Lekarze rezydenci protestują i biorą L4. "Nie rozumiemy logiki rządu" - mówi rezydentka z Podlaskiego.

Izolda Hukałowicz
Izolda Hukałowicz
Natalia Sot, lekarka rezydentka z Białegostoku. Liderka Porozumienia Rezydentów na Podlasiu.
Natalia Sot, lekarka rezydentka z Białegostoku. Liderka Porozumienia Rezydentów na Podlasiu. Wojciech Wojtkielewicz
Lekarze z Porozumienia Rezydentów rozpoczęli protest. Biorą zwolnienia lekarskie do końca tygodnia. To reakcja na utrzymanie ustnych egzaminów specjalizacyjnych oraz brak dialogu ze strony rządu.

Taki tweet zamieściło Porozumienie Rezydentów - organizacja zrzeszająca lekarzy w trakcie specjalizacji w Polsce. Lekarze protestują, gdyż - jak uważają - ich apele o dialog na temat poprawy sytuacji w ochronie zdrowia spotykają się z lekceważeniem rządu. Bezpośrednim zapalnikiem było to, że nie zdecydowano się na odwołanie ustnych egzaminów specjalizacyjnych (jak to miało miejsce wcześniej).

Rezydenci rozpoczęli "tydzień zdrowia", co oznacza, że od 22 marca biorą zwolnienia lekarskie i nie pojawiają się w pracy. W województwie podlaskim zwolnienia wzięło ok. 65 lekarzy rezydentów - to w głównej mierze medycy, którzy przygotowują się do egzaminów.

O co walczą rezydenci? I dlaczego zdecydowali się na protest w trakcie trzeciej fali pandemii? Zapytaliśmy o to liderkę Porozumienia Rezydentów w województwie podlaskim Natalię Sot, która jest lekarzem rezydentem na drugim roku specjalizacji z chorób wewnętrznych w Szpitalu Miejskim w Białymstoku. Należy do Porozumienia Rezydentów oraz jest członkinią Zarządu Regionu Podlaskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Jak wygląda praca lekarzy w dobie pandemii?

Warunki, w jakich pracujemy, nie są odpowiednie do leczenia pacjentów i mówimy o tym od dawna. Są bardzo obciążające fizycznie i psychicznie dla medyków, a w szczególności dla tych, którzy pracują z pacjentami covidowymi w szpitalach. To są pacjenci szczególni. Wielu doświadczonych anestezjologów mówi, że nie spotkali się do tej pory z takim przebiegiem choroby. To jest obciążające psychicznie i fizycznie – praca w kombinezonach przez wiele godzin jest naprawdę trudna. Nie mamy odpowiedniego sprzętu i warunków do pracy. Na początku nawet nie mieliśmy odpowiednich środków, aby się zabezpieczyć. Pracujemy pod ogromną presją. Także psychiczną. Spotykamy się z krytyką, ruchy antyszczepionkowe nas nie oszczędzają. Mimo to, chcemy dalej pomagać, chcemy leczyć.

Jednak zdecydowaliście się na protest. Poszło o egzaminy specjalizacyjne?

Decyzje odnośnie egzaminów specjalizacyjnych zmieniały się jak w kalejdoskopie. Ostatnia decyzja o utrzymaniu egzaminów ustnych przeważyła szalę. Wyłącza z pracy bardzo wielu lekarzy, często na kilka miesięcy. A mamy przecież trzecią falę pandemii.

Dlaczego ta decyzja wyłącza lekarzy aż na tak długo?

Egzaminy w dobie pandemii są specyficzne – przeciągają się w czasie, gdyż trzeba spełnić odpowiednie warunki epidemiologiczne. Także jednego dnia będzie mogło do egzaminu ustnego przystąpić mniej lekarzy niż normalnie. Lekarz między egzaminem pisemny a ustnym jest nieobecny w pracy. To kilka miesięcy poświęconych na naukę. Poza tym, nie oszukujmy się, nikt z rezydentów nie chce ryzykować tego, że może się zakazić ponownie albo zakazić po raz pierwszy – to oznaczałoby, utratę podejścia do egzaminu. A kolejny termin dopiero za pół roku. Często lekarze, którzy mają rodziny, ostatnie tygodnie przed egzaminem ustnym spędzają poza domem, przygotowując się w spokoju, bez ryzyka, że zakażą się od domowników.

Jak tłumaczycie decyzję o podtrzymaniu egzaminów ustnych? Chodzi o standardy kształcenia?

Sami nie do końca rozumiemy logi rządu, który wyłącza z pracy na kilka miesięcy ogromną rzeszę rezydentów, którzy są tak potrzebni teraz, w trakcie trzeciej fali pandemii. Tłumaczenie, że chodzi o zachowanie standardów kształcenia na wysokim poziomie nie trzyma się kupy. Egzamin ustny jedynie potwierdza wiedzę sprawdzoną na egzaminie pisemnym, ma mniej pytań. My – polscy lekarze – jesteśmy po sześciu latach pracy sprawdzani podwójnie, podczas gdy lekarze obcokrajowcy ściągani do pomocy z zagranicy, nie muszą zdawać egzaminu z języka polskiego – czegoś tak podstawowego.

Lekarze z zagranicy mają łatwiej?

Mają ułatwioną ścieżkę uznania kwalifikacji. Nie twierdzę, że to źli lekarze. Absolutnie nie. Spotkałam wielu znakomitych lekarzy obcokrajowców. Jednak tu chodzi o reguły, które powinny obowiązywać wszystkich. A my mamy wrażenie, że lekarzy zagranicznych wita się z otwartymi rękoma, a nas blokuje się.

Egzaminy i kwestia lekarzy z zagranicy to jedno. Ale chyba nie tylko o tym mówicie?

Przede wszystkim walczymy o pieniądze dla ochrony zdrowia, aby warunki leczenia pacjentów były lepsze. Od lat domagamy się zwiększenia środków na ochronę zdrowia i odpowiednie wyliczenie wskaźnika PKB. Z ministrem Szumowskim ustaliliśmy, że zostanie wyliczony odpowiedni procent PKB, który zostanie przekazany na ochronę zdrowia, natomiast nie było określone w jaki sposób będą przebiegały te wyliczenia. Postulujemy, aby nie wyliczać tych pieniędzy w oparciu o wskaźnik PKB sprzed dwóch lat.

O niedofinansowaniu służby zdrowia mówi się od lat…

Tak, i jest coraz gorzej. Kolejne pieniądze są zabierane, np. w tym roku – w onkologii. Mówi się też, że ryczałt na szpitale jest obcinany. Szpitale nie powinny kalkulować, czy dany pacjent im się opłaca. Każdy pacjent jest dla nas równy, niezależnie z jaką chorobą do mnie przyjdzie. Ale już dyrektorzy muszą na to patrzeć, bo są z tego rozliczani. Coś tu jest nie tak. Chcemy, aby warunki pracy i leczenia pacjentów były odpowiednie. Bez odpowiedniego finansowania nie możemy zapewnić odpowiednio wysokiego poziomu leczenia, choćbyśmy chcieli.

Odejdziecie od łóżek pacjentów?

Nie odejdziemy od łóżek pacjentów. Nasz protest polega na tym, że rezydenci wezmą zwolnienia lekarskie, na razie do końca tygodnia. Oczywiście, jeśli mają do tego wskazania. Nie biorą zwolnień bezpodstawnie. A w większości mają wskazania: są przeciążeni fizycznie i psychicznie. Ilość pacjentów na jednego lekarza przekracza ich możliwości.

Bierzecie L4 do końca tygodnia. Co dalej?

Wszystko zależy od tego, co zrobi Ministerstwo Zdrowia. Na pewno nie odejdziemy całkowicie od łóżek pacjentów. Rozważamy różne opcje.

Czy trzecia fala pandemii – kiedy liczą się każde ręce do pracy przy chorych - to właściwy moment na protesty?

Zawsze nasze protesty spotykają się z odpowiedzią: teraz nie jest właściwy moment na rozmowy. Ale kiedy on nastanie w końcu? Nigdy nie ma idealnego momentu, bo zawsze coś się dzieje. Ochrona zdrowia jest niewydolna od kilkunastu lat. I kryzys systematycznie pogłębia się. Wiemy o tym dobrze, wie o tym ministerstwo i nikt nic z tym nie robi. Czy naprawdę musimy czekać na moment, aż ochrona zdrowia upadnie i już się nie podniesie? Wcześniej jeszcze prowadzono z nami rozmowy, a teraz minister Niedzielski odmawia dialogu. Stąd protest. Zgłaszamy nasze uwagi od długiego czasu. Mówiliśmy przed II falą pandemii, że nie jesteśmy przygotowania na nią. Teraz, przed trzecią falą też o tym mówiliśmy. I nikt nas nie słucha.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lekarze rezydenci protestują i biorą L4. "Nie rozumiemy logiki rządu" - mówi rezydentka z Podlaskiego. - Kurier Poranny

Wróć na i.pl Portal i.pl