Margaret: Kiedyś wiele rzeczy mi nie wypadało. Teraz już się tym nie przejmuję

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Margaret odsłania zupełnie nowe oblicze na płycie "Maggie \Vision"
Margaret odsłania zupełnie nowe oblicze na płycie "Maggie \Vision" Łukasz Jasiukowicz
Margaret odsłania na nowej płycie „Maggie Vision” bardziej drapieżne oblicze. Z okazji tej premiery opowiada nam o swej depresji, szamańskim ślubie w Peru i mieszkaniu w lesie bez jakichkolwiek wygód.

- Ponad rok temu ogłosiłaś, że robisz sobie przerwę w karierze i zniknęłaś z mediów. Co się wtedy stało?
- Nastąpiło przebodźcowienie i musiałam trochę odetchnąć. Od kiedy się pojawiłam na scenie, pracowałam bardzo intensywnie przez sześć lat. Musiałem w końcu przyhamować i pożyć życiem zwykłego człowieka, za którym bardzo tęskniłam. Wyciszyłam się więc na chwilę, by zebrać siły i poukładać sobie sama ze sobą różne tematy. Przepracowałam niektóre rzeczy i myślę, że słychać to na nowej płycie.

- Zadebiutowałaś mając dwadzieścia lat i od razu zdobyłaś dużą popularność. Nie byłaś za młoda na ten sukces?
- Nie ma co gdybać, ale na pewno nie byłam na wiele rzeczy gotowa i świadoma ich konsekwencji. Kiedy jest się dwudziestolatkiem, zdanie innych na twój temat jest ważne, chcesz żeby ludzie cię lubili i chcesz się czuć częścią pewnej wspólnoty. I ja też tak chciałam. Dlatego wiele decyzji, które podjęłam, może nie było do końca zgodnych ze mną. Wiem to z perspektywy czasu teraz, ale wtedy płynęłam na fali. Choć od razu zaznaczę, że i tak jestem z siebie dumna jak sobie z tym wszystkim poradziłam. Myślę, że to był naturalny proces dojrzewania. Teraz, kiedy urósł mi pesel, kiedy ktoś mówi mi „Nie powinnaś tego robić” albo „To się nie będzie opłacało”, jestem na tyle silna w środku i pogodzona ze sobą, że takie komentarze mnie nie ruszają i robię tak, jak uważam.

- Śpiewasz na najnowszej płycie: „Wciągałam te kreski/ Ubrana w najdroższe kiecki”. Tak wyglądało twoje życie od kulis?
- Tym utworem chciałam odczarować stereotypowe postrzeganie show-biznesu. Ten świat, tak jak każdy inny, też ma swoje ciemne strony. Ten uśmiech na ściance i te ładne sukieneczki nie zawsze oznaczają, że jest tak kolorowo i błyszcząco, jak się wydaje. Za tym wyidealizowanym obrazkiem czasem kryją się różne nieprzyjemne sytuacje. Tutaj „kiecki” ładnie mi się zrymowały z „kreski”. Każdy musi w swym życiu wciągnąć przysłowiowe „kreski”, żeby później móc się od tego uwolnić, od czegoś odbić, coś zrozumieć. To nie był mój every day, ale tak - melanż poniósł i słodką Margaret.

- W utworze „Xanax” wyznajesz, że dopadła cię depresja i lęki. To ze względu na charakter twojej pracy?
- To chyba zbyt złożone, by móc jednoznacznie określić dlaczego i przez co. Myślę, że mam taką konstrukcję psychiczną: jestem introwertyczna, super wrażliwa, podatna na odczuwanie bardziej. Wiele rzeczy mnie przytłoczyło, z wielu narzuconych mi ról musiałam wyjść, a to są przerażające momenty. Praca w show-biznesie jest intensywna i okrutna. Do tego krytyka czy hejt też mnie dotykają i bolą jak każdego człowieka. Plus ilość tych spraw i brak czasu dla siebie sprawiły, że miałam w którymś momencie dość.

- Co sprawiło, że poradziłaś sobie z tymi psychicznymi zawirowaniami?
- Zrobiłam sobie chwilę przerwy i to pozwoliło mi dotrzeć do samej siebie. Przez te sześć lat byłam skupiona na swojej karierze i nie było wtedy tak naprawdę miejsca dla mnie i zmian, które we mnie zachodziły. W tym wieku człowiek przechodzi intensywny proces dojrzewania, a ja totalnie go odrzuciłam. Bo kariera, bo dzisiaj jestem w Szwecji, a jutro w Warszawie, a pojutrze w Dubaju. W końcu dałam sobie czas na pobycie z samą sobą. Wykorzystałam go na przerobienie wielu rzeczy, wypłakanie i wykrzyczenie się. To słychać też na moim nowym albumie, który powstał już dosyć dawno – bo początkowo miał się ukazać we wrześniu zeszłego roku. Kiedy go niedawno przesłuchałam, uświadomiłam sobie jak bardzo terapeutyczne było dla mnie zrobienie tych piosenek. Tak jak mówi jeden z wersów, jest to „wyrzyganie” tego wszystkiego, co w sobie tłamsiłam przez kilka lat.

- W „Xanaxie” przyznajesz, że chodziłaś na terapię. To było dla ciebie pomocne?
- Chodzę na terapię od ośmiu lat. Dlatego, kiedy zaczęłam osiągać swoje największe sukcesy, byłam już pod opieką psychologa. Traktuję to jako taką siłownię dla głowy. Dlatego też chciałabym odczarować postrzeganie terapii wśród młodych ludzi. Naprawdę warto poświęcić te kilka godzin miesięcznie swoim emocjom - na porozmawianie z terapeutą czy couchem, aby wzmocnić siebie. Tu nie chodzi o jakieś choroby psychiczne – lepiej zająć się tym wcześniej, niż naprawdę coś poważnego się zadzieje.

- Doświadczyłaś zbawiennych skutków tytułowego xanaxu?
- Doświadczyłam. Ale znam środki, które dają lepszy lot. (śmiech)

- No właśnie: jakiś czas temu internet obiegło twoje zdjęcie, na którym palisz skręta z marihuaną. To też pomaga na depresję?
- W pewnym momencie sprawy stały się dla mnie tak przytłaczające, że zajaranie „gibona? było świetną ucieczką od problemów. Miałam jednak świadomość, że to tylko ucieczka, a nie rozwiązanie. Życie mnie nauczyło, że pewne rzeczy muszą się jednak wydarzyć, żeby mogły wydarzyć się inne. Dlatego nie demonizuję tego, ale też nie polecam. Używki istnieją i trzeba o nich rozmawiać. Jeśli będziemy udawać, że ich nie ma, to problem będzie się wtedy nasilał. Oczywiście jaranie „gibonów” na depresję nie jest najlepszym pomysłem. Ale mnie pomogło – bo musiałam w pewnym momencie odciąć od siebie ciężkie emocje i głosy. Bo nie byłam ich w stanie udźwignąć i wziąć na swoje barki. Ale wiedziałam, że to się kiedyś wydarzy – i rzeczywiście się wydarzyło. Oczywiście kosztowało mnie to trochę komentarzy typu, że jestem ćpunką. Dla mnie to było zabawne, trochę mniej dla moich rodziców. Ale tak działa internet.

- Ten przełom w twoim życiu nastąpił, kiedy poznałaś rapera Piotrka Kozieradzkiego – KaCeZeta. Jaki wpływ miało na ciebie to, że jesteście razem?
- Ogromny. Nosiłam się ze zmianami w moim życiu od dłuższego czasu, ale to dzięki Piotrkowi wreszcie udało mi się je przeprowadzić. On jest dla mnie podporą. Trudno wywracać swoje życie do góry nogami, kiedy nie ma się wsparcia kogoś bliskiego. A on był takim wsparciem i wszystko przechodził razem ze mną. I razem ze mną ponosił też tego konsekwencje. Jestem mu więc na maksa wdzięczna, bo to są naprawdę ciężkie rzeczy.

- A skąd pomysł na szamański ślub w Peru?
- To była spontaniczna decyzja. Oboje marzyliśmy o podróży do Peru, żeby pomieszkać w dżungli i odciąć się od tego świata tutaj. Od różnych wyimaginowanych problemów i spełniania cudzych oczekiwań. I faktycznie ten miesiąc w dżungli był magiczny. Nie chcieliśmy brać systemowego ślubu, chcieliśmy złożyć przysięgę małżeńską sobie, a nie przed kimś.

- Jak wygląda taki szamański ślub?
- Szamanka i szaman z plemienia Szipibo zaśpiewali nam kilka pieśni, tzw. ikarusów, w których „rzucali dobre zaklęcia” dla naszego związku. Potem pan młody mógł pocałować pannę młodą. Następnie napiliśmy się soku z kokosa zamiast szampana. I małżeństwo było zawarte.

- A wesele było?
- Pewnie. Bawiliśmy się trochę.

- Jak się spełniasz w roli żony?
- Dobrze. Jest szczęście w sercu.

- Dzielicie się domowymi obowiązkami?
- Staramy się sobie pomagać i wzajemnie się uzupełniać. Ja robię to, w czym ja jestem lepsza, a Piotrek – to, w czym on jest lepszy. Taki mamy system.

- Zbliża was to, że oboje jesteście artystami?
- Myślę, że tak. Podobnie patrzymy na świat. To nas spaja. Dużo rozmawiamy o muzyce i sztuce. Nie wyobrażam sobie, jakbym się miała odnaleźć w relacji, w której nie ma tej wspólnej sfery.

- Teraz dostajemy twoją nową płytę - „Maggie Vision”. Co było impulsem, aby ją stworzyć?
- Ja tworzę właściwie cały czas. Na przykład teraz tworzę piosenki, które pewnie trafią na następny album. Robienie muzy sprawia mi bowiem wielką przyjemność. Na „Maggie Vision” zawarłam ogromny ładunek emocjonalny, który nazbierał się przez lata i musiałam go z siebie wyrzucić. To była trochę forma terapii.

- Najpierw była Margaret, potem Gaja Hornby, a teraz – Maggie. Co sprawia, że kolejne płyty firmujesz innym alter ego?
- To takie awatary. Kiedy byłam młoda, lubiłam grać w Simsy. Ciągle wcielałam się w inne postaci. Jestem dosyć kreatywna i wyrażam się w różny sposób. Podczas pandemii mam więcej wolnego czasu – więc zajęłam się robieniem ceramiki. Po prostu lubię tworzyć. Ciągle mam nowe pomysły, chcę próbować czegoś innego. Jestem poszukująca. Stąd też różne niespodziewane zwroty akcji.

- Czym różni się Maggie od twoich poprzednich wcieleń?
- Ten album czerpie bardzo dużo z hip-hopu. Maggie woli rapować niż śpiewać. Ale chociaż te awatary się zmieniają, mają jeden wspólny element. Koniec końców ja przede wszystkim lubię fajne melodie. I one też są na „Maggie Vision”. Są takim spoiwem z moimi poprzednimi płytami.

- Maggie trochę więcej przeklina w piosenkach niż Margaret.
- To prawda. Lubię sobie tak czasem rzucić mięsem i teraz już się nie hamuję. Kiedyś nie wypadało. Zresztą wtedy wiele rzeczy mi nie wypadało. Teraz tak sobie wszystko ustawiłam, że już się tym nie przejmuję.

- Trochę mi ta twoja przemiana przypomina przemianę Rihanny. On też najpierw była cukierkową gwiazdką, a potem pokazała pazur.
- Trochę tak. Nudno tak ciągle śpiewać „Umbrella” czy „Cool Me Down”. Podobnie było u mnie. Ja oczywiście doceniam ten typowo popowy okres swojej działalności i wspominam go z uśmiechem. Ale dla mnie najważniejszy jest rozwój. Myślę, że jakbym cały czas miała robić to, co kiedyś robiłam, to chyba umarłabym z nudów. Jestem poszukująca i kiedy wchodzę w jakiś nowy temat, to wchodzę na maksa. Robię rozpierduchę – i idę dalej.

- Trudno ci się było przestawić ze śpiewu na rapowanie?
- Musiałam znaleźć swój sposób na rapowanie. Tymczasem miałam mało odniesień do kobiecego rapu, bo generalnie jest go niewiele. Dlatego zajęło mi to dużo czasu. Ale bardzo mi się teraz podoba. Zresztą mnie zawsze bardziej imponował dobry flow niż to, że ktoś ma cztery oktawy. Dlatego fajnie było odkryć w sobie takie umiejętności.

- Zaprosiłaś sporo raperów na „Maggie Vision”. Środowisko hip-hopowe zaakceptowało cię, mimo że do tej pory byłaś postrzegana jako popowa gwiazdka?
- Były takie rozkminy, że to się nie uda. Tymczasem okazało się, że środowisko hip-hopowe przyjęło mnie bardzo miło. To, że na mojej płycie pojawiło się tylu raperów, świadczy że oni też są zainteresowani taką współpracą. Cieszy mnie to, bo chciałabym, żeby na scenie muzyki urban dziewczyny mocniej zaznaczyły swoją obecność.

- Nie przeszkadza ci, że hip-hop jest taki seksistowski?
- Przeszkadza. I chciałabym to odczarować. Nie podoba mi się przedmiotowy obraz kobiety, jaki jest przedstawiany w hip-hopie. Tym bardziej, że sama jestem bardzo dumną kobietą.

- W piosence „Nowe plemię” nawołujesz do jedności i wzajemnego wspierania się kobiet. Ta idea „siostrzeństwa” jest realna?
- Coraz częściej się przekonuję, że tak. Widać to w małych gestach. „Laski” zaczynają się wspierać – i to jest super. Długo na to czekałyśmy. To jest ten czas, kiedy kobiety wreszcie zaczynają być postrzegane takie, jakie są naprawdę, a nie przez pryzmat jakichś stereotypów.

- W polskim show-biznesie dziewczyny się wspierają?
- Ja mam bardzo dobre doświadczenia w tej materii. Na mojej płycie śpiewam w duecie z Natalią Szroeder. Znamy się od dawna i wzajemnie wspieramy. Ona przechodzi podobną przemianę jak ja. Też chce zmienić swoją muzyczną drogę. Ona mnie kiedyś wspierała, teraz ja trzymam za nią kciuki. Chciałabym bardzo, żeby spełniła swoje muzyczne marzenia.

- W piosence „No Future” śpiewasz: „Dzisiaj nie widzę jutra”. Rzeczywiście nie ma przyszłości dla młodych ludzi w Polsce?
- Polacy są bardzo spolaryzowani. Dużo w nas negatywnych emocji. Zarówno w internecie, jak i w realu. Mocno w nas bulgocze. To nie są dobre warunki do dojrzewania. Polska nie dba o zmiany klimatyczne. Dlatego już teraz doświadczamy anomalii pogodowych. Przez kilka lat nie mieliśmy normalnej zimy, a teraz nagle mamy minus dwadzieścia. To nie napawa optymizmem co do przyszłości. Mnie to smuci i przeraża.

- Brałaś udział w Strajku Kobiet?
- Tak. Zdaję sobie jednak sprawę, że jedyną realną rzeczą, którą możemy zrobić, by zmienić władze w Polsce, jest pójście na wybory. Cieszę się, że te strajki były, bo dały mi one poczucie, iż nie jestem sama. Że komuś też coś tutaj nie pasuje. Pojawiło się jakieś poczucie jedności wśród młodych ludzi. Ale oczywiście koniec końców o przyszłości Polski zdecydują wybory. Mam nadzieję, że ta energia, którą wyzwolił Strajk Kobiet przetrwa te dwa lata i znajdzie upust przy urnach wyborczych.

- W „No Future” śpiewasz też: „Ktoś mnie wyklucza”. Kogo masz na myśli?
- Piosenka „No Future” została napisana w czerwcu ubiegłego roku, kiedy przez Polskę przetoczyła się dyskusja na temat „ideologii LGTB” – kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest. A ja się z tym nie zgadzam – i to jest mój sprzeciw.

- Aktywnie wspierasz środowiska LGTB. Z czego to wynika?
- Z mojej wrażliwości. Mam bardzo dużo znajomych i przyjaciół, którzy są gejami i z tytułu tej narracji, która jest w tej chwili w Polsce, mają duże nieprzyjemności. A nie zasługują na to, bo są fajnymi i normalnymi ludźmi. To budzi mój sprzeciw. To są przecież podstawowe prawa każdego człowieka.

- W piosence „Reksiu” wyśpiewujesz pochwałę życia z dala od miejskiego zgiełku. Wolisz wieś od miasta?
- Ja mieszkam aktualnie w lesie. Teledysk, który zrealizowaliśmy do „Reksia”, to właśnie mój obecny dom. Kiedy wybuchła pandemia, spakowaliśmy się z Piotrkiem i wynieśliśmy się z Warszawy. Kupiliśmy malutki domek holenderski na 40 metrów kwadratowych – i zamieszkaliśmy w lesie.

- Macie prąd i wodę?
- Prądu nie mieliśmy przez trzy miesiące. Ale teraz już mamy. Wody też na początku nie było. Telefony nie mają zasięgu. Internet jest, ale tylko satelitarny.

- Nie brakuje ci tam miejskich wygód?
- Nie. W którymś momencie te wygody stały sie nudne. Że tak wszystko można sobie zamówić, że wszystko jest takie dostępne w zasięgu ręki. Kiedy chcę, to oczywiście mogę pojechać do Warszawy. Ostatnio często tam bywam, bo promuję nową płytę. Lubię miasto i mieszkających w nim ludzi, ale muszę mieć swój azyl, by utrzymać wewnętrzną harmonię.

- Jak cię zmieniło to mieszkanie na odludziu?
- Bardzo mnie uspokoiło. Złapałam dużo większy dystans do posiadania rzeczy. Potrafię cieszyć się drobnostkami i uśmiechać się do drugiego człowieka. To brzmi jak frazesy, ale ja tak teraz autentycznie czuję. I to jest bardzo cenne.

- Ostatnio fani niepokoją się w internecie, że bardzo schudłaś. To przez mieszkanie w lesie?
- To jest jakaś medialna manipulacja. Ja tak naprawdę przytyłam i wręcz chciałabym schudnąć.

- Kiedyś zapowiadałaś, że dokonasz apostazji. Zrobiłaś to?
- Nadal próbuję. To nie takie proste. Próbuję to zrobić od dwóch lat. Ciągle są jakieś przeszkody: tu trzeba jeszcze to wziąć, tu – coś innego. A tego księdza nie ma, a tamten jest. I tak się to ciągnie.

- Jesteś ateistką?
- Jestem uduchowioną osobą. Staram się dbać o swoje wnętrze, ale też o energię wokół siebie. Choćby przez medytację. I to,

- Czyli w Boga nie wierzysz?
- Nie wierzę w Boga chrześcijańskiego, ale wierzę w energię. Wydaje mi się że wszyscy na całym świecie wierzą w to samo, tylko czytają inne książki i mają inne nazewnictwo. Koniec końców chodzi o dobrą energię.

- Jak widzisz swoją przyszłość?
- Staram się nie patrzeć w tę stronę. Ten miniony rok nauczył mnie, że nie ma co planować na przyszłość, bo życie co chwilę sprawia nam różne niespodzianki. Dlatego staram się żyć dniem dzisiejszym. A dzisiaj jest super – więc się cieszę.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Margaret: Kiedyś wiele rzeczy mi nie wypadało. Teraz już się tym nie przejmuję - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl