Lubuskie. Potwór zabił roczne dziecko i teściową. Malutką Natalię dusił poduszką. "Po chwili wróciła i położyła ciało na wersalce"

Archiwum X
Gabriela przekraczając próg tego mieszkania dostrzegła dwa ciała.
Gabriela przekraczając próg tego mieszkania dostrzegła dwa ciała.
Dramat rozegrał się blisko 30 lat temu, nocą, w bloku przy ul. Wieniawskiego w Żarach. Gabriela poznała Adama W. w Żurawicy. Pracowała wtedy w Wojskowych Zakładach Uzbrojenia. W 1983 r. wzięli ślub, zamieszkali w hotelu robotniczym. Dwa lata później urodził się Adaś. Cały czas małżonkowie starali się o mieszkanie. Tak bardzo wtedy upragnione przez wiele osób i jednocześnie tak samo niedostępne. W międzyczasie narastał konflikt, kiełkowało zło, które pchnęło sprawcę ku morderstwu. Zabito dwie osoby, w tym roczne dziecko... Miała na imię Natalia, niczym nie zawiniła.

Adam, czekając na swój własny kąt, wyremontował przybudówkę w gospodarstwie ojca w Żurawicy. Miała być ich domem. Gabriela nie chciała jednak wiązać życia z tym miejscem. Na tym tle dochodziło do ciągłych nieporozumień. Konflikt narastał...

Adam zaczął pić i przestał interesować się żoną i dzieckiem. Powiedział nawet Gabrieli, że może już postępować tak, jakby była osobą samotną. To wtedy Gabriela pierwszy raz zdecydowała się wrócić do matki w Żarach. Zamieszkała w mieszkaniu matki Zdzisławy B. Adam jednak nie odpuszczał. Odwiedzał żonę. Obiecywał poprawę, ale przy tym nadal jej groził. Miał też pretensje od matki Gabrieli. Kobieta mimo wszystko uległa i wróciła do Żurawicy.

Czytaj także:

Mąż robił się coraz bardziej niebezpieczny

Adam cały czas marzył o własnym mieszkaniu. Po powrocie do domu Gabriela nie zauważyła żadnych zmian w zachowaniu męża. Adam robił się coraz bardziej niebezpieczny. Mówił żonie, że na jej matkę naśle kryminalistów lub spowoduje jej śmierć przez nieszczęśliwy wypadek. Żonie odgrażał się tym, że doprowadzi do tego, aby popełniła samobójstwo.

W 1989 r. na świat przyszło dziecko Adama i Gabrieli, które zmarło po porodzie. Adam wpadał w szał. Mówił, że zmarłe dziecko to efekt zdrady jego żony. Nachodził lekarzy, dręczył żonę. Życie kobiety zamieniło się w piekło.

W Grecji poznała innego mężczyznę

W 1991 r. Gabriela wyjechała do pracy w Grecji. Wyjazd uzgodniła z mężem. Potrzebowali pieniędzy na mieszkanie. Za granicą kobieta opiekowała się starszą osobą. W Grecji poznała jednak mężczyznę, który dał jej coś więcej niż mąż. Zaszła w ciążę. To rozwścieczyło Adama do tego stopnia, że zakazał jej powrotu do domu. Nękał ją głuchymi telefonami. Powiedział, że zabierze mieszkanie i syna Adama. W 1993 r. Gabriela mimo wszystko wróciła do kraju. W Warszawie urodziła córeczkę. Z dziewczynką wróciła do matki w Żarach. Zamieszkała przy ul. Wieniawskiego.

Planował zbrodnię i szykował alibi

Adam szalał. Podczas odwiedzin w Żarach u syna Adasia zachowywał się agresywnie wobec niespełna rocznej Natalii. Groził żonie i teściowej. Znowu zaczęły się głuche telefony. Psychoza narastała. Mężczyzna wypytywał o pracę żony. Ustalał, gdzie chodzi, jak długo pracuje, co robi w wolnym czasie. Kontrolował ją, chciał wiedzieć o niej wszystko. Robił się coraz bardziej agresywny i niebezpieczny. Kiedy wystraszona tym wszystkim Gabriela powiedziała, że odwiedziny u Adasia ureguluje sądownie, mąż zagroził jej śmiercią. Wykonał gest palcem jakby podcinał szyję. Już wtedy planował okrutną zbrodnię. W 1994 r. zaczął przygotowania do zabójstwa i szykował dla siebie alibi.

Już wtedy wiedział, że jedzie mordować

Adam pracował w Wojewódzkim Inspektoracie Obrony Cywilnej w Przemyślu. Do jego zadań należała okresowa kontrola urządzeń alarmowych w zakładach pracy w regionie. Na 28 lipca 1994 zaplanował kontrole urządzeń w miejscowościach Jarosław i Radymno. Wziął delegację i służbowym samochodem pojechał do Radymna. Sprawdził stan urządzeń alarmowych w zakładach mleczarskich. Potem pojechał do Jarosławia. Zrobił kontrole w PKS-ie i zakładach cukierniczych. Stamtąd pojechał do Przemyśla do sądu, gdzie złożył zeznania w sprawie o zaprzeczenie ojcostwa. Po wyjściu z sądu zadzwonił do szefa Wojewódzkiego Inspektoratu Obrony Cywilnej w Przemyślu. Poprosił o przedłużenie delegacji twierdząc, że nie wykonał kontroli do końca. Szefowi powiedział również, że sekretarka, wypisując dla niego delegację, pomyliła się. Chciał dwa dni delegacji, ona wpisała tylko jeden. Był 28 lipca 1994 roku.

Już wtedy Adam wiedział, że jedzie mordować do Żar. Spotkał się jeszcze ze znajomą Alicją nad rzeką San, wykąpał się i o godz. 21.00 wsiadł do pociągu. To był kolejny element zbrodniczego planu.

Odwiedziny zięcia...

Śledczy nie ustalili, jak Adam dostał się do Żar. Najprawdopodobniej przyjechał pociągiem. Świadczy o tym fakt, że miał dokładnie rozpisane połączenia kolejowe. W Żarach był 29 lipca w godzinach popołudniowych. Zadzwonił do żony do pracy. Nie odzywał się jednak. Wystraszona Gabriela opowiedział o tym koleżankom w pracy. Co było dalej, dokładnie nie wiadomo.

Około godz. 17.00 Adama W. widziano z teściową na ul. Wieniawskiego. Potem był widziany przez inną osobę. Z teściową i Natalią wchodzili do bloku. Świadkowie mówili, że wyglądało to, jak odwiedziny zięcia.

Doszło do morderstwa

Śledztwo nie ustaliło, co dokładnie działo się w mieszkaniu na trzecim piętrze blok przy ul. Wieniawskiego. Z ustaleń lekarza, który przyjechał reanimować ofiary wynika, że do zabójstwa doszło około godz. 22.00.

Nieco więcej światła na tragiczne wydarzenia rzuca sekcja zwłok. W domu wydarzył się horror. Adam dusił teściową. Kobieta broniła się. Świadczą o tym obrażenia na głowie i twarzy. To nie koniec. Bestia uciskała Zdzisławę W. klatkę piersiową kolanami, łamiąc jej żebra. Maleńką, roczną Natalię Adam udusił najprawdopodobniej poduszką, przytrzymując za nóżki. Nie ustalono, którą z ofiar morderca zabił pierwszą. Najprawdopodobniej teściową.

Przekraczając prób mieszkania zobaczyła ciała

Wystraszona telefonem Gabriela wracała do domu z koleżanką Janiną P. Zauważyła, że w domu nie palą się światła, a była już noc. Dzwoniła domofonem, który ktoś po chwili podniósł i bez słowa otworzył. Drzwi do mieszkania były otwarte, ale kobieta nie mogła zapalić światła, bo ktoś wyłączył bezpieczniki. W świetle padającym z korytarza, na wersalce, zobaczyła ciała matki i córeczki.

- Po wejściu do mieszkania zauważyłam w łazience sylwetkę mężczyzny, to był mój mąż. Szedł na mnie. Był zdenerwowany moim widokiem. Z łazienki wyszedł na ugiętych kolanach - opowiadała przed sądem Gabriela W. Kobiety zaczęły krzyczeć i wzywać pomocy. Krzyczały „morderca”. Na klatkę schodową wyszli zaniepokojeni sąsiedzi. Gabriela wzięła córeczkę na ręce i wybiegła z nią na zewnątrz. Po chwili wróciła i położyła ciało na wersalce. Była w szoku.

Wystraszony Adam uciekł wtedy z mieszkania z 3. piętra, schodząc po balkonach. Spadł z 1. piętra i spokojne odszedł.

Można się tylko domyślać, że miał zamiar zabić również żonę. Nie przypuszczał jednak, że do domu przyjdzie z koleżanką, razem zrobią hałas na klatce schodowej. Wyłączając bezpieczniki w mieszkaniu chciał kobietę zaatakować z zaskoczenia, po ciemku.

W. nie wykazywał skruchy, mówił, że to nie on

Adam W. został zatrzymany. Nie przyznał się do zabójstwa. Zapewniał, że w dniu morderstwa nocował w schronie w Przemyślu. Otarcia na kolanach powstałe podczas upadku tłumaczył kąpielą w rzece San.

Zielonogórski sąd po procesie i przesłuchaniu świadków nie miał wątpliwości co do winy Adama W. Jego celem było przejęcie mieszkania w Żurawicy i zatrzymanie przy sobie syna Adama. To był motyw okrutnego podwójnego zabójstwa. Morderca za wszystko, co złe w rodzinie, winił żonę. Wobec siebie był bezkrytyczny. Biegli uznali, że Adam W. to osoba, która doskonale potrafi kryć emocje.

Szczegółowo przygotowane alibi bardzo szybko padło podczas przesłuchań świadków. Nie udał się również zabieg z delegacją. Uciekającego z domu Adama widziało wiele osób. Zeznały to przed sądem, rozpoznając mordercę. Widziała go też żona.

Sąd uznał Adama W. winnym. Mordując dziecko i kobietę działał umyślnie i w zamiarze bezpośrednim. Podczas procesu nie przejawiał skruchy. Decyzją z 15 lutego 1996 roku morderca trafił za kraty na 25 lat.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lubuskie. Potwór zabił roczne dziecko i teściową. Malutką Natalię dusił poduszką. "Po chwili wróciła i położyła ciało na wersalce" - Gazeta Lubuska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl