Listopad 1918: tak rozsypał się świat. O życiu na Śląsku, gdy kończyła się I wojna światowa

Teresa Semik
W listopadzie 1918 roku, kiedy w Warszawie funkcjonowały już urzędy centralne, Śląsk nadal znajdował się w granicach Rzeszy.  Ale życie codzienne tu nie należało ani do łatwych, ani do bezpiecznych
W listopadzie 1918 roku, kiedy w Warszawie funkcjonowały już urzędy centralne, Śląsk nadal znajdował się w granicach Rzeszy. Ale życie codzienne tu nie należało ani do łatwych, ani do bezpiecznych z książki ...Bogucice, Załęże et nova villa Katowice
Kara śmierci groziła tym, którzy gromadzili żywność, by ją odsprzedawać drożej. W Zaduszki 1918 roku zakazano nawet oświetlania grobów. Z biedy.

Górny Śląsk nie był miejscem walk Wielkiej Wojny, ale jej skutki odbiły się na losach mieszkańców. Przede wszystkim sporo mężczyzn zostało zmobilizowanych. Historyk Ryszard Kaczmarek podaje, że co najmniej 3,3 mln Polaków biło się we wszystkich armiach I wojny. Do obrony niemieckiego interesu angażowano na Śląsku zdeklarowanych Polaków, działających w polskich organizacjach. A potem świat rozsypał się na oczach wracających do domu żołnierzy.

W „Doświadczeniach I wojny światowej” Adrianna Dawid pisze: „U części labilnych narodowo Górnoślązaków to właśnie w trakcie wojny lub bezpośrednio po jej zakończeniu skrystalizowała się polska świadomość narodowa. Wraz z kapitulacją Niemiec przystąpią do aktywnych działań na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski”.

Rozstrzelanie za rabunek

Na razie w domu czekała bieda. Wzrost popytu na węgiel w czasie wojny spowodował skok cen i zysków kopalń, ale liczba górników, z powodu wojska, zmalała o jedną trzecią. Przy wydobyciu pracowało 10 tys. jeńców, głównie rosyjskich. Kobiety zaczęły pracować w kopalniach i hutach.

W 1918 r. drastycznie spadło wydobycie węgla, także z powodu rewolucji, która przetoczyła się przez kraj. W listopadzie strajkowało 20 kopalń. Były przejmowane przez rady robotnicze i żołnierskie. Już 11 listopada Zjednoczenie Zawodowe Polskie apelowało do rodaków, by nie wstępowali do tych rad, bo „ze sprawą naszą nic nie mają wspólnego”.

Ograniczenie ruchu na kolei wywołało perturbacje w zaopatrzeniu miast w żywność, w tym mleko i ziemniaki. Głód zaglądał w oczy, dochodziło do buntów. Magistrat w Bytomiu nawoływał, by każda rodzina zakisiła na zimę jak najwięcej kapusty. W urzędzie wydawania znaczków na chleb wydawano też kartę na kapustę i beczki. Wojenny urząd żywnościowy ogłosił, że z powodu świąt w grudniu i styczniu będą jedynie dwa tygodnie bezmięsne: od 16 do 22 grudnia i od 6 do 12 stycznia. Tylko osoby chore i pracujące ciężko dostaną w tym czasie mięso.

Z powodu braku węgla minister kolei zarządził dalsze ograniczenia w oświetlaniu wagonów. W pociągach pospiesznych wolno palić w bocznych korytarzach tylko po jednej lampie w końcach wagonu. Przedziały wagonów 2, 3 i 4 klasy w pociągach osobowych można oświetlać tylko wtedy osobno, kiedy przedział nie ma połączenia z sąsiednim. W innych wypadkach wystarczyć powinna jedna lampa dla 2-3 przedziały.

Z pierwszych stron listopadowych gazet przebijało się ostrzeżenie, by nie kupować od wojskowych ekwipunku, zwłaszcza amunicji i broni. Dobra wiadomość była taka, że tam, gdzie rozpoczęła się demobilizacja, będzie licytacja koni. Ich ceny spadły. Handlarzom udział w licytacji był zabroniony. Ciepłokrwiste klacze rasowe zostaną odstawione do izb rolniczych dla celów rozpłodowych.

Do zamieszek doszło w Zagłębiu, gdzie wycofujący się Austriacy zaczęli handlować zapasami zgromadzonymi na granicy w 60 wagonach. Kilka wagonów owiec wypuszczono do lasu. Brał je, kto chciał. Z Dąbrowy sprowadzono oddział legionistów, by odpierał tłum przeczesujący wagony.
W poniedziałek rano, 11 listopada 1918 r., zbuntowali się więźniowie w Bytomiu. Pięćdziesięciu uciekło, ale większość wróciła, gdy ujrzała rozstawione posterunki wojskowe. Część uciekinierów schwytano.

Rada Robotników i Żołnierzy w Raciborzu ostrzegała: „Plądrowanie, rabunek, włamanie, ciężka napaść na osobiste bezpieczeństwo każdej osoby, jak również podburzanie do gwałtów karane będzie natychmiastowym rozstrzelaniem”. Osobom poniżej 18 lat po godzinie 20.00 nie wolno przebywać na ulicy. Oberże i wyszynki muszą być zamknięte do 22.00.

Nie wolno było gromadzić papierowych pieniędzy więcej niż potrzeba do ciągłych wydatków, bo ich brakowało. Zgromadzone należało oddać do banku.

Sprawa polska

Dla Polaków wojna zaborców wydawała się konfliktem wymodlonym. I przyniosła cud. W listopadzie 1918 r., gdy w Warszawie urzędowały już centralne władze polskie, Górny Śląsk nadal znajdował się w obrębie Rzeszy. Mieszkańcy, uważający się za Polaków, byli jednak zorganizowani w Centralnym Komitecie Obywatelskim, który ujawnił się 11 listopada. Trzy dni później przyjął nazwę: Naczelna Rada Ludowa. Jej zadaniem była obrona interesów ludności polskiej w granicach Rzeszy niemieckiej. Komisarze Rady wezwali ludność polską do powstrzymania się od przemocy, „... nie rezygnując z naszych historycznych i narodowych praw, pełni ufności pozostawiamy wykreślenie granic zachodnich nowego państwa polskiego kongresowi pokojowemu. Nie zamierzamy osłabionych Niemiec ni siłą zbrojną, ni też podstępem napadać”. Ale „Lud Polski ma prawo domagać się, aby usunięto tych, którzy starali się wydzierać mu gwałtem mienie, język, ideały narodowe i religijne”.

W skład Komisariatu - organu wykonawczego, weszli m.in.: ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty, Józef Rymer. Rada wprowadziła 8-godzinny dzień pracy w handlu i przemyśle.
Wiece polskie odbywały się w niemal każdym śląskim mieście. Tysiące demonstrantów domagało się tego samego: połączenia z Polską. „My zebrani na wiecu w Katowicach obywatele Górnego Śląska (...) jako Polacy odczuwamy, że prawdziwa wolność wypływa jedynie z łączności narodowej. Dlatego dajemy wyraz gorącemu uczuciu przynależności do narodu polskiego i wyrażamy jak najgorętsze pragnienie połączenia się w jedną całość z resztą narodu. Aż do rozstrzygnięcia sprawy przynależności politycznej Górnego Śląska domagamy się od rządu niemieckiej republiki ludowej: równouprawnienia języka polskiego w szkole, sądzie, pracy i urzędach; równouprawnienia dla obywateli polskich przy obsadzaniu wszelkich urzędów; natychmiastowego zniesienia wszelkich jeszcze istniejących praw antypolskich”.

Tak płomienne rezolucje pojawiały się też w innych miastach. Zniesiono zakaz używania języka polskiego na zebraniach. Znów zaczęły się organizować kobiety. Na 20 listopada zwołano do Bytomia Wielki Wiec Ślązaczek. Kobiety apelowały do kobiet, by czytały swoim dziatkom dobre książki i pisma po polsku. Jeśli nie mają na to czasu, Towarzystwo Czytelni Ludowych w Katowicach bezpłatnie nauczy dzieci czytać i pisać w języku ojczystym. Zakupiło już wszystkie dzieła Sienkiewicza, które można wypożyczać.

Rząd niemiecki był zaniepokojony polską aktywnością, o czym świadczy przyjazd do Gliwic ministra Hugo Haase’a. - Niebezpieczeństwo polskie malowano mi w najjaskrawszych kolorach. Stwierdziłem z zadowoleniem, że nikt o naruszeniu wewnętrznego spokoju nie myśli - mówił w listopadzie 1918 r. - Kładziemy jak największą wagę, ażeby Polaków nie zrazić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Listopad 1918: tak rozsypał się świat. O życiu na Śląsku, gdy kończyła się I wojna światowa - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl