Maja Ostaszewska: Dzieci scaliły nasz związek

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
fot. sylwia dabrowa / polska press
Długo nie odczuwała instynktu macierzyńskiego. Jednak, kiedy poznała obecnego partnera, już po pół roku zaszła w ciążę. Dziś ma dwoje dzieci – i jak sama przyznaje, uwielbia być mamą.

Ma teraz świetny czas. Na premierę czekają dwa ważne filmy z jej udziałem – polski western „Magnezja” i nowe dzieło Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta – „Śniegu już nigdy nie będzie”. Nie rezygnuje również z aktywności społecznej i politycznej. Mimo, że niedawno była chora na koronawirusa i jeszcze jest osłabiona, nie odmówiła sobie udziału w strajku kobiet.

- Pewnie gdybym nie angażowała się tak mocno w sprawy społeczne, nie uczestniczyła aktywnie w działaniach na rzecz praw kobiet, nie przeciwstawiała się dyskryminacji, niehumanitarnemu traktowaniu zwierząt, to nie spotykałabym się z hejtem, którego często doświadczam. Ale sprzeniewierzyłabym się wtedy sobie. Wydaje mi się, że w życiu ważne jest to, żebyśmy pozostali sobą i żeby to, co mówimy i robimy, było spójne – deklaruje w Plejadzie.

*
Przyszła na świat w krakowskiej rodzinie z inteligenckimi tradycjami. Jej ojciec Marek jest muzykiem – założył ceniony zespół Osjan, który tworzył psychodeliczną wersję światowego etno. Dziadek Tadeusz był rzeźbiarzem, a babcia Krystyna – aktorką, mającą za sobą występy w Teatrze Rapsodycznym, z którym współpracował za młodu Karol Wojtyła. Rodzice Mai są wyznawcami buddyzmu – i tak też wychowywali czwórkę swoich dzieci.

- Moi rodzice są bardzo otwartymi ludźmi i od początku uczyli mnie szacunku dla drugiego człowieka. Wychowywali mnie bez uprzedzeń. Nie żyłam w lęku przed różnorodnością. Inność zawsze mnie ciekawiła, była wartością. Z racji zawodu mojego taty odwiedzali nas fascynujący ludzie – szamani, mnisi buddyjscy, muzycy z całego świata. To było dla mnie naturalne – opowiada w „Party”.

Ta odmienność, którą Maja przejęła od rodziców, nie raz dawała jej się za młodu we znaki. Ponieważ jako jedyna z klasy nie chodziła na religię, koledzy i koleżanki wytykali ją palcami. Gdy za zgodą rodziców pewnego dnia przyszła do szkoły ostrzyżona na jeża, dzieci zrzuciły ją ze schodów. Nic dziwnego, że uciekała w swój własny świat wyobraźni. Być może to sprawiło, że mając zaledwie sześć lat, postanowiła być aktorką.

- Z krakowskiego dzieciństwa pamiętam wspaniałe przedstawienia dla dzieci w Teatrze Groteska. Przyjeżdżały spektakle z całego świata. Jeden z takich dziecinnych refleksów to przedstawienie „Alicja w Krainie Czarów”. Po spektaklu twórcy zaprosili dzieci na scenę. Wdrapałam się tam, zobaczyłam scenografię, kulisy i stało się coś dziwnego. Magiczny moment, chwila iluminacji. Poczułam, że jestem na swoim miejscu – mówi w Wirtualnej Polsce.

*
Jako nastolatka Maja miała więcej przyjaciół wśród znajomych rodziców niż wśród rówieśników ze szkoły. Obracała się w towarzystwie dorosłych – i nawet nie poszła na studniówkę. Regularnie bywała za to na spektaklach w Starym Teatrze, słuchała koncertów w filharmonii, czytała Dostojewskiego i chodziła do kina na filmy Herzoga czy Bergmana. Po maturze zdecydowała się zdawać na krakowską PWST – nie dostała się jednak za pierwszym razem ze względu na „dziwną” wymowę. Udało się dopiero rok później.

- Gdy byłam nastolatką i studentką, byłam nawet dość bezczelna i arogancka. Teraz wiem, że ostentacja i krzyk niekoniecznie są najlepsze, że skuteczniej jest walczyć na argumenty. Na studiach z niektórymi wykładowcami miałam cudowny kontakt, ale część mnie nie cierpiała za tę niezależność – podkreśla w „Elle”.

Maja rozsmakowała się w aktorstwie tak naprawdę dopiero na trzecim roku studiów, kiedy zetknęła się ze słynnym reżyserem Krystianem Lupą. To pod jego okiem zrobiła dyplom – a potem dostała się do Starego Teatru. W pełni przemówiła jednak własnym głosem dopiero, kiedy zostawiła Kraków i przeniosła się do Warszawy. Tam stała się muzą dwóch najważniejszych polskich reżyserów teatralnych ostatnich lat – Grzegorza Jarzyny i Krzysztofa Warlikowskiego.

- Fascynuje mnie trans, ale kontrolowany, tak jak robią to prawdziwi szamani. Aktor powinien traktować siebie jak instrument. Niektórzy aktorzy mówią, że należy grać albo być. Moim zdaniem należy przygotować rolę jak najbardziej precyzyjnie i profesjonalnie, natomiast w chwili, kiedy już gramy postać, to trzeba nią być i nie dystansować się – deklaruje w „Polityce”.

*
Maja poznała Małgorzatę Szumowską jeszcze jako dziecko, bo rodzice obu dziewczynek przyjaźnili się ze sobą. Potem spotkały się w krakowskiej szkole teatralnej. Tak naprawdę zaprzyjaźniły się jednak dopiero, gdy wyjechały z Krakowa i zaczęły pracować w Warszawie. Wtedy Maja poznała ówczesnego męża Małgorzaty – operatora Michała Englerta. Małżeństwo to trwało jednak bardzo krótko. Dwa lata po tym rozstaniu Michał i Maja zostali parą. Choć wiele osób to dziwi – wszyscy troje przyjaźnią się i pracują ze sobą.

- Dobrze się z tym czujemy. Nie widzę tu żadnego problemu, wręcz uważam, że tak powinno być. Ludzie przeżywają ze sobą lata, więc cudowne, kiedy po rozstaniu zostają przyjaciółmi. A jeśli przy okazji tej bliskości mieli wspaniałe porozumienie twórcze, to dlaczego mieliby tego nie kontynuować?! – pyta Maja w „Gali”.

Początkowo długi czas aktorka nie odczuwała instynktu macierzyńskiego. Jednak, kiedy związała się z Michałem, wszystko się zmieniło. Pół roku później para zdecydowała się na pierwsze dziecko, a chwilę później – na drugie. I szybko okazało się, że dojrzałe macierzyństwo przynosi Mai wiele radości. Najpierw zrobiła sobie przerwę od grania, a potem, jeśli tylko mogła, zabierała ze sobą dzieci – i to nie tylko na plan czy za kulisy, ale również na zagraniczne wyjazdy z teatrem. Dziś tworzą zgraną rodzinę – mimo, że Maja i Michał nie mają ślubu.

- Dzieci pojawiły się w naszym życiu w odpowiednim momencie. Byłam dojrzałą kobietą, miałam czas się wyszumieć, zrealizować zawodowo, nabrać życiowego doświadczenia. Dzieci scaliły nasz związek. Myślę, że stało się tak dlatego, że są owocem miłości i zostały powołane na ten świat świadomie, były od początku chciane i oczekiwane. Nieprawdopodobnie wzruszające jest odkrywanie w nich podobieństw do siebie i do partnera – podsumowuje aktorka w „Elle”.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maja Ostaszewska: Dzieci scaliły nasz związek - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl