Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ma rok i waży 5 kg. "Podobne widoki tylko w albumach z Auschwitz"

Magdalena Stokłosa
Szpital w Krakowie-Prokocimiu
Szpital w Krakowie-Prokocimiu fot. Anna Kaczmarz
11-miesięczny chłopczyk trafił do szpitala w Krakowie-Prokocimiu Jest skrajnie wygłodzony - nie może nawet podnieść sam główki.

Lekarze walczą o życie rocznego chłopca. Waży 5 kg, nie może nawet podnieść głowy

On po prostu umierał. To wstrząsające. Podobne widoki widziałem tylko w albumach z Auschwitz - mówił dziennikarzom Dariusz Zabłocki, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Nowej Rudzie (Dolnośląskie). To tam najpierw trafił Wiktorek. Ostatecznie został przewieziony do Krakowa. Waży 5 kilogramów, choć w tym wieku powinien przynajmniej 9. Od porodu matka nigdy nie była z nim u lekarza, nie robiła też obowiązkowych szczepień. Sprawę bada prokuratura w Świdnicy.

Wtorek, 25 marca. Joanna, matka Wiktora, zjawia się w noworudzkim szpitalu. Jak mówi, dziecko "zaczęło lecieć z rąk". Wcześniej nic jej nie zaniepokoiło. - Był pogodny. Obydwoje z mężem jesteśmy drobni. Nie dziwiło nas, że i on jest drobniutki - tłumaczy.

Chłopczyk jest w bardzo ciężkim stanie. Z trudem łapie ostatnie oddechy, jego temperatura to zaledwie 30 stopni. Lekarze wsadzili małe ciałko do ciepłej wody, by trochę je ogrzać. Jak mówią, dziecko umierało. Zdecydowano się przewieźć je do szpitala we Wrocławiu. Stamtąd w piątek 4 kwietnia Wiktorka przetransportowano do szpitala w Krakowie.

Nie jadł miesiącami?
- Chłopczyk jest w ciężkim stanie, ale lekarze robią wszystko, by go uratować - mówi Magdalena Oberc, rzecznik Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. - Przede wszystkim trzeba ustabilizować jego metabolizm - dodaje.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Wiktorek jest w stanie tzw. marazmu głodowego. Jest przytomny, ale skrajnie wycieńczony. Nie jest w stanie nawet sam podnieść główki, choć w tym wieku powinien już stawiać pierwsze kroki. Część lekarzy była wręcz przerażona jego widokiem, a ci, którzy się nim opiekują, mówią wprost: - To największe wyzwanie, przed jakim stanęliśmy w dotychczasowej karierze. Do takiego stanu nie da się doprowadzić w tydzień, to efekt wielomiesięcznego wygłodzenia.

Matka chłopca przyznaje, że synek nie miał apetytu już od lutego. - Ale nie przypuszczałam, że jest aż tak źle - mówi.

Lekarze nie wykluczają, że stan chłopca jest spowodowany chorobą. Podejrzewają, że może on mieć niedoczynność odpowiedzialnej m.in. za produkcję hormonu wzrostu przysadki mózgowej.

- Na razie nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić. Dziecko jest w tak ciężkim stanie, że pogłębiona diagnostyka jest niemożliwa - mówi Magdalena Oberc. - Lekarze muszą się skupić na ratowaniu życia tego dziecka - tłumaczy.

Trwa śledztwo
Lekarze z Nowej Rudy zawiadomili prokuraturę. Choć chłopczyk nie miał żadnych widocznych obrażeń, podejrzewali, że to przez niewłaściwą opiekę znalazł się w takim stanie.

- Wszczęliśmy śledztwo w sprawie narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia - wyjaśnia Ewa Ścieżyńska, rzecznik prokuratury okręgowej w Świdnicy. Dodaje, że od urodzenia matka nie zgłaszała się z synkiem do lekarza, nie zrobiła też obowiązkowych szczepień. Śledczy przesłuchują świadków, m.in. sąsiadów rodziny i nauczycieli pozostałych dzieci. Jest ich troje: 10-letni Marcel, 5-letnia Ewelina i 7-letnia Wiktoria. Wszystkie są w dobrym stanie.

MOPS: to normalna rodzina
Rodzina Wiktorka mieszka w skromnym, socjalnym mieszkaniu ogrzewanym piecem węglowym. Nie mają łazienki, ale wszystkie niezbędne w gospodarstwie domowym sprzęty są.

- Dzieci były czyste, w szkole miały drugie śniadanie, nie było sygnałów o problemach alkoholowych - zapewnia Anna Frankowska, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowej Rudzie. Rodzina korzystała z pomocy MOPS trzy razy, kiedy ojciec był bez pracy. Matka nie pracuje i zajmuje się dziećmi.

Pracownik MOPS ostatni raz był w domu Wiktorka pod koniec stycznia. Jak mówi Frankowska, nic nie wzbudziło jego podejrzeń. Dziecko leżało w swoim łóżeczku w czystej pościeli.

Znakomitą opinię o dzieciach i opiece nad nimi ma też Dariusz Chajecki, dyrektor szkoły, do której chodzi dwójka starszych dzieci.
Na razie cała trójka pozostaje pod opieką rodziców. Zdaniem prokuratury, nie ma podstaw, by stwierdzić, że coś im zagraża.
Wsp. Paweł Gołębiowski

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska