Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maleńki człowiek głośno wita świat. Obwieszcza cud narodzin!

Elżbieta Kazibut-Twórz
Pierwszy krzyk, pierwszy płacz noworodka to dla zespołu medycznego odbierającego poród i dla rodziców dowód, że dziecko przyszło na świat zdrowe - zapewnia prof. dr hab. n. med. KRZYSZTOF SODOWSKI, ginekolog, położnik, perinatolog, który wyjaśnia, dlaczego kobiety nie muszą bać się porodu, lecz radośnie oczekiwać malucha.

Mamy XXI wiek, medycyna poczyniła takie postępy, że przeszczepiamy serca, rekonstruujemy twarze, a kobiety nadal boją się porodu. Jak pan sądzi, dlaczego?
Myślę, że to nie jest strach, tylko pewna obawa przed niewiadomą, jaką poród zawsze był, jest i będzie - niezależnie od postępu medycyny. Poród jest oczekiwaniem. Rodzice chcą, aby urodziło się zdrowe dziecko i mimo zapewnień lekarzy, że ciąża rozwija się prawidłowo, pewni będą tego dopiero wówczas, gdy dziecko przyjdzie na świat.

A ja sądzę, że wiele kobiet boi się jednak bólu i tego, że mimo zmian na lepsze, hasło ,,rodzić po ludzku” jest u nas często wciąż jeszcze tylko hasłem. Nie mam racji?
Co do samego bólu, to myślę, że biblijne proroctwo ,,w bólach rodzić będziesz” jest dziś coraz mniej aktualne, bo mamy tak ogromne możliwości zwalczania bólu i prowadzenia analgezji okołoporodowej, że ograniczamy go do minimum. Są leki przeciwbólowe, są preparaty wziewne, jest też znieczulenie zewnątrzoponowe. Tak więc możliwości analgezji są do dyspozycji kobiet. Mówię również o refleksoterapii, czyli masowaniu stóp kobiecie podczas porodu, co przynosi ogromną ulgę. Jeśli te wszystkie metody analgezji mogą być wprowadzone w odpowiednich warunkach i w rodzinnej atmosferze, gdzie wszyscy dbają o to, żeby rodzącej kobiecie pomóc, to wtedy kobieta nie będzie bała się ani porodu, ani bólu porodowego. Bo często słowa ,,boję się porodu” to obawa, że będzie bardzo bolało. My, lekarze, powinniśmy umieć przekonać kobietę, że poród naprawdę nie musi boleć. Niektóre panie rodzą w 15 minut, są jakby stworzone do rodzenia dzieci. Zdarza się, że zespół medyczny jeszcze przygotowuje się do porodu, a dziecko już się rodzi. O tym też trzeba częściej mówić.

O przeżywanych podczas porodu ,,horrorach” chyba jednak nie? A zdarza się, że kobiety opowiadają sobie o przeżyciach na porodówce. Trudno przyszłej mamie ,,odciąć się” od takich opowieści. Jak to na nią wpływa?
Jeśli kobieta „nasłucha się” takich opowieści, powinna powiedzieć o tym swojemu lekarzowi. A do pań, które mają potrzebę tego typu ,,zwierzeń”, apeluję, aby nie dzielić się swoimi złymi doświadczeniami porodowymi z innymi kobietami. Bo każdy poród jest inny - nie ma dwóch takich samych porodów. U tej samej kobiety pierwszy poród może być bardzo łatwy, a drugi - z jakiegoś powodu - trudny i skomplikowany. Może być odwrotnie - pierwszy poród jest trudny, a drugi bardzo łatwy. Natomiast dzielenie się np. na Facebooku swoimi złymi doświadczeniami wpływa bardzo negatywnie na inne kobiety. Niektóre w to wierzą i odnoszą to do siebie, uosabiają się z pacjentką, która przeżyła traumę. Naszą rolą, lekarzy, jest, aby tłumaczyć, że zdarzają się także wyjątkowe sytuacje. Każdy ma inny próg bólowy, każda kobieta inaczej przeżywa poród, ale myślę, że coraz więcej kobiet ma dobre, miłe wspomnienia związane z urodzeniem dziecka. Bo każde urodzenie dziecka to radość i wzruszenie - dla nas, położników, także. My sami często płaczemy przy tragediach, jesteśmy wzruszeni do łez i cieszymy się, gdy witamy na świecie zdrowe dziecko.

A więź? Od razu widać ją między matką i dzieckiem? Mówi się, że przecięcie pępowiny nie powoduje jej ,,przecięcia” w sferze emocjonalnej. To prawda?
To jest niesamowite przeżycie. Uczestniczenie w porodach i w narodzinach dzieci jest najwspanialszym ,,wynagrodzeniem” dla położnika za pracę, nieprzespane noce, banie się o to, co będzie, przeżywanie tragicznych sytuacji, które też się niestety zdarzają. Jeśli zdarza się poród martwego dziecka, wszyscy płaczemy - razem z rodzicami. Ale uczestniczenie w narodzinach, kiedy matka dostaje dziecko i tuli je, i to samo robi ojciec - bo też często ojcu kładziemy dziecko na klatkę piersiową - to jest samo szczęście. To widać i to się czuje, że stało się coś niezwykłego!

Panie profesorze, proszę spojrzeć na poród ,,oczami” dziecka. To radosny ,,bieg” na powitanie świata, czy ciężka praca dla malucha?!
Traktujemy płód jak pacjenta, wiemy więc, że ono wszystko przeżywa, wszystko czuje... Jeśli na przykład posłodzi się wody płodowe, dziecko pije ich więcej. Wewnątrzmacicznie dziecko ma wykształconych wiele różnorodnych cech zmysłowych, więc kiedy się rodzi - zdrowe dziecko - to ma też taką pewną rezerwę sił, bo przejście przez kanał rodny jest dla niego także ciężką pracą i dużym wysiłkiem. My widzimy to w zapisach hemodynamicznych dziecka, widzimy, że ono bardzo mocno przeżywa poród, że jest to również dla niego stres. Ale w momencie, gdy się urodzi, gdy pierwszy oddech wypełnia płuca, dziecko zaczyna krzyczeć. I właśnie ten krzyk, ten pierwszy płacz, daje nam - położnikom i rodzicom - dowód, że dziecko urodziło się zdrowe. Krzyk dziecka, płacz dziecka jest sygnałem zdrowego malucha, który w ten sposób głośno nam wszystkim obwieszcza: ,,To jestem ja, to ja już jestem na świecie”! Zdarza się czasem, że dziecko - z powodu toczącej się wewnątrzmacicznie choroby - rodzi się w ciężkim stanie. Wówczas to dziecko nie krzyczy, jest wiotkie, no i wtedy neonatolodzy oraz cały zespół przystępujemy do jego ratowania - często udaje nam się te dzieci uratować, jednak niestety nie zawsze. Ale krzyk dziecka to jest radość nas wszystkich obecnych przy porodzie. Im głośniej maluch krzyczy, tym jest silniejszy i zdrowszy.

A może ,,wkurzony”, że musi opuścić bezpieczne, matczyne schronienie?
Nie, nie tak - krzyk dziecka to powitanie świata. I matki też to wiedzą. Kiedy robimy cesarskie cięcie z jakiegoś nagłego powodu, matka jest tylko w znieczuleniu, ale świadoma, to pyta: ,,dlaczego moje dziecko nie krzyczy”? Matka wie, że dziecko ma się urodzić z krzykiem na ustach, z tym pierwszym płaczem... I ona czeka na ten pierwszy krzyk swojego dziecka, na ten głos malucha.

Pierwszy głos na ,,suchym lądzie”. Bo przecież rozwijamy się w wodzie, a skoro tak, to może też w wodzie powinniśmy przychodzić na świat? Co pan profesor sądzi o porodach w wodzie?
Fizjologia taka jest, że najpierw jesteśmy 9 miesięcy w wodzie, a potem rodzimy się i żyjemy na lądzie. Po urodzeniu to ląd jest naszym naturalnym środowiskiem. My bardzo dużo wiemy dziś o porodzie, wiemy, że ma być porodem aktywnym. Absolutnie nie wolno położyć pacjentki - jak dawniej bywało - w pozycji leżącej i kazać czekać na poród. Kobieta ma chodzić, ma się ruszać, korzystać ze specjalnych piłek, przyjmować różne, wygodne dla niej pozycje, bo wiemy, że łatwiej się prze w innych pozycjach niż ,,na leżąco”. Poród jest obecnie porodem bardzo aktywnym i chyba już nie ma dziś takiej porodówki, gdzie kobieta leży na plecach np. 10 godzin, a potem rodzi. To najgorsza rzecz, jaką można by sobie wyobrazić. Porody w wodzie są oczywiście dopuszczalne, jest na nie pewna moda. Ja nie jestem ich wielkim entuzjastą... Woda oraz relaksacja w wannie oczywiście tak! Skurcze są mniej odczuwalne, kobieta w czasie całej akcji porodowej nawet parę godzin może spędzić w wannie z odpowiednio ciepłą wodą. Mogą też w tej wannie być obydwoje rodzice i to kapitalnie działa, kiedy się razem relaksują. Natomiast sam poród w wodzie jest taki troszeczkę... może mniej fizjologiczny. Oczywiście, są oddziały, które takie porody prowadzą. Ale ja jakichś ogromnych korzyści w samym porodzie w wodzie nie widzę.

Kiedyś mówił pan, że założy szkołę perinatologii dla kobiet w ciąży. Pomysł się udał? Jak realizacja?
Mieliśmy już jedno takie spotkanie, na którym było 100 par, bo to nie jest tylko szkoła dla kobiet, ale dla obydwojga rodziców. Istniejące szkoły rodzenia robią świetną robotę praktyczną dla par, które spodziewają się dziecka, my natomiast chcemy jeszcze te szkoły podbudować wiedzą teoretyczną, uczulać kobiety na to, co może stanowić zagrożenie dla rozwijającego się płodu, zwracać uwagę na niepokojące sygnały - po to, żeby rodzice mogli szybko reagować, jeśli coś niepokojącego się dzieje. Pomoc może być natychmiastowa, możliwa jest także telemedycyna, bo możemy nawet u pacjentki w domu rejestrować skurcze macicy, tętno płodu - poprzez urządzenia, które nam podają informacje na odległość. I chcemy też przygotowywać kobiety do samego porodu - przekonywać, że to będzie poród bezpieczny, że nie powinny wymuszać cięcia cesarskiego, bo to nie jest ,,sposób na poród”, to jest ostateczność, kiedy ratujemy dziecko, albo dziecko i matkę. Tendencja jest u nas dramatyczna - robimy 50 procent cięć cesarskich, w Anglii - 22, w Niemczech - 25. Wykonujemy więc o połowę więcej cięć cesarskich niż w zachodniej Europie.

Dlaczego tak się dzieje? Łatwiej u nas ,,załatwić” cesarkę?
To raz, ale sądzę, że decydują warunki porodowe - one są zupełnie inne tam i wciąż jeszcze u nas. Atmosfera jest inna i jest wyższy standard porodowy. Dlatego kobiety nie boją się porodówki, bo czują się bezpiecznie i komfortowo. Jeżeli na naszych porodówkach są nadal tzw. boksy, to ten standard jest tak słaby, że boimy się bardziej niż samego porodu tego złego standardu, w którym mamy się ,,odnaleźć” i przeżywać tak cudowne wydarzenie, jakim jest przyjście dziecka na świat, kilkanaście godzin leżąc w jakimś boksie. Jestem przekonany, że jeśli stworzymy komfortowe warunki i kobieta sama zobaczy, jakie one są, a w naszej szkole perinatologicznej będzie mogła zwiedzić porodówkę, to też nie będzie bała się porodu. Bo jak już spotka się i zaprzyjaźni z zespołem, który będzie ją prowadził w czasie porodu - będzie czuła się bezpiecznie. Jest to jedyna droga, żeby odwrócić rosnącą skalę cięć cesarskich. To ogólnopolski problem i będziemy o tym również mówić w Ministerstwie Zdrowia. Chcemy ,,wyprosić” środki, żeby zwiększyć ilość pieniędzy na poród, który jest bardzo słabo wyceniony przez NFZ. Kwota za poród musi być dwukrotnie zwiększona.

Wspomniał pan o Niemczech, Anglii... Ale w tych krajach system służby zdrowia funkcjonuje nieporównywalnie lepiej niż u nas. Tam w ogóle jest system, a czy jest u nas? Mam wątpliwości. Pan nie?
A wie pani, jak wygląda opieka nad kobietą w ciąży np. w Anglii? Nie? No to proszę sobie wyobrazić, że przez całą ciążę kobieta prowadzona jest przez położną. Te położne są oczywiście zdecydowanie inaczej niż nasze przygotowane do tego, ale jeśli ciąża jest fizjologiczna, absolutnie nic złego się nie dzieje, to w ogóle nie ma wizyty u lekarza. Położna prowadzi poród, położna umawia się z pacjentką do porodu. I jak wynikało z opowieści Polki, która w Anglii rodziła, kiedy zaczęła się akcja skurczowa, to położna była przy tym - ta, która kobietę prowadziła w ciąży, położna odebrała poród, lekarz wszedł na 3 minuty, zapytał, czy wszystko jest OK, położna powiedziała - wszystko jest OK i tyle kobieta widziała przy porodzie lekarza. Kobietę zabezpieczyła po porodzie położna, zajęła się jeszcze noworodkiem i pacjentka na drugi dzień wyszła do domu. Przyznam, że po rozmowie z tą panią byłem dość zszokowany...

Dlaczego był pan zszokowany? Kiedyś porody odbierały położne.
Tak, a kobiety rodziły w domu. Ale wtedy była zupełnie inna umieralność okołoporodowa. Tej umieralności nikt nie liczył, nikt tego nie sprawdzał, jeżeli coś się stało przy porodzie, to też nikt wtedy z tego nie robił jakiejś niezwykłej tragedii, nikt nie pozywał lekarza do sądu.

Rozumiem, ale ja myślę o porodach w domu przy pomocy wiedzy medycznej. To możliwe?
Nowoczesna medycyna pozwala na ratowanie także chorych dzieci, na doprowadzenie do finału - urodzenia zdrowego dziecka - przez kobietę chorą, co w warunkach domowych jest niemożliwe. Wyróżnienie grupy ciąż wysokiego ryzyka czasami też jest bardzo trudne. Bo np. dopiero w połowie ciąży okazuje się, że dziecko za wolno rośnie, albo są kłopoty z powodu niewydolności łożyska i gdybyśmy tego nie rozpoznali, dziecko by obumarło. Dawniej to się zdarzało i... tyle. Dzisiaj jest to niedopuszczalne! Bo mamy tak ogromną gamę różnych możliwości i badań - badania ultrasonograficzne, dopplerowskie, badania wydolności łożyska, wydolności krążenia płodu, więc wiemy, że jeśli nie zadziałamy, to dziecko obumrze np. za tydzień. Dlatego musimy taką ciążę rozwiązać wcześniej oraz bezpiecznie, a więc w warunkach szpitalnych.

Medycyna może dziś wszystko?
Prawie wszystko, bo wiele zależy również od warunków, jakie stworzymy kobiecie oraz jej bliskim i od nas samych. Bardzo ważne jest bowiem to, żeby ciąża była planowana. Czas planowania ciąży powinien być okresem, kiedy zdrowo żyjemy. Dla siebie i dziecka, które też jest pacjentem. Bo możemy je wewnątrzmacicznie leczyć, obserwować, diagnozować lub planować leczenie natychmiast po urodzeniu. Nie może więc być tak, że kobieta nie jest w ogóle kontrolowana, w ogóle nie chodzi do lekarza.

To co z tą angielską położną? Tam wystarczy, a tu musi być lekarz?
To zupełnie co innego. W Anglii jest bardzo mało lekarzy położników. Anglicy zapraszają Polaków i myślę, że wielu skorzysta z takiej oferty pracy. Może się zdarzyć, że wkrótce będziemy mieć bardzo duży problem z lekarzami położnikami, ginekologami, neonatologami, anestezjologami. Natomiast tam - jako że lekarzy brakuje - położne są tak dobrze wyszkolone, że prowadzą ciążę i oglądają płód w ultrasonografii tak, jak u nas robią to lekarze. Położna wie, gdzie kończy się jej kompetencja i wtedy włącza się lekarz, ale też bardzo dobrze wie, kiedy ciąża przebiega fizjologicznie, bo jest tak dobrze do tego przygotowana, że prowadzi ciążę niezagrożoną w standardzie polskiego lekarza. Dlatego różnica jest z pozoru bardzo duża, jednak prowadzenie kobiety w ciąży jest bezpieczne. Natomiast my uważamy, że sprawą najważniejszą, oprócz prowadzenia ciąży, jest zapewnienie kobiecie bezpiecznego porodu. Naszym marzeniem jest, aby to był poród ,,jak w domu”, ale jednak w warunkach szpitalnych. Poród nie może być w żadnym razie odhumanizowany. Ma być fizjologiczny, odbywać się rodzinnie, w atmosferze sprzyjającej temu niezwykłemu wydarzeniu, jakim jest narodzenie się dziecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!