Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotto Ekstraklasa. Legia wygrała z Zagłębiem, przegrała z szyderą. Uraz Malarza, Pazdan wyrzucony

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Legia wygrała z liderującym dotąd Zagłębiem
Legia wygrała z liderującym dotąd Zagłębiem Fot. Damian Kujawa/ Polska Press
Lotto Ekstraklasa. Legia Warszawa wygrała z Zagłębiem Lubin 2:1. Na tym pozytywy dla niej właściwie się kończą. Kontuzję złapał Arkadiusz Malarz, kolejną czerwoną kartkę obejrzał Michał Pazdan, a od drużyny odwrócili się kibice. Dzisiaj zamiast dopingować szydzili z piłkarzy.

Co śpiewano i wywieszono na Ł3:

"Zawsze chcieliśmy, by wasza gra była taka jak nasz doping. Dziś nasz doping będzie taki jak wasza gra"
"Wam na Legii nie zależy, przegrywacie jak frajerzy"
"Co się w Tyraspolu stało, że wam walczyć się nie chciało"
"Takie są fakty, macie za duże kontrakty"
"Zawsze mocniej" (po niedokładnym zagraniu)
"Gdzie są puchary, kopacze gdzie są puchary?"
"Czy za mało zarabiacie, że wy tak ch... gracie?"
"Kopacze, czy wam k...a nie wstyd?"
"Prezesie, dziękujemy, że Legia weszła na wyższy poziom, zawsze mocniej!"
"Popchnij sędziego, hej Pazdan popchnij sędziego"

„Zawsze chcieliśmy, by wasza gra była taka jak nasz doping. Dziś nasz doping będzie taki jak wasza gra” – brzmiał skromny napis na przewieszonej przez Żyletę płachcie. Przytrzymywany przez nielicznie zgromadzonych w tę ostatnią sierpniową niedzielę kibiców doskonale wyrażał aktualne nastroje panujące w Warszawie. Częściej niż kibiców gospodarzy słychać było fanów przyjezdnych. Oni z kolei mogli być ze swoich ulubieńców bardzo dumni. Miedziowi nie bez powodu przed niedzielą zasiadali w fotelu lidera. Swoją wysoką formę udowodnili także przed tygodniem, kiedy to pokonali inny zespół z czuba tabeli, Wisłę Kraków. Podobny plan mieli na zawody w Warszawie. Wykorzystać mentalny dołek Legii i wywieźć z wciąż trudnego terenu komplet punktów.

Ładna pogoda, starcie aktualnego lidera z mistrzem Polski, a na trybunach przy Łazienkowskiej jakby pusto. Nie do takiego obrazka przyzwyczaiła nas Warszawa. Ci, którzy nie zjawili się na stadionie, w pierwszej połowie nie mogli żałować. Rzeczywiście gra była taka jak doping, czyli praktycznie nie istniała. Trochę wymiany podań w środku pola, mniej lub bardziej składne próby ataku pozycyjnego po obu stronach. Po stronie gospodarzy wyróżniał się jedynie Hildeberto. Pomocnik błyszczał na lewym skrzydle, wymijając rywali czy po prostu inteligentnie rozgrywając piłkę z partnerami. Popisał się także kilkoma strzałami z pola karnego. Było efektownie z przewrotki, zabrakło jednak już efektywności. Chwilę później zabrakło również Portugalczyka. Kontuzja po pół godzinie gry zmusiła go do opuszczenia boiska, a w jego miejsce pojawił się Sebastian Szymański.

Początkowo młody pomocnik, podobnie jak reszta zespołu pokazywał naprawdę niewiele. Znacznie lepiej do przerwy prezentowało się Zagłębie. To ono wykreowało sobie więcej strzeleckich okazji i kilkukrotnie było naprawdę blisko wyjścia na prowadzenie. Arkadiusz Malarz wyczyniał jednak cuda po uderzeniach Arkadiusza Woźniaka czy Filipa Starzyńskiego, a gdy golkiperowi Legii zdarzył się błąd, na linii bramkowej wyręczył go Łukasz Broź. Głową powstrzymał Woźniaka przed wpisaniem się na listę strzelców i sprawił, że do przerwy przy Łazienkowskiej nie oglądaliśmy bramek. Po pierwszej połowie remis 0-0 ze wskazaniem na Miedziowych, którzy zwyciężali w prawie wszystkich statystykach. Przewagi nie było jedynie w tej najważniejszej.

W drugiej części spotkania o doping ze strony kibiców Legii nadal było ciężko, pojawiła się natomiast lepsza forma samych Wojskowych. Znacznie odważniej weszli w tę połowę, niż pokazali się po pierwszym gwizdku. Tak jak przed przerwą, brakowało ofensywnych prób z ich strony, tak teraz mocniej ruszyli do przodu. Gra nieco nam się otworzyła, tempo wzrosło i przez moment więcej zaczęło dziać przed obiema bramkami. Świetną szansę miał Jakub Świerczok, lecz wynik na chwilę przed wybiciem na zegarze godziny gry, otworzył Armando Sadiku. Napastnik wykorzystał dobre podanie Michała Kucharczyka, by z bliska wpakować piłkę do siatki. Razem z futbolówką w bramce, z serc zawodników gospodarzy spadł ogromny kamień. Wreszcie coś zaczęło układać się w tym tygodniu po ich myśli.

Chwilę później było już 2-0. Tym razem Martina Polacka pokonał młody Sebastian Szymański. 18 latek uderzył zza pola karnego, piłka prześlizgnęła się jeszcze po Danielu Dziwnielu i drugi raz przeleciała golkipera lubinian. I mimo, że na niespełna 30 minut przed końcem, gospodarze prowadzili już dwoma trafieniami, to emocje dopiero miały nadejść… I dla Legionistów nie były to bynajmniej emocje pozytywne. W skutek kolejnych zdarzeń końcówka zrobiła się dla Wojskowych bardzo nerwową. Najpierw kontuzji doznał Arkadiusz Malarz, który zmuszony był opuścić boisko, a chwilę później w jego ślady podążył Michał Pazdan. Reprezentant Polski ból mógł odczuwać jedynie w sercu. Po raz drugi w przeciągu czterech dni obejrzał czerwoną kartkę. Ta niedzielna była efektem co prawda efektem nadmiaru żółtych, jednak nie poprawiało to humoru Jacka Magiery.

W doliczonym czasie Wojskowi dostali kolejny cios. Łukasz Broź we własnym polu karnym zagrał piłkę ręką, co zarejestrował system VAR. Krótka konsultacja i do jedenastki podszedł Filip Starzyński. Mocnym strzałem pokonał Radosława Cierzniaka. Jak się później okazało, był to gol jedynie na otarcie łez. Mimo niekorzystnych okoliczności warszawianie zdołali dowieźć wygraną.

Piłkarz meczu: Sebastian Szymański
Atrakcyjność meczu: 4/10

EKSTRAKLASA w GOL24

Pod Ostrzałem GOL24

**WIĘCEJ odcinków

Pod Ostrzałem GOL24

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24