Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Nowak: Z każdej strony słyszę, że to jest trudne miasto

Redakcja
Dziś kończy się sen o solistach. Zdecydowanie większe znaczenie w każdym teatrze ma zespół. Także w Teatrze Polskim
Dziś kończy się sen o solistach. Zdecydowanie większe znaczenie w każdym teatrze ma zespół. Także w Teatrze Polskim Bartek Syta
- To dobrze, że nasza działalność już teraz budzi zainteresowanie. Polemistów się nie boję, bo będziemy działać najlepiej, jak potrafimy - mówi Maciej Nowak, nowy dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu.

Kiedy po raz ostatni był Pan w teatrze w Poznaniu?
To musiał być "Piszczyk" podczas VI. Spotkań Teatralnych "Bliscy Nieznajomi" w Teatrze Polskim (w 2013 roku - przyp. red.). Oglądałem ten spektakl jako juror 20. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, podczas którego później nagrodzono grającego główną rolę Łukasza Chrzuszcza. Spektakl był naprawdę interesujący, ale przyznaję, że czas na lepsze poznanie tego teatru wciąż mam przed sobą.

W lipcu pisał Pan, że Kraków jest miastem dobrym do picia i tracenia czasu, a niekoniecznie do pracy. Do czego nadaje się Poznań?
Z całą pewnością do pracy! Mimo iż wcześniej tu nie pracowałem, to podejmuję to wyzwanie z pełną odpowiedzialnością. Zgłaszam pełną gotowość.

Odnosząc się jeszcze do tego lipcowego felietonu, to raczej trudno wyczuć u nas niekończący się karnawał. Ale czy nie jawimy się na zewnątrz jako druga ze skrajności - że wszystko jest u nas dokładnie wykalkulowane, obliczone na ściśle wymierny rezultat?
Taki stereotyp o Wielkopolsce niewątpliwie krąży po kraju. Chętnie przekonam się, jak ma się on do rzeczywistości. Do tej pory pojawiałem się w Poznaniu przy okazji Malta Festivalu. Sporadycznie przyjeżdżam też w celach towarzyskich, bo mam tu znajomych. Z każdej strony słyszę, że to jest trudne miasto, choć moje dotychczasowe doświadczenia nie dały mi tego odczuć.

A jakie impulsy kulturalne z Poznania docierały do Gdańska, kiedy kierował Pan tamtejszym Teatrem Wybrzeże, czy do Warszawy, gdzie współtworzył Pan Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego?
Najlepiej widoczny jest Malta Festival, który uchodzi za wydarzenie ważne nie tylko w skali kraju, ale również całego kontynentu. Protestom wywołanym przez "Golgotę Picnic" przyglądała się cała Polska. Dzięki Akademii Muzycznej czy Teatrowi Wielkiemu, Poznań liczy się również w ogólnopolskim życiu muzycznym. Ośrodkiem istotnym jest na pewno Centrum Sztuki Dziecka Jerzego Moszkowicza. Niewątpliwą legendą jest także Teatr Nowy, który pod kierownictwem Piotrka Kruszczyńskiego odzyskał dobrą energię, a wystawione tam "Dziady" uznaję za jeden z najważniejszych polskich spektakli po 1989 roku.
Może zabrzmi to śmiesznie, ale od lat jestem wielbicielem "Jeżycjady". Zdaję sobie oczywiście sprawę, że seria Małgorzaty Musierowicz prezentuje eskapistyczną wizję rzeczywistości, ale mnie ta wizja porusza i przypomina świat, który pamiętam z dzieciństwa. Teatr Animacji od lat uchodzi za jeden z najlepszych teatrów lalkowych w kraju. Potwierdzają to nagrody, jakie zbiera pod dyrekcją Marka Waszkiela. Wiem, że mówię chaotycznie, ale w końcu zdaję egzamin na poznańskość! (śmiech)

W tym całym zestawieniu zabrakło jednak miejsca, za które od września będzie Pan artystycznie odpowiedzialny. Skąd pomysł, by wystartować w konkursie na dyrektora Teatru Polskiego? Wystartował Pan z myślą "a nuż się uda" czy może z poczuciem jakiejś misji?
Po latach przerwy chciałem wrócić do kierowania teatrem. Środowisko teatralne w kraju jest małe. Choć nie zawsze się kochamy, to wszyscy się tu dość dobrze znają. Kiedy pojawiła się zapowiedź konkursu na stanowisko dyrektora, ktoś ze znajomych zasugerował mi złożenie oferty. Zacząłem o tym poważnie myśleć, bo Teatr Polski to miejsce wyjątkowe w skali kraju. To najstarszy, działający nieprzerwanie teatr w Polsce. Choć Teatr Narodowy w Warszawie obchodzi w tym roku swoje 250-lecie, to jest to rocznica wyłącznie symboliczna, bo nie ma instytucjonalnej ciągłości pomiędzy decyzją króla Stanisława Augusta Poniatowskiego z 1765 roku a tym, czym Narodowy jest dziś.

W przypadku Teatru Polskiego w Poznaniu ta ciągłość jest niepodważalna. W budynku przy niegdysiejszym ogrodzie Potockiego, działa on nieprzerwanie od 1875 roku. Nawet część urządzeń scenicznych pochodzi z tamtego czasu. To ewenement europejski, bo nawet na Zachodzie niewiele jest teatrów funkcjonujących w tym samym miejscu od chwili założenia i realizujących podobną ideę artystyczną.

Choć wraz z Marcinem Kowalskim wyprzedziliście pozostałych kandydatów o kilka długości, to jeszcze kilka dni temu nie było pewności, że będziecie kierować teatrem. Emocje ponoć nie gasną, a w Urzędzie Miasta do dziś panuje konsternacja. Spodziewacie się, że niektórzy będą patrzeć wam na ręce, a nawet spode łba?
Spoglądanie na ręce niekoniecznie musi oznaczać coś złego. To dobrze, że nasza działalność już teraz budzi zainteresowanie. Polemistów się nie boję, bo będziemy działać najlepiej, jak potrafimy. Mam nadzieję, że program artystyczny, który przygotowaliśmy, przekona nieprzekonanych. Jeszcze w ubiegły czwartek, przed ogłoszeniem decyzji, rozmawiałem z prezydentem Jaśkowiakiem. Chciał lepiej poznać moje spojrzenie na teatr. I odniosłem wrażenie, że moje pomysły mu się podobają. Dzień później, podpisując z Marcinem Kowalskim kontrakt na trzy lata, deklarował wsparcie Teatrowi Polskiemu. Nie sądzę, by były to słowa rzucone na wiatr.

W udzielonym kilka lat temu wywiadzie powiedział Pan, że polski teatr z jednej strony szuka kontaktu z tradycją, a z drugiej chce tę tradycję przekraczać i mówić o sprawach, które nie miały dotąd swej reprezentacji na scenie. O czym będzie mówił Teatr Polski pod dyrekcją artystyczną Macieja Nowaka?
Ta deklaracja sprzed lat pozostaje w pełni aktualna. Również w odniesieniu do Teatru Polskiego w Poznaniu. Chcę przypomnieć publiczności tradycje tego miejsca. Na jego deskach grała Helena Modrzejewska, która w sporej części je sfinansowała. Występowała tu także Gabriela Zapolska. To teatr między innymi Wilama Horzycy, Ireny i Tadeusza Byrskich i Stanisława Hebanowskiego. Znalezienie się pośród tych nazwisk zobowiązuje.

Chciałbym też jednak na nowo zdefiniować pewne przesłanki, na których powstał ten teatr. Program konkursowy, który przygotowaliśmy wspólnie z Marcinem, nosił tytuł "NaródSobie.pl". Zastanawialiśmy się, co tak naprawdę znaczą te zdobiące budynek Teatru Polskiego słowa. Na ile ich przesłanie niesie pierwiastki nacjonalistyczne, a na ile oznaczają po prostu społeczność, pewną grupę ludzi żyjących w jednej przestrzeni. Zastanawianie się nad istotą wspólnoty jest dziś centralnym tematem debaty publicznej.

Po 25 latach od zmiany ustroju widzimy, że ta wspólnota jest w Polsce rozproszona i bardzo skonfliktowana. Poprzez teatr chciałbym rozmawiać o tym, czym ta wspólnota jest, na czym polega branie za siebie wzajemnie odpowiedzialności. Dziś kończy się sen o solistach, przekonanie o tym, że każdy jest kowalem własnego losu. Po 1989 roku wszyscy mówili, że człowiekowi wystarczy dać wędkę, a złowi ryby. Tymczasem niewiele trzeba było czasu, byśmy przekonali się, że nie każdy ma dostęp do stawu. O takich problemach chcę mówić w Teatrze Polskim.

Czas solistów kończy się również w obsadach spektakli?
Zdecydowanie większe znaczenie w każdym teatrze ma zespół. Dotyczy to również Teatru Polskiego. Moim obowiązkiem jest to, by przetrwał on ten aktualny okres zawirowań w możliwie nienaruszonym składzie. Z doświadczenia w Teatrze Wybrzeże wiem, że jest to możliwe. W Poznaniu nie wszystkich aktorów jeszcze poznałem, ale zespół jest bardzo mocny, więc tym bardziej nie mam obaw.

Zespół to zaledwie jedna strona medalu. Nową formułą festiwalu Bliscy Nieznajomi ma zająć się Agata Siwiak, kuratorka projektu "Wielkopolska:Rewolucje". A jakich reżyserów gościć będzie scena przy ul. 27 Grudnia 8/10 w najbliższym czasie?
Nie chcę jeszcze podawać konkretnych nazwisk. Jestem wciąż w trakcie rozmów z niektórymi z nich. Chciałbym, żeby w pierwszej kolejności poznał ich zespół aktorów Teatru Polskiego, który jest moim podstawowym partnerem. Dopiero wtedy ogłosimy te nazwiska publicznie.

Po rekomendacji komisji konkursowej, mówiliście z Marcinem Kowalskim, że albo ma się spokój, albo teatr. Nie stawiacie się w ten sposób na celowniku konserwatystów, którzy przy okazji wspomnianej "Golgoty Picnic" dowiedli, że potrafią wywierać naciski?
Przypomnę jedynie, że ten bon mot pochodzi od wybitnego krytyka teatralnego Witolda Noskowskiego, który działał w Poznaniu w okresie międzywojennym. Nie ja więc przyjeżdżam do Poznania z takim nastawieniem, lecz czerpię je z tutejszego środowiska. Co się zaś tyczy wietrzenia kontrowersji i "Golgoty Picnic", to bardzo doceniam w poznaniakach obywatelskość i gotowość do wyrażania swoich poglądów. To zupełnie inne podejście niż w miastach byłej Kongresówki. Afera wokół tego spektaklu miała bardzo ciekawy finał. Dyskusja, którą na pl. Wolności prowadził Jacek Żakowski, zgromadziła wszystkie strony tego konfliktu. Mówili zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy przedstawienia. W żadnym innym polskim mieście nie byłem świadkiem takiej otwartej rozmowy. Czuję intuicyjnie, że Poznań może być wspaniałą płaszczyzną dyskusji.

Będzie Pan do niej dążył również z tymi, którzy od rozmowy wolą konfrontację?
Jestem zwolennikiem rozmowy z każdym. W pierwszych tygodniach mojej obecności w mieście zaprosimy wszystkich zainteresowanych na otwarte spotkanie, podczas którego każdy będzie mógł przedstawić własne oczekiwania w stosunku do Teatru Polskiego. Usiądziemy na dużej scenie i będziemy rozmawiać.

Kończąc naszą rozmowę, nie mogę nie spytać o to, gdzie Pan będzie jadał po pracy. Mamy w Poznaniu gdzie zjeść?
Od kilku lat regularnie zachwycam się Restauracją Rzymianka w Hotelu Rzymskim. To miejsce niespecjalnie dziś modne, ale z ambicjami kulinarnymi. Podoba mi się w nim zarówno przywiązanie do wielkopolskiej tradycji, jak i chęć wzbogacania menu o nowe elementy. Uwielbiam jeść w Todze na pl. Wolności, którą uważam za jedną z najważniejszych polskich restauracji. Bardzo lubię też Concordię. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że wiele miejsc mam jeszcze do odkrycia. Wiem to m.in. dzięki programowi Top Chef, w którym spotkałem wielu młodych szefów kuchni z Poznania. To były duże talenty i na pewno będę chciał ich odwiedzić.

W Polsce generalnie utrwala się przekonanie, że w tym mieście dobrze się kulinarnie dzieje. Parę osób wróciło tu po pracy np. w Londynie i teraz na miejscu dzielą się zdobytym tam doświadczeniem, nowymi technologiami oraz podpatrzonymi modami. Ta pozytywna opinia nie dotyczy zresztą tylko kuchni. Macie opinię ciekawego i nowoczesnego miasta. Tym chętniej się więc do niego przenoszę.

Maciej Nowak (ur. w 1964 r.) - historyk sztuki, teatrolog, krytyk teatralny i kulinarny. W latach 2000-2006 dyrektor generalny i artystyczny Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Założyciel i dyrektor Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie w latach 2003-2013. Od 2013 juror programu telewizyjnego Top Chef Polska. Zadeklarowany gej, identyfikujący się z lewicą. W lipcu 2015 wspólnie z Marcinem Kowalskim zwyciężył w konkursie na dyrektora Teatru Polskiego w Poznaniu. Od września wspólnie zastąpią dotychczasowego dyrektora Pawła Szkotaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski