Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Manifestacje: Dla jednych wolność, dla innych korki

Marek Zoellner
Paweł Relikowski
Około 1000 młodych ludzi przemaszerowało w piątek ulicami Wrocławia, protestując przeciw ratyfikacji umowy ACTA. Z Hali Ludowej przez plac Grunwaldzki na Rynek wyruszyli o godz. 17.00. Pory i trasy nie wybrali przypadkowo. Chodziło o to, by zakorkować miasto podczas piątkowego komunikacyjnego szczytu.

Teoretycznie takie "atrakcje" może zafundować mieszkańcom każdy wrocławianin, który zechce przeciw czemuś protestować. Choćby chciał zablokować ulicę Kazimierza Wielkiego, protestując np. przeciwko mrozom. Wystarczy spełnić odpowiednie warunki.

ZOBACZ:1000 osób protestowało przeciwko ACTA (ZOBACZ ZDJĘCIA)

- W tym przypadku w odpowiednim terminie otrzymaliśmy zawiadomienie o manifestacji. Organizatorzy zgłosili, że przejdą ulicami miasta. Nie było podstaw do wydania zakazu - mówi Julia Wach z biura prasowego urzędu miasta. Magistrat już kilka dni temu ostrzegał w specjalnym komunikacie, że mogą wystąpić opóźnienia w kursowaniu komunikacji miejskiej i utrudnienia dla kierowców.

CZYTAJ TEŻ: Przez Wrocław przeszła gigantyczna demonstracja

To nie pierwsza i pewnie nie ostatnia taka akcja we Wrocławiu. Bo każdy, kto zamierza zorganizować zgromadzenie co najmniej 15 osób, musi jedynie zawiadomić o swoich planach wydział bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego przy ul. Strzegomskiej. Powinien to zrobić nie później niż na 3 dni przed i nie wcześniej niż 30 dni przed datą zgromadzenia, podać datę i miejsce, cel, trasę, program i przewidywaną liczbę uczestników, wskazać organizatora i przewodniczącego.

ZOBACZ: Styczniowa demonstracja przeciw ACTA we Wrocławiu (ZDJĘCIA)

Komu urzędnicy mogą odmówić? - W ustawie nie ma katalogu zgromadzeń, których organizowanie jest zakazane. Nie mogą w nich jednak uczestniczyć osoby posiadające przy sobie broń, materiały wybuchowe lub inne niebezpieczne narzędzia - wyjaśnia Artur Koziołek, rzecznik prasowy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.

Zdarza się jednak, że urzędnicy mówią "nie". Dwa lata temu zwolennicy legalizacji marihuany chcieli przez tydzień maszerować po ulicach. Miasto się na to nie zgodziło, ostatecznie skończyło się na jednodniowej akcji na chodnikach.

Gigantyczna manifestacja związków zawodowych z całej Europy, przeszła we wrześniu ubiegłego roku sprzed Stadionu Olimpijskiego do Rynku. Według organizatorów, wzięło w niej udział ponad 40 tysięcy osób. Policja początkowo twierdziła, że w demonstracji uczestniczy 10 tysięcy związkowców, ostatecznie przyznała, że było ich 20 tysięcy. Unijni ministrowie finansów, z którymi chcieli spotkać się związkowcy, skrócili swoje obrady w Hali Ludowej.

ZOBACZ: Manifestacja we Wrocławiu (MNÓSTWO ZDJĘĆ)

Czy każdy powinien mieć prawo blokowania miasta? - Wolność słowa dla każdego. Prawo do manifestowania powinni mieć zwolennicy legalizacji marihuany, o ile na takich marszach nie palą jej a tylko nawołują. Powinni mieć także geje i lesbijki. Ale to samo dotyczy narodowców, którzy również mogą wyrażać swoje poglądy - mówi Waldemar "Major" Fydrych, twórca Pomarańczowej Alternatywy. Pod jego wodzą w latach 80. ubiegłego wieku w Rynku zbierali się przeciwnicy ówczesnego systemu. Wtedy obowiązywało jednak tylko jedno hasło: "Proszę się rozejść". - Wtedy nikogo o zgodę nie pytaliśmy, bo i tak by nie pozwolili. Dzisiaj są inne czasy. Każdy może się wykrzyczeć. Ważne jednak, żeby ci, którzy akurat nie protestują, przez to nie cierpieli - komentuje Fydrych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska