Ludzkie szczątki na niewielkiej hałdzie ziemi wykopanej z powiększanego grobu zostawili we wtorek grabarze na Starym Cmentarzu w Słupsku. Czaszka, żuchwa i najpewniej resztki korpusu leżały niezabezpieczone i pozostawione bez nadzoru. O makabrycznej sytuacji poinformował nas Czytelnik. Przesłał też zdjęcia. Byliśmy na miejscu. Rozrzucone szczątki ludzkie oglądaliśmy razem z pracownikiem Zarządu Infrastruktury Miejskiej, który administruje nekropolią.
Choć miejsce pochówku wskazywało na to, że prowadzone są tam jakieś prace, to w pobliżu nikogo nie było. Z ustaleń „Głosu” wynika, że firma pogrzebowa Hades prowadzi w tym miejscu prace przygotowawcze związane z likwidacją grobu. Tego rodzaju działania podejmuje się wówczas, gdy nie wpływają do kasy miejskiej należne opłaty za grób.
Jak się dowiedzieliśmy, zgodnie z obowiązującymi procedurami ludzkie szczątki powinny znaleźć się w specjalnym worku.
- Pracownicy wyszli dosłownie na piętnaście minut, musieli pojechać po deskę - tłumaczył nam Piotr Graff z firmy Hades.
- Szczątki znajdują się już w worku, są zabezpieczone i zostaną ponownie złożone w grobie po zakończeniu prac. Może pan sprawdzić. Ja byłem na miejscu. Grób jest jeszcze nieskończony. Jest mi i bardzo przykro, że tak się stało, że zaistniała taka sytuacja. Naszych pracowników nie było przy grobie przez kwadrans - stwierdził Graff.
Według naszych ustaleń trwało to dłużej. Informację o niezabezpieczonych szczątkach ludzkich otrzymaliśmy we wtorek o godz. 12.10. My byliśmy na cmentarzu tuż przed godz. 13, pracowników przy grobie nie było.
Zgodnie z przepisami grób nie może być wykorzystany do ponownego pochówku przed upływem 20 lat. W opisywanym przez nas przypadku miały minąć już dwie dekady. Czy można mówić zatem o profanacji?
- To zaniedbanie, ale nie poddawajmy się emocjom - ocenia ksiądz Zbigniew Krawczyk, proboszcz parafii Mariackiej w Słupsku.
- Dobrze, że zostało to zauważone. Szacunek do szczątków jest bardzo ważny, nie tylko ze względów religijnych, a ktoś, kto się tym zajmował, powinien o to zadbać. Dobrze, jeśli z tej całej sytuacji zostaną wyciągnięte wnioski na przyszłość.
- Nie sądzę, by tutaj grabarzom wykonującym swój zawód przypisywać złą wolę - ocenia dr Łukasz Andorsiuk, filozof z Akademii Pomorskiej w Słupsku.
- Niemniej jednak rzeczywiście w dobrym tonie i z szacunkiem byłoby, aby szczątki przykryć i zabezpieczyć przed niechcianym gościem. Nie należy posługiwać się tutaj słowem profanacja. Z pewnością nie taka intencja towarzyszyła grabarzom. Dobrze byłoby też zdać sobie sprawę z faktu, że każdemu należy się szacunek a w szczególności tym, którzy od nas odeszli.
Co na to wszystko Zarząd Infrastruktury Miejskiej w Słupsku?
- To była likwidacja grobu - tłumaczy Jarosław Borecki, dyrektor Zarządu Infrastruktury Miejskiej. - Procedura w tym przypadku jest taka, że szczątki czy pozostałości, na które się natrafia, są wydobywane, a grób jest pogłębiany. Następnie wracają one na swoje miejsce. Błędem było to, że pracownicy ich nie przykryli oraz oddalili się z miejsca. Kiedy wrócili, zostało to naprawione. Zwróciliśmy już uwagę firmie, aby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?