Łódź. Zabił 24-letniego kolegę, ciało wrzucił do studni. Prokuratura ma akt oskarżenia. Był już karany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym

Do zdarzenia doszło pod koniec listopada 2019 roku. 34-latek i jego młodszy, 24-letni wówczas kolega spotkali się w pustostanie przy ul Zgodnej. Jak ustaliła prokuratura, prawdopodobnie doszło między nimi do nieporozumienia i kłótni. Sprawca uderzył młodszego kolegę w głowę. Ciało zaś wrzucił do studni, która znajdowała się na terenie posesji.

Po kilku dniach zaginięcie chłopaka zgłosiła matka, zaniepokojona jego nieobecnością. Po około dwóch tygodniach poszukiwań, 16 grudnia 2019 roku policjanci odnaleźli ciało. Wiele wskazywało, że w chwili zgłoszenia zaginięcia młody mężczyzna już nie żył.

- Dokonane na miejscu oględziny doprowadziły do ujawnienia obrażeń głowy. Przeprowadzona następnie sądowo – lekarska sekcja zwłok potwierdziła, że przyczyną śmierci młodego mężczyzny były bardzo rozległe rany okolic czaszki i twarzoczaszki. Nie budziło wątpliwości, że mamy do czynienia ze zbrodnią zabójstwa – wyjaśnia prok. Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Dość szybko wytypowano ewentualnego sprawcę zdarzenia. Policja podejrzewała, że jest nim wówczas 33-letni bezdomny. Zatrzymany mężczyzna podczas pierwszego przesłuchania przyznał się do winy. Później jednak zmienił zeznania i oświadczył, że przyznaje się tylko do pobicia kompana.

- Był już wcześniej karany m.in. za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, spowodowanie obrażeń ciała i bezprawne pozbawienie wolności. Za czyny te odbywał kary pozbawienia wolności. Zakład karny opuścił w 2015 roku. Dało to podstawy do stwierdzenia, że działał w warunkach recydywy- informuje Krzysztof Kopania.

Podczas pracy policjanci ustalili, że 34-latek może być odpowiedzialny również za inne przestępstwa, w tym kradzież z włamaniem, do której doszło we wrześniu 2017 roku w Łodzi oraz spowodowania w marcu 2017 roku obrażeń ciała u swojej konkubiny.

- W śledztwie poddano 34 – latka badaniom sądowo – psychiatrycznym, biegli nie dopatrzyli się podstaw do kwestionowania jego poczytalności. Oskarżony pozostaje w tymczasowym areszcie – wyjaśnia prok. Krzysztof Kopania.