Legia przegrała kolejny mecz. Czesław Michniewicz twierdzi, że polskie drużyny muszą nauczyć się gry na wielu frontach

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
mahir emreli
mahir emreli fot. adam jankowski / polska press
PKO BP Ekstraklasa. W sobotnim hicie kolejki wicemistrz Polski okazał się lepszy od mistrza. Legia rozegrała w lidze tylko 7 meczów, a straciła aż 12 punktów. Trener Czesław Michniewicz zwraca uwagę na to, że polskie drużyny uczą się łączenia gry w europejskich pucharach i rozgrywkach krajowych. Wydaje się mieć jednak też kilka problemów ze składem i formą piłkarzy.

W poprzednim sezonie Legia zdobyła mistrzostwo kończąc rozgrywki z czterema porażkami na koncie. W bieżącym na wyrównanie tego wyniku wystarczyło jej już siedem kolejek. O ile sobotnia porażka 2:3 z Rakowem była - nie ujmując niczego znakomicie przygotowanym rywalom - pechowa, to trudno nie zauważyć kilku braków w drużynie obrońców tytułu.

Zgodnie z przewidywaniami, Czesław Michniewicz na mecz z Rakowem zdecydował się na ustawienie z czterema obrońcami (tak samo zagrał w środowym meczu Pucharu Polski z Wigrami Suwałki). Ustawienie z trzema stoperami i wahadłowymi sprawdzało się bardzo dobrze, lecz... trenerowi brakuje do niego właściwych wykonawców. Bez Luquinhasa (narzekał na lekki uraz, sztab oszczędzał go więc przed spotkaniem Ligi Europy z Leicester), Bartosza Kapustki (zerwał więzadło krzyżowe, w tym roku nie zagra), Josipa Juranovicia (sprzedany do Celtiku, jego następca Mattias Johansson pauzował z Rakowem przez kontuzję) i z Filipem Mladenoviciem, do którego wielu kibiców ma ostatnio pretensje za błędy i brak zaangażowania, trzeba szukać innych rozwiązań.

ZOBACZ TEŻ:

Nawet najlepsza taktyka na nic się nie zda, gdy drużyna będzie traciła bramki na własne życzenie. Poza „Mladenem” kluczowy błąd popełnił też 19-letni Cezary Miszta (Artur Boruc również nie zagrał przez kontuzję), który niepotrzebnym wyjściem sprokurował rzut karny. Każdą z trzech bramek z Rakowem legioniści stracili zresztą po stałym fragmencie gry. Druga wpadła po rzucie rożnym, trzecia za sprawą uderzenia Iviego Lopeza bezpośrednio z rzutu wolnego (a wcześniej faulu w strefie, w której należało szczególnie uważać - zwłaszcza, że Hiszpan w dwóch poprzednich meczach wykorzystywał wolne z podobnych pozycji).

Brak koncentracji i słaba gra w defensywie mogłaby Legii ujść na sucho. Stało się jednak inaczej, a to przez nieskuteczność napastników. W końcówce w sobie tylko znany sposób „setki” zmarnowali Mahir Emreli (i to dwie, choć trzeba mu oddać, że gola na 1:1 strzelił pięknego) i Rafa Lopes. Wcześniej poprzeczkę obił Andre Martins.

- Szkoda zwłaszcza główki Mahira, która dałaby nam remis. Byliśmy nieskuteczni, w przeciwieństwie do Rakowa. Kiedy gra się u siebie i ma tyle sytuacji, to trzeba je wykorzystywać - podkreślał po meczu trener Michniewicz.

W czwartek przy Łazienkowskiej jego drużyna powalczy z Leicester o kolejne punkty Ligi Europy. 51-letni szkoleniowiec podkreśla, że pogodzenie gry na wielu frontach jest wymagającym zadaniem.

- Straciliśmy już dużo punktów, to fakt. Polskie drużyny muszą nauczyć się gry w sytuacji, w jakiej jesteśmy dziś my. Nie jest łatwo łączyć meczów w Europie z Ekstraklasą. Zmęczenie meczami, podróże, to wszystko ma znaczenie. Ale trzeba wychodzić i grać. Nie będę narzekał na mój los. Z Rakowem, Śląskiem czy Wisłą mieliśmy tyle okazji, żeby każdy z tych meczów wygrać - dodał.

ZOBACZ TEŻ:

Szczęściem w nieszczęściu Legii jest to, że jej strata do lidera pozostała niezmienna. Znów zadziałała logika naszej Ekstraklasy. Rozpędzony po rozgromieniu 5:0 Wisły Kraków niepokonany w tym sezonie Lech wybrał się w piątek do Białegostoku na mecz z Jagiellonią, która nie wygrała od 8 sierpnia. Wynik? Oczywiście zwycięstwo Jagi, 1:0.

- Dopisało nam trochę szczęścia, którego zabrakło w poprzednich meczach - skomentował trener Jagi Ireneusz Mamrot.

Do liderującego w tabeli Kolejorza legioniści tracą dziewięć punktów. Mają jednak dwa mecze rozegrane mniej. Spotkanie z Zagłębiem Lubin nadrobią 15 grudnia, z Bruk-Bet Termaliką w nieznanym jeszcze terminie.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Czy Legia wyjdzie z grupy Ligi Europy?

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

Jewhen Konoplanka, 86-krotny reprezentant Ukrainy, o którego biły się niegdyś największe kluby Europy, zadebiutował w drużynie Cracovii. W Górniku Zabrze gra Lukas Podolski, mistrz świata i były zawodnik m.in. Bayernu Monachium, Arsenalu czy Interu. W przeszłości polskim klubom czasem udawało się ściągać graczy z bogatą przeszłością, lecz często kończyło się na rozczarowaniach. Zobaczymy, jak będzie z Konoplanką. Tymczasem przedstawiamy listę 12 największych zagranicznych nazwisk w historii Ekstraklasy!Uruchom i przeglądaj galerię klikając ikonę "NASTĘPNE >", strzałką w prawo na klawiaturze lub gestem na ekranie smartfonu

Największe gwiazdy w historii Ekstraklasy. Lukas Podolski, J...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24