Mafia mieszkaniowa z Trójmiasta wyrzuca lokatorów na bruk

Jacek Wierciński
- Takiego sylwestra i Nowego Roku nie pamiętamy - mówili w styczniu 2016 r. strażacy z Państwowej Straży Pożarnej w Pucku, którzy gasili pożar domu w Rewie obok dwóch innych w Helu i Mrzezinie- Był to po prostu ogromny wybuch, gdzie w kilka dosłownie sekund piętro legło w gruzach - mówią dzisiaj właściciele domu
- Takiego sylwestra i Nowego Roku nie pamiętamy - mówili w styczniu 2016 r. strażacy z Państwowej Straży Pożarnej w Pucku, którzy gasili pożar domu w Rewie obok dwóch innych w Helu i Mrzezinie- Był to po prostu ogromny wybuch, gdzie w kilka dosłownie sekund piętro legło w gruzach - mówią dzisiaj właściciele domu PSP Puck/Stowarzyszenie 304 KK
„Przymusowe położenie ofiar” miało wykorzystać, według prokuratury, dwóch mężczyzn z Trójmiasta, podejrzanych o wyłudzenie 12 mieszkań będących zabezpieczeniem lichwiarskich pożyczek. Oprócz nich w procederze badanym przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku uczestniczyć miały jeszcze 4 osoby.

Tylko do śledczych z gdańskiego Śródmieścia, którym udało się ostatnio wywalczyć pierwszy skazujący wyrok w sprawie mafii mieszkaniowej, od 2013 roku trafiło jeszcze 16 zawiadomień o podobnych przestępstwach, a w centrum sprawy przejęć nieruchomości pojawia się eksplozja i ogień w domu w Rewie.

Czytaj więcej na ten temat: Pierwszy wyrok w sprawie gdańskiej mafii mieszkaniowej

- Nie wykluczamy podpalenia - o pożarze mówi Sławomir Dzięcielski z Prokuratury Rejonowej w Pucku i zaznacza, że w częściowo zawalonym budynku znaleziono kanistry z benzyną. Byli właściciele wartego 600 tys. zł domu twierdzą, że stracili go przez pożyczkę na 20 tys. zł i Łukasza Z. Nazwiska tego i innych mężczyzn często pojawiają się w dokumentach śledztw dotyczących wyłudzeń mieszkań, ale to tylko mały fragment gigantycznego zjawiska. Do pomorskich śledczych trafiła bowiem zawierająca 133 nazwiska lista ofiar mafii mieszkaniowej i 30 „sprawców”. Prócz rejestru osobistych tragedii ukazuje domniemane zyski oszustów liczone w dziesiątkach milionów złotych.

Na kanistry z benzyną natrafili strażacy gaszący pożar domu jednorodzinnego w Rewie. Podpalenia śledczy na razie tylko „nie wykluczają”, ale - jak twierdzą byli mieszkańcy domu - wybuchy i ogień były ostatnim aktem ich tragedii. Wcześniej po „dorobek życia” rękę wyciągnął Łukasz Z. z mafii mieszkaniowej ze scenariuszem powtarzającym się w dziesiątkach spraw.

„Pomożemy” - to słowo dziesiątki razy wypowiadali zapewne Piotr A., Grzegorz B. i Łukasz Z. Wszyscy trzej zajmują się pośrednictwem na trójmiejskim rynku tak zwanych prywatnych pożyczek. Bardzo potężnym rynku, który, niestety, z pomocą często niewiele ma wspólnego.

Co to takiego taka prywatna pożyczka? Załóżmy, że mamy bezrobotną 59-letnią panią Zofię, której na szyi zaciska się pętla zadłużenia. 20 czy 30 tysięcy złotych do spłacenia to mnóstwo pieniędzy, a sytuacja jest już na tyle poważna, że do drzwi puka komornik. Na szczęście w skrzynce na listy albo gazecie jest ogłoszenie firmy, która oferuje pożyczkę „bez BIK” i „na dowód”.

Proponowana oferta: „Na początek spłacamy komornika i dajemy pani jeszcze dobre parę złotych, a w międzyczasie pomagamy w banku załatwić kredyt hipoteczny, by spłacić inwestora, który początkowo wyłoży pieniążki. Reszta to już sprawy między panią a bankiem”.

Idealnie! Nazajutrz pod kamienicę podjeżdża elegancki samochód na gdańskich rejestracjach. - Jedziemy. Trzeba załatwić papierkowe sprawy - słyszy pani Zofia.

Przewłaszczenie

- X.Y.? - pyta o inicjały jednego z gdańskich notariuszy prokurator spoza Trójmiasta, gdy w rozmowie pojawia się temat „mafii mieszkaniowej” i bezbłędnie odgaduje, o którego prawnika chodzi, choć nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy.

Notariusz to nie zawód jak każdy inny, ale funkcjonariusz publiczny - osoba, która co do zasady powinna być nieskazitelna, ma bowiem reprezentować interesy obu stron zawieranej umowy. Ten konkretny notariusz pojawia się w materiałach śledztw dotyczących mafii mieszkaniowej wiele razy. Ze względu na możliwość pozwu i groźbę sądowego zakazu dalszych publikacji zdecydowaliśmy się nie podawać nawet inicjałów. W jego kancelarii wciąż podpisywane są umowy, podobnie jak u dwóch innych gdańskich notariuszy, których nazwiska regularnie wypływają w aktach podobnych spraw.

- Nie mam sobie nic do zarzucenia - tak XY uciął rozmowę z „Dziennikiem Bałtyckim” w marcu. Zastrzegł, że jedna z naszych wcześniejszych publikacji - bez jego stanowiska - „przesądziła sprawę” i teraz nie zamierza komentować kolejnych wątków, choć o wynik dochodzenia jest spokojny.

Według relacji osób, które spotkał los pani Zofii, w kancelarii schemat jest powtarzalny: Na stole leżą przygotowane dokumenty. To akt notarialny, najczęściej w formie pożyczki na 3-6 miesięcy z zabezpieczeniem w formie przewłaszczenia mieszkania. Pani Zofia trochę się słowa „przewłaszczenie” boi, ale papiery podpisuje - w końcu pośrednik ma zarejestrowaną firmę, w korytarzu kancelarii dał część obiecanych pieniędzy i jeszcze obiecał spłacić tego strasznego komornika. Co prawda w papierach jest napisane, że pożyczana kwota to nie 45, a 70 tysięcy złotych i niby spłacić trzeba 90 tys. zł, ale wszyscy panowie zgodnie twierdzą, że „to tylko tak dla skarbówki, bo takie wymogi”. W dodatku jest trochę nerwowo i poganiają, żeby szybciej, a przecież wiadomo, że nie mają czasu, jak to biznesmeni. Zresztą, byle mieć to z głowy. Wracamy do domu, a oni tacy pomocni, że nawet na schodach pomagają...

Proceder

- I teraz kontakt się urwał? Telefon nie odpowiadał? - dopytuje pani Zofii prokurator. Dobrze zna „proceder” i wie, że dopiero po pół roku milczenia „pomocnicy” nagle wrócą. Ale już nie tak mili jak wcześniej. Będą stanowczo żądać, by kobieta się wyprowadziła, bo teraz mieszkanie ma nowego właściciela.

Później wymeldują panią Zofię i - opcjonalnie - sami, bez wyroku eksmisyjnego, rozwiercą zamki, „dokwaterują” bezdomnych, żeby skłonić w ten sposób do wyprowadzki i sprzedadzą mieszkanie kolejnym właścicielom. Do widzenia. Ale może też zdarzyć się... wybuch.

Wybuch

- Takiego sylwestra i Nowego Roku nie pamiętamy - relacjonował na początku stycznia 2016 r. w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” starszy kapitan Andrzej Żalikowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pucku. Lokalni strażacy w ciągu dwóch dni naliczyli wówczas 3 poważne pożary. Przyczyna tego w Mrzezinie wciąż chyba pozostaje nieznana, w Helu - dach zajął się od sztucznych ogni, a w Rewie potężna eksplozja i pożar sprawiły, że zawaliło się piętro domku jednorodzinnego.

- Na miejscu zabezpieczyliśmy kanistry z benzyną i zleciliśmy opinie dotyczące pozostawionych na nich śladów linii papilarnych oraz śladów biologicznych - mówi dziś o rewskim pożarze prokurator Sławomir Dzięcielski, szef Prokuratury Rejonowej w Pucku, który zastrzega, że na pytanie o podpalenie odpowie odrębna opinia biegłego z zakresu pożarnictwa.

- Był to po prostu ogromny wybuch, gdzie w kilka dosłownie sekund piętro legło w gruzach, a parter palił się jeszcze długo i co jakiś czas coś wybuchało - relacjonują z kolei państwo Z. (zdecydowaliśmy się nie publikować ich danych ze względu na ich bezpieczeństwo).

„Prosimy, pomóżcie nam odzyskać dorobek naszego życia, chociaż częściowo, bo dom niestety jest już w rozsypce” - napisali Z. do „Stowarzyszenia 304 KK” (od paragrafu 304 Kodeksu karnego: „Kto, wyzyskując przymusowe położenie innej osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej, zawiera z nią umowę, nakładając na nią obowiązek świadczenia niewspółmiernego ze świadczeniem wzajemnym, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”).

To właśnie stowarzyszenie 304 KK - ze względu na dziesiątki naszych wcześniejszych publikacji o mafii mieszkaniowej - powiadomiło „Dziennik Bałtycki” o sytuacji dwójki emerytów.

Państwo Z. twierdzą, że prawo własności spalonego domu wartego 600 tys. zł utracili po pożyczce... 20 tys. zł. Umowa, gdzie wpisano 300 tys. zł, zawarta miała zostać z Łukaszem Z., wielokrotnie pojawiającym się w aktach spraw dotyczących przejęć nieruchomości. Umorzone z „braku znamion przestępstwa” śledztwo zgłosiliśmy do gdańskiego pełnomocnika terenowego rzecznika praw obywatelskich, który - także po naszych artykułach - zainteresował się mafią mieszkaniową.

Mafia

- Od 2013 roku trafiło do nas 16 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa opartego na schemacie zawierania pożyczki w formie aktu notarialnego z jednoczesnym przeniesieniem własności nieruchomości pożyczkobiorcy na pożyczkodawcę. Teraz tego rodzaju sprawy są kompleksowo analizowane - mówi prok. Grażyna Starosielec, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście. Nie jest tajemnicą, że ze względu na lokalizację większości kancelarii notarialnych to do „Śródmieścia” trafia najwięcej spraw dotyczących mieszkaniowej mafii.

Umowne określenie „mafia” nie jest w przypadku mieszkaniowych oszustów używane wyłącznie jako nośne medialnie hasło. W sprawach prowadzonych przez poszczególne prokuratury nazwiska się powtarzają. Choćby te na literę A, B, P czy Z. „Słupami” figurującymi w umowach często są teściowe, żony i krewni głównych bohaterów tego tekstu.

Właściwie prywatne pożyczki to taki rodzinny biznes - jak osiedlowy sklepik. Nieoficjalnie wiemy jednak, że na biurko gdańskiego prokuratora trafiła ostatnio lista 133 domniemanych ofiar podobnych przekrętów mieszkaniowych z Pomorza i całego kraju. Do tego śledczy otrzymał drugą listę zawierającą kwoty rzeczywistych pożyczek zestawione z wartością utraconych mieszkań, np. odpowiednio 60 i 300 tys. zł, 33 i 170,5 tys. zł, 15 i 300 tys. zł.... Rzekome zyski na poziomie dziesiątek milionów złotych to już nie spożywczak, raczej galeria handlowa.

Jest jeszcze trzecia lista: 30 nazwisk, opisanych jako „sprawcy”. Z tego dwie trzecie ma działać w ramach tak zwanej grupy gdańskiej.

Mafie

Wszystko byłoby proste, gdybyśmy mówili o bandzie cwaniaków ze stolicy Pomorza, ale tak nie jest. W innych miejscach kraju pojawiają się grupy: „śląska”, „warszawska”, „toruńska”... A sami śledczy z Trójmiasta mówią jeszcze o „grupie gdyńskiej”.

- 35-letni Konrad L. i 34-letni Piotr L. usłyszeli po 12 zarzutów dotyczących oszustw - relacjonuje prok. Tatiana Paszkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Mężczyźni, wobec których zastosowano dozór policji oraz zabezpieczenia majątkowe w postaci wpisania przymusowej hipoteki na ich nieruchomości, mieli dopuścić się przestępstw dotyczących mienia znacznej wartości, a ich działania, zdaniem śledczych, świetnie wpisują się w opisany powyżej paragraf 304 kk. Według prokuratury, korzystając z cypryjskich kont, lichwiarze celowo utrudniali spłatę pożyczek, by nawet wysłane przez dłużnika w terminie pieniądze zaksięgowane zostały na tyle późno, że w praktyce i tak nie spełnią warunków umowy. Skutek? Utrata mieszkania.

Obu panom L. grozi 10 lat więzienia, a za każdym z 12 zarzutów stoi osoba lub rodzina, od której mieli wyłudzić nieruchomość. Oprócz nich w proceder - według śledczych - zaangażowanych było 4 innych mężczyzn, z których trzej podejrzani są o udział w transakcjach sprzedaży nieruchomości mających „oczyścić mieszkania”, by sprzedać je dalej nowym, niczego niepodejrzewającym klientom. Ten ostatni czyn prokuratorzy zakwalifikowali jako pranie brudnych pieniędzy.

Pani Monika z gdańskiej Zaspy (nazwisko do wiadomości redakcji) na Konrada L. i Piotra L. natknęła się w 2010 roku. Za pożyczone 50 tys. zł miała najpierw oddać 75 tys. zł, a później 95 tys. zł, ostatecznie - jak twierdzi - zmanipulowana i przestraszona podpisała pokwitowanie 200 tys. zł. Razem z siostrą i jej 4-letnim niepełnosprawnym synkiem bez wyroku eksmisyjnego trafiła na bruk. Nowy właściciel przyszedł ze ślusarzami i zajął 48-metrowe mieszkanie, policja nie pomogła, a kobieta ciągle walczy o swoje w sądzie.

Przełom?

- Policjanci, gdy widzą akt własności, często rozkładają ręce i odjeżdżają, chociaż powinni bronić lokatorów. Mafię kryją prawnicy, politycy i bogaci biznesmeni, a ich adwokaci mają dojścia w prokuraturach. Niech pan to koniecznie zapisze - proszą poszkodowani.

Czy za zjawiskiem wyłudzania mieszkań stoją jacyś potężni mocodawcy? Czy mafie ze Śląska, Trójmiasta i innych miast są jakoś powiązane? A może działają osobno lub nawet konkurują? Na te pytania odpowiedzieć mogłoby „duże śledztwo”, nad którym zastanawiają się prokuratorzy z „okręgówki”. Senator Lidia Staroń (niezrzeszona) apeluje też, by swoim nadzorem sprawy mafii mieszkaniowej objął prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Na razie gdański prokurator próbuje zebrać kawałki układanki i rozsyła po całym kraju pytania o nazwiska na litery A, B, P, Z... Inny powoli przymierza się do aktu oskarżenia w sprawie panów L.

- To są piekielnie trudne sprawy: dobrowolne podpisy, słowo notariusza przeciw słowu Janusza, który nie zna prawa, wielu rzeczy nie pamięta, czasem ma problem ze zbudowaniem zdania. Do tego podpisy nie były złożone z pistoletem nad głową, a ci ludzie mają bardzo dobrych adwokatów - mówi doświadczony gdański śledczy.

26 kwietnia Piotr A. i Arkadiusz P. usłyszeli wyrok 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz zwrotu pokrzywdzonej 84 tys. zł. Zostali skazani za to, że w 2012 r. doprowadzili „do niekorzystnego rozporządzenia mieniem” lekko upośledzoną panią Barbarę, której mieszkanie przejęli. To duży sukces śledczych z gdańskiego Śródmieścia. Nazwiska obu mężczyzn przewijają się w kontekście innych śledztw dotyczących mafii mieszkaniowej. Jednak wyrok nie jest prawomocny.

- Z pozoru niespecjalnie wysoki wyrok, w zawieszeniu, i w dodatku nieprawomocny, odczytaliśmy jako zielone światło. Sąd pokazał, że takie sprawy są do wygrania. To może być przełom, który da nam prokuratorom wiarę w szansę powodzenia walki z tymi oszustami - mówi inny śledczy, również zastrzegając anonimowość.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mafia mieszkaniowa z Trójmiasta wyrzuca lokatorów na bruk - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl