Lena nie chodzi. „Ale do ślubu pójdę, choć to będzie trwało”

Paulina Piotrowska
Paulina Piotrowska
Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną
Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Lena patrzy na Marka i się uśmiecha. - Wymodliłam go sobie - mówi. Znają się od pięciu lat, 16 czerwca tego roku powiedzą sobie „tak” przed Bogiem, przyjaciółmi, rodziną. - Gdy patrzę na Lenę, to nie widzę niepełnosprawności. Widzę piękną kobietę, z którą chcę się zestarzeć - mówi Marek.

Po schodach wychodzi na czworakach. Podpiera się na rękach i podciąga ciało na kolejny stopień. Gdy jest już na prostej drodze do pokoju, Marek podaje jej rękę. Lena siada na kanapie i chwyta w obu dłoniach kubek z kawą, którą przyniósł jej narzeczony.

Gdy nie ma go w pobliżu, to szklankę z herbatą przesuwa sobie po podłodze. Bo Lena ma problemy nie tylko z nogami, ale także z rękami. Sama nie obierze marchewki, nie ugotuje obiadu, pomidora pokroi tylko w grube plastry, nie pójdzie do sklepu, nie podleje kwiatków. Lena ma 31 lat. To szczupła, ładna brunetka. Dziś szeroko się uśmiecha, a w jej szklących oczach można wyczytać, że jest szczęśliwa.

** Jak pomóc **

Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO”
Numer konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010

Dokonując wpłaty należy dopisać:
558/B, Bartniczak Lena - darowizna

Umieranie

Z dzieciństwa pamięta tylko szpitale i lekarzy w białych fartuchach. Matka urodziła ją w szóstym miesiącu ciąży - Lenę i jej siostrę bliźniaczkę Izę.

Dziewczynkom nie dawano szans na przeżycie. „To kwestia tygodni” - mówili lekarze. Lena ważyła zaledwie kilogram, nie oddychała samodzielnie. Ze szpitala wyszła jednak jako zdrowe dziecko. W wieku pięciu miesięcy wciąż sama nie siadała - to zaniepokoiło rodziców.

Lekarze postawili diagnozę: mózgowe porażenie dziecięce.

Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną
Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

W domu nie było ciepła i miłości. Gdy dziewczynki miały po sześć lat, trafiły do wrocławskiego ośrodka rehabilitacyjnego połączonego ze szkołą, który prowadziły siostry zakonne. Spędziły tam siedem lat. Później nie były już rehabilitowane.

Iza od początku radziła sobie lepiej od siostry. Pracuje, jest w stanie samodzielnie się poruszać. Lena porusza się na wózku inwalidzkim lub z pomocą drugiej osoby. Dlaczego? - Nie wiem - przyznaje.

Jako dziecko nie zastanawiała się nad tym, dlaczego jest niepełnosprawna. Ta myśl przyszła, gdy zaczęła dorastać. Był okres buntu, stany lękowe.

Udało jej się jednak pogodzić z niepełnosprawnością. I chociaż dziś zdarza się jej mieć gorszy dzień, zadawać sobie pytanie „dlaczego mnie to spotkało?”, to dzięki Markowi zrozumiała, że niepełnosprawność nie jest straszna.

Szansa

W maju ubiegłego roku Lena i Marek pojechali na konsultację do doktora Dror Paley’a. To sławny na świecie chirurg ortopeda z Florydy. Mimo że kobieta nie posiada dokumentacji medycznej (jej rodzice nie przechowywali jej dokumentów), to patrząc na nią stwierdził, że w dzieciństwie musiała przejść kilka operacji.

Powiedział, że może ją zoperować. Jej nogi miałyby wreszcie nie być powykrzywiane, jej biodro nie byłoby nienaturalnie wysunięte. Mogłaby sama stanąć, sama iść.

Wizyta u znanego ortopedy była pomysłem Marka. - Ja w to nie wierzyłam. Nigdy nie myślał o operacji, pogodziłam się z tym, że nic się nie zmieni. Kiedy zaproponowano nam wizytę, to nabrałam w to wszystko większej wiary. Doktor stwierdził, że mój stan jest spowodowany zaniedbaniem w dzieciństwie. Nie miałam stałej rehabilitacji, gdy wróciłam z ośrodka, to wszystko się skończyło - wspomina.

Gdyby Lena trafiła do niego 15 lat wcześniej, to dziś nie byłoby śladu po jej chorobie.

Jeden z lekarzy w Polsce zapytał Lenę, po co jej ta operacja, po co cały ten ból i strach. „Nie ma pani raka, z tym można żyć”

- Trudno teraz kogoś obwiniać, trzeba iść do przodu. Pojechaliśmy do doktora, żeby się zorientować, czy coś można zrobić. Gdyby powiedział, że się nie da to przynajmniej mielibyśmy świadomość, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe - mówi Marek. - Gdy zapytałam go, czy się w ogóle kwalifikuję, to się zaśmiał.. bo takie operacje są w jego ośrodku robione codziennie - dodaje Lena.

Na operację potrzebny jest milion złotych. Na koncie fundacji mają kilka tysięcy złotych.

Cały pobyt na Florydzie potrwa około pół roku. Termin operacji jest uzależniony od tego, jak szybko uda się zebrać pieniądze. Zabieg będzie podzielony na cztery etapy. Najważniejsze jest uwolnienie mięśnia biodrowego i naprawa kolana, które ucieka do środka. Lekarz zaznaczył, że Lena nie będzie nigdy biegać, ale będzie mogła chodzić.

- Gdy po 30 latach usłyszałam, że mogłabym chodzić, poczułam się tak, jakbym miała fruwać. Ludzie zdrowi nawet o tym nie myślą, po prostu chodzą. A osoby takie jak ja, które całe życie mają styczność z wózkiem i ciągle muszą prosić o pomoc, oddałyby za to wszystko - mówi Lena. I dodaje: Nie odpuszczę tej szansy. - Myślę, że uda się zebrać te pieniądze. Wierzymy w cud - dodaje jej narzeczony.

Jeden z lekarzy w Polsce zapytał Lenę, po co jej ta operacja, po co cały ten ból i strach. „Nie ma pani raka, z tym można żyć”. - Ale ja przejdę przez to wszystko, jestem uparta. Chcę stanąć na nogi - odpowiedziała.

Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną
Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

Miłość

Marek ma 44 lata. Rodzice Leny go kojarzyli, mieszkają kilka domów dalej. Zaglądał do nich od czasu do czasu, a ona zaczęła zapraszać go na kawę. - Inicjatywa wyszła z mojej strony, jak widać się opłaciło - śmieje się Lena.

Marek: Zanim poznałem Lenkę, to nigdy nikomu nie pomagałem. Dzięki niej przewartościowałem swoje życie, bardziej doceniam to, że jestem zdrowy. Kiedyś bałem się odważnych decyzji. Dzięki Lenie przestałem słuchać ludzi, którzy mówili, żebym się zastanowił, że ona będzie dla mnie ciężarem.

Lena: Jestem mu wdzięczna za to, że się nie poddał, że był na tyle silny psychicznie, że mnie nie zostawił. Przez te pięć lat nigdy nie czułam się przy Marku gorsza.

Marek na początku się bał. - Myślałem, że ludzie będą na nas patrzeć, że będzie mi wstyd. Teraz otwarcie o tym mówię, a ludzie na nich patrzą i podziwiają, jaką mam piękną narzeczoną - mówi.

Teraz myślą o ślubie, dopinają ostatnich formalności. Lena marzyła, by do ślubu pójść o własnych siłach, wierzyła, że uda się ją zoperować przed tym dniem. To marzenie jest już nie do zrealizowania, jednak do ołtarza i tak nie pojedzie na wózku. Pójdzie pod rękę z Markiem.

- Uprzedziłam wszystkich, organistę i księdza, że to będzie dłużej trwało, ale chcę sama podejść - mówi. Na tym jej marzenia jednak się nie kończą. - Bardzo pragnę mieć dziecko - dodaje. - Mam takie same marzenia jak każda zdrowa kobieta.

Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną
Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

Życie

Do Marka mówi: jesteś moim wymodlonym mężem. Dzięki niemu zrozumiała, że żadna niepełnosprawność nie jest straszna. - Tacy jak ja najbardziej boją się samotności, myślą tak samo: że będę dla kogoś tylko problemem - mówi Lena.

Po roku znajomości zaproponowała mu, by pojechał razem z nią na obóz dla osób niepełnosprawnych. Był tam opiekunem dla jednego z mężczyzn na wózku - Adama. Jeżdżą razem do dziś.

- Boimy się niepotrzebnie ludzi niepełnosprawnych. Poznałem ich na tyle, że wiem, że oni chcą innym ułatwić życie, nie chcą być ciężarem, Lenka chce mi pomóc w swojej niepełnosprawności - opowiada Marek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lena nie chodzi. „Ale do ślubu pójdę, choć to będzie trwało” - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl