ja zostałam z pełnymi rękami, ale pustą głową i z potwornym brakiem wykopalisk, pomyślałam, że przynajmniej sobie coś o wykopaliskach napiszę. I okazało się, że to mi wychodzi. Dostałam nagrodę Wielkiego Kalibru za debiut, więc to było inspirujące, pomyślałam, że chyba umiem to robić.

Pytam o to również dlatego, że opisuje Pani pracę archeologa jako szczególnie niewdzięczną, a na dodatek - jak Pani kiedyś wspomniała - zawsze w wykopie gniotą kamyczki. A co Panią gniecie przy pisaniu?
Wszystko. Pisanie to jest bardzo ciężka praca. Myśl o tym, że kartka jest biała, a ja mam ją wypełnić tekstem, jest dla mnie trudna. Mam wrażenie, że pisząc wyrywam sobie część ciała. Jest to ciężkie i nieprzyjemne. Joanna Bator kiedyś powiedziała, że pisanie to krew, pot i łzy. I to są krew pot i łzy. Lubię redagować swój tekst, natomiast pisanie jest ciężkie. To fizycznie ciężka praca. Mam zawsze przy pisaniu jedzenie: czekoladę, orzechy. A mimo to, gdy piszę, zawsze chudnę. Ta praca umysłowa jest naprawdę wyczerpująca.

A przy okazji jest to rodzaj jakiegoś katharsis?
Tak. To jest moje największe odkrycie związane z pisaniem i przy okazji najważniejsza rzecz, jaką pisanie mi daje - mianowicie uświadomienie sobie, że jestem złym człowiekiem. Uświadomiłam sobie, że jestem dobrym człowiekiem, ale też zarazem złym. Ta zła część mnie jest równoważna z tą dobrą. To oczywiście nie oznacza, że spycham staruszki z chodnika, ale samo zaakceptowanie tych złych uczuć sprawiło, że chyba stałam się lepszym człowiekiem. Pisząc odkryłam tę swoją złą stronę i przy okazji pogodziłam się z nią. Dla mnie to największy dar, jaki otrzymałam od pisania.

To okrucieństwo wewnętrzne przejawiało się w Pani stosunku do bohaterów? Choćby w tym, że nie ma Pani problemów, by ich zabijać?
We wszystkim. Mam bardzo biologiczne podejście do zwłok, stąd czasem zarzuty, że moje opisy są dość naturalistyczne. Ale dla mnie to czysta biologia. Jestem też okrutna wobec bohaterów. Oni nie potrafią sobie poukładać życia: ten biedak Mario nie umie się dogadać z Polą, choć w sumie mógłby. Simona nie może sobie znaleźć faceta, ciągle pakuje się w kłopoty, jej się wydaje, że jest niezniszczalna, a w gruncie rzeczy jest taka jak my wszyscy. No ale gdyby nie było kłopotów, nie byłoby przygody. Gdybym nie była okrutna wobec bohaterów, to nie byłoby kryminału.

Mówi Pani o tym naturalizmie w podejściu do zwłok. To wzięło się właśnie z doświadczeń archeologicznych? Większość osób miałaby opory, by wejść do wykopu i miotełką omiatać jakiś szkielet.
Kwestia przyzwyczajenia. (śmiech).

A to był dla Pani trudna chwila? Takie pierwsze zejście do wykopu, w którym są ludzkie zwłoki sprzed setek czy tysięcy lat?
Nie, to był uskrzydlający moment, choć byłam bardzo zmęczona fizycznie. Archeolog jest wiecznie zmęczony, bo kopiemy w słońcu, a kiedyś kopałam przez trzy tygodnie w Niemczech i codziennie lał deszcz. Myśmy w tym błocie brodzili po kolana, nie można było butów wyciągnąć. Koszmar, który czasem śni mi się po nocach. Ale odnalezienie szkieletu zawsze wywołuje ekscytację, nawet wśród doświadczonych archeologów. Nie ma aż takich cyników, wszyscy się zbiegają, żeby zobaczyć, co inni znaleźli w wykopie.

Pani patrzy na wiele miejsc innymi oczyma niż większość osób. Choćby ta Kreta. Dla tych, którzy byli tam turystycznie to piękna wyspa z przemiłymi ludźmi. W Pani powieści „Wszyscy ludzie przez cały czas” Kreta jest posępna, a ludzie okrutni.
To jest prawdziwa Kreta. Nie powiem, że znam ją na wylot, bo musiałabym spędzić tam całe życie. Ale znam ją na pewno lepiej niż przeciętny turysta, słyszałam też różne historie, wiele z nich było bardzo okrutnych. To, co - z bólem serca - piszę o okrucieństwie Kreteńczyków wobec zwierząt - to jest prawda. To są surowi, dość posępni ludzie, którzy potrafią być wspaniali i serdeczni, ale mają też tę mroczną stronę. Uwielbiam Kretę i chętnie bym się tam przeniosła, ale mam świadomość, że z Kreteńczykami trzeba uważać.

Wszystkie opisywane w książkach Pani poznała osobiście? Była Pani nawet w okolicach Czelabińska, które to miasto pojawia się w „Regule numer 1”?
Lubię opisywać miejsca, które znam. W okolicach Czelabińska byłam kiedyś na jakiejś konferencji, więc było tak samo surrealistycznie, jak to opisuję w książce, łącznie z banią, która mi zapadła w pamięć (śmiech). Mam przyjaciół, którzy kopią w Peru i mają nieprawdopodobne znaleziska, bo odkopali piramidę, w której składano ofiary z ludzi, znaleźli grób władczyni, niesamowite odkrycia. Ale póki służbowo nie pojadę do Peru, to o tym kraju kryminału nie napiszę.

A Pani następna książka będzie o przygodach Maria czy o Simonie?
W następnej powieści pojawi się nowy bohater, to będzie ślepy archeolog. Może się wydawać, że to nieprawdopodobne, by ślepiec mógł być archeologiem, ale wydaje mi się, że wyszło ciekawie. Ale to jest moje dziecko, więc co mogę innego powiedzieć (śmiech). To nie będzie postać jednoznacznie dobra. Ta książka ukaże się w przyszłym roku.

On będzie tak samo denerwujący jak Mario? Bo muszę przyznać, że z jednej strony go kocham, a z drugiej nienawidzę, tak jak doktora House’a. To była jakaś inspiracja?
Częściowo na pewno tak. Bo Mario to jest taki miks doktora House’a, Sherlocka Holmesa, postaci chandlerowskich, które bardzo lubię. Ponieważ to był mój pierwszy bohater, czerpałam inspirację z wielu źródeł. Ale Mario w pierwszej wersji był niesłychanie grzeczny. I to było tak strasznie nudne, że tego się nie dało czytać (śmiech). Bardzo dobrze wiem, co Mariowi się przydarzy w następnym tomie, tylko jeszcze nie wiem, kiedy ta książka powstanie. Mario wróci i akcja będzie się toczyć w Jerozolimie, wątek główny to kanibale. Ale nic więcej nie powiem, bo wierzę w to, że jak się mówi o książkach nienapisanych, to one nigdy nie powstaną.

Pisanie przychodzi Pani łatwo, czy musi się Pani uciekać do pomocy w rodzaju wielkich kartek ze schematem albo innych pomysłów pozwalających popchnąć akcję do przodu?
Dla mnie pisanie jest bardzo ciężkie, więc próbuję wszystkiego. Rozpisuję schemat, nie wychodzi. No to próbuję na żywioł, jest tak samo i mam tydzień rozpaczy, kiedy myślę, że muszę zwrócić zaliczkę i nic z tego nie będzie. Z tym zwrotem zaliczki jest zazwyczaj kiepsko, więc się biorę w garść i zaczynam od nowa. Ale są też momenty, gdy scena pisze się sama. To takie uczucie, jakby się człowiek podłączył do jakiegoś kontaktu z siłą wyższą i jakby coś dyktowało, co powinnam napisać. To rzadkie momenty, ale też się zdarzają.

Bohaterowie czasem robią coś wbrew Pani? Są nieposłuszni i robią swoje?
Bardzo często. Po tym poznaję, że bohater jest na tyle dobrze wymyślonym bytem, że potrafi sam o sobie decydować. Czasem jest też tak, że piszę jakąś scenę i coś mi w niej nie gra. I potem się okazuje, że trzeba bohatera puścić na żywioł i zastanowić się, co on by w tej właśnie sytuacji zrobił. Bo nie ma być tak, jak ja chcę, tylko tak, jak on postanowi.

Prawie rodzaj transcendencji.
Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Praca naukowa jest bardzo wymagająca intelektualnie, ale nie jest aż tak kreatywna. Przy pisaniu miałam momenty bardzo kreatywne, gdy bohaterowie robili, co chcieli albo wręcz spływały na mnie całe sceny. I to jest cudowne, choć niezbyt częste. Nie jest też tak, że muza gdzieś tam siedzi i wszystko wciąż dyktuje. Ale też myślę, że każdy pisarz żyje dla takich momentów, kiedy ta muza coś tam szepnie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl