Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Czubaszek: Nie jestem odważną kobietą! [WYWIAD]

Anna Gronczewska
Maria Czubaszek gościła ostatnio w Łodzi
Maria Czubaszek gościła ostatnio w Łodzi Jakub Pokora
Może nie jestem szczególnie inteligentna i mądra, ale są z pewnością osoby głupsze ode mnie, przynajmniej mam taką nadzieję - mówi o sobie Maria Czubaszek, pisarka, felietonistka i scenarzystka. Dodaje też, że nie uważa się za odważną kobietę. Z Marią Czubaszek rozmawia Anna Gronczewska.

Napisała Pani razem z Arturem Andrusem książkę "Każdy Szczyt ma Swój Czubaszek". Jaki jest Pani?
To nie ja wymyśliłam ten tytuł, nie wymyślił go też Artur Andrus. Zaczynałam swoją pracę w radiu w Ilustrowanym Tygodniku Rozrywkowym w programie III PR. Jonasz Kofta napisał o mnie wierszyk, którego puentą było stwierdzenie, że Każdy Szczyt ma Swój Czubaszek...

A skąd pomysł na wywiad?
Zarówno ja, jak i Artur Andrus jesteśmy normalnymi ludźmi. Żadne z nas nie wpadłoby na taki pomysł. Wydawnictwo zadzwoniło i zaproponowało taką książkę. Nie za bardzo chciałam się na to zgodzić. Zmieniłam zdanie, gdy usłyszałam, że będzie rozmawiał ze mną Artur. Tak powstała książka. Napisał ją Artur, ja tylko mówiłam te swoje głupoty. Zapewniam, że tej książki nie przeczytałam i nie przeczytam.

Dlaczego Pani jej nie czytała?
Nie mam ciekawości na swój temat. Mówiłam o sobie, a teraz mam jeszcze to czytać?

Jaka jest Maria Czubaszek?
Po pierwsze stara, nawet bardzo stara. Kiedy chcę być elegancka, to mówię, że jestem silnie dorosła. Na pewno jestem paląca, bezdzietna, czym się chwalę. Może nie jestem szczególnie inteligentna i mądra, ale są z pewnością osoby głupsze ode mnie, przynajmniej mam taką nadzieję. Jeśli piszę i wymyślam jakąś kobiecą postać, staram się, by była głupsza ode mnie, żebym ja wypadła mądrzej od niej. Muszę powiedzieć, że ja nie lubię pisać.

Jak to?
Piszę, bo nic innego nie potrafię robić. Co nie znaczy, że świetnie piszę. Z tego wszystkiego, czego nie potrafię robić, pisanie jakoś mi wychodzi. Nie mogłabym pracować nawet jako tzw. pomoc domowa, bo nie potrafię sprzątać, gotować, prać, prasować. Tak szczerze mówiąc, to lubię palić, a kocham zwierzęta.

Powiedziała Pani kiedyś - za Oscarem Wilde'em - że czym bardziej poznaje ludzi, to tym bardziej kocha zwierzęta...
Rzeczywiście, im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta. Niedawno kwestowałam na rzecz bezdomnych zwierząt na zwierzęcym cmentarzyku pod Warszawą. Jestem zbudowana, że przyszły tam tłumy ludzi. Cieszę się, że zmienia się w tym kraju stosunek do zwierząt, że Polacy przestają traktować je jak przedmioty. Zwierzęta są jedynym tematem, z którego nie potrafię żartować. W związku z tym, że szwendam się po różnych telewizjach i robię trochę za "małpę", to ludzie mnie poznają. I pewnie dlatego wrzucali mi na tym cmentarzyku do puszki pieniądze. To jedyny plus tego, że człowiek jest trochę znany.

A skąd zły stosunek do ludzi?
Ja nie mam złego stosunku do ludzi. Nie wyrywam im skrzydełek, tak samo jak dzieciom, których nie lubię. Nie robię im jednak krzywdy. Niech się rodzi ich najwięcej. Dziecko to mały człowiek, taki jeszcze niewyrobiony. Dlatego czekam, jak wyrośnie. Albo będzie fajny, albo drań. Kadafi był cudownym bobaskiem i takie starsze panie, jak ja robiły mu: "Tiu, tiu tu, bobasku". A potem wyrósł z niego potwór. Oczywiście nie mówię, że z każdego dziecka wyrośnie potwór. Wolę poczekać i zachwycić się nim, jak stanie się dorosłe.
Znam sporo bardzo fajnych ludzi, a do tego wszyscy naokoło mówią, że ludzie są raczej dobrzy. Im jestem starsza, tym bardziej dochodzę do wniosku, że ludzie są raczej źli. A jeśli nawet nie postępują źle, to głównie dlatego, bo boją się, że za to pójdą do więzienia.
Nie wierzę, że człowiek sam z siebie jest dobry. Jest zbyt samolubny, zbyt myśli o sobie. Chyba zawsze tak było, że każdy chce zdobyć jak najwięcej pieniędzy. Zresztą ja sama piszę dla pieniędzy. To wszystko ludzi ustawia w ten sposób, że są bardzo zaborczy. To mi się nie podoba.

Podoba się Pani świat?
Innego świata nie znam. Nie lubię wracać do wspomnień. Niedawno byłam w telewizji i rozmawiałam o książce "Nasz mały PRL". Nie należę do ludzi, którzy potępiają wszystko, co było w tamtej epoce. Niektóre rzeczy były fajne, inne złe. Ogólnie - jeśli chodzi o ten świat - zgadzam się z moim ukochanym Woodym Allenem, który mówi, że świat zmierza ku katastrofie. Wszystko idzie w złym kierunku. Jestem na tyle stara, że pewnie tego nie dożyję, ale na końcu będzie jakaś wielka katastrofa.

Dlaczego tak miałby się skończyć nasz świat?
Ludzie stali się tacy agresywni, tak bardzo niedobrzy. Mamy wojny i kataklizmy, często spowodowane przez człowieka. Kiedy otworzy się gazetę, to od razu człowiek czuje się zdołowany. Tu wojna, tam dzieci umierają z głodu. Woody Allen pyta retorycznie: "Co mam wtedy zrobić? Wstać od stołu, pogłaskać dzieci po główkach i powiedzieć, że idę ratować świat?".
Ja też nie wstaję i tego nie robię. Ale mam taki nawyk, że zaczynam dzień od czytania gazet. Proszę zauważyć, że nie ma prawie tygodnia, by jakaś pani nie udusiła albo zatłukła swojego dziecka. To mnie przeraża. Bardzo się interesuję polityką i to zainteresowanie też mnie dołuje. Gdy patrzę, co wyrabiają ci politycy, nie tylko u nas... Świat nie idzie w dobrym kierunku.

W radiu występowała Pani w programie, w którym przeglądała kolorowe gazety i naśmiewała się z celebrytów.
Tylko dlatego to robiłam, że mogłam się naśmiewać. Nic innego nie można przecież robić, jeśli chodzi o naszych celebrytów, tylko się z nich śmiać. Gdy czytam tytuł zapowiadający dramat na salonach, a okazuje się tym dramatem fakt, że pani Figurze poleciało oczko w rajstopach, to piszę potem, że jakie salony, takie dramaty. Naszych celebrytów, czyli tych znanych z tego, że są znani, nie można traktować zbyt poważnie. Moje hasło brzmi: jedno, co warto, to uśmiać się warto.

Ma Pani swoich ulubieńców wśród polskich celebrytów?
U nas nie pisze się o tym, w czym aktor gra, tylko kogo zdradził, poznał, rzucił, z kim ma dziecko. Znam prywatnie Anię Guzik i bardzo lubię. A tu czytam o jej wielkim dramacie. Polega on na tym, że jest osobą silnie wierzącą, a od trzech lat żyje bez ślubu ze swoim partnerem. To współżycie sprawia jej wielką przyjemność, ale - jako osobę wierzącą - jednak męczy. Napisałam więc, by nie dramatyzowała i albo przestała żyć z tym panem, albo zapomniała, że jest osobą wierzącą.

Uważa się Pani za odważną kobietę?
Ja się nie uważam, ale za taką mnie uważają. Po wypowiedzi na temat aborcji dostałam od fundacji Izabeli Jarugi-Nowac-kiej Okulary Równości w kategorii odwaga. Podziękowałam za to wyróżnienie, ale mnie ono trochę zmartwiło. Powiedziałam przecież o czymś, co jest wykonywane na całym świecie. Nie ja jedyna dokonałam aborcji. Przecież było to sto lat temu, nie zrobiłam tego wczoraj. Po tej wypowiedzi o aborcji wiele kobiet podchodziło do mnie i dziękowało, że się do tego przyznałam. Gratulowano mi odwagi. Niedawno Tomasz Terlikowski w rozmowie z Moniką Olejnik podał mnie jako przykład osoby, która chwali się, że zabiła dwoje swoich dzieci...

Pani się tym chwali?
Nie chwalę się! Dziennikarz mnie o to spytał w wywiadzie. Potem nagle wszyscy zaczęli tę moją wypowiedź powtarzać, ale to już nie moja wina.

Zdecydowała się Pani na operację plastyczną, mówi o eutanazji...
We "Wprost" przyznałam się, że nie wierzę w Boga. Powiedziałam też, że gdy będę starowiną, której trzeba zmieniać pampersy, nie będę chciała czekać na czyjąś pomoc. Będę wtedy chciała, żeby lekarz skrócił moje zniedołężnienie. Starość nie jest fajna! Człowiek tylko brzydnie na starość.

Czego Pani życzyć?
Jeśli przyjdzie śmierć, nie powiem tak, jak Woody Allen, żeby mnie przy tym nie było. Życzyłabym sobie nagłej, niespodziewanej śmierci.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki