Legion wolnego świata. Ochotnicy walczą w Ukrainie

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Facebook.com/UkrainianLandForces
Japończycy, Amerykanie, Holendrzy, Anglicy, Gruzini - ponad 20 tys. ochotników z całego świata zgłosiło się już do Legionu Międzynarodowego w Ukrainie. Tłumaczą, że „wolą walczyć, niż patrzeć, jak giną Ukraińcy”, że „chcą zrobić coś pożytecznego”. Wielu z nich było na misjach w Iraku czy Afganistanie, tak jak ukrywający się pod pseudonimem Wali, jeden z najlepszych snajperów na świecie, który też jest już na tej wojnie.

Na własną rękę albo ścieżką formalną tysiące ochotników z całego świata próbuje dostać się na Ukrainę. Wielu już tam dotarło. Stanęli obok ukraińskich żołnierzy, by walczyć przeciw Putinowi. Nie kryją złości.

- Jestem niezwykle wściekły. Zabiję każdego, kto będzie chciał zabijać Ukraińców. Jestem zły na Kreml i na każdego, kto wspiera ten reżim. Ci ludzie są zbrodniarzami wojennymi i powinni być tak traktowani. Każdego dnia budzę się wściekły i chcę pomagać Ukraińcom, jak mogę - mówił w rozmowie z Hubertem Kijkiem z TVN Paul Grey, amerykański weteran wojenny, który służył w Iraku. Grey dwa miesiące przed inwazją Rosji na Ukrainę dołączył do Legionu Gruzińskiego, elitarnej jednostki, która walczy nad Dnieprem od ośmiu lat. W jej szeregach służą ochotnicy z całego świata, w sumie dwa tysiące bojowników, oprócz Gruzinów, to często byli żołnierze z krajów zachodnich i Ukraińcy, którzy zgłosili się na ochotnika do walki z Rosją w Czeczenii i Gruzji. Legion Gruziński od 2014 roku walczy z prorosyjskimi separatystami na wschodzie Ukrainy, dowodzi nim były gruziński oficer Mamuka Mamulaszwili, rekrutuje wyłącznie zaprawionych w bojach profesjonalistów. Ale nie tylko oni próbują pomóc ukraińskim żołnierzom, o których męstwie i odwadze mówi dzisiaj cały świat.

W Ukrainie działa już Legion Międzynarodowy, do którego tworzenia wezwał już w lutym prezydent Wołodymyr Zełenski.

- Są do niego zaproszeni ci, którzy chcą przyłączyć się do oporu wobec rosyjskiego okupanta i obrony bezpieczeństwa światowego. Będzie to kluczowy dowód waszego wsparcia dla naszego kraju - powiedział. Zełeński dodał, że chętni mogą zgłaszać się do attaché ds. wojskowych ambasad Ukrainy w swoich krajach.

Niespełna dwa tygodnie później, ukraińskie władze przekazały, że już prawie 20 tys. zagranicznych ochotników zgłosiło się do walki w obronie Ukrainy. W niedzielę, 6 marca, minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba poinformował, że wśród nich są obywatele 52 państw.

- Rozpatrywane są wnioski od tych ochotników. Mobilizacja wolnych ludzi świata jest po prostu imponująca. Dziś jadą do nas doświadczeni weterani i ochotnicy z 52 krajów świata. To jest ich pragnienie - nie zatrudniliśmy ich, nie motywujemy ich w żaden sposób. To jest ich chęć walki po stronie dobra. Nie jestem upoważniony, by ujawniać dokładną liczbę obcokrajowców, którzy już bronią Ukrainy z bronią w ręku. Ale łączna liczba wniosków zbliża się do 20 tys. - powiedział szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba.

Do Legionu Międzynarodowego wraz z grupą ochotników dołączył były gruziński minister obrony - Irakli Okruashvili. Na oficjalnym profilu armii na Twitterze opublikowano zdjęcia Okruashviliego w mundurze.

Na apel Zełenskiego zareagowali Japończycy, w tym członkowie Japońskich Sił Samoobrony i weterani francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Japończycy tłumaczyli, że „wolą walczyć, niż patrzeć jak giną Ukraińcy”. Mówili również, że „chcą zrobić coś pożytecznego”. Dziennik „Mainichi Shimbun” podał informację, iż 70 Japończyków z doświadczeniem wojskowym z Sił Samoobrony chce walczyć na Ukrainie przeciwko Rosjanom.

W Legionie Międzynarodowym jest już jeden z najlepszych snajperów na świecie, pochodzący z Kanady weteran wojen w Afganistanie i Iraku ukrywający się pod pseudonimem Wali, poinformował o tym kanadyjski nadawca CBC. Razem z nim na Ukrainę przybyło 550 Kanadyjczyków, aby walczyć z wojskami rosyjskimi, a około tysiąca jest gotowych wesprzeć swoich rodaków.

- Trzy tysiące ochotników z USA chce wstąpić do Legionu Międzynarodowego, by bronić Ukrainy przed rosyjską inwazją, jeszcze więcej osób zgłasza się z innych krajów, głównie państw postsowieckich, takich jak Gruzja czy Białoruś - poinformował z kolei przedstawiciel ambasady ukraińskiej w Waszyngtonie.

Doradca Swiatłany Cichanouskiej Franak Viacorka przekazał, że do walki w jednym szeregu z Ukraińcami staną również Białorusini. „W ramach Sił Zbrojnych i Obrony Terytorialnej Ukrainy utworzono już co najmniej 5 białoruskich jednostek wojskowych. Otrzymujemy wiele próśb od wolontariuszy gotowych do walki o Ukrainę. Pracujemy nad stworzeniem niezależnej armii białoruskiej” - przekazał na Twitterze.

Przebywająca w Wilnie liderka opozycji demokratycznej Swiatłana Cichanouska ogłosiła antywojenną mobilizację. Apelowała do matek i żon białoruskich wojskowych, by nie pozwalały im pójść na wojnę, wzywała Białorusinów do blokowania dróg i dworców.

- W najbliższym tygodniu wszystkie nasze działania powinny prowadzić do dwóch celów: że Białorusinów przestaną uważać za agresorów, a białoruskie wojska odmówią udziału w wojnie - mówiła. Wezwała żołnierzy, aby przechodzili na stronę Kijowa. I rzeczywiście, niezależne źródła z Ukrainy podają, że wielu białoruskich żołnierzy dezerteruje i przyłącza się do wojsk ukraińskich. W białoruskiej armii trwa ponoć bunt - żołnierze i ich dowódcy odmawiają udziału w walkach po stronie agresora. W sieci krąży nawet filmik, na którym widać, jak dowódca białoruskiego oddziału, już po ukraińskiej stronie, mówi, że będzie walczył razem z Ukraińcami. Na pytanie: Jak zamierza wrócić potem na Białoruś?, odpowiada, że wróci na nią, kiedy ta będzie wolnym, demokratycznym krajem.

Łotwa oficjalnie zezwoliła swoim obywatelom bronić Ukrainy. Portal „Politico” cytował z kolei Liz Truss, brytyjską minister obrony. „Absolutnie, jeśli ludzie chcą wspierać tę walkę, wspierałabym ich w robieniu tego” - powiedziała w jednym z programów publicystycznych, w odniesieniu do obywateli Wielkiej Brytanii. Poproszona o wyjaśnienie, czy to oznacza także chwycenie za broń, odpowiedziała: „Absolutnie, jeśli tego chcą”.

Francuska Legia Cudzoziemska zdecydowała, że pozwoli swoim ukraińskim żołnierzom na powrót do Ukrainy z pełnym wyposażeniem bojowym.

Na Ukrainę z Chorwacji miało też przybyć dwustu najemników, tak przynajmniej twierdzą Rosjanie.

Na początku marca doszło nawet do dość kuriozalnej sytuacji - chorwacki attaché wojskowy gen. Zeljko Akrap został wezwany do Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, chciano mu wręczyć notę protestacyjną w tej sprawie.

Rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony narodowej Igor Konaszenkow, cytowany przez TASS i Interfax, oświadczył, że najemnicy, jak ich nazwał, dołączyli do „jednego z batalionów nacjonalistów w południowo-wschodniej Ukrainie”.

- Attaché obrony został poinformowany o nielegalnych działaniach obywatela Chorwacji Denisa Selera, który brał udział w walkach na południowo-wschodniej Ukrainie w 2015 r. i przygotowuje jednostki chorwackich najemników do wysłania na Ukrainę - powiedział Konaszenkow.

Nagranie z momentu wręczenia dokumentu pojawiło się w serwisie YouTube. Widać na nim, jak chorwacki generał cofa ręce i odmawia przyjęcia noty. Akrap odpowiedział, że ani chorwackie Ministerstwo Obrony, ani żadna inna instytucja w Chorwacji nie są w żaden sposób związane z osobami, które mogą przebywać na Ukrainie i nie mają żadnych informacji w tym zakresie. W związku z tym wojskowy odmówił przyjęcia noty - poinformowało chorwackie Ministerstwo Obrony. Resort podkreślił, że Chorwacja potępia agresję Rosji na Ukrainę.

Ambasada Ukrainy w Polsce zachęca, by do legionu dołączyli też Polacy, ale tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony „obywatel polski może przyjąć służbę w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej za zgodą ministra właściwego do spraw wewnętrznych, a w przypadku byłych żołnierzy zawodowych za zgodą Ministra Obrony Narodowej”. Do wniosku trzeba załączyć długą listę zaświadczeń, choćby o niekaralności czy o tym, że nie zalega się ze składkami w ZUS. Co ważne, polscy żołnierze, nawet podczas urlopu, nie mogą zgłosić się do legionu w Ukrainie.

Kodeks karny jasno stwierdza, że „kto, będąc obywatelem polskim, przyjmuje bez zgody właściwego organu obowiązki wojskowe w obcym wojsku lub w obcej organizacji wojskowej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Do 10 marca, jak informowało MON, wpłynęło 19 zapytań w sprawie wyrażenia zgody na służbę w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej.

Na wezwanie prezydenta Ukrainy odpowiedział za to instruktor strzelectwa i właściciel firmy ochroniarskiej Jan Plewka. Zebrał już grupę ponad 30 chętnych osób i wystąpił o zgodę do MON.

- Nie mam wątpliwości, że w tej wojnie zagrożona jest także Polska i cała Unia Europejska. Chcemy szkolić ich wojsko, pomagać w ewakuacji cywilów lub po prostu walczyć, przyłączając się do obrony Kijowa - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.

Plewka umieścił ogłoszenie na Facebooku, w którym szukał osób z doświadczeniem wojskowym. Odpowiedziały mu 32 osoby. Ich grupa przyjęła nazwę Ukraine Support Group.

Zdaniem Jana Plewki Polacy, którzy trafili do Ukrainy, jeszcze nie służą z bronią w ręku, bo czeka ich sprawdzenie przez tamtejsze służby, szkolenie i wyrobienie dokumentów. I nie ukrywa, że większość wyjechała, nie starając się o zgodę z MON czy MSWiA. - Procedura jej wydania trwa około czterech miesięcy, a w obecnej sytuacji nie ma najmniejszego sensu czekać tak długo - wyjaśnił Wirtualnej Polsce.

Także Henryk Kołodziej, konsul honorowy Ukrainy, przyznał w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl, że do niego również zgłaszają się Polacy gotowi jechać na front i walczyć za wolność Ukrainy.

- Wszyscy są fachowcami. To osoby, które są byłymi żołnierzami, emerytowanymi wojskowymi i żołnierzami z obrony terytorialnej. Nie mogę powiedzieć, ile to osób, ale to już dziesiątki. Zgłaszają się nawet Białorusini czy Czesi - wyliczał Henryk Kołodziej. - Jeden z wojskowych, z którym rozmawiałem, powiedział mi, że ojciec tłumaczył mu, że Rosjanom zawsze było mało. Po tym, jak zajmą Ukrainę, to przyjdą do nas. Wszyscy liczyliśmy, że ta wojna nie nastąpi, a społeczeństwo było niegotowe na zaciąganie się do wojska. Na pewno poborowi muszą się jeszcze przygotować, to będzie jeszcze trwało. Gwałtownie dywizji nikt nie stworzy - zaznaczał.

I dodał, że przed wyruszeniem na front trzeba uzupełnić zapasy.

- Najbardziej brakuje nam środków opatrunkowych do tamowania krwi, noktowizorów i kamizelek kuloodpornych. Nasze jednostki wojskowe też pomagają, przekazują to, co mogą - mówił Henryk Kołodziej.

Dwa tygodnie temu pojawiła się informacja, że klub PSL złoży wniosek o umożliwienie obywatelom Polski służby w tworzonym na Ukrainie Legionie Międzynarodowym. Założenie projektu miało być opracowane przez trzech prawników, a jego pomysłodawcą - Marek Sawicki. Ale, projektu w Sejmie nie ma i, jak się okazuje, nigdy nie było.

- To fake news. Zawsze powtarzałem, że miejsce Polaków jest w polskiej armii, tym bardziej że jej liczebność ma być podwojona - mówi nam poseł Sawicki.

Wiadomo jednak, że ochotnicy dostają się na front na dwa sposoby. Drogą formalną, czyli zgłaszają się do ukraińskiej placówki dyplomatycznej, podają dane i przede wszystkim opisują swoje doświadczenie. Wiadomo, że na polu walki najlepiej sprawdzają się ludzie, którzy potrafią posługiwać się bronią. Ale na Ukrainę można też trafić w mniej formalny sposób.

Jak pisze „Polityka”, ochotnicy kontaktują się głównie za pomocą mniej mainstreamowych mediów społecznościowych. Na Reddicie czy Discordzie działają kanały - niektóre publiczne, część utajnionych - służące za swoiste kompendium wiedzy. Można tam znaleźć instrukcje, jak dostać się do Ukrainy z USA, jak z Europy Zachodniej, do kogo zgłosić się na miejscu. Można zobaczyć wideo z pociągu, w którym jedzie czterech Brytyjczyków, by dołączyć do ukraińskiej armii. To byli zawodowi żołnierze.

„W Ukrainie popełniane są zbrodnie wojenne, które nie powinny mieć miejsca. Jedziemy walczyć przeciwko rosyjskiej inwazji” - mówi jeden z nich.

Materiał wyemitowało Radio Swoboda, będące częścią sieci Radia Wolna Europa.

Morale ukraińskiego wojska, ale i ochotników, którzy ruszyli mu z pomocą, są wysokie. Stąd straty Rosjan. Straty, jakich Kreml na pewno się nie spodziewał. We wtorek ukraińskie dowództwo przekazało, że od początku konfliktu wróg stracił 13,5 tys. żołnierzy. Z najnowszych statystyk wynika, że Ukraińcy zniszczyli 81 samolotów i 95 śmigłowców. Udaje im się także przejmować rosyjski sprzęt. Te liczby mogą cieszyć, ale też demokratyczny świat od początki inwazji jasno i wyraźnie wskazał na agresora, cały czas wspiera Ukrainę.

Jeszcze w styczniu, przed wybuchem wojny, z sondażu United Surveys dla RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej” wynikało, że 66,2 proc. badanych uważa, iż w przypadku ataku Rosji, Polska powinna wesprzeć Ukrainę. Przeciwnego zdania było 26,6 proc. badanych, a 7,2 proc. nie miało w tej kwestii zdania. Zapytano Polaków także o to, jak, ich zdaniem, Polska powinna zaangażować się w pomoc Ukrainie. 42,4 proc. uważało, że nasz rząd powinien wesprzeć Kijów dyplomatycznie. 41 proc., że powinniśmy wysłać uzbrojenie, a 38,9 proc. - żeby pomóc gospodarczo, czy to pieniędzmi, czy dostawami żywności. Tylko co czwarty Polak uważał, że powinniśmy przyjąć ewentualnych uchodźców, którzy uciekaliby z terenów objętych wojną. Taką opcję wybrało 26,4 proc. badanych. 14,7 proc. chciało stanowczej pomocy militarnej, a mianowicie, by wysłać żołnierzy na Ukrainę.

Rzeczywistość mocno zweryfikowała sondaże. W Polsce jest już prawie 2 miliony Ukraińców, którzy od prawie trzech tygodni uciekają przed wojną. Codziennie otrzymują w naszym kraju pomoc, zwykli obywatele ruszyli na granicę z żywnością, ubraniami, Polacy przyjmują uchodźców w swoich domach. Są też tacy, którzy ruszyli na wojnę.

O tym, że są chętni do wyjazdu, świadczą też wpisy w serwisie umożliwiającym wystawianie opinii o firmie Jana Plewki. Jeden z zainteresowanych napisał tam: „Jestem lekarzem traumatologiem, ale i czynnym strzelcem z papierami. Proszę o kontakt w ewentualnej sprawie wyjazdu”. Inny: „Jestem weteranem wojennym z byłej Jugosławii. Bośnia Hercegowina. Mam doświadczenie”. Chętni będą wiedzieli, co robić, gdzie szukać. Na forum poświęconym służbom specjalnym pojawił się post: „Każdy, kto chce walczyć na Ukrainie (...) może zadzwonić pod nr tel. (...) W ciągu 2-3 dni dostanie informację zwrotną z numerem telefonu po stronie ukraińskiej, nazwą przejścia i adresem punktu odbioru. Na dzień dzisiejszy jest to Nowojaworowsk”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl