Maciej Maleńczuk: Rewolucję robią ludzie głodni. Do tego nam jeszcze daleko [WYWIAD]

Anita Czupryn
- Śmieszą mnie te panie, które wracają z demonstracji KOD-u, obklejone tymi wielkimi znaczkami, siadają na kawkę na Francuskiej i się emocjonują, że były na KOD-zie - mówi Maciej Maleńczuk w rozmowie z Anitą Czupryn.

Swego czasu Marek Raczkowski wydał „Książkę, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki”. Czy „Chamstwo w państwie”, kolejny wywiad rzeka, jakiego udzieliłeś Barbarze Burdzy, a który właśnie w postaci książki trafił do księgarń, nie miało podobnego celu?
Nie, zupełnie nie. Po prostu - ktoś stwierdził, że moje poglądy są na tyle interesujące, że należałoby z nimi zapoznać społeczeństwo.

Poglądy? W tej książce prowokacja goni prowokację. Z jednej strony mówisz, że jesteś konformistą, który dopasowuje się do rozmówcy. Jak rozmawiasz z PiS-owcem, mówisz jak PiS-owiec, jak rozmawiasz z kimś z opozycji, mówisz, jak ktoś z opozycji.
Nooo, tak. Z przewagą ku jednej stronie (śmiech). Ale z pewnością moje życie nauczyło mnie, jak przetrwać. Na przykład: nie byłem ani grypsujący, nie byłem bandytą, nie byłem złodziejem, ale raczej chłopakiem zainteresowanym awangardowym jazzem i poezją, i nagle wylądowałem wśród grypsujących w więzieniu. Musiałem więc dosyć szybko się przystosować. I okazało się, że bardzo dobrze mi poszło. Kiedy niejako wyszedłem spod klosza, czyli z domu, nie zdążyłem dobrze rozejrzeć się po świecie i na dzień dobry wylądowałem w więzieniu.

Wylądowałeś na własne życzenie.
Do wyboru miałem wojsko, w którym czołgano by mnie dwa lata. I nie miałbym żadnej historii.

Źródło: AIP/x-news

Chcesz powiedzieć, że pójście do więzienia, zamiast do wojska, to było świadome budowanie własnej legendy?
Czasy mojego dorastania były śmiertelnie nudne, nie dające żadnych możliwości rozwoju. To były czasy zatłoczonych tramwajów, wieczne czekanie na autobus, czasy jakichś praktyk w jakichś zakładach, nieukończonych zawodówek. Szaro, brudno i ponuro. Instrumenty możesz sobie pooglądać przez szybkę w komisie za niebotyczne pieniądze, na które cię nigdy nie będzie stać. Może i grałbym od 10-tego roku życia na jakichś instrumentach, ale kompletnie nie miałem takich możliwości. Kiedy więc doszedłem już do jakiegoś momentu życiowego wyboru, to pomyślałem, niech się w końcu coś wydarzy, bo jak pójdę do wojska, to będzie, kurwa, nadal nudno. Tak samo, jak wszędzie dookoła. Z tych nudów poszedłem więc do więzienia. Od tamtej pory nudno nie było już ani przez chwilę.

I wtedy tak ci się zradykalizowały poglądy?
Myślisz, że mam radykalne poglądy?

Jeśli mówisz, że naród jest ślepy...
Co to znaczy naród? Naród przemija, są tylko kolejne pokolenia. Czasami wahadło poglądów politycznych przechyla na prawo, czasami na lewo, różne rzeczy się dzieją ze społeczeństwem, ale pewne jest to, że ludzie umierają. Przychodzą kolejne pokolenia, a kraj pozostaje ten sam. Co więc jest tak naprawdę ważne - krajanie, czy kraj? Krajanie mogą być różni, jedne pokolenia kończą swój wpływ na to, co się dzieje i przychodzi coś nowego. To wszystko są sprawy przejściowe i najczęściej nic z tego nie zostaje.

Mówisz, że naród jest jak Jarosław Kaczyński: mały, mściwy, z zawężonymi horyzontami.
Wszystko można powiedzieć o tym narodzie. Jeśli miałbym powiedzieć o cechach pozytywnych, to na pewno mamy skłonność do kontemplacji, bardzo fajne poczucie humoru, całkiem przyzwoitą poezję, literaturę. Całkiem przyzwoitą kulturę. Również ludową. Nie wszystko jest takie złe. Polacy są gościnni, w sytuacjach zagrożenia bardzo łatwo się jednoczą, natomiast w sytuacjach wolnościowych, kiedy im się w dupach przewraca, zaczynają się podawać do sądu, są warchołowaci, noszą urazy. Jak w tym dowcipie, kiedy to podczas Rewolucji Październikowej przyjechał oddział czerwonoarmistów do hrabiego, żeby go podręczyć. Hrabia mówi: „To Ty Mykoła? Teraz kapitanem jesteś?” I słyszy: „Tak, to ja. A pamięta pan hrabia, jak mi trzy lata temu w mordę dał?” Hrabia odpowiada: „No tak, ale to było trzy lata temu”. Na co Mykoła: „Ale mnie do dzisiaj boli” (śmiech). Tak mamy. Ale też pamiętam, jak mi raz w Lipnicy Murowanej, na Małopolsce, w mieście, gdzie robi się najwyższe palmy w Polsce, jeden gość pomógł zmienić mi koło w samochodzie. Podziękowałem, a on na to: „Z katolicką życzliwością”. Musiał to dodać? Nie mógł mi normalnie pomóc? (śmiech). W tych krótkich słowach uświadomił mi, na jakim terenie się znajduję.
Wracając do Jarosława Kaczyńskiego - nawet ludzie niespecjalnie mu przychylni dostrzegają jednak, że to doskonały strateg, wizjonerski polityk.
No, teraz to zapędziłaś mnie w kozi róg (śmiech). Bo to by znaczyło, że jeśli polski naród jest do niego podobny, to jest to naród wybitny. Genialny, przewidujący na kilka ruchów do przodu, potrafiący doskonale sterować swoim życiem i wszystkim dookoła. Słowem: przyszłość czeka nas świetlana.

Słowem: odszczekujesz swoje tezy z książki?
Na potrzeby rozmówcy - zawsze (śmiech).

A co z prezydentem Andrzejem Dudą? O nim też nieprzychylnie się wyrażasz. Mówisz o nim „plastuś” i że u niego wszystko doprowadza Cię do szału. Co konkretnie?
Ta ostentacyjność, jaka z niego bije. Na jego twarzy maluje się niczym nie uzasadniona w sumie, bo nie wiem, z jakich przyczyn się tam pojawia, buta, pewien rodzaj pogardy. Wydyma dolną wargę i robi bardzo groźne miny. Nie wiem, czy już się bać, czy jeszcze poczekać? Myślę, że należy on do tej grupy szpetnych-czterdziestoletnich w polityce, ostentacyjnie katolickich, otyłych. Ale nadchodzi jeszcze coś gorszego: szpetni-trzydziestoletni. Ci ludzie z tymi kulkami na głowach. Daj spokój, co oni sobie robią (śmiech).

W książce przyznajesz, że PiS Cię przeraża.
I to, przepraszam bardzo, jest radykalna postawa. A ja uważam, że wszystko, co nie jest zabronione, powinno być dozwolone.

A co jest zabronione?
Zabronione jest palenie marihuany na przykład.

Dopuszczono leki zawierające leczniczą marihuanę. Więcej - ten rząd, który Cię tak przeraża, będzie je refundował.
No, powolutku, no, na szczęście, już chyba nie będzie penalizacji, ale sam przepis istnieje i jest bardzo niesprawiedliwy.

Karanie za posiadanie nawet minimalnej ilości trawki odbywało się za rządów PO. A Ty nie oszczędzasz polityków PiS.
Czasem patrzę w lustro i mówię sobie: „Maleńczuk, kiedy ty się uspokoisz? Naprawdę, dałbyś już sobie spokój, człowieku”. Ta książka to rodzaj pożegnania. Zamyka pewien etap w moim życiu. Zresztą, to efekt uboczny mojej działalności, bardziej interesuje mnie, aby wyskoczyć z dotychczasowej muzycznej stylistyki i grać jazz. Najbardziej przeraża to menadżerów, ludzi, którzy czerpią z tego zyski. Słyszę: „Zwariowałeś, teraz będziesz grać jazz?” A ja myślę o graniu po Europie. Jest to w końcu instrumental, można grać wszędzie. Dlaczego mam jechać do Skierniewic, skoro mogę pojechać do Pragi?

Książka pojawiła się właśnie teraz i o niej rozmawiamy. A Ty mówisz w niej np. o ministrze Antonim Macierewiczu: „minister wojny, niegotowy do objęcia stanowiska, wariat”.
Zacytuję coś. To Bułhakow: „Wystarczy jeden rzut oka na tę twarz, aby wiedzieć, że to drań, plotkarz, karierowicz i wazeliniarz” (śmiech). Tyle cytat. W książce mówię, że wystarczy jeden rzut oka na tę twarz, żeby stwierdzić, że maluje się na niej sardoniczny uśmiech. Uśmiech ten nie schodzi z twarzy temu człowiekowi, kiedy mówi o naprawdę poważnych sprawach. Mnie to przeraża.

Czego się boisz?
Coraz większej liczby półcywilnych półumundurowanych oddziałów młodych ludzi, maszerujących przez miasteczka i wsie.

Są takie oddziały?
Już są. Już maszerują. W Białymstoku. I nie tylko. Powstają jak grzyby po deszczu. Dostają coraz większe uprawnienia, szyje im się mundurki. I będą chodzić takie oddziałki i patrzeć, co, gdzie, kto, robi. Będą się interesować. To ma być kontakt z państwem. A ja sobie nie życzę, żeby państwo do mnie przychodziło. Pamiętam, za komuny, rozmawiałem z kolegą i pytam, czy dostaje jakieś listy. Odpowiedział: „Tak. Koresponduję jedynie z państwem”. Za komuny korespondowaliśmy głównie z państwem odbierając na przykład jakieś monity za niezapłacone bilety. Każdy miał już tej korespondencji z państwem serdecznie dość. Zrobiliśmy rewolucję i w 89 roku to się skończyło. Nie rozumiem tych, którzy chcieliby, żeby to wróciło. Zwłaszcza, że ci ludzie, którzy to wprowadzają, a już zwłaszcza pan Macierewicz to człowiek zasłużony w walce z komuną. Przez lata był harcerzem. Miałem może 10, czy 11 lat, nosiłem długie włosy i byłem na obozie harcerskim. Przyjechała jakaś wizytacja „z góry”. Był w niej pan Macierewicz. Miał brodę, pykał fajkę i zwrócił się do mnie: „Harcerzu (a może zuchu), dlaczego ty masz długie włosy?” Nie pamiętam, co odpowiedziałem, ale pamiętam, co pomyślałem: „A dlaczego druh pali fajkę? Przecież harcerz nie pali tytoniu”, to jedna z zasad harcerza.
To było tylko jedno Twoje spotkanie z Antonim Macierewiczem?
Tak. Jednocześnie chcę powiedzieć, że był on zdecydowanie legendą Solidarności. Była to postać wówczas świetlana. Obok Kuronia, Michnika, Wałęsy, Gwiazdy, Walentynowicz, był Macierewicz, uznawany za niezłomnego. Podobnie jak Mariusz Kamiński, Bugaj, Gil, Janas. I wtedy oni wszyscy stali w jednym szeregu.

Dziś już nie stoją.
To jest, kurwa, takie małe, takie polskie, taki grajdoł. Ludzie, którzy powinni dawać przykład swego męstwa nadal, rozmienili się na drobne. Mam tylko nadzieję, że gospodarka będzie szła swoją drogą, że to wszystko nie spowoduje dodruku pieniędzy. Tego się obawiam. Na razie nie ma takich sygnałów, jednak boję się, że to się skończy inflacją.

Nie ma takich niebezpieczeństw.
Na razie. Na razie nawet 500+ może pobudzić gospodarkę.

À propos, Ty sięgniesz po 500+?
Nie chce mi się. Takimi rzeczami zajmuje się moja małżonka Ewa i ona mówi, że właściwie należałoby pójść. Na pewno nie będziemy się z tym spieszyć, ani wielce naciskać. Mam troje dzieci, jedno skończyło 18 lat, więc mam tylko jedno „płatne” (śmiech). To tylko 500 zł, ale właściwie, dlaczego nie? Jak wszyscy, to wszyscy. Nie mam jednak z tym ciśnienia.

Na co byś przeznaczył te 500 zł?
Na korepetycje na przykład.

Dlaczego uważasz, że inni rodzice przeznaczą je na flaszkę?
No właśnie, zastanawiam się, skąd coś takiego przyszło mi do głowy (śmiech). Masz rację! Przecież ludzie wydadzą te pieniądze z pełnym rozsądkiem, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości (śmiech).

Naprawdę myślisz, że jedyne, co łączy Polaków, to picie?
A jakie my mamy pieśni? „Szła dzieweczka do laseczka”? Jakie my wiersze znamy? Które to piosenki, czy wiersze nas łączą? Co myśmy razem czytali? Kawałek „Pana Tadeusza”? Jakie mamy wspólne motywy? Może spotkasz trzy czy cztery osoby, które zaśpiewałyby od początku do końca chociaż jedną piosenkę, na przykład hymn narodowy. Co więc nas łączy? Szyja! To jest najbardziej demokratyczne. To jest nasza kultura.

Rzeczywiście jesteś tak przerażony, że jak idziesz ulicą, to oglądasz się za lewe ramię? Boisz się, że będą cię śledzić?
Tak. Wiesz, paparazzi byli i za PO (śmiech). Nie tyle mnie przeraża, co irytuje to dzisiejsze przekonanie, że każdy umysł medialny jest podłożony pod jakąś opcję polityczną.

A Ty uważasz, że tak nie jest?
Wydaje mi się, że jest chyba jeszcze trochę wolności w tym świecie. Ja tę wolność reprezentuję i w każdej chwili mogę mieć prawicowe poglądy (śmiech). Ale bez przesady.

Podobno, kiedy teraz grasz koncerty, to organizatorzy Cie ostrzegają...
...żebym za ostro nie jechał. Tak jest. Przystosowałem się. Przycieniłem troszeczkę dowcip. Do dzisiaj się zastanawiam, jak to było możliwe, że Wojciechowi Młynarskiemu cenzura puszczała: „ i mniej wesoło pod Czerwonym ci Kapturkiem”.
Teraz nie ma cenzury.
Nie ma. Ale w radio też wszystkiego nie puszczą. Mnie niczego nie puszczają. A jeśli już, to od wielkiego święta, jakieś hity, bo jakiś producent z zewnątrz miał na to wpływ. Raczej jednak nie mam emisji. Mam za to pełne sale.

Ale nikt cię ie zamyka. Może władza uważa cię za nieszkodliwego...
wariata.

...artystę (śmiech).
Proszę bardzo. Muzyk, to ten, co bawi bogatych kmiotków, którzy go zaprosili i wychodzi tylnymi drzwiami, nie próbując mieszać się z tym towarzystwem, bo do nich nie pasuje. W ich mniemaniu jest czymś mniejszym.

Chyba nie ma nic gorszego dla artysty, jeśli jest traktowany pobłażliwie.
Może mu się należy? Ja jestem tylko nieodpowiedzialnym grajkiem, jestem tylko skandalistą, mnie nie można brać poważnie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie brał poważnie Maleńczuka. Przecież to tylko show biznes, to tylko kreacja. Zresztą, zawsze mogę powiedzieć - kłamałem.

Ale Ty, zdaje się, siebie bierzesz poważnie, kiedy mówisz w książce: „Mam niemały wpływ na rzeczywistość. Wielu ludzi chciałoby być mną”.
Sam zwróciłem uwagę na ten fragment i stwierdziłem, że tu zapachniało megalomanią z mojej strony (śmiech). To się może czasem zdarzyć. Może zdarzyć się, kiedy mi coś fajnie wyjdzie, zagram fajny koncert. Show biznes ma to do siebie, kiedy coś osiągniesz. A dla mnie nagranie jazzowej płyty było życiowym osiągnięciem. Takiego osiągnięcia dawno już nie miałem. Cieszy mnie to wybitnie, jestem wewnątrz siebie dumny i mam nadzieję nadal się rozwijać mimo „podeszłego wieku”, nadal pielęgnować w sobie tę młodość. Na tym mi zależy. Bardzo nie zgadzam się na efekty starzenia. Ale operacji plastycznej nie zrobię nigdy, wiesz dlaczego? Bo musiałbym przerwać ćwiczenia na saksofonie, jeszcze by mi coś pękło. Pierdolę, to już niech moją operacją plastyczną będzie ten saksofon.

W książce za to równo jedziesz po kolegach muzykach. Dostało się tym, którzy poszli do polityki. O Pawle Kukizie i Liroyu mówisz, że to kiepscy muzycy, więc dobra zmiana polega na tym, że stali się politykami.
To taki żart branżowy. Tak bym to ujął. Zarówno z jednym, jak i z drugim jesteśmy kolegami, może nie bliskimi, ale na przykład z Pawłem przedyskutowałem wiele godzin. Z Pawłem dobrze się gada o polityce i z Pawłem dobrze się spotyka (śmiech). On momentalnie zjeżdża na tematy polityczne, a mnie to też zawsze interesowało. Z Liroyem gadałem mniej, ale jeśli już gadałem, to robił na mnie wrażenie sympatycznego faceta.

A teraz ich obrażasz, mówiąc, że jeden z nich uprawia ludowy punk rock, a drugi kradziony rap.
Ojejciu, trochę obrażam i co z tego? A ile mnie obrażano?! Jak mówię, to tylko żart branżowy, nie ciągnąłbym zbytnio tego tematu. Każdy z nas zrobił swoje, no, ale wystarczy posłuchać parę piosenek Pawła Kukiza, który, jeśli jest takim dobrym muzykiem, to dlaczego gra przez całe życie punk rocka? I to w dodatku ludowego, podszytego opcją niemiecką (śmiech). Ale wiesz, cała ta polityka ma jednak krótkie nóżki i z czasem to wszystko stanie się całkowicie nieistotne. Kiedyś napisałem piosenkę ze słowami: „Jedzie jedzie wózek, a na wózku Buzek”. Dziś nie ma co śpiewać tej piosenki młodym ludziom, bo połowy tych polityków już nie ma i nie będą wiedzieli, o czym to jest. Podobnie z tym łubu dubu, prasowym wydźwiękiem: Maleńczuk obraża naród! Minie pół roku i wszyscy zapomną, bo będzie ktoś inny, kto coś powiedział. To wszystko więc ma krótkie nogi. Najfajniejsze są wiersze o miłości.
Ta wizja miłości u Ciebie też słabo wygląda. Dla Ciebie prawdziwa miłość, to miłość nieszczęśliwa.
Nie czujesz tego? Tej poezji, romantyzmu, tego płaszcza i szpady? Tych łez, tej tęsknoty? Czym byłaby miłość w codzienności, w tym: „Cześć kochanie, co dzisiaj jemy?” To nie byłaby miłość. Tu musi być dramat, kochankowie czasami muszą się pobić, straszliwie pogniewać. Nawet czasami dochodzi do zdrad. No, ale oczywiście nie w zdrowym, polskim społeczeństwie.

Według Ciebie prawdziwy mężczyzna to mąż, ojciec i kochanek. Realizujesz to?
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

Żona natomiast, zgodnie z Twoimi poglądami, nie może mieć kochanka.
Teoretycznie może. W praktyce - nie. Ale życie orbituje dużo szerzej niż się komu wydaje, co wolno, a co nie. Ludzie czasami mają naprawdę bardzo pogmatwane i skomplikowane życie, również to miłosne. Uważam, że robienie wielkie halo z kochanki, to jest nic przy dużo gorszych rzeczach. Na przykład, mąż może mieć kochanka! To zdecydowanie gorsza rzecz (śmiech). Ale mówię o tym teoretycznie, bo gdzie w moim wieku takie rzeczy.

Za to Komitet Obrony Demokracji Cię śmieszy.
Właśnie, dowalmy tym z drugiej strony. Śmieszą mnie te panie, które wracają z demonstracji KOD-u, obklejone tymi wielkimi znaczkami, siadają na kawkę na Francuskiej i się emocjonują, że były na KOD-zie. Stawiam tezę, że rewolucji nie zrobi człowiek z pełnym brzuchem. Rewolucję robią ludzie głodni. A do tego nam jeszcze daleko.

Przez 39 dni przed Kancelarią Prezydenta głodował Andrzej Miszk w sprawie TK.
Co?! Czy on zwariował? Chłop ma słaby pijar, bo ja nic o tym nie wiedziałem. Dobrze, że skończył, bo to rujnuje strasznie. Zresztą, na pewno coś podjadał (śmiech). Ale jeśli dochodzi do takich rzeczy, to ktoś się chyba powinien nad tym pochylić. Bo jaki będzie kolejny krok? Że ktoś się podpali?

Wracając do Twojej książki: wizja świata jest dość przerażająca. Nic, tylko się powiesić.
To gorzka wizja na pewno.

Złodzieje w białych kołnierzykach...
Bez przerwy ich wyprowadzają. To trwa non stop.

Kościół pełen hipokryzji...
Kler jest zboczony.

A na to wszystko jeszcze Pan Bóg, którego obwiniasz o to wszystko, no bo jak on może na to patrzeć?
Po pierwsze, jak on może na to patrzeć, ale po drugie, jak on może na to nie patrzeć? (śmiech). „I cóż mi na to z trojga jedyny odpowiesz? Progi Twe wysokie, więc mieszkamy w sieni. Z wężem w kieszeni i śmiercią na co dzień”. Zamieściłem ten fragment w książce.
I nie widzisz w tym świecie ludzi spokojnych, łagodnych, którzy robią coś dla innych?
Widzę. Gdyby znaleźli się w ofensywnie, to byłoby bardzo fajnie. Ale sporo z nich jest w defensywie. Jest taki termin filozoficzny oparty na badaniach antropologicznych: Dobu i Zuni. To dwa plemiona przeciwstawne sobie. Przedstawia się je w filozofii jako dwa skrajne przykłady usposobienia społecznego, systemów społecznych. Miało to dowodzić tezie, że byt określa świadomość. Zuni mieszkali w terenie żyznym. Święta trwały u nich tydzień. Prowadzili rozwiązły, balangowy tryb życia. Byli też niezwykle przyjaźni, sympatyczni i nie toczyli żadnych wojen. Dobu natomiast mieszkali na powulkanicznym kamieniu, mieli trudny byt, o wszystko musieli ostro walczyć. Tam wytworzyła się kultura, że nie wystarczyło dojść do sukcesu. Do tego sukcesu należało dojść, poniżając kogoś, jego rodzinę doprowadzając do ruiny, a jego samego do hańby. Dopiero wtedy zyskiwało się społeczny szacunek, właściwy dla tego społeczeństwa. Zastanówmy się, kim jesteśmy, kto tu jest Zuni, a kto tu jest Dobu? Uważam, że bardzo wielu Polaków jest Dobu.

A Tobie do kogo bliżej?
Na pewno do Zuni. Ale „człowiek bardziej sprzyja dobru niźli złu, lecz okoliczności nie sprzyjają mu”.

Lubisz cytować klasyków.
Bertold Brecht. Lubię ten cytat, bo on mnie określa. W każdej chwili potrafię przemienić się w Dobu.

Dziś nie musimy walczyć o to, aby mieć co jeść.
W sposób bezpośredni - nie, ale w pośredni - zdecydowanie tak. Ludzie, zwłaszcza w Warszawie, uwijają się jak mrówki. Żeby coś uzyskać, trzeba cały czas pracować.

Tak widzisz ludzi w Warszawie - nawet, jak nie mają niczego do załatwienia, to zachowują się tak, jakby mieli.
Muszą się kręcić, więc się kręcą, wiercą, są tacy elektryczni. Biegają, jeżdżą, stoją w korkach, bez przerwy dzwonią, wysyłają esemesy... Myślę, że sporo z tego jest pozorem. Oni tak muszą, ale mnie się wydaje, że jest w tym wiele robaczkowych ruchów. Warszawa taka jest.

Sam jednak zauważasz, tylko w Warszawie da się zrobić karierę.
Ale na szczęście można też stąd wyjechać na jakiś czas, żeby nie zwariować.

Wygląda na to, że nikt Ci nie dogodzi.
Ale trzeba próbować (śmiech). Dogodziłaby mi władza liberalna. Ale Platforma nie dała mi zajarać trawy przez osiem lat. Przez osiem lat lizała tyłek kościołowi. Robiła ustępstwa na wielu polach. Ale byli przynajmniej strawni. Byli proeuropejscy, nieksenofobiczni, trochę bardziej oczytani, trochę lepiej ubrani, mieli lepsze sylwetki. To chyba tyle, nie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl