Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Wlazły: Historia nie ma znaczenia

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Mariusz Wlazły jest jedynym graczem, który pamięta wszystkie gry PGE Skry i Resovii w lidze zawodowej
Mariusz Wlazły jest jedynym graczem, który pamięta wszystkie gry PGE Skry i Resovii w lidze zawodowej Dariusz Śmigielski
Każdy sezon to nowa historia i nowe wyzwania. Wcześniejsze wyniki nie mają znaczenia - mówi kapitan PGE Skry Bełchatów Mariusz Wlazły.

Wlazły jest jedynym zawodnikiem w obu drużynach, który pamięta wszystkie rywalizacje obu klubów na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej. Do Skry trafił bowiem rok przed tym, jak rzeszowianie wrócili w szeregi najlepszych polskich klubów.

Najbardziej utytułowany siatkarz bełchatowskiej drużyny uczestniczył w większości tych meczów. Także na początku rywalizacji, gdy drużyna Skry zanotowała dziewiętnaście zwycięstw z rzędu, z czego aż piętnaście wynikiem 3:0. Dopiero w dwudziestej (!) próbie, w 2010 roku, rzeszowskiej drużynie udało się zwyciężyć.

- Zespół w Rzeszowie był wtedy budowany, to zawsze trochę trwa, więc te pierwsze spotkania były zawsze na naszą korzyść - wspomina Wlazły. - Ale gdy ten zespół już zbudowano to walczyliśmy jak równy z równym i różnie się te mecze kończyły.

Atakujący PGE Skry ma rację, bo jeśli z historii rywalizacji bełchatowsko-rzeszowskiej wyjmiemy pierwszych dziewiętnaście zwycięstw jego drużyny, to... już jest remis. Bełchatowianie mają dokładnie dziewiętnaście zwycięstw więcej w meczach z Asseco Resovią od rywali. Nie zapowiada się zatem, żeby rzeszowska drużyna była w stanie to nadrobić.

Wlazły ma oczywiście nadzieję na zwycięstwo, ale przede wszystkim liczy, że dwie czołowe polskie drużyny rozegrają mecz, który porwie publiczność.

- Spotkają się w półfinale dwie mocne drużyny i mam nadzieję, że będę decydować niuanse - mówi. - Chcemy jak najlepiej się zaprezentować. Oczywiście mamy świadomość klasy przeciwnika i warunków, jakie nam postawią. Będziemy starali się sprzedać swoje umiejętności. Mam nadzieję, że mecz będzie stał na wysokim poziomie; że będzie ciekawy i emocjonujący dla kibiców. A wygra lepszy.

Po decyzji szefów PGE Skry o rozegraniu meczu półfinałowego i - ewentualnie - finałowego w Atlas Arenie część kibiców uznała, że bełchatowianie pozbawiają się tak naprawdę atutu własnej hali. To oczywiście absurdalne twierdzenie, bo choć prawdą jest, iż trudniej jest przyzwyczaić się do tak dużej hali, jak Atlas Arena, to jednak stopień tej trudności jest dużo większy dla rzeszowian. Gracze PGE Skry znacznie lepiej znają Atlas Arenę od zawodników Asseco Resovii.

- Na pewno hala w Łodzi jest dużo większa, niż nasza. My rozgrywamy tu mecze Ligi Mistrzów, więc znamy ją troszkę lepiej. Na pewno nie jest łatwo przestawić się na większy obiekt - mówi Wlazły.

PGE Skra w Atlas Arenie zdobywała medale Ligi Mistrzów, ale też przegrała kilka ważnych meczów. - Każda edycja Ligi Mistrzów niesie za sobą emocje, wiele fajnych rzeczy wydarzyło się w tej hali, ale myślę, że każdemu z nas kojarzy się bardzo dobrze - mówi Wlazły, który ma nadzieję, że niedzielny mecz nie zmieni opinii graczy PGE Skry o Atlas Arenie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki