Maria Rotkiel: Jeśli mamy dość ludzi, to jechanie do kurortu w sezonie jest psychicznym samobójstwem

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Karolina Misztal
O tym, jak przetrwać wakacje, zorganizować ciekawy ulop , sprawić, byśmy wolny czas spędzili z jak naiwększym pożytkiem dla siebie - mówi Maria Rotkiel, psycholog i psychoterapeutka.

Kiedy pani planuje wakacyjny urlop?
Staram się go planować kilka miesięcy wcześniej, bo wiem, że może być kłopot z miejscem tam, gdzie chciałabym jechać, a że jadę z małym dzieckiem, to urlop muszę mieć zaplanowany niemal perfekcyjnie, to nie jest ten czas, kiedy mogłam spontanicznie wybrać miejsce, w które pojadę.

Ma pani swoje ulubione wakacyjne miejsca?
Mam miejsca wybierane przez pryzmat bycia z dzieckiem. Musi być bezpiecznie, musi być infrastruktura dostosowana do dzieci - u mnie sprawa się diametralnie zmieniła, odkąd zostałam mamą. Inne miejsca wybierałam i inaczej rozumiałam rozrywkę wcześniej, a inaczej ją rozumiem, inne miejsca wybieram, odkąd na świecie pojawił się mój syn.

Wróćmy do czasów, kiedy nie była pani mamą: gdzie pani spędzała urlopy i co na nich robiła?
Spędzałam je z przyjaciółmi, hucznie. Lubiłam się bawić, lubiłam wychodzić wieczorem, lubiłam spędzać czas w towarzystwie. Chociaż kilka razy do roku wyjeżdżałam do głuszy, gdzieś na wieś, bo miałam swoje konie, jeździłam konno. Więc miałam urlopy, kiedy byłam sama ze zwierzętami, ale miałam także takie, które spędzałam z przyjaciółmi w taki sposób, w jaki młodzi ludzie lubią. Nie jest to możliwe, kiedy pojawiają się dzieci, nie można żyć tak intensywnie, jak wcześniej.

Chyba bardzo ważne jest, z kim na urlop jedziemy, jeśli nie jest to nasza najbliższa rodzina, prawda? Towarzystwo podczas urlopu czy wakacji to chyba podstawa?
Wszystko jest ważne. Tak naprawdę urlop trzeba umieć zaplanować. Jeżeli nie potrafimy tego zrobić, to bardzo często nie spełnia swojej najważniejszej roli, czyli nie odpoczniemy na nim. Urlop powinien zaspokajać nasze aktualne potrzeby, one się zmieniają co kilka lat. Zmieniają się wtedy, kiedy wchodzimy w nowe role. Zmieniają się w zależności od pracy, którą wykonujemy. Urlop ma być odskocznią od codzienności, ma być odpoczynkiem, ma być rozrywką tak, jak to definiujemy i rozumiemy w danym momencie swojego życia. Kiedy człowieka ma lat kilka, uwielbia jeździć do dziadków, kiedy staje się nastolatkiem, ten wyjazd do dziadków i spędzanie miesiąca na wsi bez towarzystwa, jest z reguły największą karą. Potem mamy urlopy, na których się bawimy, a potem mamy takie, na których marzymy, żeby nikt do nas niczego nie mówił, żeby można było poleżeć na leżaku pół godziny w świętym spokoju. Więc planujmy urlopy adekwatnie do aktualnych potrzeb i z adekwatnym na dany moment towarzystwem, kto inny jest dla nas dobrym kompanem jak mamy dwadzieścia parę lat, a możliwe, że kto inny będzie, jak mamy czterdzieści parę lat.

Myślę, że najtrudniejsze są chyba urlopy z dzieciakami, pamiętam znajomych, którzy jeździli z maluchami nad polskie morze i trafiali na deszczową pogodę. Mieli zostać dwa tygodnie, wracali po tygodniu, bo dzieci strasznie się nudziły, a oni mieli najzwyczajniej w świecie dość.
Źle zaplanowany urlop z dziećmi to jest koszmar, gehenna, to grozi rozwodem, rozpadem rodziny, albo przynajmniej nieodzywaniem się do siebie przez kilka tygodni. Musimy pamiętać o tym, że pogoda w Polsce jest kapryśna i o tym, że dzieci po prostu mają prawo się nudzić, kiedy siedzą zamknięte w pokoju, czy pod namiotem i jest brzydka pogoda. Więc trzeba wziąć pod uwagę zapewnienie dzieciom atrakcji, one potrzebują ciągłej stymulacji. Trzeba pamiętać, że urlop z dzieckiem to nie jest czas wypoczynku dla rodzica. Ja swoje urlopy nad morzem, nad wodą nie wspominam jako czasu relaksu z synkiem, ponieważ przede wszystkim jestem tragarzem: niosę wiaderka, łopatki, piłki, baloniki, dmuchane materace - masakra! Jak już to wszystko przydygam nad wodę, to muszę się zachowywać, jak dyplomowany ratownik, nie mogę dziecka z oczu spuścić. Więc zawsze wracam do domu, jak miś panda: z takimi okularami, z białymi oczodołami, bo jest słońce, nie zdejmuję okularów, nie ma opcji, żeby wystawić twarz do słońca bez nich. Nie ma opcji, żeby się poopalać, poczytać gazetę, poczytać książkę, bo dziecka nie można spuszczać z oczu. Wymieniamy się co prawda z mężem tą opieką, ale powiem szczerze: co oko matki, to oko matki (śmiech). Więc nie jestem wypoczęta. Wieczorem trzeba dziecku zapewnić atrakcje, zagonić do spania, bo jak są atrakcje, to trudno się zasypia człowiekowi, który ma lat kilka. A o której dzieci wstają w weekendy i w czasie wakacji? O godz. 6.00 rano, bo po co spać dłużej? Więc o godz. 7.00 zajmujemy już miejsce na plaży.

Sugeruje pani, że lepiej najpierw pojechać na urlop z dzieckiem, a potem samemu?
To jest wersja idealna. Jeżeli mamy dziadków, którzy się garną, którzy wezmą nasze dzieci chociażby na kilka dni, to superokazja, żeby rodzice sami wyjechali. To gwarancja przetrwania sezonu wakacyjnego przez całą rodzinę, bo bardzo ważne, żeby rodzice mogli ze sobą spędzić trochę czasu sami. Bawić się w takie zabawy, w jakie bawią się dorośli ludzie, bez pilnowania małolatów. Mieć dla siebie czas nawzajem: dla partnera, dla męża, dla żony. To jest wersja naprawdę optymalna, ale nie wszyscy rodzice mogą sobie na nią pozwolić. Jeśli jednak trochę pokombinują i im się uda, to uważam, że takich kilka dni we dwoje powinno być na receptę przepisywane.

Tylko przychodzi taki czas, kiedy dziecko jedzie z nami na wakacje i cały czas patrzy w telefon, nie interesują go żadne atrakcje, jakie mu proponujemy. Kiedy jest ten moment, w którym nie powinniśmy już jeździć z naszymi pociechami na wakacje?
Uważam, że pomysł na to, aby się dziecko z rodzicami podczas urlopu nie nudziło, zawsze się znajdzie. Jeśli jestem w dobrych relacjach z dzieckiem, to doskonale wiem, że to, co dla mnie jest rozrywką, nie musi być dla niego. Pojechanie do jakiegoś większego miasta, w którym można coś zwiedzić, pójście do galerii handlowej, bo dzieci to lubią, do kina, do jakiejś modnej restauracji, o której dziecko czytało na instagramie swoich idoli, sprawi mu ogromną radość. Nie wiem, popływanie na skuterze, na motorówce, jakaś fajna atrakcja, która dla nas nie zawsze jest atrakcją, zawsze się znajdzie. Niestety, to z reguły trochę kosztuje, a przynajmniej kosztuje wysiłek i pomyślunek. Dwa tygodnie możemy nie dać rady, ale powinniśmy znaleźć chociażby tydzień na taki rodzinny wypoczynek, żeby czas dorastania dziecka nie był czasem, w którym ono dorasta obok nas. Natomiast rozumiem i sama się przygotowuję na ten moment, kiedy dziecko nie będzie już chciało z nami wyjeżdżać. Ale myślę, że to zaplanowanie urlopu dotyczy rodziny i każdego z nas. Dziecko jedzie na ulubiony obóz treningowy, bo powiedzmy, że trenuje piłkę nożną czy karate, potem jedzie do cioci, kolegi, będą sobie mogli na podwórku rozbić namiot i w trójkę, czy czwórkę spać w ogrodzie, czyli spędzi fajnie czas, a potem pojedzie jeszcze na tydzień z rodzicami i będzie mogło ponaciągać trochę tych rodziców, bo chciałoby taką maskę do pływania, albo takie fajne okulary, przecież dzieciaki uwielbiają nas naciągać, prawda? Taki może być pomysł na rodzinne wakacje, bo kiedy dziecko będzie na obozie czy u cioci, rodzice też odpoczną. Możemy stworzyć przepis na taki idealny letni czas. Natomiast on na pewno może nadszarpnąć budżet i trzeba go dużo wcześniej zaplanować. Główkować i się zastanawiać. To trochę tak, jak z gotowaniem: przychodzi taki czas, kiedy każdy w domu chce zjeść coś innego i kobieta, która gotuje, bo najczęściej gotują kobiety, Polki, ma ochotę wywalić wszystkim ten obiad na głowę: jedno nie je mięsa, drugie nie je nabiału, trzecie musi zjeść kotlet, bo ciężko pracuje. Podobnie jest z urlopem, każdy chce czegoś innego. Trzeba to pogodzić, bo tak to jest z rodziną, musimy się trzymać razem, co nie znaczy, że nie jest dobrze, jeśli każdy trochę pochodzi swoją drogą.

Właśnie, może dobrze, jeśli partnerzy pojadą od czasu do czasu na wakacje osobno, nie mówię na tydzień, ale chociaż kilka dni?
To rewelacja, tak jak powiedziałam, moim zdaniem, rodzice, także rodzice maluchów powinni się zastanowić, co mogą zrobić, jak udobruchać babcię, ciocię, znajomą, żeby móc wyjechać bez dzieci, to jest opcja idealna.

Mówię jeszcze o czymś innym, że kobieta jedzie na kilka dni ze swoimi koleżankami, a mężczyzna z bratem czy kumplami powędkować.
Też będzie fajnie! Tylko proszę zwrócić uwagę, kończą nam się już pieniądze. Teraz tak: planujemy urlop idealny, czyli dwanaście dni z rodziną, planujemy ten czas tak, żeby dla każdego było coś fajnego: dla maluchów dmuchane zjeżdżalnie wodne, dla starszaków pójście na frytki, na lody i do kina pod chmurką, bo takie są czasami organizowane na plażach, dla rodziców miły hotel, blisko plaży, żeby nie bolał kręgosłup od noszenia rzeczy. To jeden urlop. Drugi: dzieci do dziadków, oczywiście starszaki narzekają, bo nuda, maluchy jeszcze się cieszą, rodzice razem. A potem mama z koleżankami i tata z kolegami. No cóż, opcja idealna. Czasu też sporo, bo dwa miesiące, tylko gorzej z finansami. Ja bym z tego rodzinnego urlopu nie rezygnowała: można go skrócić, można go trochę okroić z atrakcji, ale on jest jednak bardzo ważny. Potem kilka dni rodzice sami i kilka dni osobno ze swoimi znajomymi.

Znam takie pary, które świetnie funkcjonują na co dzień, wyjadą na urlop - natychmiast się kłócą. Też zna pani takie przypadki?
Oczywiście! Wrzesień, październik, to zbieranie plonów dla terapeutów par i terapeutów rodzinnych. Mówię to oczywiście z ironią, bo wcale mnie nie cieszy, że ludzie wracają z wakacji skonfliktowani. Bardzo dużo par wraca po urlopie w ostrej fazie kryzysu, dlatego, że pierwszy raz od pół roku, czy czasami od roku spędzili ze sobą razem cały dzień. I to jest dla nich trudne.

Przecież żyją ze sobą czasami po dwadzieścia lat!
Ale żyją obok siebie. Wymieniają się poleceniami, instrukcjami: „Jutro ty odwozisz dzieci do szkoły, a ja dzieci zabieram”, „Pamiętaj, żeby kupić mleko”, wieczorami padają ze zmęczenia, nie ma bycia blisko, a jeśli jest - to nie ma czasu. Ludzie często żyją obok siebie, a na urlopie wszystkie napięcia, które są nagromadzone, wybuchają. Bo ludzie zbierają napięcia: denerwuje mnie coś w moim mężu i denerwuje, może z raz się pokłóciliśmy, ale nie dokończyliśmy kłótni, bo dzieci przyszły ze szkoły, a przy dzieciach nie będziemy się przecież kłócić. Więc zbieramy te napięcia, przeróżne żale, frustracje i one wybuchają. Odzwyczajamy się od siebie. I nagle siadamy obok siebie na plaży i co? I zaczynamy się kłócić. W ogóle najbardziej niebezpieczna, z punktu widzenia związku, jest droga samochodem. Już mijając granicę naszego miasta, przechodzimy do ciężkich tematów. Samochód jest, niestety, takim miejscem, rozwiązywania, albo raczej artykułowania nabrzmiałych przez lata problemów.

Co zrobić, żeby tego uniknąć?
Po prostu, pewne sprawy załatwić wcześniej. Tak jak podlewamy ogródek, albo kwiaty na balkonie przed wyjazdem, to musimy pewne rzeczy przegadać przed urlopem, pokłócić się, jeśli to jest potrzebne, ustalić, rozwiązać, albo umówić się, że tak jak staramy się nie brać na urlop pracy, tak postarajmy się nie brać na niego problemów. Ustalamy: „Słuchaj, teraz odpoczywamy, do tematu wizyt w każdą niedzielę twojej mamy, wracamy po urlopie”. Trzeba odpowiednio tym zarządzić, bo wszystkim trzeba umieć zarządzać: wolnym czasem, urlopami, szczególnie jeśli mamy rodzinę. Zarządzić, to znaczy zaplanować, przewidzieć potencjalne trudności, usunąć je, zaplanować ich rozwiązywanie w innym czasie, albo rozwiązać wcześniej. Niestety, musimy pożegnać się z wizją spontanicznego urlopu, tak jak zazwyczaj żegnamy się z wizją spontanicznego seksu, kiedy pojawiają się małe dzieci, bo ten seks też trzeba zaplanować.

Problem pojawia się chyba wtedy, kiedy jedno z małżonków, zazwyczaj kobiety, uwielbiają plażę i smażenie się na słońcu, a drugi po prostu tego nienawidzi. I mamy stres, bo z jednej strony chcieliby odpocząć tak, jak chcemy, a z drugiej szkoda nam partnera, który będzie cierpiał.
Przecież można to pogodzić, nawet nad morzem można popływać na windsurfingu, na skuterze, połowić ryby. Teraz są duże możliwości zaplanowania urlopów w ośrodkach, kwaterach, w pobliżu jakichś atrakcji. Uważam, że jeśli się trochę poszuka, porozmawia ze znajomymi i się zastanowi, co komu będzie się podobało, to można zaplanować bardzo fajny urlop, podczas którego każdy znajdzie coś dla siebie.

Uwielbiam morze, ale przerażają mnie te tłumy, te parawany, te tysiące osób, które leżą koło siebie plackiem.
Jak jesteśmy zmęczeni ludźmi, zwłaszcza, jeśli pracujemy w biurze, w korporacji, człowiek przy człowieku, jeżeli zmęczeni jesteśmy taką gonitwą, to pojechanie do kurortu w sezonie, jest, moim zdaniem, psychicznym samobójstwem. Naprawdę, bo jesteśmy umordowani, powinniśmy szukać jakiegoś kameralnego ośrodka w lesie, postawić na jakąś ciekawą agroturystykę. Inaczej, to tak, jakbyśmy jechali w to samo środowisko. W planowaniu urlopu musimy się zastanowić: Czym jestem zmęczona? Co mnie najbardziej męczy? Za czym najbardziej tęsknię? Chcę sobie posiedzieć ze znajomymi, wypić lampkę wina między ludźmi w ładnej restauracji, bo może tak być, czy jestem zmęczona ludźmi i potrzebuję ciszy i spokoju? Musimy się umieć odłączyć od tego, co mamy na co dzień, bo z reguły to, co mamy na co dzień, nas męczy. Najlepszy urlop jest taki, który daje nam inne bodźce, inne doznania, który jest alternatywą dla naszej codzienności. Najczęściej tak jest, ale każdy powinien się nad tym sam zastanowić, a my się często nie zastawiamy, tylko robimy takie „kopiuj wklej”. Jeździliśmy przez 10 lat do Egiptu i przeżywamy dramat, bo ten kierunek nie jest już modny, rekomendowany. Najlepiej przez 10 lat jeździć w to samo miejsce, do tego samo hotelu, tego samego kurortu - taką mamy tendencję. Jeśli przez 10 lat nic się w naszym życiu nie zmieniło i to nas cały czas bawi, to może tak, ale jeśli pojawiło się kolejne dziecko, jeśli nasze dziecko dorosło, jeśli jesteśmy zmęczeni tłumem, a to jest kurort, to moim zdaniem trzeba się dobrze zastanowić nad kolejnym, tak samo spędzonym urlopem.

Niektórzy jeżdżą w takie miejsca, którymi można pochwalić się na Facebooku.
No i z reguły są najmniej zadowoleni. Dlatego, że jeśli mamy zewnętrzne odniesienie, zewnętrzne kryterium, bierzemy pod uwagę co jest modne, co się ludziom podoba, to bardzo często podejmujmy decyzje bez zrozumienia tego, czego my potrzebujemy. To ogromny błąd, i faktycznie, niektórzy tak robią. Urlop jest nam niezbędny do życia, jego higieny, to warunek konieczny psychofizycznej dobrej kondycji. Musimy chodzić na urlopy i musimy je tak zaplanować, żebyśmy odpoczęli. Jeśli tego nie zrobimy, to najpierw zaczniemy się źle czuć psychicznie, a potem fizycznie, pamiętajmy o psychosomatyce.

Jest chyba duża sztuka tak zaplanować urlop, żeby nie wrócić z niego zmęczonym.
Nie uważam, żeby to była sztuka, bo do sztuki trzeba mieć talent, a nie wszyscy go mają. Uważam, że to bardziej kwestia wiedzy. Trzeba zaufać ekspertom, którzy się nią dzielą i trzymać się kilku wytycznych, tak jak mówiłam, zadać sobie pytania: Czym jestem zmęczona? Czego najbardziej potrzebuję? Z kim na ten urlop chcę pojechać? Ile mam pieniędzy i ile mam czasu? Jak ten czas i jak te pieniądze mogę rozdysponować w taki sposób, abym odpoczęła i żeby odpoczęła moja rodzina? Bo przecież inaczej odpoczywam ja, a inaczej mój 5-letni synek. Więc muszę znaleźć tydzień dla siebie i przynajmniej dwa tygodnie dla mojego synka. Mam określoną ilość pieniędzy, określony czas, określany zasób cierpliwości dziadków, którzy zajmą się dzieckiem. Robię taki biznesplan i mam zaplanowany urlop. Gwarancji, oczywiście nie ma, ale ryzyko, że nasz urlop się wtedy nie uda, jest mniejsze.

Zmiany klimatu, wysokie temperatury też pewnie korygują nasze plany, bo trudno w takie upały jechać w góry?
Ale wszystko koryguje nasze plany: dorastające dzieci, kolejny kredyt na głowie, to, że dziadkowie nie mają już siły zajmować się naszym dzieckiem, nowe dziecko, fakt, że mamy mniej pieniędzy, że zmieniła się sytuacja polityczna i pewne kierunki nie są już rekomendowane - tak naprawdę zmiana jest wpisana w nasze życie, różne czynniki na nią wpływają. Teraz pojawił się jeszcze klimat, ale to naturalna kolej rzeczy.

Czyli musimy być otwarci i elastyczni?
Musimy po prostu myśleć, wiem, że kiedy jest gorąco ciężko nam to przychodzi, dlatego proponuję planować urlop zimą.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maria Rotkiel: Jeśli mamy dość ludzi, to jechanie do kurortu w sezonie jest psychicznym samobójstwem - Plus Polska Times

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl