Maciej Friedek: Czasem szarpię sie na planie i ręka mi się omsknie...

Redakcja
Prawe oko podbite po zdjęciach do "Detektywów" TVN. Ale już się goi. Maciek się przyzwyczaił
Prawe oko podbite po zdjęciach do "Detektywów" TVN. Ale już się goi. Maciek się przyzwyczaił Wojciech Matusik
Jako policjant ochraniał prokuratora w sprawie "Krakowiaka". Ale oglądając siebie w "W11" w "Detektywach", cierpiał - w ogóle się sobie nie podobał. Maciej Friedek opowiada Marcie Paluch o tym, jak stał się koniakowym punkiem, zdradza też, jak można rozśmieszyć Kubę Wojewódzkiego.

Kto Ci tak podbił oko?
Szarpałem się z kimś na planie "Detektywów" i ręka mu się omsknęła...

Żona już przyzwyczajona do tych siniaków?
Tak, zawsze gdzieś mam coś takiego, na ręce lub nodze. Ostatnio byłem na koncercie punkrockowym No Means No i też załapałem. Dobrze się tam bawiliśmy z przyjaciółmi. Bo kiedyś byłem punkiem.

Punkiem? Łysy?

Tak. Nigdy irokeza nie nosiłem. Mam za dużo testosteronu i włosy mi wyszły...

To może chociaż jabole?

Właśnie nie. Jakoś tak nigdy alkoholowy nie byłem. Pierwsze, które piłem, były z barku milicjanta - taty kolegi. Pięciogwiazdkowy koniak. Więc byłem punkiem koniakowym. Słuchałem Kobranocki, Sztywnego Pala Azji. Mało się nie popłakałem, bo ostatnio z nimi, swoimi idolami, spędziłem noc po koncercie w Krakowie. Znali mnie z telewizji... Siedzieliśmy na zapleczu w knajpie i śpiewaliśmy piosenki unplugged.

Ten barek milicjanta spowodował, że poszedłeś do policji?
Nie. To był przypadek. Akurat kolega powiedział, że mają wolne miejsca. Byłem świeżo zbuntowany i postanowiłem iść na swoje. Zgłosiłem się. Znalazłem się w innej rzeczywistości. Tak szybko się to wszystko działo. Dostałem wypłatę zanim zacząłem pracować, bo w policji dają z góry! Na początku pochodziłem trochę po chodnikach...

Dostałeś kiedyś?
Jakoś nie. Bandyci chyba nie byli tak zdesperowani jak teraz.

Naprawdę? Przecież lata 90. to czasy gangu "Krakowiaka"...

A tak. Ochranialiśmy nawet jednego z prokuratorów, którzy oskarżali w procesie tego gangstera. Pilnowaliśmy jego domu. Potem pomyślałem, że gdyby oni chcieli go zabić, to i czterdziestu policjantów by nie starczyło. Ale wszystko skończyło się dobrze. Prokurator żyje. A "Krakowiak" siedzi.
Zresztą znałem z widzenia jego "żołnierzy", mieszkali w Bytomiu. Tam nie było zmiłuj się. Do mojego kolegi, który również znał ich z podwórka, po haracz przychodzili.

Ostro?

Trochę tak. Pamiętam, że było kilka akcji, w których trzeba było złapać zabójcę, wejść z buta do mieszkania. Facet siedział, z rękami z tyłu, nie wiadomo było czy ma broń, czy nie... W takich momentach mózg się wyłącza, działają tylko procedury... Przez pierwsze trzy lata chciałem odejść.

Dlaczego?
Miałem 21 lat, byłem za młody. Prowadziłem śledztwa. W końcu stwierdziłem, że było tego za dużo. Ciągle dostawałem opierdziel od prokuratora, że nie jestem w stanie wszystkiego przerobić. I poszedłem do kryminalnych. Kiedy zaczęło mi się podobać, znowu zwalili na mnie dochodzenia.
Byłeś policjantem i dorabiałeś jako kurator sądowy. Powiedz szczerze: poszedłeś do TVN dla kasy?
Nie. Pewnie, że pieniądze się liczą, ale nie jestem materialistą. Wystarczy, żebym miał na chleb, jedne wakacje w roku i dwie pary dżinsów. Poszedłem do "W11", bo byłem przemęczony. Myślałem, że telewizja to akcja na kilka miesięcy. Stwierdziłem, że zobaczę jak to wygląda od środka.

I jak?
Przyjechałem na spotkanie z szefem TVN-u Edwardem Miszczakiem. Czekałem razem z innymi, ale miałem muzykę w słuchawkach i nagle się zorientowałem, że nikogo nie ma, a wszyscy od pół godziny siedzą z dyrektorem. Wpadłem tam, a on zapytał, czy jestem tym nowym operatorem. Pomyślałem, że skoro nie wyglądam na policjanta, to czego ja w tej telewizji szukam?

To chyba komplement dla operacyjnego?

Może. Ale teraz operacyjnym mogę być tylko w Izraelu, bo w Polsce znają moją twarz (śmiech).

Lubisz ją na ekranie?
Po roku oglądania siebie, cierpiałem. Byłem żółtodziobem przed kamerą. Ani mój głos, ani gra mi nie pasowała, nic. Aż w końcu znalazłem patent na ekran - jestem sobą, normalnym policjantem. I wtedy zaczęło wychodzić. Bo kiedy próbuję grać cokolwiek, jest to śmieszne i żenujące. A kiedy jest z kim piłeczkę odbić w fajnym dialogu, jest dobrze.

Te dialogi... Przecież jako policjant nie mówiłeś "proszę z nami", tylko "gleba!" i "rączki", nie?
Na początku, gdy "W11" było emitowane przed godz. 20, nie można było przeklinać. Wkurzało nas to, ale potem się zmieniło. Teraz "Detektywi" lecą po ósmej wieczorem. Więc mocne słowa mogą padać.

Jest bardziej prawdziwie?

Ciągle mnie dziwi, ale ludzie naprawdę wierzą, że nasz serial to rzeczywistość. W jednym z odcinków dostałem postrzał w pierś. Kilka dni później pani mieszkająca za granicą przysłała mi pieniądze. W liście przepraszała, że miały być kwiaty, ale żeby były świeże, to ona wysyła mi na nie 20 funtów... Byli też tacy, co modlili się za mnie, oddawali mi krew. Wzruszyłem się.

Na co dzień jednak jesteś jajcarzem. Ukradłeś nawet show Kubie Wojewódzkiemu, gdy Cię zaprosił.
Nie zabrałem... On był dobry.

Ale to Ty go rozśmieszyłeś.

Jego tak, ale publikę chyba mniej. Wtedy chciałem spróbować czegoś nowego. Byłem ciekawy, co Kuba zrobi. A że jestem jajcarzem, to fakt.

Poczucie humoru w policji Ci pomagało?

W czym?

Jak mawiał mój kolega, najbardziej przy odbieraniu odcinka wypłaty.
Ha ha ha! Tak jak Adaś Miauczyński w "Dniu świra": "K... ! 728 złotych".

Koledzy z policji się śmiali, gdy wystąpiłeś w "Tańcu z gwiazdami"?
Mogę inny zestaw pytań?

Wiem, że oni gardzą tańcem towarzyskim.
Nie wytrzymałem i po trzecim odcinku przeczytałem komentarze w internecie. Jeden z nich brzmiał: "Nie dosyć, że pała, to jeszcze pedał".

I wszystko na temat...
No tak. Wielu osobom taniec kojarzy się z czymś niemęskim. Ale ja po prostu lubię tańczyć. Jednak koledzy z Bytomia wcale się nie śmiali. Nawet SMS-y wysyłali.

Jesteś już, jak mówisz, detektywem z brzuszkiem?
Nie, coś ty. Dystans 10 km biegam spokojnie, gram w piłkę. A co, mam brzuszek?

Nie, ale w telewizji wyglądasz na grubszego.
Masz źle ustawiony ekran. Trzeba przestawić (śmiech).

W ogóle dużo Cię w telewizji.
Tak myślisz? To teraz co, X Factor może? (śmiech).

Masz jakiś popisowy numer wokalny?

"Baranek" Kazika. Na imprezach to śpiewam.

Do policji nie wrócisz?
Z tak znaną twarzą do operacyjnej już iść nie mogę. Więc chyba tylko na komendanta...

Rozmawiała Marta Paluch


Maciej Friedek

Urodzony w 1973 r. w Bytomiu. Chodził do budowlanki, chciał zostać budowniczym dróg i mostów. Trafił jednak do bytomskiej policji - jako dochodzeniowiec, potem operacyjny (w terenie).
Od 2004 r. gra w serialach dokumentalnych TVN - "W11" (grał policjanta, czyli samego siebie), a od 2005 r. w "Detektywach".

W międzyczasie odszedł z policji. Razem z żoną otworzył też wegetariańską restaurację na Kazimierzu. Musiał ją jednak zamknąć podczas kryzysu.
Jego ulubionym zespołem jest Pearl Jam, a w Krakowie lubi chodzić na punkowe koncerty. Ma dwoje dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maciej Friedek: Czasem szarpię sie na planie i ręka mi się omsknie... - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl