Marcel-Lehel Lazăr (Guccifer): Nie hakowałem dla pieniędzy, ale chciałem dojść prawdy - specjalny wywiad dla Gazety Lubuskiej

Robert Bagiński
(Peter Zay/Anadolu Agency/Getty Images)/ Evan El-Amin/ Shutterstock/
Niektórzy spekulowali, że Snowden i Guccifer, to jedna i ta sama osoba. Na myśl im nie przyszło, że zhakować Clinton, Busha, Powella czy Kissingera, mógłby pasjonata z Rumunii, który nie miał nawet wykształcenia informatycznego.

Kto wie, gdyby nie jego dokonania, losy Ameryki mogłyby się potoczyć inaczej, a zamiast Donalda Trumpa, prezydentem tego kraju, zostałaby Hilary Clinton.

Nie ma wątpliwości, że Clinton wygrałby wybory, gdyby nie ja. Problem z prywatnym serwerem był decydującym czynnikiem wyścigu w 2016 roku i był poruszany niezliczoną ilość razy – mówi w rozmowie z nami Marcel-Lehel Lazăr, szerzej znany ze swojego internetowego nicku „Guccifer”.

Chociaż się nie ukrywa, nie jest łatwo do niego dotrzeć. Nam udzielił ekskluzywnego wywiadu w związku z książką, która ma zostać wydana jeszcze tej jesieni. Spotykamy się w rumuńskiej Suczawie, czterysta kilometrów od granicy z Polską i 80 kilometrów od ukraińskich Czerniowców. Termin uzgadnialiśmy kilkukrotnie, ale udało się dopiero wtedy, gdy przebywał tu u swoich znajomych. On sam mieszka w mieście Arad, 9 godzin drogi stąd i zaledwie pięćdziesiąt minut od Timisoary, miasta w którym 20 grudnia 1989 roku wybuchła rewolucja, która ogarnęła cały kraj i w rezultacie obaliła Ceausescu.

Styl Gucciego i światło Lucyfera

Guccifer też ma coś z rewolucjonisty.

Nie włamywałem się dla pieniędzy, ale w szlachetnym celu. Dużo mnie to kosztowało, ale nie żałuję – zwierza się.

Jego zdaniem, od tego właśnie są prawdziwi hakerzy, którzy nie powinni kierować się chciwością, ale ciekawością oraz pasją.

Oszuści i crackerzy mogą hakować dla pieniędzy, ale nie hakerzy – dodaje z dumą.

To właśnie dlatego, wielu było przekonanych, że Edward Snowden i Marcel-Lehel Lazăr, to jedna i ta sama osoba.

Kiedy w 2013 roku, Guccufer po raz pierwszy zakomunikował o praktykach Hillary Clinton, która za nic miała bezpieczeństwo informatyczne, Snowden otrzymywał właśnie azyl tymczasowy w Rosji. Rok później rumuński haker został aresztowany, ale zdobyte przez niego informacje ze zdwojoną siłą powróciły w trakcie amerykańskiej kampanii prezydenckiej w 2016 roku.

Teraz wszyscy już wiedzą, że jesteśmy różnymi indywidualnościami, choć mamy bardzo podobne poglądy – mówi.

Jak twierdzi, o zbliżającym się wydarzeniu cybernetycznym „porównywalnym z atakiem na Word Trade Center”, informował amerykańskie służby, na miesiąc przed ucieczką Snowdena.

Dlaczego Guccifer? On sam tłumaczy, że nick pochodzi od połączenia dwóch słów „Gucci” oraz „Lucifer”.

To takie nawiązanie do wykwintnego stylu Gucciego, a także światła emanującego od Lucyfera – wyjaśnia.

Myliłby się ten, kto sądzi, że najsłynniejszy haker świata, to programista lub informatyk o specjalistycznej wiedzy. W trakcie naszej rozmowy, Guccifer irytuje się, że media przedstawiały go często jako niedoświadczonego, albo, co gorsza, „zwykłego łamacza haseł”, który używał skryptów napisanych przez innych.

To nie do końca prawda. Wyjaśniam wszystko szczegółowo w mojej książce, która jest bardzo obszerna i techniczna. Łamanie haseł czy odpowiadanie na pytania zabezpieczające nie było łatwe, chociaż przyznam, że było to ekscytujące wyzwanie – mówi.

Miedzy innymi ta pasja, połączona z umiejętnościami, ale przede wszystkim dokonaniami, spowodowały, że magazyn „New York”, napisał o nim w 2014 roku, że dla hakerstwa był „tym, kim Beatlesi są dla rock’n rolla”.

Kierował mną czysty gniew oraz chęć przebicia się z ważnymi informacjami do świata. Miałem w tym sporo szczęścia – wyjaśnia intencje, dla których włamywał się na konta znanych osób. Swoją działalność prowadził na długo zanim usłyszał o nim świat. Uprzykrzał życie celebrytom, muzykom, sportowcom oraz szefom dużych korporacji. – Nigdy nie używałem żadnych złośliwych programów, ani nawet skomplikowanych technik. Po prostu, ludzie nie dość dobrze zabezpieczali swoje hasła do poczty – dodaje.

Nie chodziło o Hillary Clinton

Rozmawiamy już drugą godzinę. Lazăr nie wydaje się być kimś złym, jak to malowały wiele lat temu media. Kimś, kogo należy się bać. Sporo żartuje, dużo opowiada i nie pozostawia wątpliwości, że nie działał z niskich pobudek.

Ale po co była ci ta Clinton, Bush, Powell oraz inni? – pytam.

Okazuje się, że Hillary Clintor wcale nie była jego głównym celem. Chodziło mu Georga Busha, który sprawował urząd prezydenta USA w czasie ataku na Word Trade Center.

Do ataku doszło wskutek spisku elit. Duża część CIA była zaangażowana w logistykę, zwłaszcza ci faceci, którzy przemycali kolumbijską kokainę do USA oraz inni – tłumaczy.

Tu zaczyna wymieniać nazwiska i okoliczności. To byli amerykańscy kongresmeni, były szef CIA oraz znani lobbyści. Poza dyskusją, ma w tym obszarze ogromną wiedzę.

Robert, jeśli chcesz skontaktować się z Peterem Gossem lub innymi facetami, o których mówię, bez wyjątku, mogę podać ci ich zaktualizowane dane kontaktowe: e-maile, telefony komórkowe, a nawet WhatsApp – mówi, co świadczy o tym, że nie wypadł z formy i wciąż sporo wie. Podkreśla, że amerykańską polityką interesował się od dawna, więc nie powinno nikogo dziwić, że wcielił się w rolę Corvantesowskiego „Don Kichota”. – Wierzyłem, że Bush doprowadzi mnie do kluczowych informacji – opowiada.

Nie było to jednak takie łatwe, ponieważ Bush był byłym prezydentem, a jego konta mejlowe nadal podlegały ochronie kontrwywiadowczej. Guccifer znalazł jednak odpowiedni patent.

Siostra George'a Busha, żona jednego z potomków braci Koch, miała odpowiedź tylko na jedno pytanie bezpieczeństwa, które zadał jej AOL (red.: domena internetowa) a mianowicie: „Jakie jest drugie imię twojego ojca?” – opowiada mój rozmówca. - Musiałem kilka razy żonglować nazwiskami „Herbert Walker”, aż układanka wskoczyła na swoje miejsce – dodaje. Jak mówi, podobny zabieg zastosował w stosunku do Colina Powela (red.: były sekretarz stanu USA). - Musiałem się trochę wspinać po drzewie genealogicznym – dodaje.

Za każdym razem, kiedy szukał dostępu do informacji o którymś ze swoich celów, analizował nie tylko zabezpieczenia ich samych, ale również tych, którzy z nimi korespondowali.

W przypadku Clinton, według FBI, nie naruszyłem ich domeny „clintonemail”, ale przechwyciłem uroczą komunikację z ich długoletnim pomocnikiem, którego pytanie bezpieczeństwa było powiązane z ich rodzinnym miastem Chicago – tłumaczy. Podobnie było z Bushem. – Większość informacji znalazłem na kontach ponad tuzina członków rodziny, krewnych i przyjaciół. To były dzieła sztuki Busha, ale też jego dziwaczne portrety łazienkowe – mówi. W podobny sposób ujawnił też pozamałżeński romans Colina Powella.

„Portfolio” włamań Cuccifera jest ogromne. Jego ofiarami padli także m.in. członkowie rodziny Rockeffelerów, doradcy prezydentów USA, urzędnicy ONZ, a także byli agenci FBI i Secret Service. Dużą zuchwałością było opublikowanie przez niego części niepublikowanej jeszcze książki Candace Bushnell, która jest autorką „Seksu w wielkim mieście”.

W samym środku politycznego Armagedonu

Były haker zdradza, że obecnie pracuje na Węgrzech, ale nic więcej na ten temat powiedzieć nie może. Rozmawiamy w czasie, gdy szef gabinetu węgierskiego premiera, Balazs Orban, poinformował, że do tego kraju przyjechał Tucker Carlson, były polityczny komentator amerykańskiej telewizji „Fox News”. Carlson odwiedzi MCC, prywatną uczelnię w Budapeszcie, która kształci liderów konserwatywnej prawicy.

– Inspirowałem się jego działalnością i była to dla mnie silna zachęta do tego, aby pójść drogą, którą wtedy kroczyłem – mówi Lazăr. Inną postacią, którą się inspirował jest Alex Jones, dziennikarz i autor wielu spiskowych teorii.

Jego internetowa działalność dała mu status gwiazdy, ale też znalazł się na celowniku służb specjalnych oraz wymiaru sprawiedliwości. Dopóki była to działalność dotycząca znanych osób w Rumunii, początkowo uchodziło mu to płazem. Skarg było jednak coraz więcej, a on sam nabierał przekonania o swojej bezkarności.

Kiedy patrzę wstecz na swoje życie, nie podoba mi się wszystko, co widzę. Nie wszystko było dobre i potrzebna – mówi ze skruchą.

Myślał, że w sieci będzie na zawsze anonimowy.

Nie przypuszczałem, że Facebook wyda moje dane rumuńskiej policji i to mnie zgubiło, ponieważ stałoię całkiem inaczej – wyjaśnia.

W 2012 roku usłyszał wyrok trzech lat w zawieszeniu. To był dopiero początek kłopotów, a on nie zamierzał poprzestać na tym, co już udało mu się zrobić. Włamanie się na skrzynkę Clinton, ale też w tym samym czasie, na skrzynkę szefa rumuńskich służb specjalnych, uczyniło z niego jedną z najbardziej poszukiwanych osób.

Teoretycznie wiedzieli, że to mogę być ja, ale nie mieli żadnych dowodów – opowiada. Miał pecha, ponieważ tych dostarczyli rumuńskim służbom agenci i urzędnicy z USA. – Popełniłem dziecinny błąd z logowaniem się na konto – dodaje.

W efekcie, późniejsze wykorzystanie informacji o prywatnej skrzynce Clinton, co właściwie pogrążyło ją w kampanii prezydenckiej, oglądał już zza amerykańskich krat, gdzie został deportowany.

Byłem jedną z nielicznych osób, które trafiły do więzienia za włamanie na serwer Clinton w 2016 roku. To niesprawiedliwe, nie sądzisz? - zadaje mi pytanie, na co ja tylko wzruszam ramionami i uśmiecham się. Widząc to, Lazăr próbuje się tłumaczyć. - Wiem, że to może zabrzmieć kontrowersyjnie, ale wyobraź sobie Robert, że wtedy amerykańscy wyborcy musieli wybierać między dwoma kandydatami z wadami: jednym, który kłamał na temat swojego majątku, a drugim, który został oskarżony o korupcję i nadużycie władzy; kogo byś wybrał? - kolejny raz zadał mi pytanie, na które po chwili, sam odpowiedział. - Myślę, że postąpiłem słusznie, ujawniając prawdę i pomagając Trumpowi wygrać prezydenturę – odpowiedział.

Ekstradycji z Rumunii do USA został poddany w marcu 2016 r. przez rumuński sąd najwyższy.

To się odbyło przy ogromnej interwencji amerykańskiego Departamentu Stanu – opowiada. Druga ekstradycja miała miejsce w listopadzie 2018 r. przez ten sam sąd najwyższy w Bukareszcie, aby odbyć karę w USA. - Pierwsze dni w więzieniu w Ameryce miały na mnie ogromny wpływ: to było jak wyjście z dźwiękoszczelnej toalety i wejście na stadion, na którym Metallica wykonuje "Seek & Destroy". Moje uszy eksplodowały na koncercie Republikanów i Demokratów podskakujących jak stado pitbulli – wspomina.

Nie był tam osobą anonimową.

Znajdowałem się w samym środku politycznego Armagedonu, w którym hasło „Guccifer” było rzucane z nadzieją przez zwolenników Republikanów, którzy postrzegali moje przybycie z jako polityczną szansę – opowiada. – Wszyscy współwięźniowe z którymi miałem kontakt, chcieli wiedzieć, w jaki sposób uzyskaliśmy dostęp do serwera sekretarz Clinton, a przede wszystkim chciał poznać szczegóły techniczne mówi. - Ciekawość wszystkich była wspólnym mianownikiem, a niektórzy z nich widzieli we mnie sposób na zmniejszenie swoich kar – dodaje Lazăr.

W trakcie odsiadki w USA, warunki jego kary i pobytu w więzieniu zostały znacznie złagodzone. Wszystko dlatego, że jeszcze w trakcie uprawiania działalności hakerskiej, wszedł w posiadanie dokumentów, na których zależało FBI. Chodziło o sprawy dotyczące Syrii.

Dobrałem się do kont wielu ludzi związanych z Baszarem al-Asadem i miałem je ukryte na Gmailu. Wszystko było po arabsku, więc dla mnie nieprzydatne, ale pomogły mi – zdradza. – Nic więcej mówić na ten temat nie mogę – podkreślił, mrugając jednocześnie lewym okiem.

Wspomina też, że w okresie, gdy siedział w amerykańskim więzieniu po raz pierwszy, służby interesowało to, czy ma coś na ówczesnego prezydenta.

Moje przybycie wywołało w Waszyngtonie zaniepokojenie. Obama, pocił się obficie, myśląc o swoim prywatnym koncie e-mail, a służby mocno o to wypytywały – zdradza. – I co, jemu też dobrałeś się do konta? – indaguję. – To jest Robert czas, abyśmy zmienili temat – zakończył wątek.

Terabajty danych w sieci

Guccifer, to człowiek, który swoją hakerską działalnością, często korzystając z niefrasobliwości właścicieli kont e-mail, wpłynął na bieg wydarzeń w USA, a biorąc późniejszą wygraną Trumpa, także wydarzeń na świecie. Pytam go o to, jak ocenia poziom kultury i świadomości korzystania z sieci dzisiaj, ponad dekadę po tym, jak usłyszał o nim świat.

Czy obserwowani przez Ciebie ludzie, politycy i celebryci, postępują w sieci roztropnie?

Śmieje się od ucha do ucha. Gołym okiem widać, że dziwi się temu, co dzieje się w sieci.

Nie podoba mi się wszystko, co widzę. Nawet po naszej śmierci nasze cyfrowe ślady pozostaną na zawsze lub przynajmniej tak długo, jak pozwoli na to jakaś wyższa inteligencja – mówi. – Jeśli chodzi o polityczne hakerstwo, to byłem jednym z pierwszych, obecnie jest ono normą. W sieci krążą terabajty zhakowanych danych, które należą do znanych osób – wyjaśnia.

Marcel-Lehel Lazăr zapewnia, że z hakerstwem skończył na całego. Przeprosił swoje ofiary, przesyłając do nich mejle. Mimo to, uważa, że jeśli chodzi o swoje największe dokonania, zrobił dobrze.

To zdecydowanie pozytywna rzecz, aby ujawniać zhakowane rzeczy, które ukrywają rządy. Większość światowych rządów strzeże swoich tak zwanych tajemnic za pomocą okrutnych praw, pomimo faktu, że ich własne praktyki są dalekie od demokracji. Przykładem może być Ameryka – puentuje.

Kiedyś był na pierwszych stronach gazet, a informacje o nim podawały najważniejsze serwisy informacyjne. Obecnie, trochę zapomniany. Lazar zapowiada, że wszystko szczegółowo opowie w swojej książce pt.: „Guccifer. Wyznania hakera, który złamał Amerykę”. Jeszcze w tym roku ma trafić do amerykańskich księgarń. Już po naszej rozmowie, kontaktował się ze mną bardzo często. Zależało mu na tym, aby artykuł oddawał jego rzeczywiste motywacje.

Podkreśl, że ja nie hakowałem dla pieniędzy, ale chciałem dojść prawdy – powtórzył w kilku kolejnych wiadomościach.

WYWIADY DLA GAZETY LUBUSKIEJ:

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marcel-Lehel Lazăr (Guccifer): Nie hakowałem dla pieniędzy, ale chciałem dojść prawdy - specjalny wywiad dla Gazety Lubuskiej - Gazeta Lubuska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl