Lordofon, czyli z kortu tenisowego do studio nagraniowego. "Chcemy być znani z tego, że muzycznie stać nas na wszystko”

Mikołaj Kmiecik
Lordofon
Lordofon fot. Helena Bromboszcz
Lordofon to warszawska formacja założona trzy lata temu przez Macieja Poredę (wokal) i Michała Jurka (producent). Zespół prezentuje oryginalną mieszankę rapu, szeroko pojętej muzyki miejskiej oraz gitarowej alternatywy. Mimo przeszkód związanych z tradycyjną do tej pory formą promocji muzyki, ich debiutancki album “Koło” wydany nakładem Asfalt Records dotarł do 6. miejsca OLiS, podbijając nie tylko wiralowe zestawienia na Spotify czy Tidal. Co najważniejsze, Lordofon z tygodnia na tydzień zrzesza swoich wiernych odbiorców, czego dowodem jest rosnąca w siłę, Facebookowa grupa o wdzięcznej nazwie Lordofoniary i Lordofoniarze.

Płytę “Koło” promują single “Grawitacja”, “Opener”, a także “Figaro”, do którego teledysk w reżyserii Julka Tałandziewicza nominowany był do tegorocznych nagród PL Music Video Awards w kategorii hip-hop. W wywiadzie rozmawiamy m.in. o drodze przebytej z garażu do wytwórni, w której debiutowali Taco Hemingway czy O.S.T.R., szufladkowaniu artystów przez branżę, zapętlaniu muzycznych stylów w tytułowe “Koło”, a także o wydanej przed kilkoma dniami reedycji ich debiutanckiego EP “Plastelina”.

“Koło” to wycieczka od indie rocka, po garażowo-punkowe, mocne granie. Zanim jednak porozmawiamy o debiutanckim albumie, powiedzcie wpierw gdzie i kiedy się to wszystko zaczęło.

Maciej: Lordofon powstał blisko 3 lata temu, choć z Michałem znamy się długie lata. Sama nazwa naszego zespołu ma dłuższą historię, choć przyznam nie jakąś wybitnie ciekawą...

Michał: Mieliśmy plan, aby przed wyjściem “Plasteliny” (“Plastelina - debiutanckie EP zespołu wydane w grudniu 2019 roku - przyp.red.) rzeczywiście zmienić nazwę. U wielu raperów nazwą jest po prostu ksywa, którą się do nich zwracano. My nie mieliśmy czegoś takiego.

Maciej: A może zmienimy kiedyś, np. przy następnej płycie? Trudno przewidzieć.

Próbuję to sobie jakoś poukładać na osi czasu, zatem po kolei - Lordofonem jesteście od dwóch lat. A co było wcześniej?

Michał: Poznaliśmy się na obozie tenisowym. Jesteśmy we dwójkę z Łomży i graliśmy w tym samym klubie tenisowym, który co roku organizował wyjazd na obóz. Potem parę razy spotkaliśmy się na paleniu shishy... (śmiech), a później zauważyliśmy, że słuchamy podobnej muzyki. Chcieliśmy grać w zespole. Ja nie potrafiłem grać na perkusji, więc stwierdziłem: „to ja usiądę na perkusji” i zaczęliśmy. To było ekscytujące, to było fajne zajęcie po prostu.

Maciej: Zespół założyliśmy już w 2010 roku. Na początku graliśmy covery indie rockowych kapel, np. Arctic Monkeys. Nasza muzyka z czasem ewoluowała, były grungowe eksperymenty, ale i punk rock. Inspirowały nas różne gatunki. Rapowa odsłona to kolejny etap naszej muzycznej ewolucji. Pamiętam, że gdy zaczynaliśmy grać to wydawało nam się, że jest to bardzo na poważnie. Z perspektywy czasu wiemy, że tak na poważnie gramy od jakiś trzech lat. Potrzebowaliśmy tego czasu, wszystkich doświadczeń, aby to, co robimy rzeczywiście było tym, co chcemy pokazać. Nie jesteśmy jednym z tych, którzy robią swój pierwszy kawałek i uważają, że jest świetny. Potrzebowaliśmy rozbiegówki.

O istnieniu Lordofonu jedni dowiedzieli się za sprawą bardzo dobrze przyjętej przez środowisko muzyczne EP “Plastelina”, inni dzięki akcji promocyjnej z ekranem w samym centrum Warszawy, gdzie oprócz nazwy zespołu pojawił się tajemniczy numer telefonu. Po jego wybraniu można było nie tylko przedpremierowo usłyszeć niepublikowane dotąd utwory, ale też porozmawiać z Wami.

Michał: Akcję wymyślił i zrealizował z nami Kamil Kopetz odpowiedzialny za dział promocji w Asfalt Records. Pomysł spodobał nam się od razu, gdy Kamil nam o nim opowiedział, głównie ze względu na jego oryginalność. Mimo wszystko byliśmy zaskoczeni przyjęciem całej akcji. Nie przypuszczaliśmy, że zainteresowanie będzie tak duże.

Tak duże, czyli…

Maciej: Już w połowie pierwszego dnia dobiliśmy do 1200 telefonów.

Michał: Łącznie wykonano do nas blisko 10 tysięcy połączeń. Odbieraliśmy nawet te po 3 w nocy.

Któreś z rozmów wyjątkowo zapadły Wam w pamięć?

Maciej: Mamy dwie takie rozmowy. Dzwoniła do nas dziewczyna i powiedziała, że wystalkowała nas na LinkedIn i pytała o warunki pracy w firmie, w której pracujemy we dwójkę. Dość szczegółowo dopytywała o to, czy spoko się nam tam pracuje i czy dają dużo wolnego.

Michał: Rzeczywiście, ta rozmowa zmieniła się trochę w wywiad rekrutacyjny…

Maciej: Druga rozmowa to bardzo miły telefon. Zadzwonił do nas Pan po 30-tce, który stwierdził, że słucha z dziećmi Lordofonu i chwali nas za to, że jesteśmy jedynym dobrym rapem, w którym nie ma przekleństw.

Panowie, jak wygląda droga z garażu do Asfalt Records?
Maciej: Zrobiliśmy “Plastelinę”, na którą poświęciliśmy ogrom czasu. Warto zaznaczyć, że nie mieliśmy wtedy poczucia, że musimy się z czymkolwiek spieszyć. Ostatecznie “Plastelina” była gotowa dopiero pół roku po ustalonym deadline’ie. Stwierdziliśmy wówczas, że skoro tyle było roboty, to wyślemy materiał w różne miejsca. Wysłaliśmy go też do Asfaltu. .

Michał: Pierwsza odpowiedź przyszła 20 minut po wysłaniu maila, konkretnie odpowiedział nam Tytus (Marcin Tytus Grabski - założyciel, CEO Asfalt Records - przyp.red). Napisał jedno słowo: „Zaoraliście” i potem przez trzy godziny nic więcej. Początkowo pomyśleliśmy, że żartuje.

A jak się Wam w Asfalcie funkcjonuje?

Michał: Przede wszystkim mamy wrażenie, że bardzo dobrze się rozumiemy. Nie mamy poczucia, że musimy robić coś wbrew naszej woli, czyli wbrew temu, co czujemy. To dla nas najcenniejsze, a z tego co wiemy, nie jest to zasadą ani niczym popularnym w tej branży.

Maciej: Poza tym wcześniej nie mieliśmy pojęcia, czego się spodziewać po takiej współpracy. Świetnie, że możemy porozmawiać o wszystkim. Wiemy, że gramy do jednej bramki.

Porozmawiajmy o “Kole”, które zadebiutowało na 6 miejscu oficjalnej listy sprzedaży. Przy okazji premiery płyty, w jednym z wywiadów powiedzieliście, że: „życie prawie wszystkich trendów w pewnym momencie zatacza koło. Z naszym materiałem próbujemy znaleźć się na styku tego zjawiska”. Jednak czy to też nie oznacza kręcenia się w kółko, ponownego zapętlenia?

Maciej: Boimy się tego, oczywiście, ale na razie jesteśmy w fazie testowania… kojarzysz Becka? Taki indie-rockowy koleś z lat 90. Próbował swoich sił w wielu różnych gatunkach, ale jakby ostatecznie ktoś mnie spytał, jaką muzykę robi Beck… to nie da się tego skategoryzować. Mimo, że Beck jest super, nie chcielibyśmy tworzyć podobnego wrażenia. Nie chcemy być tymi kolesiami, którzy płyną na fali. Chcemy być tymi, którzy tę falę pomagają wywołać. Dlatego staraliśmy się szukać takich rzeczy, które jeszcze nie są prze...

Przeorane?

Maciej: Przeorane! (śmiech)

Michał: Chcieliśmy wziąć też trochę z naszych wcześniejszych doświadczeń i użyć tego jako narzędzia przy tworzeniu nowego materiału. Lordofon według nas ma swoje specyficzne brzmienie. Dążyliśmy do sytuacji, w której nasz słuchacz kojarzy nas z pewną jakością. To podejście to też z drugiej strony szansa dla nas - będziemy mieli zawsze miejsce na zrobienie czy to rapowego, czy garażowego, czy punkowego kawałka.

Maciej: Chcemy być kojarzeni z tego, że jesteśmy eklektyczni. Chcemy być znani z tego, że muzycznie stać nas na wszystko. Wynika to pewnie z tego, że robiąc różne kombinacje międzygatunkowe, po prostu dobrze się bawimy.

Michał: Możemy robić różne rzeczy, a to i tak będzie spójne, bo wspólnym mianownikiem w tym materiale zawsze będzie to, że robi to Maciek i Michał.

Polecicie Waszych osobistych faworytów z tej płyty?
Maciej:: “Houdini”

Michał: U mnie podobnie. Uwielbiam ten numer. Jesteśmy z niego najbardziej dumni.

Czy podjęlibyście się zdefiniowania własnego stylu?
Maciej: To jest najtrudniejsze pytanie jakie mogłeś zadać. Jak się następnym razem spotkamy, to mam nadzieje, że będziemy mogli odpowiedzieć łatwo, zwięźle, w jednym zdaniu.

Michał: Bo jedyną odpowiedzią na ten moment jest “Lordofon”, po prostu.

Pytam, bo chciałbym wrócić do tematu szufladkowania...

Maciej: Obawiamy się go. Na razie robimy, co nam kichy podpowiadają... Głupio by było, gdybyśmy nie robili tego, co nam się podoba. Na przykład taki Young Igi. Do tej pory robił “tylko” trap… Nie ma w tym nic złego oczywiście, ale my zwyczajnie nie dalibyśmy rady. Umarlibyśmy z nudów.

Skoro już wywołałeś Young Igiego - utożsamiacie się ze środowiskiem hip-hop'owym?
Maciej: Na pewno nie jesteśmy na żadne środowiska zamknięci. Szczerze, to nie znamy nikogo osobiście, ale słuchamy polskiego rapu, wielu artystów bardzo, bardzo lubimy.

Widzicie na scenie jakichś kandydatów na gościnną zwrotkę u siebie?
Maciej: To jest trudna sprawa, bo w zasadzie pasują wszyscy jak i nikt. Takie podejście. Najfajniejsza współpraca byłaby tego typu, że z kimś się naprawdę znamy i ugadaliśmy się. Czujemy, wiemy, o co chodzi nam wzajemnie i po prostu razem próbujemy wymyślić coś specjalnego. Na razie możemy to powiedzieć - tylko lub aż - o współpracy między nami, wewnątrz Lordofonu.

Michał: To prawda. To, co różni “Plastelinę” od “Koła” to fakt, że na “Kole” pracowaliśmy częściej razem przy tej muzyce. Przykładowo “Opener” to kawałek, który wyprodukowaliśmy wspólnie, tak samo jak “2225”.

Maciej: Aranżacje to jest kwestia, nad która pracowaliśmy wspólnie pierwszy raz. Współpraca przy produkcji wynikała też z doświadczeń w poprzednich zespołach, gdy jako gitarzysta często jako pierwszy stawiałem utwory kompozycyjnie “na nogi”.

Michał: Docelowo chcemy dojść do momentu, gdy przy bitach czy gitarach będziemy pracować razem, po to, żeby aranżacja i kompozycja jak najlepiej zgrywała się z Maćka wokalem.

Panowie, jakie plany? Co po “Kole” - nowy materiał czy wracacie do pracy UX-designerów?

Maciej: Jak już się rozpędziliśmy, to nie damy się tak szybko zatrzymać. Dosłownie wczoraj światło dzienne ujrzał nasz nowy utwór, “Pszczoły”, który zapowiada winylową edycję “Plasteliny”.

Michał: Za nami sporo tematów związanych z promocją albumu, którą łączymy z pracą codzienną.

Maciej: Wróciliśmy również do studia i pracujemy nad czymś nowym, za wcześnie jednak na szczegóły. Na pewno, gdy będziemy gotowi, damy Ci znać. Możliwe też że będziemy dzielić się wrażeniami z pracy nad nowym materiałem na naszej grupie o pięknej nazwie Lordofoniary i Lordofoniarze na Facebooku.

Próbując zgrabnie naszą rozmowę podsumować - dlaczego wszyscy powinni pójść do sklepu i sprawdzić “Plastelinę” i “Koło” lub odpalić albumy w streamingu?
Maciej: Może dlatego, że nic podobnego nie znajdziecie na żadnej innej płycie wydanej w 2020 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl