Marcin Jaroszewski przeszedł przez COVID-19: Całe Zagłębie to zespół ozdrowieńców

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Lucyna Nenow / Polska Press
Rozmowa z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec, który - podobnie jak niemal cały zespół - przeszedł przez zakażenie COVID-19.

Rozmowa z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec
6 października Zagłębie Sosnowiec ustanowiło rekord czasów pandemii. Piłkarska Polska dowiedziała się, że w klubie jest 27 zakażeń koronawirusem. Jak to wyglądało od waszej strony?

Ja już wtedy byłem chory, z tego powodu nie pojawiłem się na spotkaniu z Sandecją, ale byłem w kontakcie z pracownikami klubu. Już przed meczem z Bełchatowem zauważono, że dzieje się coś złego. Ten miał gorączkę, ten grypę, tego zwolniono do domu. Doszliśmy do wniosku, że trzeba to potraktować kompleksowo, żeby zobaczyć na czym naprawdę stoimy i skończyć z tym ryzykiem, że jeden piłkarz wraca, a dwóch znika. Zorganizowaliśmy testy dla 40 osób. Okazało się, że tylko 10 nie złapało koronawirusa. To były badania wymazowe, nie z krwi, bo są skuteczniejsze.

I droższe.
W I lidze, w przeciwieństwie do Ekstraklasy, nie mamy celowych dotacji na badania. Nie ma co ukrywać, musieliśmy te spore środki przesunąć z innych celów. Ktoś niestety będzie musiał na rozliczenie poczekać nieco dłużej, ale w tym przypadku cel zdecydowanie uświęcał środki. Ja już leżałem w szpitalu, ale decyzja została podjęta szybko.

Zlokalizowaliście źródło zakażenia?
Nie miało to większego znaczenia. Przecież wszyscy prowadzimy normalne życie, mamy styczność z ludźmi spoza klubu i piłki jako takiej. Oczywiście staramy się uważać i ograniczać ryzyko, ale krąg osób jest duży, a każdy ma rodzinę, dzieci w szkole czy sąsiadów.

Wspomniał pan, że decyzje podejmował ze szpitalnego łóżka.
Ja się źle poczułem 2 października wieczorem. Od razu się odizolowałem, ale po tygodniu trafiłem do szpitala w Ty-chach, tam byłem dwa tygodnie, a potem miałem kolejną izolację. Właśnie skończyłem kwarantannę.

Jak w pana przypadku przebiegała choroba?
Miałem wszystkie typowe objawy oprócz utraty węchu i smaku. Tak się złożyło, że jednocześnie przechodziłem inny problem zdrowotny. W efekcie byłem podpięty do aparatury z tlenem, ale nie chcę mówić o takich szczegółach.

O bałaganie związanym z procedurami dla chorych krążą legendy.
W nieszczęściu miałem to szczęście, że dotknęło mnie to przed obecnym szczytem, więc wszystko poszło w miarę sprawnie. No, może poza faktem, że zgubiono mój pierwszy wynik i musiałem powtarzać test. Do szpitala przyjęto mnie jednak bez problemu. Gdybym miał mieć jakieś uwagi to do czasu i w ogóle informacji o wynikach testu i czasu izolacji. Ciężko takie uzyskać i usłyszeć coś na pewno. Ale to już poza szpitalem. Natomiast dla personelu medycznego jestem pełen podziwu i szacunku. Są bardzo profesjonalni, a przy tym mili. Czuć empatię ze strony tych ludzi, mimo intensywności i niewygody w pracy.

Jak przez chorobę przeszli piłkarze?
Musieliby sami na to pytanie odpowiedzieć. Z moich informacji wynika, że poza dwoma przypadkami nie było żadnych istotniejszych problemów. Podobnie było z pracownikami klubu.

Patrząc przez pryzmat doświadczeń ma pan jakąś generalną refleksję dotyczącą tej pandemii?
Ta choroba wciąż jest wielką niewiadomą i lekarze też o niej wszystkiego nie wiedzą, a opowieści medialne tylko niepotrzebnie powiększają chaos i panikę. Z mojego punktu widzenia jedno jest oczywiste: trzeba jak najszybciej trafiać pod opiekę medyczną, bo to zwiększa szanse na stosunkowo lekkie przejście zakażenia, a w ciężkich przypadkach na przeżycie. Innych reguł nie zauważyłem.

Czy rywalizacja ligowa ma sens w tych warunkach?
To prawda, że zwiększa się czynnik przypadkowości. Tego, kto akurat choruje w klubie, ile to jest osób, komu przekładają mecze. Ale z drugiej strony w normalnych warunkach też premiowane są mocne kluby, z szeroką i wyrównaną kadrą. Proporcjonalnie więc nic się nie zmienia: wszyscy mają takie same problemy. Także finansowe, związane ze sponsoringiem czy dniem meczowym, wywiązywaniem się z zobowiązań. Jeszcze większe niż zwykle znaczenie ma sfera mentalna, jak drużyna potrafi się zmobilizować na mecze i zostawić z boku codzienne wielkie problemy.

Czuje pan tę ekonomiczną presję: albo gramy za wszelką cenę albo nie będzie pieniędzy z telewizji i od sponsorów?
Z takimi naciskami bezpośrednio się nie spotkałem. Zresztą nikt nie ma chyba wątpliwości, że my chcemy grać i walczyć, ale w granicach zdrowego rozsądku.

Wierzy pan w dokończenie rozgrywek?
Zostało 25 kolejek. To długi dystans. Pytanie pozostaje z oczywistych powodów bez odpowiedzi.

A nie ma pan wrażenia, że I liga została pozostawiona sama sobie. Nie ma takiego wsparcia jak Ekstraklasa.
Prawda jest taka, że jest Ekstraklasa i potem długo, długo nic. Potem mamy naszą I ligę i znów przepaść. Związaną z pieniędzmi od telewizji, sponsorów... To widać także w kontekście koronawirusa. W ESA badania są systematyczne, w I lidze od przypadku do przypadku. Proszę zobaczyć jak to wygląda: klub zgłasza pojedynczy przypadek choroby, izoluje go, mija krótki czas, znów jest komunikat o jednym, dwóch zakażonych, i tak w kółko. Wszystko się miesza w tym sosie. Klubów po prostu nie stać na kompleksowe badania, bo - jak się przekonaliśmy na własnej skórze - to wielki wydatek.

Przy okazji Pucharu Polski Łukasz Wachowski z PZPN-u mówił mi, że kluby powinny pieniądze na testy wygospodarować z otrzymanej od związku Tarczy.
Każda pomoc ma znacznie, ale straty klubów do zasypania w budżetach są bardzo duże. Te miejskie kluby nie mogą też liczyć na fundusze z Tarczy rządowej, bo im nie przysługuje, bo są finansowane z publicznych pieniędzy. A w kasach właścicielskich też jest niewesoło, bo gminom stopniały wpływy, potrzeby pomocowe wszędzie rosną, i proszę mi wierzyć, że sport nie jest na tej liście wysoko, co jest zasadne.

To może Pierwsza Liga Piłkarska powinna działać energiczniej i zdobyć sponsorów na testowanie klubów?
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, zwłaszcza, że wszystkie branże przeżywają trudne chwile, więc wyciągnięcie z kieszeni pieniędzy dla zewnętrznych podmiotów jest jeszcze większym wyzwaniem niż zwykle. Akurat na zarządzaną przez Marcina Janickiego PLP nie powiem jednak złego słowa. Przeciwnie. Naprawdę ciężko pracują i mają efekty. Sądzę, że rozmowy także na płaszczyźnie o której mówimy są prowadzone.

W środę Zagłębie Sosnowiec wróciło do rozgrywek. Dla pana miało to jakiś wymiar symboliczny?
Dla mnie to był przede wszystkim duży stres. Od pewnego czasu towarzyszy mi on przy każdym meczu mojego klubu. Po kilku tłustych latach ostatnie dwa są bardzo chude i stąd te emocje. Uważam bowiem, że obecny zespół jest najsilniejszy na poziomie I ligi, jaki mieliśmy. Tym większą frustrację powodują u mnie jego wyniki. Bo ci zawodnicy potrafią grać i często to pokazują. Mamy mecze, które przez 60-70 minut toczą się przy naszej dominacji, jest dużo sytuacji strzeleckich, a nagle dostajemy gola i przegrywamy. Dla mnie liczą się już tylko wyniki, nic więcej, a one są katastrofalne. Może jak wreszcie wygramy trzy mecze z rzędu stres wreszcie ze mnie zejdzie. Choć dziś marzeniem zaczyna być wygranie jednego…. Dla mnie nic się nie zmienia: Zagłębie powinno być w szóstce i bić się o Ekstraklasę.

Niewykluczone, że Zagłębie z koronawirusowego czyśćca wyjdzie mocniejsze...
Wiem do czego pan zmierza i jest szansa, że tak będzie. Mamy w kadrze 25 zawodników, trener będzie miał komfort wyboru nawet przy jednym, dwóch czy trzech zakażeniach, zwłaszcza, że remisowe mecze drugiego zespołu z Podbeskidziem i Górnikiem pokazały, że zaplecze też mamy niezłe. Teoretycznie dzięki temu masowemu zakażeniu powinniśmy być już spokojniejsi i koncentrować się na grze. Tyle, że opiera się to na założeniu, że ozdrowieńcy, a jesteśmy zespołem z nich złożonym, już nie zachorują. A tego na sto procent też nie wiemy.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marcin Jaroszewski przeszedł przez COVID-19: Całe Zagłębie to zespół ozdrowieńców - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl