Maciej Sulęcki przed walką z Danielem Jacobsem: Wyprowadziłem się z domu, żeby obudzić w sobie drania

Tomasz Biliński, Wojciech Szczęsny
Maciej Sulęcki stoczył 26 walk zawodowych, wszystkie wygrał.
Maciej Sulęcki stoczył 26 walk zawodowych, wszystkie wygrał. Karolina Misztal/Polska Press
Tęsknię za przytulaniem córeczki, ale do czasu walki odsunąłem tego typu rzeczy na bok. Walka z Danielem Jacobsem to ogromna szansa - tłumaczy Maciej Sulęcki, który będzie walczył z Amerykaninem 28 kwietnia na gali w USA.

W poniedziałek zaczął Pan sparingi przed walką z Danielem Jacobsem.
To mój ulubiony etap każdych przygotowań. Pierwszym sparingpartnerem jest Immanuwel Aleem. Dobry, amerykański zawodnik, który wygrał z Jewhenem Chytrowem, byłym amatorskim mistrzem świata wagi średniej, wielką nadzieją Ukrainy. Jest uważany za osobę mogącą pokonać Giennadija Gołowkina. Na razie boksuję w Warszawie, choć chciałem w Stanach. Ale miałem wybór - jechać do Chico Rivasa albo trenować z Andrzejem Gmitrukiem. Doszedłem do wniosku, że do tak ważnej walki, jak z Jacobsem, musi mnie przygotować trener, któremu ufam w 100 proc. i w każdym calu jest dla mnie autorytetem. Jeśli mi coś powie, to nie mogę mieć cienia wątpliwości. Miałem takie chwile w walkach z Jackiem Culcayem czy z Hugo Centeno Jr. Wtedy trenowałem z Chico Rivasem. W pewnym momencie zacząłem tracić do niego zaufanie, on zresztą zaczął schodzić w cień, ustępować asystentowi. Trenerowi Gmitrukowi ufam i bardzo chciałem z nim zostać. Jedynym problemem byli sparingpartnerzy, bo w USA, wiadomo, jest ich dużo i to dobrych. Ale Andrzej Wasilewski zadbał o mocnych rywali.

Zmiana trenera wynikała przede wszystkim z powodu braku zaufania?
Tak. Choć w USA trochę obniżyli moją pozycję, stałem niżej na nogach, przez co straciłem swoje atuty. Ale trener Gmitruk już mnie w tych rzeczach wyprostował. Stoi nade mną z batem, tego potrzebuję. Z Pawłem Kłakiem też mi się bardzo fajnie współpracowało, myślałem, że potrwa to dłużej, jednak to jest mój kolega. Gdy coś mi mówił, to i tak chodziło po głowie mi chodziło, żeby coś zrobię inaczej. Nie potrafił obudzić we mnie lwa.

Przed walką z Jacobsem jest Pan podobnie pewny siebie, jak przed wcześniejszą z Culcayem. Tam jednak pojawiły się chwile, w których zlekceważył Pan rywala.
Ja go kompletnie zlekceważyłem! Do tamtego pojedynku podszedłem na zasadzie, że jestem wielki kozak, wyjdę do chłopaczka, pacnę go i się przewróci. Gucio prawda. Poza tym przygotowania do walki trwały tylko cztery tygodnie. Jeszcze wtedy dopiero co moja Magda urodziła naszą córeczkę Melanię, do tego musiałem ogarnąć mieszkanie, do którego się wprowadziliśmy. Robiłem pół treningu i leciałem do domu. To mnie zgubiło. Choć mimo słabych przygotowań dałem dziesięciorundową, bardzo dobrą walkę. A pewny siebie byłem i jestem cały czas. Sporty walki to nie miejsce dla ciap, trzeba być skurczybykiem w ringu. Natomiast Daniel Jacobs jest kapitalnym bokserem i nie ma opcji, żebym go zlekceważył.

Także dlatego na czas przygotowań wyprowadził się Pan z domu?
Tak, ale przynajmniej raz w tygodniu wpadam do moich dziewczyn. Ale nie ma za dużo czułości, muszę nabrać w sobie drania. Tęsknię za przytulaniem córeczki, ale do czasu walki odsunąłem tego typu rzeczy na bok. Poza najbliższymi z nikim się nie spotykam.

Przejście do kategorii średniej oznacza rezygnację ze starań o mistrzowskie pasy w junior średniej?
Miałem do wyboru - walczyć w junior średniej z Vanesem Martirosyanem 17 marca albo z Jacobsem. W pierwszym przypadku dostałbym kiepskie pieniądze, choć perspektywa późniejszej walki o pas, w przypadku wygranej, była bardzo kusząca. Ale przede wszystkim do tego terminu nie wyrobiłbym się z przygotowaniami. Trzeba by ją było przesunąć, co tak zamieszałoby terminami, że na ewentualną walkę o pas czekałbym rok albo nawet dwa lata. Przez ten czas walczył bym o nic. Poza tym pojedynek z Martirosyanem miałby się odbyć na gali organizowanej przez Dona Kinga, więc... różnie mogłoby być. Więcej daje mi pojedynek z Jacobsem. Kasa jest fajna, rywal super, nasze starcie jest walką wieczoru, w USA pokaże ją HBO. Jeśli wygram, to nie dość, że stanę się rozpoznawalny w Stanach, to później mogę dostać walkę o pas z Saulem Alvarezem albo Gołowkinem.

W Polsce Pana walki będą transmitowane w TVP, a nie w Polsacie jak do tej pory. Dla Pana to jakaś różnica?
Kiedy umowy zostały podpisane, uśmiechnąłem się. Zostaliśmy docenieni i dostaliśmy ogromną szansę. Telewizję Publiczną oglądają miliony widzów. Jak się dowiedziałem, że będzie w niej moja walka z Jacobsem, to przypomniały mi się pojedynki Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe’em, na które wstawałem. Dla mnie to zaszczyt i uhonorowanie ciężkiej pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl