Maria Nurowska: pensjonat w dzień, pisanie nocą

Małgorzata Iskra
Alicja Wesołowska/wydawnictwo Znak
- Jaka, zdaniem popularnej pisarki, powinna być dobra powieść? - pytamy Marię Nurowską. - Ba... to jest pytanie! Jeśli bohaterowie powieści mają płuca, czuje się ich oddech, to chyba wszystko w porządku, gorzej jeśli zalatują papierem... Z pisarką w jej "Domu pod Smokami" w Bukowinie Tatrzańskiej spotkała się Małgorzata Iskra.

Gdy przed kilku laty pogrążona w smutku Maria Nurowska znalazła się w Bukowinie Tatrzańskiej, poczuła, że tam jej miejsce.

Urzekła ją panorama Tatr i panujący wokół spokój. Zapamiętała też zabawne zdarzenie, gdy to jedna z pasących się na łące owieczek otarła się o nią, tym samym "przypięczętowując" związek pisarki z górami.

Wtedy to właśnie, na bukowiańskim wzgórzu postanowiła zbudować dom - swoje miejsce na ziemi.
Powstał utrzymany w góralskim stylu wielki "Dom pod Smokami", który jest zarazem chętnie odwiedzanym przez turystów pensjonatem i miejscem, gdzie - na uroczo urządzonym poddaszu - mieszka i tworzy pisarka.

Maria Nurowska obiecuje, że pozostanie tu na zawsze. Miejscem, gdzie toczy się jej ostatnia powieść - wydany przez Znak "Dom na krawędzi" - która za kilka dni trafi do księgarń, jest właśnie "Dom pod Smokami".

Pisarka nie miała wcześniej związków z Tatrami - pochodzi z odległej od gór Suwalszczyzny, jest wnuczką właściciela pałacu w Homlu, córką legionisty i żołnierki AK. Studia odbyła na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła filologię polską i slawistykę. Debiutowała na łamach miesięcznika "Literatura" w 1974 roku. Rok później wydała opowiadania "Nie strzelać do organisty", a w 1976 roku książkę pod efektownym tytułem "Moje życie z Marlonem Brando" - i wkrótce potem stała się jedną z najpoczytniejszych polskich pisarek.

Jej powieści, których bohaterkami są kobiety przeżywające dramaty życiowe, adresowane są głównie do czytelniczek szukających wartkiej, ciekawej narracji, a także opowieści o miłości lub jej potrzebie. Autorka misternie buduje portrety psychologiczne swych bohaterek.

Powieści dających tysiącom czytelniczek nadzieję na życiowe spełnienie napisała Maria Nurowska wiele, często czerpiąc z własnych doświadczeń. - Przecież literatura jest sprzedawaniem siebie, swojego doświadczenia - wyznaje.

Największą popularność przyniosły pisarce powieści "Panny i wdowy", "Hiszpańskie oczy", "Rosyjski kochanek", "Miłośnica", "Gry małżeńskie", "Wiek samotności" oraz "Po tamtej stronie śmierć". Proza Marii Nurowskiej wydawana jest na świecie - również w egzotycznych językach. Jednak najczęściej przekłady jej powieści ukazują się w Niemczech i, jak mówi, to głównie im zawdzięcza swój wymarzony dom w Tatrach.

Najnowsze powieści Marii Nurowskiej to "Drzwi do piekła" oraz kontynuacja, "Dom na krawędzi", którego akcja toczy się w Bukowinie Tatrzańskiej - w domu zbudowanym przez nią. Pisarka nie chce jednak zdradzić, czy pisana właśnie powieść również zostanie osadzona w klimacie gór, które wybrała jako swe miejsce na ziemi.

Mój dom jest w Bukowinie [ROZMOWA]

Bohaterka "Domu na krawędzi" uciekła przed przeszłością w góry. Pani też przeniosła się do Bukowiny, gdzie - jak ona - prowadzi pensjonat. To też ucieczka?
W pewnym sensie tak, ale z innych powodów niż moja bohaterka. Ona ucieka przed przeszłością, a ja chciałam zmienić coś w swoim życiu, wyjść wreszcie z tej wieży z kości słoniowej, w której tkwiłam wiele lat. I to się udało, prowadzę teraz pensjonat w Bukowinie i siłą rzeczy muszę się kontaktować z ludźmi. Nie wszyscy wiedzą kim jestem, więc zachowują się naturalnie, są prawdziwi.

Jak ceperka została przyjęta przez górali?
Doświadczenia mam różne - od przyjaźni, jak z ciekawym człowiekiem, artystą-kowalem Jackiem Biernacikiem z Zakopanego, który wyrzeźbił mi moje rzygacze w kształcie smoków (od nich wziął nazwę pensjonat) po kontakty "robocze" z tymi, którzy budowali dom. To są naprawdę utalentowani ludzie, mają złote ręce, jak cieśla, który z mojego gontowego dachu uczynił dzieło sztuki, ale charaktery mają różne. Spotkało mnie sporo rozczarowań, kiedy okazywało się, że chodzi głównie o pieniądze, czyli tak zwane dutki.

Czego można się nauczyć mieszkając w takim miejscu?
Pokory wobec przyrody. Czasami, kiedy wieją wiatry, czuję się w moim niemałym przecież domu, jak w szalupie pośrodku oceanu. Przeżyłam tutaj syberyjską zimę i musiałam sobie radzić z wieloma trudnościami, poczynając od tego, że gmina robiąc asfalt ucięła go na osiemdziesiąt metrów przed moim domem i te osiemdziesiąt metrów nie było odśnieżane, więc często byłam uwięziona w zaspach, jeśli zaprzyjaźniony góral był zajęty i nie mógł mi pomóc.

Czy samotność, bliskość przyrody sprzyja Pani pracy?
Wręcz przeciwnie, nie jestem typem samotniczki, dopiero teraz wyszłam do ludzi.

Część wątków najnowszej powieści, jak choćby poszukiwanie rzygaczy do powstającego domu, kojarzy się z aktywnością budującej pensjonat Marii Nurowskiej. Lubi Pani wplatać prywatność w fabułę? Często to Pani czyni w swoich książkach?
Czasami to się samo narzuca, jak w tym przypadku. To było wielkie doświadczenie. Nie wzięłam żadnej firmy. Na mojej budowie pracowali górale.

Czy Pani znajomi górale znajdą w "Domu na krawędzi" swoje portrety?
Z pewnością, nawet z nazwiska pojawia się stolarz z Nowego Targu, Tomasz Wróbel, dla mnie wspaniały artysta.

Czuje się Pani jakoś emocjonalnie, bo nie biograficznie, tożsama z Martą - kobietą, która za zabicie męża siedziała w więzieniu i broni się przed późno w życiu przychodzącym uczuciem?
Zwykle staram się zachować dystans wobec moich bohaterek, muszą mieć swoje własne życie, a nie zapożyczone ode mnie. I taka jest Daria, swoja własna.

Jak Pani reaguje na etykietowanie swych powieści, jako literatury kobiecej? Czy w ogóle jest taki podział? Ja uważam, że jest tylko literatura dobra i zła.
Ja też tak uważam. Poza tym ci, którzy tak etykietują, obrażają czytelników, bo to niby coś gorszego, coś dla mas, dla tych bidulek, które z wypiekami na policzkach śledzą losy bohaterów seriali typu "M jak miłość". A moje czytelniczki to wykształcone, mądre kobiety. Wiem o tym, bo z wieloma przez lata miałam kontakt. Te panie od "M jak miłość" nie czytają, one oglądają.

Czytając "Drzwi do piekła" i kontynuację - Dom na krawędzi", odnosi się wrażenie, że chce Pani dawać ludziom nie tylko miłą lekturę, ale ich zmieniać. Czy to możliwe?
Nie, to nie jest możliwe, trzeba mieć w sobie taką potrzebę zmiany. Książka, nawet najlepsza, tu nie pomoże.

Myśli Pani, że te ostatnie książki trafią do ludzi doświadczonych przez los, załamanych i niewidzących dla siebie perspektyw życiowych? Czy im pomogą?
Chciałabym, żeby tak było, ale jak wiadomo "książki jak ludzie mają swoje losy", poszły w świat i straciłam nad nimi kontrolę.

Otrzymuje Pani od takich osób listy? Czym jest dla Pani dialog z czytelnikiem?
Otrzymuję wiele listów, na niektóre odpisuję, ale staram się nie udzielać rad.

Z których, z dotychczas napisanych powieści jest Pani najbardziej zadowolona i dlaczego?
Lubię "Tango dla trojga". Uważam, że to jedna z lepszych moich książek. Ola, główna bohaterka, jest moją ulubienicą - może dlatego, że ma wiele cech mojej córki Tani, tak samo delikatna, wrażliwa, szukająca w ludziach dobra. A to często kończy się rozczarowaniem.

Czy ma Pani już pomysły na kolejne książkowe opowieści? Czy znów z Bukowiną w tle? A może będzie kontynuacja losów Marty, Izy i jej córki? Zostawiła Pani czytelników w zaciekawieniu i niepewności.
Życie pokaże.

Tatry inspirowały wielu pisarzy. Lubi Pani któregoś z nich czytać? Co czyta i jak spędza czas w Bukowinie Maria Nurowska?
Niestety, mało ostatnio czytam. Piszę książkę, a kiedy piszę nie mogę wchodzić
w inny świat, bo to bardzo rozprasza. W Bukowinie od rana do wieczora jestem właścicielką pensjonatu, a wieczorem zamieniam się w pisarkę.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
 
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maria Nurowska: pensjonat w dzień, pisanie nocą - Gazeta Krakowska

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

k
koczis
Pani Nurowska - jestem wykształconym ale prostym człowiekiem i pragnę Pani powiedzieć, że jest Pani kolejną liber-pipką, korzystającą z dobrodziejstw dzisiejszej "kultury" i "sztuki", która nie ma pojęcia ani o rzeczywistości, ani o historii. Jak każda liber-pipczańska osoba, wychwala Pani dobrodziejstwa EU, i "likwidację granic", a nie znosi Pani kleru i Kościoła i zrobi Pani wszystko, żeby zdobycze Rewolucji utrzymać, a jakąkolwiek reakcję zgnębić i podeptać, bo to Rewolucja daje Pani możliwość utrzymywania się z pisania rzewnych powieści ogłupiających kolejne tysiące bidoków, którzy lubią się czymś oczadzić, byle nie przeczytać niczego o rzeczywistości. Swoją akcją przeciwko obecnemu rządowi, a w zasadzie personalnie Panu Kaczyńskiemu, stawia się Pani w jednym rzędzie z Oliverem Friljcem od "Klątwy". To właśnie tego rodzaju sztuka będzie kiedyś rzeczywistością i codziennością nowej, wspaniałej Europy, jeśli takim, jak Pani się uda. Dlatego, pomimo, iż nie mam takiego "zasięgu", jak Pani, postaram się dołożyć wszelkich starań aby tacy, jak Pani, stanęli na świeczniku ale z zawieszonymi na szyjach kartonikami z napisem "sankiulota, osioł i zdrajca"!
A dla wszystkich, którzy wierzą w EU: bardzo Was proszę, przeczytajcie pierwsze rozdziały Białej Księgi UE (wyprodukowanej przez Komisję EU) oraz pełny tekst Manifestu z Ventotene, autorstwa Altiero Spinelli-ego - oba dokumenty do wyszukania w sieci.
Mój głos jest głosem, łagodnie mówiąc, eurosceptyka. Jak wiadomo, PiS nie chce nikogo z EU wyprowadzać (przynajmniej na razie), tylko ją, być może naiwnie, naprawiać - i o to właśnie cały rejwach! Bo przecież nie o to chodziło...
Wróć na i.pl Portal i.pl