Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mam raka, szpital mnie nie chce"

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Schorowany bezdomny nie ma miejsca, gdzie mógłby się leczyć
Schorowany bezdomny nie ma miejsca, gdzie mógłby się leczyć Bogumił Storch
Poważnie chory bezdomny został wypisany ze szpitala. - Usłyszałem, że tylko blokuję łóżko - opowiada. Nie jest w stanie walczyć z chorobą, bo nie ma dachu nad głową, a renty nie starcza na lekarstwa.

Mirosław Nowak, ciężko chory 57-letni bezdomny, po wyjściu ze Szpitala Powiatowego im. Jana Pawła II w Wadowicach nie ma się gdzie leczyć.

- Lekarz przepisał mi leki, zalecił oszczędny tryb życia, leżenie i powiedział, że mam się kontaktować z przychodnią rejonową. Ja nie mam ani domu, ani pieniędzy na lekarstwa - mówi mężczyzna. Słowa wypowiada niewyraźnie, bo boli go całe ciało. Pokazuje na swoje posiniaczone, prawie fioletowe ręce. - To choroba mnie zżera - mówi.

Mężczyzna choruje między innymi na miażdżycę aorty, niedomykalność zastawki trójdzielnej serca, ma przewlekłą chorobę płuc i nadciśnienie tętnicze. Ma też uszkodzoną wątrobę i guza w prawym udzie. Cały puchnie. Nie chce mówić o tym, jak znalazł się na ulicy, ani co robił wcześniej. Opowiada natomiast, że przed tygodniem życie uratowali mu przechodnie.

Zasłabł na ulicy

Przypadkowi ludzie zawiadomili wadowicką straż miejską o leżącym na ulicy mężczyźnie, który nagle stracił przytomność.

Odzyskał ją dopiero w karetce, którą w ub. tygodniu przewieziony został na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Wadowicach.

- Potrzymali mnie w szpitalu kilka dni i wypuścili, tłumacząc, że mają mało łóżek, a ja jedno tylko im niepotrzebnie blokuję. Znają mnie, bo już wiele razy tu trafiałem. Wiedzą, że nie mam dokąd pójść, ani gdzie się leczyć, a mimo to wypisano mnie i kazano wyjść - żali się.

Choremu przepisano leki z adnotacją o konieczności dalszego leczenia w poradni chorób płuc i poradni kardiologicznej.

- Tam jednak pytano mnie o miejsce zameldowania, którego przecież nie mam, i kazano przyjść następnym razem ze wszystkimi dokumentami. Nawet nie miałem siły, żeby się kłócić z recepcjonistką - mówi bezdomny.

Mirosław Nowak przebywał na oddziale wewnętrznym wadowickiego szpitala. Tadeusz Czopek, ordynator tego oddziału, tłumaczy, że lekarze zachowali się w tym przypadku jak należy.

- Tego pana przytrzymaliśmy nawet trochę dłużej niż trzeba było, właśnie ze względu na jego sytuację. Szpital to jednak przecież nie miejsce leczenia przewlekle chorych ani też nie noclegownia - tłumaczy.

Ostatecznie Nowak w poniedziałek wylądował znów na ulicy.

Zdesperowany i obolały, z trudem łapiąc powietrze, siedział na ławce na rynku. Tam wypatrzyła go Magdalena Kozak, 22-letnia barmanka z jednej z pobliskich restauracji.

- Dałam mu wodę i coś do zjedzenia. Gdy mi opowiedział o tym, co go spotkało, byłam w szoku. W takim stanie nadal powinien leżeć w szpitalu albo domu opieki. Może nie potrafi sam o to zadbać, ale lekarze mogliby chociaż wskazać mu miejsce, gdzie ma szukać pomocy - opowiada młoda kobieta.

MOPS pomoże

Obowiązek zapewnienia schronienia bezdomnym spoczywa na gminie.

- O ile się orientuję, w regulaminie domu dla bezdomnych jest zapis o udzieleniu opieki osobie mającej problemy ze zdrowiem. Tym bardziej że jest to mężczyzna niesprawiający raczej kłopotu i niepijący - mówi Magdalena Kozak. - Będę interweniować, aby został przyjęty - zapowiada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska