Maja Popielarska: W moim ogrodzie siła miesza się z czułością

Anita Czupryn
Maja Popielarska: Zauważam, że im jestem starsza, tym bardziej oczekuję nadejścia wiosny. Lubię zmiany
Maja Popielarska: Zauważam, że im jestem starsza, tym bardziej oczekuję nadejścia wiosny. Lubię zmiany Sylwia Dąbrowa
Chyba nie ma innej pory roku, w której można by detalami obserwować przeistaczanie się przyrody. Widać je niemal godzina po godzinie. Nie doświadczymy tego ani latem, ani jesienią.

Też Pani czuje, że to czekanie niemożliwie się przedłuża?
Chyba nie ja jedna. Gdyby tak zebrać wszystkich ludzi, którzy pragną wiosny, to, myślę, opasalibyśmy kulę ziemską.

Dlaczego tak namiętnie na nią czekamy?
Ponieważ wiosna kojarzy się z czymś nowym. Jest symbolem radości, nadziei i odnowienia. Po kilku miesiącach szarości, czy też dla niektórych - mdłości w krajobrazie, bo bywa, że słońce nie pokazuje się tygodniami, potrzebujemy zieleni; w ogóle potrzebujemy koloru. Dlatego chcemy kupować kolorowe kwiaty: tulipany czy hiacynty. Potrzebujemy nowych dźwięków - na przykład śpiewu ptaków. Potrzebujemy innego zapachu - na przykład deszczu, ale takiego, który pada na ciepłą ziemię. Chcemy cieszyć się z pierwszej pszczoły, albo cytrynka, który pojawi się w ogrodzie, choć później nie wzbudzi już w nas takiego wrażenia. Te potrzeby wpisują się w nasze jestestwo, w człowieczeństwo po prostu. Myślę sobie, że ludzie urodzeni w tej szerokości geograficznej mają to zapisane w genach. A to pokazuje też, jak niezwykle istotna jest dla nas zmiana pór roku.

Kiedy myślę o swoich wiosnach, to mam wrażenie, że każda była inna i pewnie tak to odczuwają inni ludzie. Jest coś takiego, co łączy wszystkie wiosny naszego życia?
No cóż, z każdą wiosną mamy rok więcej, prawda? Zauważam, że im jestem starsza, tym bardziej oczekuję nadejścia wiosny. Ona budzi moją radość. Lubię słońce. Lubię zmiany. Lubię ten moment przejścia, to budzenie się przyrody, krok po kroczku. Chyba nie ma innej pory roku, w której można by detalami obserwować przeistaczanie się przyrody. Widać je niemal godzina po godzinie. Nie doświadczymy tego ani latem, ani jesienią. Wiosna jest tą porą roku, która pozwala nam przeżyć ją w sposób bardzo elementarny, dzięki drobiazgom. I to jest wspaniałe. Ale lubię też ten okres oczekiwania na wiosnę.

U mnie jest na odwrót. Wkurzam się, że znowu nie zdążyłam zobaczyć, że ta wiosna dzieje się za szybko, że w pędzie życia nie zdążyłam zaobserwować, jak rozwijają się liście na drzewach, bo już zaczęły kwitnąć.
A ja skupiam się na tym, co w tym roku mnie spotka. Jakie będą nowości w przyrodzie, kiedy ogród się już obudzi? I o czym zapomniałam, czego nie przewidziałam? To wszystko jest bardzo intrygujące. Ale prawdą jest to, o czym pani mówi: wiosna jest krótka. Lubię, kiedy przedwiośnie łagodnie przechodzi w późną wiosnę. Tego, jak pamiętam, doświadczaliśmy w zeszłym roku - wiosna była chłodna, a dzięki temu świat natury rozwijał się pomalutku. Można było się tym dłużej cieszyć. Przeskok z zimy od razu w letnią aurę nie bardzo mnie przekonuje, bo wtedy nie mam szansy spijać powoli tej przyjemności.

Wiosna jest dla Pani tą porą, kiedy planuje się urlopy, życie rodziny na dalsze miesiące?
Nie, nie. Z nadejściem wiosny nie robię planów rodzinnych, bardziej dotyczy to planów zawodowych, które muszę spisywać, a potem realizować. Nie mam w swoim życiu tak zwanych przełomów; Nowy Rok nie jest dla mnie datą, w której stawiam sobie cele i postanowienia. Rzucam hasło i natychmiast następne „wykonać”. Wiosna nie jest więc dla mnie czasem na załatwianie spraw życiowych. Natomiast planuję sobie, co w danym roku zrobię w ogrodzie. I to dzieje się już od zimy; wtedy rodzą się różne pomysły na temat tych działań, które chciałabym przeprowadzić. Ale czy to się uda? Rok w rok powtarzam sobie i z każdym rokiem jestem w tym lepsza, że nawet jeśli się nie uda zrealizować wszystkiego, to i tak będzie dobrze; nie wszystkie zamierzenia mogę zrealizować, bo różne okoliczności temu albo sprzyjają, albo nie. A często nie (śmiech). To takie małe rozkosze i grzeszki, którymi nie krzywdzę. Moja praca polega więc i na tym, żeby godzić się z porażkami i robić to w sposób godny, z uśmiechem na ustach. By samej sobie nie robić kłopotu z powodu rzeczy, na które nie mam dużego wpływu. Choć to brzmi trywialnie, staram się cieszyć z tego, co jest, bo to bardzo ułatwia życie.

Wyprzedziła Pani moje pytanie, bo zastanawiałam się, czy do wiosny powinniśmy się przygotować i kiedy te przygotowania należy rozpocząć?
Pogodę i naturę przyjmuję w taki sposób, jakby ktoś podał mi to na tacy - biorę z całym dobrodziejstwem i sama się do tego dostosowuję, ponieważ mam na to niewielki wpływ. To, co jest mi oferowane powoduje, że się z tym zestrajam. A przygotowania wewnętrzne? Cieszę się po prostu i zwyczajnie, bo bardzo chwalę sobie zwyczajność w życiu. Tę normalność, która często ginie w szaleństwie bycia niezwykłym i robienia rzeczy niesamowitych. Natomiast na to, jak ta natura będzie wyglądała wokół mnie, mam oczywiście wpływ, tylko, że o tym myślę właśnie parę miesięcy wcześniej.

O tym, co zrobić w ogrodzie?
Patrzę w tej chwili przez okno na swój ogród i widzę, że jest w nim jeszcze dobre parę centymetrów śniegu. Ogród nie jest posprzątany, bo jesienią niespecjalnie się tym zajmowałam, poza trawnikiem, który czyszczę z liści. Na rabatach liści jest mnóstwo. Leżą niewycięte trawy, hortensje nie zostały jeszcze przycięte, podobnie jak inne krzewy. Cała praca zacznie się za moment, kiedy temperatura zrobi się łaskawa, zniknie śnieg i będzie widać, co zostało po zimie i co trzeba uprzątnąć. To jest też piękny moment - moment tajemnicy i przygotowania do wielkiego nadejścia. Muszę zrobić to tak, by wyeksponować rośliny, które się pojawią. W tym roku na przykład kopytnik zmarzł dokumentnie, mam nadzieję, że to, co jest pod ziemią i blisko nad ziemią, i ma pączki, przetrwa, ale zmarznięte liście będę musiała usunąć. Podobnie rzecz się ma z ciemiernikami i paroma innymi gatunkami. Trudna i dziwna była ostatnia zima, mam więc w sobie i niepokój, ale też i ciekawość, co to będzie. Są ogrodnicy, którzy, tak jak ja, mają dużo gatunków w ogrodzie i bardzo się cieszą na taką okoliczność. Bo jeśli coś wypadnie to świetnie, bo oto robi się miejsce na nowego gościa. Usprawiedliwienie gotowe. Mam więc w sobie wielką przyjemność oczekiwania tego, co będzie, czy w tym roku będę miała więcej kwiatów kaliny, jak będzie pachniała, czy będzie piękna pogoda, czy będzie wystarczająco ciepło, żeby zapach mógł się nieść po ogrodzie? Ale mam też świadomość, że nadejdzie zwykła rzeczywistość, kiedy trzeba będzie posprzątać, wziąć łopatę do ręki i coś przesadzić, wziąć sekator, żeby coś przyciąć. W moim ogrodzie - jak w każdym - siła miesza się z czułością.

Będą nowe rośliny, czy raczej pozostanie Pani przy tym, co już jest, bo przecież ogród już ma kształt taki, jaki nadała mu Pani wcześniej?
O, chciałabym usłyszeć kogoś, kto powie: „Mój ogród jest skończony, nic już nie kupuję i nie sadzę, nic nie wymienię” (śmiech). Nie znam takiej osoby. Mogę sobie zakładać, że wielkich zmian nie będzie, ale mam mnóstwo pokus, kiedy jeżdżę i oglądam różne inne ogrody. Bywam w wielu miejscach, w których mogę kupić nowe rośliny, zwożę je do domu, ustawiam na środku i drapię się po głowie, co tu z nimi zrobić, w którym miejscu je posadzić. I wiem, że nie jestem w tym jedna. To jest wada, którą w sobie akceptuję i zdaje mi się, że jest ona powszechna. Ten brak konsekwencji u nas ogrodników jest, myślę, urzekający.

telemagazyn.pl

POLECAMY:

No właśnie, jak to jest z tym podejmowaniem decyzji - tu posadzę powojniki, a tu będzie dobre miejsce na bluszcz? Moja koleżanka, która ma na Warmii ogromny ogród, mówi, że najpierw chodzi po nim i słucha ziemi, bo to ona wskazuje te najlepsze miejsca dla danych roślin. Jak to jest u Pani?
Jest kilka dróg do aranżowania przestrzeni. Jedni patrzą tylko obrazem inni wchodzą głębiej, w „okoliczności przyrodnicze”. Ja też słucham swojego ogrodu, obserwuję go, stąd wiem, że w niektórych miejscach rośliny, o których marzę, sobie nie poradzą, albo nie będzie im tam dobrze. Staram się u siebie łączyć rośliny siedliskowo. Rośliny półcienia zazwyczaj będą dobrze ze sobą współgrać, a rośliny słońca - ze sobą. Mieszanie ich może być ryzykowne. Wiele gatunków, jakie mamy w ogrodach, są gatunkami obcymi, w zasadzie jest to większość. Umiejętność ich łączenia może na początku być trudna. To, o czym pani mówi, to połączenie wiedzy, wrażliwości i doświadczenia. Ziemia sama podpowiada, ale ja wiem, jakim językiem ona mówi i ja ten język rozumiem. Dlatego jestem w stanie zwerbalizować to, czego ona oczekuje. To wynika właśnie z doświadczenia. Wiem, że pewnych roślin do swojego ogrodu nie zaproszę, bo nie ma to sensu, nie poradzą sobie lub nie zaspokoją mnie estetycznie. Takie tworzenie to zwykle długotrwały proces. I przyznam, że pełna satysfakcja połączona z euforią to rzadkie zjawisko. Najczęściej jestem po prostu zadowolona.

Nosi Pani w sobie obraz czarodziejskiego ogrodu? Jaki jest ten wymarzony i czy w ogóle on istnieje?
To mój ogród (śmiech). Ogród w ogóle, w sposób naturalny łączy się z człowiekiem, dlatego spośród wszystkich ogrodów świata zawsze wybiorę własny, bo jest stworzony przeze mnie, bo jest to moja przestrzeń. Oczywiście, są ogrody, w których czuję się doskonale, ale tam panem jest kto inny. Lubię tam gościć, ale jeśli mam spędzać dużo czasu, to zawsze wybiorę własny ogród. Są ogrody, do których wracam chętniej, bo bardziej odpowiadają mi klimatem, stylistyką. Ale gdybym miała powiedzieć o idealnym ogrodzie, to musi być przede wszystkim bardzo różnorodny, obowiązkowo ze starymi drzewami. Taki, który dzięki kompozycjom kryje w sobie różne sekrety, który pachnie, jest piękny kolorystycznie, choć może być tylko zielony. Taki, w którym jest dużo zwierząt, są ptaki, owady, płazy i gady. Taki, który ma w sobie dużo słońca, ale i tajemnicę półcienia i cienia. Chyba nie jestem oryginalna (śmiech).

To znaczy, że ludzi ciągnie do takich ogrodów, bo w takich najlepiej nam się odpoczywa.
Upodobania są bardzo różne. Jedni kochają ogrody składające się tylko z traw. Ja wolę mieć drzewa, bo one dają więcej możliwości. Drzewo tworzy cień, a jeśli jest cień, to jest i słońce, i pole do popisu jest dużo większe: i w kompozycji, i wykorzystaniu. Są ludzie, którzy kochają ogrody skalne. Też je uwielbiam, są niezwykłe, ale nie wyobrażam sobie, żeby mój cały ogród był wyłącznie takim.

W dzieciństwie Pani ogród pachniał egzotycznie: trawą cytrynową i mango. Jak pachnie ogród jaki Pani stworzyła?
Mój pierwszy ogród pachniał babcinymi fiołkami i piwoniami. Potem rzeczywiście była trawa cytrynowa, bazylia, guawa i mango, kiedy mieszkałam w Afryce. Teraz, w zależności od pory roku ogród pachnie kaliną, jaśminowcem, bzami, konwaliami, wiciokrzewem, różami. Potem obowiązkowo muszą być floksy, a w końcu nastaje zapach opadających liści, który też jest przepiękny. Bardzo lubię też zapach mchu i ziemi po deszczu, i ogrodu przed burzą.

Ludzi, którzy mają własne ogrody, uważam za wielkich szczęściarzy. Ale nawet jeśli nie dysponujemy ziemią, możemy sobie sami sprawić ogródek, choćby na balkonie. Tylko - od czego należy zacząć?
Jest kilka równoważnych rzeczy. Po pierwsze, trzeba wiedzieć czy to balkon słoneczny, czy cienisty. Na balkonie warunki zawsze są mniej korzystne niż w ogrodzie. Istotna jest wielkości balkonu, no i od tego, co tak naprawdę lubimy. Czy podobają nam się kolorowe kwiaty, czy stawiamy na zieleń, czy chcemy rośliny jednoroczne, które będziemy co roku zmieniać, czy postawimy na byliny, a może krzew, albo drzewo? Do tego dochodzą sprawy techniczne, czyli na ile możemy sobie pozwolić konstrukcyjnie; trzeba wziąć pod uwagę ciężar, który balkon może unieść. Czy zależy nam na tym, żeby się odseparować, czy stworzyć przytulne miejsce, czy chcemy tylko patrzeć na ten balkon z mieszkania, czy chcemy na nim przebywać. Czy będzie miejsce na taboret, a może nawet na leżankę, czy pufy? Warto myśleć też o tym, aby ta przestrzeń ładnie funkcjonowała z wnętrzem, ale to nie jest konieczne. Można się pokusić o zupełne szaleństwo, odmienne stylistycznie i zrobić sobie wieś na balkonie, ze słonecznikami i floksami, bo dlaczego nie? Warto też sobie odpowiedzieć na pytanie, czy mamy czas, aby pielęgnować ten balkon. Szkoda byłoby wydać pieniądze na rośliny, donice, a potem je zostawić na pastwę losu. Jeśli nie ma się do tego głowy i czasu, radzę odpuścić. I pójść do kina czy pojechać na wycieczkę. Lepiej, żeby balkon był pusty i czysty, niż zagracony i zaniedbany. Balkon to w końcu też przyjemna dla oka aranżacja dla kogoś, kto obserwuje go z zewnątrz. To dlatego ja przed furtką sadzę kwiaty - dla siebie samej, ale również dla tych, którzy przechodzą - im również chcę zrobić tę przyjemność.

A jeśli chcemy sobie zrobić na balkonie zielony zakątek, który skutecznie odgrodzi nas od sąsiadów, ulicy, spalin, to jakie rośliny będą najlepsze?
Tu znów wszystko zależy od tego, ile jest na tym balkonie miejsca, na jakie pojemniki czy donice można sobie pozwolić. Można posadzić nieduże drzewo, brzózkę, sosnę. Każda roślina w pojemniku ma szansę sobie poradzić. Trzeba się też pogodzić z ewentualną porażką: ze względu na przykład na ostrą zimę, która zupełnie wymrozi rośliny. Albo ze względu na ostre, palące słońce i naszą nieobecność. Trzeba pamiętać, że rośliny w donicach szybciej wysychają, nie mają możliwości ciągnięcia wody z głębin ziemi, jak dzieje się to w ogrodzie. Można sobie zrobić ścianę z żywotników, czyli tui, które może nie cieszą się dobrą sławą, ale są wartościowymi roślinami, bo właśnie wytrzymują ekstremalne warunki. Warto też pomyśleć, co będzie się komponowało z elewacją. Ciekawa może być biała kompozycja, albo bardzo kolorowa, albo w ciepłej tonacji. Lepiej jest ustawić jedną donicę i dbać o to, aby roślina w niej była piękna, niż mieć mnóstwo rozrzuconych po balkonie doniczek z uschniętymi wiechciami. Jeden mocny akcent jest bardziej wartościowy i ciekawszy niż wiele doniczek ustawionych przypadkowo, w nieładzie, bez pomysłu. Nie ma jednego przepisu na balkonowy ogród. Wartością jest zespoić materiały i rośliny w atrakcyjna całość. Tego wciąż się uczymy, nie tylko w przestrzeni ogrodowej. Niestety, tego nie jesteśmy uczeni na lekcjach plastyki. Szkoda. Takie treści uatrakcyjniłyby przestrzeń w której żyjemy.

W jednym ze swoich programów powiedziała Pani zdanie, które wciąż dźwięczy mi w uszach. O tym, że dom i ogród to jeden spójny organizm; dobry ogród jest przedłużeniem domu. Co to tak naprawdę dla Pani znaczy?
Dom jest odpowiedzią na potrzeby właścicieli . Tym samym powinien być ogród. Z tym, że tu zmierzyć się trzeba jeszcze z naturą. Ogród, nie dość, że ma spełniać oczekiwania pod względem estetycznym i praktycznym - jako miejsce odpoczynku, czy zabaw dzieci, podziwiania, to powinien być zaprojektowany, czy też stworzony - bo niektórzy boją się sformułowania „projektowanie ogrodu” - w sposób rozsądny w danej przestrzeni, bez jej pogwałcenia, a z poszanowaniem. Wszystkie te okoliczności bierze się wiec pod uwagę: warunki glebowe i wodne, usytuowanie, jak i miejsce geograficzne. To są szalenie istotne sprawy. Ogród ma się podobać właścicielom. Świetnie, jeżeli nawiązuje do architektury, ale może też zadziornie od niej odstawać, nie dawać jednoznacznej odpowiedzi. Zabiegów jest masa, ale ważny w tym wszystkim jest zwykły rozsądek. Poza tym z ogrodem jest tak, jak z urządzaniem mieszkania, czy z naszą garderobą - gustów jest mnóstwo. Poczucie estetyki kształtują przez lata doświadczenia, obrazy, które się zachowuje w pamięci i marzenia. Budujący jest fakt, że ogród jest uznaną, ważną częścią życia człowieka. Takich przyjaznym partnerem na dobre i złe.

Ogród, podobnie jak dom, to dla mnie miejsce, w którym z jednej strony odpoczywamy, z drugiej - nabieramy sił, z trzeciej - jest zakątkiem, w którym możemy pozwolić sobie na marzenia. A dla pani?
To miejsce, gdzie można robić wszystko. Po prostu. To świetne miejsce do obserwowania przyrody. Ogród uczy dzieci, bo tam spędzamy z nimi czas. W ogrodzie można wyłączyć kontakt z trudnym świtem i codziennymi obowiązkami. Ogród może się stać całym naszym życiem. W ogrodzie można spać, można pracować lub odpoczywać, marzyć, bawić się z dziećmi, można gotować, wspólnie jeść, kochać się. Albo leżeć na trawie i gapić się w niebo. Piękne.

telemagazyn.pl

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

777 LIBEER AŁA PÓgaCZOWA
POKAZAĆ W PLeYBOYU .CKMie lub MAXIMIE.
Wróć na i.pl Portal i.pl