Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Urbanek „Zły Tyrmand”. Recenzja książki

Wlodzimierz Jurasz
Wlodzimierz Jurasz
Fot. archiwum
Jedni uważali autora "Złego" za arbitra elegancji, inni za kogoś w rodzaju fryzjerczyka

„Widać to było dopiero wtedy, kiedy się rozbierał. Dół koszuli zwykle uszyty był z zupełnie innego materiału. Odcięty kawałek służył do uformowania nowego kołnierzyka, który zwykle zużywał się znacznie szybciej niż reszta koszuli. Bo kołnierzyk, którym właściciel mógł zadawać szyku, było widać, a dołu koszuli przecież nie”.

Tak oto Ludwik Jerzy Kern, autor legendarnego „Ferdynanda Wspaniałego”, zdradza tajniki legendarnej elegancji Leopolda Tyrmanda, autora legendarnego „Złego” – a zarazem pierwszego w Polsce jeszcze w latach stalinowskich propagatora jazzu, uznawanego za obyczajowego prowokatora i arbitra elegancji; zwłaszcza ze względu na kolorowe skarpetki i - jak widać – niezwykłą przemyślność w komponowaniu stroju.

Pyszny ów cytacik zaczerpnąłem z książki Mariusza Urbanka „Zły Tyrmand”, wznowionej po kilkunastu latach przy okazji obchodzonego właśnie Roku Tyrmanda. Ustanowionego uchwałą sejmową głoszącą m.in. „Pisarstwo Tyrmanda i jego postawa były jak wyzwanie rzucone ideologom nowego ustroju”.

Można by rzec, że tak oficjalny, jednoznacznie brzmiący akt prawny, raz na zawsze ustala obowiązujący po wsze czasy posągowy obraz pisarza. Przeczy jednak temu wiele, w tym książka Urbanka, wydana po raz pierwszy (w znacznie jeszcze uboższej wersji) w roku 1992, a złożona z relacji kilkudziesięciu osób mniej lub bardziej Tyrmanda znających (w tym wielu dziś już nieżyjących). „Zły Tyrmand” to więc nie biografia (takową napisał Marcel Woźniak - „Moja śmierć będzie taka, jak moje życie. Biografia Leopolda Tyrmanda”, Wydawnictwo MG, 2016), a raczej mozaika zbudowana ze sprzecznych niekiedy ze sobą świadectw i osądów. „Jedni nazywali go arbitrem elegancji, inni mówili, że jest fryzjerczykowaty” – wspomina zaprzyjaźniony z Tyrmandem Jerzy Przeździecki, poddając w wątpliwość najbardziej jednoznaczną i niepodważalną, zdawałoby się, jego cechę. No cóż, trudno się temu dziwić, taka niejednoznaczność w ocenie każdego to rzecz normalna; a – co ciekawe – i sam Tyrmand w przywoływanych w książce wypowiedziach, w podobny, często sprzeczny wewnętrznie sposób, wyrażał się o swoich przyjaciołach.

Hmm, przyjaciołach… Od opublikowania pierwszego wydania tej książki w Polsce zmieniło się wiele, między innymi otwarto archiwa, rzucając nowe światło na wiele wypowiadających się w „Złym Tyrmandzie” osób. Z dokumentów wynika chociażby, że z bezpieką współpracował słynny i niezwykle popularny dziennikarz sportowy Bohdan Tomaszewski, takoż uznawany za arbitra elegancji. Z kolei Roman Waschko, dziennikarz muzyczny, donosił nawet na samego Tyrmanda.

Kto wie, może to tłumaczy specyficzny ton większości zawartych w tej książce opowieści o czasach stalinizmu. Bo, co zastanawiające, we wspomnieniach tych ludzi niemal nie istnieje wychodzące poza problemy ich środowiska tło - polityka, komunistyczny terror, fingowane procesy, sądowe morderstwa na antykomunistach. Środowisko, w którym obracał się Tyrmand to był jednak ówczesny establishment, krzyżowany, ale na pluszowym krzyżu.

Mariusz Urbanek „Zły Tyrmand”, Iskry 2020, 290 str.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski