Małżeństwo nie jest po to, by było miło. Seks? Przereklamowany!

Karina Obara
Karina Obara
Joanna Fabicka: - Każdy wnosi do relacji swoją walizeczkę z materiałami wybuchowymi. Głównym winowajcą są nierealistyczne oczekiwania co do tego, czym jest małżeństwo i wspólne życie.
Joanna Fabicka: - Każdy wnosi do relacji swoją walizeczkę z materiałami wybuchowymi. Głównym winowajcą są nierealistyczne oczekiwania co do tego, czym jest małżeństwo i wspólne życie. Zuzanna Szamocka
W swojej nowej książce Joanna Fabicka prowokuje kobiety: - Gdy los krzyczy: śmierć frajerom, nie zostaje nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce.

- „Plaża” to opowieść o Grażynie, jednej z wielu kobiet, która kocha tak mocno, że aż zapomina o swoich potrzebach. Co sprawiło, że napisała pani historię, którą można by nazwać opowieścią o milionach Polek?
- Od wielu lat jeżdżę na spotkania autorskie z czytelnikami. Są nimi zazwyczaj kobiety, bo to głównie one czytają książki i dzięki nim my - pisarki i pisarze nie wyginęliśmy jeszcze niczym dinozaury. Poznaję kobiety ze wszystkich środowisk, mieszkanki dużych i małych miast, miasteczek i wsi. Wszystkie nas łączy pewna wspólnota, powiedziałabym, „plemiennego” doświadczenia. Polega ono na stopniowym traceniu własnej podmiotowości. Im dłużej pozostajemy w relacjach z bliskimi nam ludźmi, na przykład w małżeństwie, tym bardziej zaciera się granica między naszym „ja’, a potrzebami rodziny. Tracimy kontur, stajemy się dla innych coraz bardziej niewidoczne, jak wysłużony, wielofunkcyjny robot kuchenny. To doświadczenie niesie ze sobą poczucie krzywdy, jakiejś nieokreślonej straty, ale też potężnej furii. A kobieca furia ma fantastyczny potencjał dramaturgiczny, nie mogłam tego nie wykorzystać. Postanowiłam więc wrzucić swoją bohaterkę - Grażynę, w sam środek takiego życiowego kryzysu. Żeby było zabawnie, a nie cierpiętniczo, dorzuciłam jej toksycznego szefa Trutkę, Andrzeja - zdegenerowanego rockmana z obrożą elektronicznego dozoru na nodze i grupkę życiowych popaprańców. Ma z nich stworzyć zespół muzyczny i, drobnostka, wygrać ogólnopolski konkurs.

- Jak powstawał wzór Grażyny?
- Zaczęło się od syreny. Grażyna zanim wyszła za mąż była długowłosą syreną z pięknym, wielobarwnym ogonem, jak niemal my wszystkie. Siedziała na skale, obok akurat przepływał marynarz, jak to w bajkach. A potem już z górki: wczesna ciąża, szybki ślub i skończyła się poezja, a zaczęła proza życia. Po niemal dwudziestu latach małżeństwa Grażyna dorobiła się jedynie nadwagi, dwójki pyskujących nastoletnich dzieci i upiornej, narcystycznej teściowej. Z dawnego syreniego ogona został jej tylko łysy kikut na zupę rybną. Na szczęście Grażyna ma poczucie humoru i tylko to sprawia, że jeszcze nie palnęła sobie w łeb. Jej przekomiczne dialogi ze swoim alter ego, które nazywa kołowrotkiem w głowie sprawiają, że czytelniczki śmieją się do łez.

- Widać, że pani ją lubi, ale lubi pani też jej męża, który realizuje się w pracy, i dzieci, które dają popalić. Zdaje się, że w tej opowieści nie ma winnych, choć istnieje domowe pole minowe. Kto wobec tego je stwarza?
- Każdy wnosi do relacji swoją walizeczkę z materiałami wybuchowymi, ale tu głównym winowajcą są chyba nierealistyczne oczekiwania co do tego, czym jest małżeństwo i wspólne życie. Uwielbiam czarny humor, uważam, że najweselej jest na szczytach rozpaczy, dlatego przekornie powtórzę za Wandą, teściową Grażyny, że małżeństwo nie jest po to, żeby było miło. W tej rodzinnej tragifarsie w ogóle każdy ciągnie kołderkę w swoją stronę nie widząc, że ta już się pruje na szwach i za chwilę nie będzie czego zbierać.

- Skąd się biorą Grażyny, które dbają o wszystkich wokół, ale o siebie muszą się dopiero upomnieć?
- Same je sobie wychowujemy. My wszystkie: babcie, mamy, siostry, przyjaciółki i nauczycielki. Ta wielopokoleniowa sztafeta tresury nie ma końca. Od najmłodszych lat uczymy dziewczynki, że mają być ciche i posłuszne, że bunt i gniew są nieeleganckie. Może i są nieeleganckie, ale za to szalenie skuteczne. Pozwalają zdjąć ten wielowiekowy gorset uległości i zacząć żyć w zgodzie ze sobą. Spełniać wreszcie własne oczekiwania, nie cudze. Jak ktoś kiedyś powiedział: „grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą”.

- Pani książka może mieć wspaniałą moc terapeutyczną. Oto kobieta, matka, żona, synowa i przyjaciółka budzi się do własnej podmiotowości. Cena, jaką za to płaci jest wysoka, bo przecież może wszystko stracić, ale podejmuje to ryzyko. Skąd ten przełom, skąd w niej tyle odwagi?
- Po prostu doszła do ściany i walnęła się w głowę. Nie miała już nic do stracenia, bo wcześniej straciła to, co najważniejsze: nadzieję, że za posłuszeństwo dostanie od losu jakąś premię. Że czeka ją jeszcze coś oprócz klimakterium. Niestety, los zakrzyknął: śmierć frajerom! Nie zostało jej zatem nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce. No i wtedy nastąpił armagedon, rodzina wpadła w panikę, a mąż w histerię, że mu się żona popsuła. Tylko, że stało się dokładnie odwrotnie: ona się wreszcie naprawiła. I zawalczyła o prawo do własnej plaży nawet, gdyby się miała ona mieścić tylko w słoiku po kiszonych ogórkach.

- Chyba każda z nas przechodzi przez taką smugę cienia?
- Życzę tego wszystkim kobietom z całego serca. Bo to szansa, by się wreszcie ocknąć z somnambulicznego snu. Z korzyścią dla siebie, ale nie kosztem najbliższych. Bo to się wcale nie musi tak dziać. Kiedy obdarzam siebie miłością, nie ubywa jej innym.

- Jakie możemy się stać po takim doświadczeniu, gdy już wyrugujemy się spod wpływu tego, co myślą o nas inni?
- To jest prawdziwa wolność i szczęście polegające na tym, że mamy ze sobą naprawdę głęboki kontakt. Że potrafimy rozpoznać to, co czujemy i temu ufamy. Kobiety mają niesamowite narzędzie w postaci intuicji, daru współodczuwania i inteligencji emocjonalnej. Mam nadzieję, że nadchodzą czasy, gdy to będzie powszechna waluta.

- Najbardziej ujęło mnie w pani powieści to, że czytelnik nie wychodzi z niej poraniony, jak np. w niektórych polskich serialach. Domownicy mają problemy, ale nie uciekają, nie rozwodzą się, nawet nie przychodzi im to do głowy. Mało tego - nie ima się ich zdrada, w co na początku trudno uwierzyć, bo pokus nie brakuje. Czy takie poprowadzenie fabuły w świecie, gdy zdrada wydaje się być czymś nieuchronnym, było dla pani wyzwaniem?
- Seks jest przereklamowany, jak twierdzi Woody Allen. Poza tym między moimi postaciami jest taki nieustanny ferment, taka chemia i taki kocioł komediodramatu, że pierwiastek seksualny byłby tu jak zasmażka na gofrze z bitą śmietaną. Daleka jestem od powielania wzorców z komedii romantycznych, że w życiu kobiety porządek może zaprowadzić tylko rycerz na białym koniu. W tej książce nie ma rycerzy tylko faceci z krwi i kości ze wszystkimi tego konsekwencjami: jeden jest dupkiem, drugi ma złoty głos i złote zęby, a trzeci ze strachu przed bliskością udaje cynika. Tu wszyscy mają jakieś słabości, bo to książka o prawdziwych ludziach, a nie o plastikowych bytach z reklam dla klasy wyższej. Zdrada, seks? Wolę absurdalny humor i zaskakujące zwroty akcji.

- W pani książce rodzina jest najważniejsza, ale nie stereotypowo, inaczej niż przywykliśmy myśleć, wychowani w pośpiechu i poświęceniu. Powiedziałabym, że jest ważna, ale bez hipokryzji. Nie ma tu miejsca dla dulszczyzny, istotna jest walka o prawdę i zrozumienie. Można stać się taką rodziną?
- Można, ale na to trzeba odwagi. Może też się nie udać. Ale dla mnie rodzina to coś więcej niż tylko mąż, żona i dzieci. To raczej pewna wspólnota dusz, grupa wsparcia. Człowiek jest ze swej natury zwierzęciem stadnym i nikt nie powinien być samotny. Samotność zabija w nas to, co najszlachetniejsze. Grażyna to zrozumiała. Dlatego zaryzykowała i otworzyła się na drugiego człowieka. My też to zróbmy, nie bójmy się siebie nawzajem, przecież nie ma nas bez innych.
============04 BS Autor Czoło (38321069)============

[email protected]
============11 BS Zdjęcie Autor (38321070)============
Fot.
============01 BS Tytuł 48 R (38321073)============

============40 BS Ramka Nagłówek (38369880)============
książka
============41 BS Ramka Tytuł (38369881)============
Joanna Fabicka

Pisarka i montażystka filmowa. Montowała m.in. nominowaną do Oscara „Męską sprawę” w reżyserii Sławomira Fabickiego. Jej książka „Rutka” została uhonorowana przez Ibby tytułem „Książka Roku 2016” i wpisana na międzynarodową listę Białych Kruków White Raven 2017.
============25 BS Cytat Magazyn bez autora (38321067)============
Od małego uczymy dziewczynki, że bunt i gniew są nieeleganckie. Może i są nieeleganckie, ale za to szalenie skuteczne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Małżeństwo nie jest po to, by było miło. Seks? Przereklamowany! - Plus Gazeta Pomorska

Wróć na i.pl Portal i.pl