Lekkie obyczaje w ciężkim zakładzie poprawczym

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Ministerstwo już pod koniec stycznia dowiedziało się o podejrzeniu kontaktów seksualnych na widzeniu w poprawczaku. Miesiącami twierdziło, że nic takiego się nie stało. Ale w środę zawiesiło dyrektora
Ministerstwo już pod koniec stycznia dowiedziało się o podejrzeniu kontaktów seksualnych na widzeniu w poprawczaku. Miesiącami twierdziło, że nic takiego się nie stało. Ale w środę zawiesiło dyrektora reprodukcja andrzej zgiet
14-letnia dziewczyna, podczas widzenia w poprawczaku w Grodzisku Wielkopolskim, miała uprawiać seks z jednym z wychowanków. Pod kocem, na podłodze w sali odwiedzin. Ministerstwo Sprawiedliwości wie o sprawie już od stycznia. Przez 9 miesięcy nie wyciągało konsekwencji wobec dyrektora, który jest członkiem PiS.

Dwa najsurowsze poprawczaki znajdują się w Wielkopolsce w Grodzisku i Trzemesznie. Trafiają do nich wychowankowie sprawiający kłopoty w ośrodkach o łagodniejszej dyscyplinie.

W poprawczaku w Grodzisku Wielkopolskim są tak „rygorystyczne” zasady, że w styczniu nocowała tam 14-letnia dziewczyna. Odpoczywała po wielogodzinnych odwiedzinach u jednego z wychowanków, starszego od niej o kilka lat. Jak twierdzą pracownicy, doszło między nimi do stosunku.

Zgłoszenie o domniemanych kontaktach seksualnych trafiło do Ministerstwa Sprawiedliwości już w styczniu. Resort Zbigniewa Ziobry nie zawiadamiał prokuratury. Wobec dyrektora zakładu, członka PiS, miesiącami nie wyciągano żadnych konsekwencji.

O sprawie rozmawialiśmy z wieloma osobami zajmującymi się resocjalizacją młodocianych przestępców. Jak przekonują, urzędnikom nie zależy na piętnowaniu patologii.

- Po tym skandalu w Grodzisku do poprawczaków w całym kraju rozesłano jedynie listy, aby wzmocnić kontrolę wchodzących osób. A to sprawa dla prokuratura.

Mamy przecież podejrzenie pedofilii i tolerowania jej

- zaznacza jeden z rozmówców.

Na podłodze, pod kocem

W zakładzie w Grodzisku Wielkopolskim przebywa 5 wychowanków, pracuje ponad 50 osób. Placówka ma podobno ok. 4 mln zł rocznego budżetu. Podobno, bo dyrektor nie chce potwierdzić, jakim budżetem dysponuje. Wychowankowie mieszkają w jednoosobowych pokojach. Taka jest specyfika zakładu o „wzmożonym nadzorze wychowawczym”. Pracownicy z goryczą stwierdzają, że to najdroższy hotel w Polsce. Ale też przyznają, że w poprawczaku mogą nieźle zarobić, dobrze powyżej średniej krajowej.

24 stycznia, we wtorkowy poranek, przed bramą poprawczaka pojawiła się 14-latka z Zabrza. Towarzyszyła jej 17-letnia koleżanka z tego samego miasta. Straż odnotowała w księdze wejść, że była godzina 7. Na dyżurce pokazały swoje legitymacje szkolne. Przyjechały na pojedyncze odwiedziny do dwóch wychowanków. Poprawczak opuściły następnego dnia o godzinie 16.

O tym, co działo się podczas odwiedzin, rozmawialiśmy z kilkunastoma pracownikami zakładu. Mówią, że zdarzenia ze stycznia są apogeum - ich zdaniem - zadziwiającej polityki dyrektora. Twierdzą, że wobec trafiających do Grodziska trudnych wychowanków szedł na dalekie ustępstwa i przymykał oczy na wybryki. „Zyskiem” dyrektora miał być np. względny spokój w placówce.

Oto relacja pracownika, który sporo widział, ale prosi o nieujawnianie danych:

- Bo nadal pracuję w zakładzie i boję się zwolnienia. Nie chcę też być wytykany na ulicy, że widziałem, że taki ze mnie doświadczony chłop, a tego nie przerwałem. Co miałem zrobić, jeśli przełożeni widzieli i nie reagowali? - pyta pracownik. - Było tak: 14-latka od rana spędzała czas z wychowankiem w sali odwiedzin. Byliśmy zdziwieni, że małolacie pozwolono na takie spotkanie sam na sam. W tej sali jest krzesło i stół. Wszystkie widzenia odbywają się więc na siedząco.

Ale oni położyli się na podłodze. Pod kocami, które dostali, bo niby zimno im było. Leżeli i się kręcili, ściskali. Ruchy były takie, jakby uprawiali seks.

Narządów nie widziałem, pod koc nie zaglądałem. Ale to, co widziałem na monitoringu, wskazywało, że był seks między nimi. Mówiłem ludziom z zakładu, żeby szli i sprawdzili, co się dzieje. Jak ktoś szedł korytarzem, to słyszeli kroki. Przestawali. Powiedziałem o tym także jednemu z kierowników. A on na to: „Nic takiego nie robią, leżą sobie tylko”. Widzenia nikt nie przerwał.

Właściwie każda mogła wejść

Kolejni nasi rozmówcy zgadzają się na podanie imienia i funkcji. Niedawno zostali zwolnieni, mają więcej odwagi.

Wychowawca Bartłomiej zaczynał zmianę 24 stycznia o godzinie 15. Trwał pierwszy dzień widzenia nastolatek z Zabrza z dwoma wychowankami.

- Jest pan pierwszą osobą, która mnie o to pyta. Od stycznia nie wzywała mnie ani prokuratura, ani ministerstwo.

Po godzinie 15 przyniosłem im obiad, wtedy wyszli spod koców. Pamiętam właśnie te koce i to, że za wszelką cenę chcieli też mieć zgaszone światło. Zresztą to był styczeń i wcześnie robiło się ciemno. Czy był seks? Pod koc nie wchodziłem, ale jestem przekonany, że na pewno coś było. Inne dziewczyny już wcześniej przyjeżdżały do wychowanków w konkretnym celu. Chłopacy zawsze brali koce, żeby nie było widać niczego na kamerach. Z tamtego dnia pamiętam, że jeden z kierowników był oburzony, czerwieniał i ciągle powtarzał, że to dyrektor wyraził zgodę na taką formę odwiedzin.

Trzecim świadkiem jest Wojciech, wychowawca. Swoją zmianę rozpoczął 25 stycznia o godz. 7. Dwie nastolatki z Zabrza od 24 godzin były w zakładzie.
- Na wejściu usłyszałem od kolegów, że jest afera, bo dwie dziewczyny zostały na noc. Mówili, że dzień wcześniej ta młodsza uprawiała seks z chłopakiem. Ta druga, 17-latka, spędzała czas z innym wychowankiem w świetlicy sali przejściowej. Tam mieli tapczan do dyspozycji.

Koledzy mówili, że informowali dyrektora, ale nie reagował.

Dyrektor tłumaczył mi potem, że pozwolił im zostać na noc, bo nie mógł wyrzucić dziewczyn na zewnątrz. Nie pytałem, czy wie o seksie w ciągu dnia, ale wszyscy w zakładzie o tym mówili. Ta sprawa to efekt tego, że dyrektor boi się wychowanków. Wpuszczał do nich niemalże każdego. Chłopaków odwiedzały też starsze dziewuchy i kobiety. Właściwie każda mogła wejść.

O zdarzeniach w poprawczaku opowiada nam także czwarty pracownik - strażnik Piotr. Ma ponad 30 lat pracy w zakładzie. Jest szefem dużego związku zawodowego w zakładzie. Związek od dłuższego czasu jest w konflikcie z dyrektorem.

We wtorek 24 stycznia o godzinie 18 Piotr zaczynał nockę w zakładzie.

- Na wejściu usłyszałem, że mamy dwie nastolatki na zakładzie i kazał je wpuścić dyrektor.

Koledzy powiedzieli mi, że 14-latka uprawiała seks z wychowankiem, że było to widać na monitoringu. Ja widziałem tyle, że leżeli pod kocykami. Ta 14-latka z jednym chłopakiem w sali odwiedzin, a ta 17-latka z drugim wychowankiem w świetlicy izby przejściowej, gdzie leżeli na łóżku. Obie „parki” w ciągu dnia wymieniały się tymi pomieszczaniami. Przed godziną 22 odwiedziny się zakończyły. Za zgodą dyrektora dziewczyny zostały na noc, już w osobnych pomieszczeniach. Chłopacy poszli do swoich sypialni. One były głodne jak cholera, daliśmy im swoje kanapki, załatwiłem im szczoteczki do zębów. Na telefon tej 14-latki przez cały wieczór dzwoniła jej babcia. Pewnie martwiła się o wnuczkę - przypuszcza Piotr.

Wizyta nastolatek z Zabrza przeciągnęła się do środy 25 stycznia. Opuściły poprawczak około godziny 16. Strażnik Piotr interweniował, ale nie u dyrektora, bo jak twierdzi, bał się.
- Mógłby napuścić na mnie chłopaków albo zatrzeć ślady takiego widzenia, bo już wcześniej miał przecieki z ministerstwa o naszych skargach.

W tajemnicy zadzwoniłem więc do Tadeusza Pisarka, szefa ogólnopolskiej centrali naszych związków zawodowych.

On szybko zgłosił to do Ministerstwa Sprawiedliwości - podkreśla Piotr.

Związkowiec listy pisze

Tydzień po pamiętnych odwiedzinach dyrektor poprawczaka Konrad Maciejaszek złożył pisemne wyjaśnienia. Przekazał je Luizie Sałapie, zastępcy dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości. Przekonywał, że dyrekcja nie była informowana o kontaktach seksualnych podczas widzenia.

Te wyjaśnienia złożył wskutek interwencji wspomnianego Tadeusza Pisarka, przewodniczącego NSZZ Pracowników Schronisk dla Nieletnich i Zakładów Poprawczych.

- Od pracowników poprawczaka usłyszałem, że po mojej interwencji niby ktoś przyjechał do Grodziska. Ale sprawę zamieciono pod dywan. Nikt z ministerstwa nie rozmawiał z szeregowymi pracownikami.

A przecież dyrektor powinien mieć prokuratora i postępowanie dyscyplinarne za zgodę na takie widzenie

- uważa Pisarek.

Tadeusz Pisarek uznał, że sprawę trzeba zgłosić dalej. 8 kwietnia powiadomił minister Beatę Kempę, szefową Kancelarii Premiera. Odpowiedź na pismo, które dotyczyło także innych poprawczaków, otrzymał po kilkudziesięciu dniach. Podpisała się Luiza Sałapa, wspomniana urzędniczka z MS. Z jej wyjaśnień wynikało, że „niezwłoczne działania kontrolne” wykazały, że 14-latka rzeczywiście odwiedziła wychowanka, ale za ustną, a potem pisemną zgodą mamy. Kopii rzekomej zgody Sałapa nie przedstawiła. Przekonywała, że żaden przepis nie zabrania nieletniemu na odwiedziny w poprawczaku. Słowem nie odniosła się do tego, czy doszło do seksu podczas odwiedzin.

Pisarek tłumaczenia Sałapy uznał za kuriozalne. Bo jak mówi, jak to jest, że dziecko przez pół Polski jedzie sobie na widzenie do poprawczaka? We wrześniu wysłał następne pisma. W kolejnym liście do Beaty Kempy wskazał, że sprawę „miękkich widzeń” rozmyto. Informował też, że już kiedyś powiadomił wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego o innych nieprawidłowościach w grodziskim poprawczaku.

- Ale i tamto zgłoszenie zamieciono pod dywan, mimo że na prośbę ministra Jakiego przedstawiłem mu pewne nagranie dotyczące fatalnej dyscypliny w Grodzisku. Efekt był taki, że nagranie szybko wyciekło z ministerstwa do zakładu, a urzędnicy straszyli mnie prokuratorem za ujawnienie nagrania.

Już wtedy uznałem, że dyrektor z Grodziska jest pod szczególną ochroną resortu

- mówi nam Tadeusz Pisarek.

Pod koniec września Pisarek wysłał list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Tym razem było to zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

„Dyrektor zakładu świadomie umożliwił spotkanie intymne 14-latki. Czyn ten ma charakter stręczycielstwa, deprawacji nieletnich, sprzeniewierzenia funkcji dyrektora i i wychowawcy” - napisał Tadeusz Pisarek do ministra Ziobry.

Monitoringu nie ma

Prokuratura w Grodzisku Wlkp. we wrześniu wszczęła tzw. czynności sprawdzające, ale wskutek innego zawiadomienia - ze strony grupy pracowników poprawczaka.

- Przesłuchaliśmy czterech zawiadamiających i w poniedziałek 23 października podjęliśmy decyzję o wszczęciu śledztwa - mówi prokurator Przemysław Wojtkowski, szef prokuratury w Grodzisku Wlkp. - Uznaliśmy, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Sprawa jest prowadzona z artykułów mówiących o obcowaniu płciowym z osobą poniżej 15 lat oraz przekroczeniu bądź niedopełnieniu obowiązków przez urzędników. Podjęliśmy już próbę zabezpieczenia monitoringu z tamtych dni. Okazała się nieskuteczna. Prawdopodobnie nie ma już tamtych nagrań. Podejmiemy jeszcze próbę ich odzyskania, ale monitoring nie jest jedynym dowodem. Przeprowadzimy różne czynności, w tym przesłuchania osób mających wiedzę o sprawie.

Z zawiadomieniem grupy pracowników było tak. Na początku września kilku z nich zostało zwolnionych. Tak się składa, że wszyscy należą do tego samego, skonfliktowanego z dyrektorem związku zawodowego. Ze zwolnieniami się nie zgadzają, niektórzy odwołali się do sądu pracy. Uznali też, że nie muszą się już obawiać o utratę pracy. Wysłali do prokuratury oficjalne zawiadomienie.

Na potwierdzenie swoich słów mają: własne spostrzeżenia z tamtych dni, kopie księgi wejść, niewyraźne zrzuty z zapisów monitoringu. Nagrania nie mają. Ale ich wersję potwierdza także część pracowników, którzy pracy nie stracili.

Strażnik Piotr, który jako pierwszy zareagował ws. „miękkich widzeń”, wyleciał dyscyplinarnie. Dyrektor, choć dobrze oceniał jego pracę, uznał, że Piotr musi ponieść karę. Za to, że podczas nocnych zmian ćwiczył w zakładowej siłowni. Zdaniem dyrektora, zachowanie Piotra to ciężkie naruszenie obowiązków i opuszczenie miejsca pracy.

Piotr nie może się z tym pogodzić. Po pierwsze - kiedyś był w świetnych relacjach z dyrektorem. Po drugie -

uważa, że dyrektor niszczy go za wyciągnięcie na jaw „seksafery” w poprawczaku.

Przekonuje, że jego nocne ćwiczenia nie wpłynęły na bezpieczeństwo zakładu, miał przy sobie walkie-talkie i w każdej chwili był dyspozycyjny.

Kolejni zwolnieni to wychowawcy: Bartłomiej, Piotr, Zdzisław i Wojciech. Przed wakacjami praca dla nich była. Na początku roku szkolnego dyrektor dał im wypowiedzenia, bo jednak okazało się, że trzeba zmniejszyć liczbę etatów z powodu niewielkiej liczby wychowanków. Padło na nich.

Zwolniony wychowawca Piotr kiedyś był zastępcą dyrektora zakładu:
- O „miękkim widzeniu” ze stycznia mam wiedzę tylko od wychowanka. Mnie wówczas nie było w pracy.

Jeden z chłopaków powiedział mi potem, jak już sprawa zrobiła się głośna, że „ujeba...” im bzykanko.

Cytuję dosłownie, co usłyszałem.

Kilkunastu pracowników poprawczaka - byłych i obecnych - przekonuje, że zdarzenie ze stycznia nie było pierwszym aktem seksualnym. W poprawczaku, jak oceniają, prowadzona jest „zerowa” polityka wychowawcza. Jeden z pracowników twierdzi, że już z siedem lat temu szedł kupić prezerwatywy jednemu z pełnoletnich wychowanków. Kupił je, bo wiedział, co się święci na widzeniu. Nie chciał, by doszło do „wpadki”.

- Do innego wychowanka jeszcze niedawno przyjeżdżała 42-latka, matka kilkorga dzieci, będąca w separacji z mężem.

Ten chłopak wcisnął ją w drzwi, żeby nie być na kamerze filmującej pokój. Ale z boku ekranu było widać, jakie ruchy wykonuje. Nikt głupi nie jest. Zresztą, jak dostawał przepustki, to do niej jeździł. Mieszkała na południu Wielkopolski - opowiadają pracownicy.

Dodają, że chłopacy poznawali dziewczyny na internetowych czatach lub zapraszali te, które znali jeszcze z wolności.

Humanista zamiast „troglodytów”

Dyrektorem grodziskiego zakładu jest Konrad Maciejaszek. Zapewnia, że w grodziskim poprawczaku, w którym przebywają wychowankowie do 21 roku życia, nie ma i nie będzie zgody na seks.

Nigdy też, jak twierdzi, nie był informowany o takich incydentach. Przyznaje, że pamięta wizyty 42-latki. W pewnym momencie, jak przekonuje, zakazał jej dalszych odwiedzin, bo uznał, że nie jest to właściwe dla młodego podopiecznego.

Konrad Maciejaszek kiedyś był wychowawcą w poznańskim poprawczaku.

Już wtedy część osób uważała, że jest zbyt pobłażliwy wobec wychowanków, zwłaszcza tych najsilniejszych. Na dyrektorskie stanowisko do Grodziska Wielkopolskiego przyszedł w 2007 roku. Zakład podnosił się właśnie po buncie wychowanków. Powód awantury?
- Jak się zbyt mocno dokręca śrubę, to każdy gwint w końcu popuści - opowiada jeden z dawnych pracowników.

Pracownicy pamiętają, że Maciejaszek początkowo dojeżdżał do pracy rowerem, kilkadziesiąt kilometrów dziennie z domu pod Poznaniem. Nie miał wtedy prawa jazdy. Czasami nocował w zakładzie. Wskazują, że gdy uczył się zarządzania zakładem, kontakty z nim były naprawdę dobre. Zdarzały się wspólne wyjścia na piwo. Kilka lat temu, jak twierdzą, dość mocno się zmienił, skonfliktował się z częścią załogi, sprowadził „swoich” ludzi.

Z Konradem Maciejaszkiem spotykam się w jego gabinecie. Opowiada, że przed laty objął zakład po „troglodytach”, którzy znęcali się nad wychowankami. Siebie przedstawiał jako człowieka otwartego na potrzeby młodych ludzi, praktyka współczesnej pedagogiki nastawionej na nagradzanie, człowieka działającego zgodnie z wytycznymi organizacji zajmującymi się prawami człowieka .

Gdy 1 lutego tłumaczył się ministerstwu z wizyty 14-latki, powoływał się na stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W tamtych wyjaśnieniach przekonywał, że niektórzy pracownicy zakładu są przeciwnikami odwiedzin przez osoby spoza rodziny, co jest „myśleniem antypedagogicznym, zwykłym brakiem życzliwości, niechęcią do nieletnich”. Podkreślał, że wychowankom podczas odwiedzin należy się prywatność.

- Od razu zaznaczam, że nie ma zakazu, by osoby poniżej 15. roku życia nie mogły odwiedzać wychowanków

- słyszę na wstępie od dyrektora Maciejaszka. - Ta 14-letnia dziewczyna wcześniej przyjeżdżała tutaj ze swoją mamą. Z tego co wiem, mama jak najbardziej wyrażała zgodę na jej przyjazdy. Wiem to od jej mamy. Poza tym ten wychowanek, będąc na przepustkach, odwiedzał nastolatkę w jej domu.

Przypomnijmy, że urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości twierdzili, że 14-latka miała pisemną zgodę matki na widzenie w poprawczaku. Dyrektor nie pokazał nam takiego dokumentu. Najpierw mówił, że nie ma pełnej wiedzy o pisemnej zgodzie i nie wie, co twierdzili urzędnicy ministerstwa. Dodał, że nie dysponuje pisemną zgodą matki dziewczynki tylko dlatego, że żadne przepisy nie obligują, aby taką zgodę posiadać.

Jednak po spotkaniu przysłał nam maila. Stwierdził, że pisemna zgoda jednak była, ale dokument został wysłany do ministerstwa. Poprosiliśmy o kopię rzekomej zgody. Dyrektor nie odpowiedział. Ministerstwo też nie pokazało nam takiego dokumentu.

Podczas spotkania dyrektor Maciejaszek twierdził też, że o rzekomym seksie dowiedział się dopiero z donosu, który trafił do ministerstwa.
- Jeśli strażnicy lub wychowawcy coś wiedzieli, to powinni mnie zawiadomić. Wątpię jednak, by coś takiego zauważyli. Potem pisali donosy, bo od dwóch lat zarzucają mi, co tylko możliwe - przekonuje.

Dlaczego pozwolił dwóm nastolatkom na zostanie na noc w poprawczaku i kontynuowanie widzenia w następnym dniu? Dyrektor najpierw twierdził, że nastolatki nie spały w poprawczaku. Gdy powiedzieliśmy, że dostały nawet szczoteczki do zębów, odpowiedział, że zwolnieni pracownicy robią „wielkie świństwo”. Ostatecznie stwierdził, że jeśli spały, to

pewnie była zima, spóźniły się na pociąg, ale nie pamięta szczegółów.

Dlaczego dwaj wychowankowie, których odwiedziły nastolatki, nie byli w tamtych dniach na lekcjach w przyzakładowej szkole? Dyrektor odparł, że żaden przepis nie został złamany.
- Takie odwiedziny znajomych dobrze wpływają na resocjalizację wychowanków - uważa.

Erotomania, agentura, pijaństwo

Spotkanie z dyrektorem trwało około dwóch godzin. Zapewniał, że dlatego jest ostro krytykowany przez część załogi, bo jako człowiek z zewnątrz przeciął lokalne układy w Grodzisku Wlkp. Nie miał wątpliwości odnośnie kondycji moralnej swoich oponentów. Pracownika, który ujawnił domniemany seks na widzeniu i którego niedawno zwolnił, nazwał erotomanem. Zdaniem dyrektora wiedzą o tym wszyscy w zakładzie i trzy czwarte mieszkańców Grodziska Wlkp.

Dowody? Dyrektor wyciągnął pokaźny plik wydruków z facebooka tego pracownika i pokazał kartkę ze zdjęciem kobiety dosiadającej - zamiast byka - wielkiego penisa. Wyciągnął też inne zdjęcia ściągnięte z profilu pracownika. Widać na nim jego bardzo krytyczny stosunek wobec czołowych polityków PiS, w tym prezydenta Andrzeja Dudy.

- To może nosić znamiona obrazy głowy państwa. Nie wiem, czy nie zawiadomię o tym prokuratury - zastanawiał się głośno dyrektor Maciejaszek, od 2016 r. członek PiS.

Dyrektor ostro krytykował też innych pracowników. Kolejny ze zwolnionych, jego zdaniem, uzyskał awans zawodowy wskutek wprowadzenia w błąd prezesa sądu odnośnie kwalifikacji zawodowych. O innym mówił, że po zwolnieniu z pracy kłamliwie przedstawiał siebie jako biednego człowieka, buntował wychowanków, a przecież jest jednym z najbogatszych ludzi w Grodzisku.

- To bzdury, że mam gdziekolwiek jakiś parasol ochronny. Tutaj w zakładzie się kiedyś kradło, piło wódę, na co nie było mojego przyzwolenia. Naruszyłem pewien układ, który się tutaj skumał. Ja tu nie mieszkam i nie pasuję jak kwiatek do butonierki. Zacząłem nawet dostawać nocne SMS-y z groźbami, wybito mi szybę w aucie na terenie zakładu i nie zrobili tego wychowankowie - skarży się dyrektor.

Twierdzi również, że wykrył, kto steruje atakami na niego.

- Stoi za tym wszystkim pan Pisarek z centrali związków zawodowych, który jest przeszkolonym agentem SB.

Dlatego donosy na mnie są pisane tak profesjonalnie. Sam odkryłem jego przeszłość. Wytypowałem go na agenta, gdy w internecie spojrzałem na jego zdjęcie. Potem poprosiłem znajomego naukowca, aby sprawdził Pisarka w IPN-ie. Okazało się, że współpracował z SB dobrowolnie i za pieniądze. Powiadomiłem o tym Ministerstwo Sprawiedliwości, aby wiedzieli, z kim mają do czynienia. Pisarek prawa nie złamał, bo nie podlegał lustracji, ale spotkał go ostracyzm. Teraz się na mnie mści - opowiada Konrad Maciejaszek.

Co na to Tadeusz Pisarek? Wie, że Maciejaszek zarzucił mu współpracę z SB, jest tym oburzony i stanowczo zaprzecza.

- W całym kraju jest wielu Tadeuszów Pisarków. Pomylił mnie z kimś - zapewnia szef związków zawodowych.

Osoby związane z poprawczakiem śmieją się z zarzutów Maciejaszka. Jak mówią, najpierw Pisarek zaczął krytycznie oceniać Maciejaszka. Dopiero potem dyrektor wyciągnął rzekomą esbecką przeszłość szefa związków. Pracownicy podkreślają też, że jeśli ktoś był agentem, to raczej sam Maciejaszek. W latach 90. był funkcjonariuszem poznańskiej delegatury UOP, z której ponoć odszedł w tajemniczych okolicznościach.

- Tak, pracowałem kilka lat w UOP. Postanowiłem stamtąd odejść i wrócić do pracy z młodzieżą - dyrektor bardzo niechętnie przyznaje, że pracował w UOP.

W grudniu Maciejaszek miał obchodzić jubileusz 10-lecia na dyrektorskim stanowisku. Jak zaznaczył, o ile po artykule nie zostanie odwołany ze stanowiska. Ale zaraz dodał, że nie sądzi, aby stracił pracę.

Jednak jubileusz raczej się nie odbędzie. Dwa dni temu, w środę, do Grodziska Wlkp. dotarła wiadomość o zawieszeniu dyrektora w obowiązkach. Ministerstwo podjęło taką decyzję 9 miesięcy po pierwszym zgłoszeniu sprawy. Resort wiedział, że przygotowujemy materiał o domniemanym seksie na widzeniu w poprawczaku. 16 października otrzymał od nas wiele pytań. Na odpowiedź czekaliśmy do środy. Była lakoniczna, nie odnosiła się do wielu pytań.

W środę, tuż po zawieszeniu Maciejaszka, ministerstwo poinformowało nas, że podczas odwiedzin nie stwierdzono żadnych niedozwolonych zachowań. Ale do czasu „ostatecznego wyjaśnienia sprawy” decyzją wiceministra Michała Wosia dyrektor został zawieszony w obowiązkach.

W czwartek dyrektor zadzwonił do naszej redakcji i poinformował, że właśnie podał się do dymisji.

Dodał, że nic złego nie zrobił, ale jako człowiek honoru nie wyobraża sobie pracy w obecnej sytuacji.

Ciąg dalszy w kolejnych wydaniach „Głosu Wielkopolskiego”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl