Łukasz Koczocik, bohaterski Polak z Londynu. Heroizm to zdolność, którą trzeba trenować

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
NIKLAS HALLE'N/AFP/East News
Łukasz Koczocik pomógł schwytać terrorystę w Londynie i stał się na Wyspach bohaterem, ale ludzi, którzy nie bacząc na swoje bezpieczeństwo, ratują innych, jest naprawdę wielu.

Działałem instynktownie. Wracam do siebie po tym traumatycznym wydarzeniu i chciałbym to robić w prywatności” - napisał w specjalnym oświadczeniu Łukasz Koczocik. Kilka dni temu na moście London Bridge, razem z kilkoma innymi mężczyznami, zdołał obezwładnić terrorystę.

„Po południu w piątek, 29 listopada, pracowałem w Fishmongers Hall jak zwykle, gdy miał miejsce niewyobrażalny i tragiczny atak terrorystyczny. Wraz z kilkoma innymi próbowałem powstrzymać człowieka przed atakiem na ludzi wewnątrz budynku. Zrobiłem to, używając znalezionego pręta. Ktoś inny trzymał kieł narwala” - tłumaczył. I dalej: „Mężczyzna zaatakował mnie, po czym opuścił budynek. Kilku z nas podążyło za nim, ale zatrzymałem się przy pachołkach mostu. Zostałem kilka razy ugodzony nożem, a następnie przewieziono mnie do szpitala na leczenie. Jestem wdzięczny, że udało mi się teraz wrócić do domu”.

Łukasz Koczocik złożył także kondolencje rodzinom ofiar, które straciły swoich bliskich. „Chciałbym również życzyć powodzenia wszystkim tym, którzy zostali dotknięci tym smutnym i bezcelowym atakiem” - zakończył. W zamachu w Londynie zginęły dwie osoby, a trzy zostały ranne. Ofiary to 23-letnia studentka i 25-letni koordynator warsztatów dla więźniów.

Polak, kucharz jednej z londyńskich restauracji, jest bohaterem Anglii. Tak nazywa go dziennik „Daily Mail”, który w relacji poświęconej atakowi terrorystycznemu na moście London Bridge poświęcił Polakowi większą część artykułu.

„Kucharz z restauracji w Fishmongers’ Hall, który chwycił kieł narwala, by powalić nożownika, to ostatni zidentyfikowany bohater z London Bridge. Pochodzący z Polski Łukasz próbował przygwoździć do ziemi 28-letniego Usmana Khana, który miał na sobie fałszywy pas szachida. [Polak] użył półtorametrowej długości kła narwala, który wziął z Fishmongers’ Hall” - pisze gazeta. W każdym zdaniu jest o „bohaterze Łukaszu”.

Jak wynika z relacji mediów, pochodzącego z Pakistanu terrorystę, który kilka lat temu wyszedł z więzienia i w piątek wieczorem zdołał zabić nożem dwie osoby, próbowali powstrzymać przechodnie na moście London Bridge. Wśród nich był 24-letni Thomas Gray, który wraz z kolegą Jamesem Fordem przejeżdżali akurat mostem. Na widok napastnika wybiegli, a Gray zdołał wytrącić nożownikowi jeden z kuchennych noży z długim ostrzem.

Na moście zjawił się też Polak. Na opublikowanym w internecie filmie widać, jak próbuje obezwładnić zamachowca, a pomaga mu dwóch innych mężczyzn, jeden z gaśnicą. „Łukasz został ugodzony nożem w rękę, a mimo to nadal powstrzymywał napastnika. Dla mnie jest on bohaterem” - mówił mediom jeden ze świadków zdarzenia.

Królowa brytyjska opublikowała podziękowanie bohaterom akcji na London Bridge. W imieniu swoim i księcia Filipa napisała m.in.: - „Wyrażam nieustające podziękowania policji, służbom bezpieczeństwa, a także odważnym jednostkom, które ryzykowały własnym życiem, by bezinteresownie pomagać i chronić innych”.

„Przede wszystkim chciałbym panu Łukaszowi podziękować. Za odwagę, bo gdyby nie jego interwencja, ofiar z pewnością byłoby więcej. To niełatwe zaryzykować własne zdrowie i życie, aby powstrzymać napastnika. Gdyby pan Łukasz został w budynku, nikt nie miałby do niego pretensji. Tymczasem rzucił się w pogoń za napastnikiem. Chciałbym, kiedy tylko będzie okazja - w Warszawie lub Londynie - jeszcze raz podziękować, ale tym razem osobiście, panu Łukaszowi” - mówi Wirtualnej Polsce premier Mateusz Mora-wiecki.

Kancelaria Prezydenta starała się, by Andrzej Duda mógł spotkać się z polskim bohaterem podczas wizyty prezydenta w Londynie. Andrzej Duda wybrał się bowiem na szczyt NATO. Brytyjskie służby, odpowiedzialne za bezpieczeństwo najważniejszych osób i polityków, stwierdziły jednak, że właśnie ze względów bezpieczeństwa takie spotkanie jest na razie niemożliwe. Przedstawiciele prezydenta po pierwszej odmowie stwierdzili, że będą starali się nakłonić Brytyjczyków do zmiany zdania, a jeśli to się nie uda, prezydent spotka się z Łukaszem Koczocikiem przy okazji następnej wizyty w Londynie.

- To, jak reagujemy w sytuacjach stresowych czy kryzysowych, zależy od trzech czynników - mówi psycholog Maria Rotkiel. - Pierwszym jest nasze doświadczenie życiowe, doświadczenie sprawstwa - jeśli mamy dobrą samoocenę, wiemy, że potrafimy reagować w takich sytuacjach, będziemy reagować. Kolejna sprawa, to nasza osobowość: poziom empatii, kompetencje społeczne. Jeśli nasza osobowość zawiera takie cechy, jak otwartość, poczucie odpowiedzialności, bardziej prawdopodobne, że rzucimy się komuś na ratunek. I kolejna sprawa to nasze cechy temperamentu - szybciej reagują ci, którzy są impulsywni, u których czas reakcji nie jest odroczony - wylicza psycholog. I dodaje, że odwaga to schemat zachowań wynikający z naszych cech, kompetencji i systemu wartości. Osoby, które reagują w sytuacjach kryzysowych, też się boją, ale potrafią nad strachem panować.

„Decyzja, aby działać bohatersko jest wyborem, którego wielu z nas będzie musiało dokonać w pewnym momencie swojego życia. Postrzegając bohaterstwo jako uniwersalny atrybut ludzkiej natury, a nie rzadką cechę przypisaną niewielu z nas, urasta ono do rangi możliwości każdego człowieka, być może inspirującej dla pozostałych ludzi” - mówią badacze bohaterstwa Zeno Franco i Philip Zimbardo, amerykański psycholog pochodzenia włoskiego.

Nie dalej jak miesiąc temu Andrej Sirowatski wraz z całą rodziną dostał polskie obywatelstwo. Z narażeniem życia wyciągał ludzi z płonących samochodów po karambolu koło Szczecina. Do wypadku doszło 9 czerwca na drodze A6 w kierunku Świnoujścia, między węzłem Kijewo a węzłem Dąbie. Zderzyło się osiem samochodów, część z nich stanęła w ogniu. Zginęło sześć osób, ranne zostały kolejne 22 osoby.

Andrej Sirowatski jechał ciężarówką, która uderzyła w stojące w korku samochody. Po zderzeniu zatrzymał się i zaczął gasić płonące auta. Uwolnił trzy osoby uwięzione w samochodach.

„Wybiegłem z samochodu i pobiegłem do tego, który płonął. W nim z przodu siedział ojciec i dwoje dzieci. Gdy dobiegłem, ojciec wyszedł. Jedną ręką gasiłem pożar, drugą wyrzucałem dzieci na ojca. Niestety dosłownie wyrzucałem je, czasu nie było” - opowiadał reporterce Dzień Dobry TVN. I dalej: „Jeden z samochodów przeciągniętych przez TIR-a leżał na boku. (...) Pociągnąłem drzwi, ale się nie otwierały. Rozbiłem okno pięścią. Objąłem kobitę za szyję, żeby ją wyciągnąć, ale nie udało się. Często tak się dzieje, że nogi się blokują. Byłem przerażony. Wciąż płonęło, a ona obok. Pomyślałam, że lepiej będzie, jak ją połamię niż miałaby spłonąć. Pociągnąłem ją na siebie i udało się”.

Nie bał się? Mógł przecież zginąć?

„Ja po prostu tak żyję. Jeżeli Pan Bóg wiedziałby, że nie potrafię tego zrobić, to nie dałby mi takiej możliwości” - tak odpowiedział.

Philip Zimbardo: „Jak mówi prezydent Barack Obama, bohater to zwykły człowiek, który podejmuje nadzwyczajne działanie. Robi coś dobrowolnie, działa na rzecz innej osoby, która znajduje się w potrzebie, lub w obronie moralności. Świadomy jest przy tym osobistych kosztów i ryzyka, nie liczy na nagrodę. Wstaje i zabiera głos. Protestuje, jak Rosa Parks, czarnoskóra szwaczka, która pierwsza odmówiła zajmowania miejsca w tyle autobusu. Rozpoczęła w ten sposób rewolucję społeczną, która doprowadziła do zakończenia segregacji rasowej na południu. Albo Vaclav Havel - skromny, nieśmiały człowiek. Może pozostałby tylko pisarzem, gdyby na jego drodze nie stanęła praska wiosna. Trafił do więzienia, dostał zakaz publikowania. Reakcją była Karta 77 - stał się opozycjonistą, architektem aksamitnej rewolucji”.

Ludzi, którzy nie bacząc na swoje bezpieczeństwo, ratują innych, jest naprawdę wielu, wystarczy przejrzeć internet i poszukać takich historii, chociażby z ostatniego roku. W lipcu asp. Rafał Dąbrowski z sopockiej policji na plaży w Sobieszewie uratował trójkę dzieci i ich dziadka. „Z żoną zauważyliśmy trójkę dzieci trzymających się kurczowo, bujających się jak spławik na wodzie. Widzieliśmy, że chowają się pod powierzchnią wody i na zewnątrz. Obok nich płynął starszy pan, który wymachiwał ręką” - opowiadał potem dziennikarzom policjant.

Po kilku sekundach stwierdził z żoną, że osoby w morzu po prostu się topią. „Szybko wyciągnąłem moje dzieci na koc, a żonie kazałem zaalarmować ratowników. Biegnąc plażą, przemyślałem sobie wszystkie opcje, łącznie z tą, że nie wrócę” - ciągnął.

Asp. Dąbrowski jako pierwszy dopłynął do tonących dzieci i rzucił im koło. Na pomoc przypłynęli jeszcze ratownik i inny mężczyzna, który kiedyś też pracował w policji. Niestety, ratujących porwała fala wsteczna. Chwycili się za ręce, ale fala ich rozłączyła. Policjant zdołał wyjść z wody o własnych siłach, tymczasem ratownicy rzucili się na pomoc mężczyźnie. Udało im się go uratować. Dzieciom, które tonęły, nic się nie stało. Dziadek dzieci i mężczyzna, który pomagał w akcji ratunkowej, trafili do szpitala „w szoku i opici wodą”.

„Na służbie jest się przez cały czas. Potwierdził to dzielnicowy z Sopotu, aspirant Rafał Dąbrowski” - napisała Polska Policja na Twitterze.

Philip Zimbardo: „Bohaterem może być i ekstrawertyk, i introwertyk, bardziej czy mniej neurotyczny. Ważne natomiast okazało się wykształcenie, miejsce zamieszkania i kolor skóry. Wykształcenie, jak sądzę, uwrażliwia nas na to, co się dzieje wokół nas. Bohaterów częściej spotykamy w mieście, wśród ludzi wykształconych i wśród czarnoskórych Amerykanów. Prawdopodobieństwo, że ci ostatni zostaną bohaterami, jest ośmiokrotnie większe niż dla pozostałej części populacji! Dlaczego? Nie wiem. Może mają więcej okazji do heroizmu, ponieważ częściej żyją w niebezpiecznych dzielnicach? A może są bardziej wrażliwi, bo sami cierpieli… Jeśli ktoś doświadczył osobistej traumy, prawdopodobieństwo, że stanie się bohaterem, wzrasta o jedną trzecią”.

W czerwcu Natalia, trzynastolatka z Olsztyna, wyciągnęła z wody topiącą się pięcioletnią dziewczynkę. Natalia należy do Akademii Rugby Team Olsztyn, nauczyła się tam zasad udzielania pierwszej pomocy. Nieźle pływa, może dlatego ani przez chwilę nie wahała się i skoczyła do wody.

Dno jeziora Maróz niedaleko Waplewa (woj. warmińsko-mazurskie), w którym kąpały się dzieci, jest niebezpieczne, pełne uskoków, na niestrzeżonej plaży nie ma też ratowników. Jedna z kobiet z małym dzieckiem wpadła nagle na głęboką wodę, po chwili wynurzyła się, ale bez 5-letniej córki. Co ciekawe, zdarzenie obserwowały z brzegu dorosłe osoby, nikt nie ruszył z pomocą.

„Wielu z dorosłych nie odważyło się, sami nie wiemy, jak byśmy się zachowali” - opowiadała Iwona Klonowska, mama Natalii. Przyznała, że poczucie obowiązku jest w jej córce „zaszczepione”.

Jak mówili potem ratownicy, Natalia sporo ryzykowała: jest nieduża, drobniutka, a w takich sytuacjach topiący się ciągnie pod wodę osobę, która ją ratuje. Dlatego przede wszystkim powinniśmy wezwać ratowników, próbować wyciągnąć taką osobę za pomocą ręcznika, spodni, czegokolwiek. Trzynastolatka jednak zaryzykowała. Opłaciło się, Weronika, bo tak ma na imię topiąca się dziewczyna, przeżyła - opiła się jedynie wody.

Philip Zimbardo: „Żyjemy w świecie pełnym zła. Współczując, dzielimy z kimś uczucia. Dopóki jednak czegoś nie zrobimy, ktoś nadal będzie cierpieć. Rozmawiałem niedawno z Dalajlamą. Jego Świątobliwość uważa, że gdyby wszyscy ludzie na świecie byli pełni współczucia, zło by nie istniało. Według mnie, to sen. A czekając na jego spełnienie, musimy działać. Współczując, bohater mówi głośno NIE, sprzeciwia się niesprawiedliwości, przekształca empatię i troskę w działanie. Brak interwencji jest wsparciem dla zła. Bierność dobrych ludzi to jedyne, czego zło potrzebuje, by się plenić. Mamy dwa rodzaje zła. Zło czynne, intencjonalne, wynikające z dyskryminacji, uprzedzeń, nienawiści. Niewielu jest takich złoczyńców. I to bierne: zaniechanie działania w obliczu korupcji, znęcania się nad słabszymi uczniami, przemocy w domu”.

Do dramatycznych scen doszło 1 listopada, czyli w dzień Wszystkich Świętych na trasie PST. O godzinie szóstej rano motorniczy jadący trasą Poznańskiego Szybkiego Tramwaju zauważył ogień w okolicy przystanku Kurpińskiego. Od razu poszedł go gasić. Był zszokowany, gdy zobaczył, że płonie człowiek. Wkrótce dołączył do niego drugi motorniczy. Płonącego mężczyznę udało się uratować.

„Pierwsza moja myśl była taka, że jacyś ludzie z okazji Halloween rozpalili ognisko. Pracuję w firmie już ponad 30 lat i wiele widziałem, więc to mnie nawet bardzo nie zdziwiło, ale postanowiłem tego nie zbagatelizować” - wspominał pan Dariusz, motorniczy „piętnastki”.

Zatrzymał tramwaj na światłach awaryjnych, chwycił gaśnicę i pobiegł gasić ogień.

Człowiek, którego uratował, był w pełni świadomy, dziękował za pomoc, wskazywał piekące miejsca na ciele. Okazało się, że był bezdomny. Koczował pod wiaduktem, sam prawdopodobnie rozpalił ognisko, by się ogrzać. Potem się od niego zapalił.

W akcji ratunkowej panu Dariuszowi pomógł drugi motorniczy. Również zatrzymał tramwaj i wybiegł z gaśnicą, by wesprzeć kolegę.

„To że ten człowiek żyje, to zasługa Darka, ja go tylko wsparłem. Gdyby nie zauważył ognia, gdyby nie wyskoczył z tramwaju i nie zareagował, ten człowiek by nie żył. Ja przyjechałem po kilku minutach. A strażacy, którzy przybyli na miejsce, powiedzieli, że to były ostatnie momenty, żeby go uratować” - mówił.

Obaj, na pomoc ruszyli bez wahania. Ani przez chwilę nie pomyśleli o sobie: bohaterowie. Ot, zrobili co do nich należało.

Philip Zimbardo: „Heroizm to zdolność, którą trzeba trenować. (…) Chodzi w nim o uzyskanie pewnego stanu umysłu - o wytworzenie w sobie przekonania: Ja też mogę być bohaterem. Ta postawa sprawi, że gdy sytuacja będzie tego wymagać, podejmiemy bohaterskie działanie. Taką siłę ma nasz umysł - moc kształtowania naszego zachowania”.

Łukasz Koczocik to ponoć sympatyczny, nierzucający się w oczy mężczyzna. „Faktowi” udało się porozmawiać z jego sąsiadkami. Maria Kovacsova i Edita Masceviciute tak mówiły: „Mieszkałyśmy obok bohatera, nawet o tym nie wiedząc. To niesamowite, jak w niepozornym człowieku pod wpływem dramatycznych wydarzeń może obudzić się niesamowita siła i odwaga. Jesteśmy dumne, że mamy tak wspaniałego sąsiada. To prawdziwy zaszczyt. Łukasz jest bardzo skromnym człowiekiem i nie obnosił się z tym, co zrobił. Ogromny szacunek” .

Współpraca: Kacper Rogacin

Treści wywiadu Doroty Krzemionki i Agnieszki Chrzanowskiej z Philipem Zimbardo pochodzą z archiwum na stronie internetowej miesięcznika: www.charaktery.eu/archiwum/charaktery/numer/charaktery-07-2011

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Łukasz Koczocik, bohaterski Polak z Londynu. Heroizm to zdolność, którą trzeba trenować - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl