Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja Włoszczowska: Nie wiem, czy powalczę o kolejny medal w Tokio

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Włoszczowska zdobyła drugie w karierze srebro olimpijskie
Włoszczowska zdobyła drugie w karierze srebro olimpijskie Szymon Starnawski /Polska Press
Wierzyłam w to, że mogę wyprzedzić Szwedkę. Ale po prostu miała trochę lepszy dzień ode mnie - podkreśla Maja Włoszczowska, srebrna medalistka igrzysk w Rio, która w środę wróciła do Polski.

Srebro olimpijskie traktuje Pani jako wielki sukces czy jest trochę niedosytu, że to nie złoto?
Medal olimpijski jest niesamowicie cenny i bardzo cieszy. Niezależnie od tego, jakiego jest koloru. Ale oczywiście, że będąc tak blisko złota musi pozostać jakiś mały niedosyt. Prawda jest jednak taka, że przed wyścigiem srebro wzięłabym w ciemno. To olbrzymi sukces. Zwłaszcza, że to mój drugi medal z igrzysk. A pierwszy zdobyłam osiem lat temu.

Ten medal smakuje lepiej niż zdobyty w Pekinie?
Nie lubię takich porównań. Ale medal z Rio jest dojrzalszy. Pracowaliśmy na niego dłużej, po drodze było mnóstwo różnych przeszkód. Dlatego ten sukces bardzo cieszy. Ale jest też trochę smutku. Niestety, nie mógł się z niego cieszyć Marek Galiński, który przygotował mnie do igrzysk w Londynie [trener zginął w wypadku samochodowym - red.]. Tam wiadomo, jak się skończyło. Teraz Marek cały czas był i jest z nami, ale dużo fajniej byłoby, gdyby mógł przeżyć to samo, co nasza ekipa.

Czego zabrakło Pani do złota?
Niczego. Pojechałam tak, jak mogłam. Byłam w najlepszej formie, jaką byłam w stanie przygotować w tym roku. Jenny Rissveds po prostu była lepsza. Od początku wyścigu widać było, że jest bardzo silna, jechała też bardzo spokojnie. Wierzyłam w to, że jestem w stanie pokonać ją na ostatnim okrążeniu, ale prawda jest taka, że Szwedka miała odrobinę lepszy dzień niż ja.

Igrzyska dla Polski zaczęły się od medalu Majki - Rafala, a skończyły się na medalu Majki Włoszczowskiej.
Bardzo cieszę się z medalu Rafała i całej naszej drużyny. Bo na szosie zespół jedzie na lidera. Ten sukces nas napędził. I przede wszystkim dał mnóstwo pozytywnych emocji. Przeżywaliśmy ten wyścig jak wszyscy kibice. Po jego zakończeniu czułam się tak zmęczona, jak po własnym starcie. Jego sukces zdjął presję z moich barków. Dzięki temu mogliśmy spokojnie przygotowywać się do startów. Co by się nie stało, kolarstwo i tak miało przynajmniej jeden medal. Szkoda, że nie było kolejnych. Blisko była Kasia Niewiadoma, świetnie przygotowanym torowcom zabrakło z kolei szczęścia. Ale medale Rafała i mój to dla polskiego kolarstwa wielka sprawa. Cieszę się, że mogłam w tym uczestniczyć.

Przygotowania w Kolumbii były dobrym pomysłem?
Genialnym. Jestem bardzo zadowolona z tego, że zaryzykowaliśmy. Bo chociaż Kolumbijczycy mają genialnych szosowców, w kolarstwie górskim dopiero teraz pojawił się Jhonnatan Botero Villegas. W ubiegłym roku na rekonesans pojechali tam mój trener i mechanik, w lutym przez miesiąc testowaliśmy tamtejsze trasy. To był strzał w dziesiątkę. Mieliśmy świetne warunki i dużo spokoju, a miejscowi ludzie pomagali nam z każdym problemem. Wykonaliśmy tam kawał dobrej roboty, co zaprocentowało w Rio.

Powalczy Pani o złoto za cztery lata na igrzyskach w Tokio?
Jeżdżę na rowerze już 20 lat, to kawał czasu. Kocham to, ale treningi i starty wiążą się z dużymi wyrzeczeniami. Na pewno będę startowała jeszcze w przyszłym roku. Jeśli chodzi o Tokio, zobaczymy. Muszę to na spokojnie przemyśleć.

A jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość?
Trochę snu. (śmiech) Za półtora tygodnia mam Puchar Świata, później wyścig w Jeleniej Górze, który współorganizuję. A później na pewno wakacje.

Przygotowuje Pani swoich następców organizując wyścigi i pomagając w tworzeniu nowych tras do kolarstwa górskiego?
Staram się robić tyle, co mogę. Oczywiście skupiam się na swoich startach, ale pomagam w organizacji wyścigu, na który zapraszam - odbędzie się 10 i 11 września, będą też zawody dla dzieci. Uczestniczę też w tworzeniu nowych tras, które powstają obok tych, na których już można jeździć. Wszystkie projekty są już zatwierdzone. Jelenia Góra już jest rajem dla kolarzy górskich, a będzie jeszcze większym. Mam nadzieję, że sukcesy polskiego kolarstwa w Rio spowodują powstanie nowych klubów. Tego najbardziej nam w tej chwili brakuje.

Jest Pani przygotowana na powitanie w rodzinnych stronach?
Widziałam, że już podczas mojego startu było tam szaleństwo. Na dachu galerii handlowej Nowy Rynek utworzono strefę kibica, w której moi znajomi oraz wielu kibiców oglądało i przeżywało wyścig razem ze mną. Liczę na podobne chwile w sobotę, bo wtedy szykuje się wielka feta na jeleniogórskim rynku.

Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24